piątek, września 30, 2022

Na ostrzu noża [recenzja]

Dwudziestopięcioletnia Emily Stones to młoda, utalentowana szefowa kuchni. Praca jest jej wielką pasją i spełnieniem marzeń. Niestety kobieta nie może cieszyć się z zawodowych sukcesów, ponieważ sen z powiek spędza jej młodsza siostra Nazali, którą Emily non stop musi wyciągać z najrozmaitszych tarapatów.

Pewnego dnia w lokalu, w którym pracuje kobieta, zjawia się znany oraz ceniony restaurator Oliver Maxwell. Emily udaje się zdobyć jego uznanie. Mężczyzna chwali dania, czym wprawia ją w zachwyt. Kobieta nie spodziewa się, że spotkają się wkrótce w zupełnie innych okolicznościach.

Maxwell w wyniku zbiegu wydarzeń z impetem wkracza do prywatnego życia Emily. Jednak kobieta nie wie, że… był w nim od dawna.


Przez żołądek do serca. Oczywiście. Ale jest jeszcze nienawiści, która przesiąka przez strony tej powieści. Czy jesteście na to gotowi?

Schematyczność książki Kurpiel jest widoczna od samego początku. Może dlatego nie ma wielkiego rozczarowania? Ta historia wciąga, ale nie zaskakuje. Debiutancka powieść autorki jest na poziomie, lecz zabrakło ikry i chemii. Mimo to "Na ostrzu noża" czytało się bardzo sprawnie. Jeśli oczekujecie, że książka porwie Was momentalnie, to myślę, że tutaj nie będzie takiego problemu.

Akcja dzieje się dynamicznie. Niestety trochę za bardzo. Nie można odkryć głębi bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi. Wydają się tacy... nijacy. Nie wyjątkowi. Udają, że znają się od początku i nic im nie przeszkadza. Autorka nie zbudowała napięcia, które podjudzałoby emocje czytelnika. Mimo to nie odrzucała mnie całość historii. Chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej i jakie zakończenie przyszykowała dla nas Kurpiel.

Ale czy jest to powieść, która na długo zostaje w pamięci? U mnie na pewno nie. Niewiele pamiętam z całej fabuły. Wiem tylko tyle, że mi się podobała i kropka. Dlatego pisząc tę recenzję, wiem, że mogę Wam ją polecić. 


czwartek, września 29, 2022

Zdrajca [recenzja}

Z mafią jest jak z miłością. Gdy zostaniesz przez którąś z nich wybrany, nie ma drogi odwrotu.

Lisa doskonale wiedziała, z kim się wiąże, mimo to każda chwila spędzona u boku gangstera nakręca w jej sercu spiralę strachu. Wydaje się, że oboje wiodą normalne życie, jednak „normalność” w ich świecie to czysta utopia.

Kobieta przeczuwa, że James coś przed nią ukrywa. Z dnia na dzień staje się oschły oraz apodyktyczny. Odsuwa się a potem znowu ucieka. Jego demony ponownie przejmują nad nim kontrolę. Wraca James, który potrafi jedynie niszczyć siebie i wszystko wokół.

Atmosfera w mieście gęstnieje. Coraz głośniej słychać głos sprzeciwu wobec rządów Morettiego. Buntują się nie tylko inne klany, ale również ludzie z otoczenia mężczyzny. W tym buzującym kotle Lisa schodzi dla niego na drugi plan. Przyparty do muru Moretti podejmuje decyzję o wysłaniu kobiety do Ameryki wraz z Alexem. Jednak być może to największy błąd, który do tej pory popełnił. Czy oddał ją w ręce swojego wroga?

Anna Falatyn nigdy nie zawodzi. Od samego początku, od pierwszego tomu "Skorpiona" jestem z nią całym sercem i przebieram nogami na każdą jej powieść. Zdrajca to trzecia część, jak zawsze świetnie przygotowana i napisana. Klimat Włoch nadal jest wyczuwalny. Falatyn wprowadza nas na uliczki Neapolu i każe pogodzić się z trudami związku Jamiego oraz Lisy.

Zauważyłam, że autorka uwielbia maltretować swoich czytelników. Kładzie duży nacisk na dramaty, kłótnie i emocje. Dialogi nasycone są chemią. U Anny Falatyn możemy zawsze otrzymać przemyślaną i dopracowaną fabułę. Koncepcja na trzeci tom była jasna i klarowna. Nie rozczarowała mnie pod względem pomysłu.

Nie będę ukrywać, że w trakcie książki miałam ochotę umrzeć. Falatyn nie tyle, co złamała mi serce. Nie. Ona je wyrwała z mojej klatki piersiowej i podeptała. Na dodatek jako autorka czerpie z tego satysfakcję. Przez te targające mną emocje nie mogłam odłożyć "Zdrajcy" na bok. I chociaż to gruba książka, czyta się ją bardzo szybko. Z humorem również się popisała! Płacz, śmiech, nerwy i smutek. Właśnie to serwuje nam autorka w trzecim tomie "Prawniczki Camorry".

Czytajcie, bo pojawił się już czwarty tom, o którym myślę tydzień. Uwierzcie mi, nie ma bohaterka, którego byście nie polubili. Są popieprzeni, dzicy, nienormalny i specyficzni. 

środa, września 28, 2022

Zemsta kruka [recenzja]

Romanse mafijne nie są mi obce. Uwielbiam po nie sięgać, bo zawsze oczekuję akcji. Oprócz chemii, miłości i emocji – rzecz jasna.

Główna bohaterka Eva nie jest naiwną postacią. To księżniczka mafii, która potrafi postawić na swoim i zawalczyć o własne życie. Pragnie świętego spokoju. Ale jej ojciec mając dla niej zupełnie inne plany, wywraca jej życie do góry nogami. Ogromną zaletą Evy jest jej siła. To przebojowa bohaterka, uparta i zaradna. Przez nią powieść nabierała tempa.

Zemsta kruka jest książką cienką, którą czyta się szybko. To powieść na jedno popołudnie. Mroczna, wciągająca, pełna emocji i krwi. Natomiast uważam, że akcja została tutaj wyczerpana i trudno szukać pomysłu, co będzie działo się w kolejnym tomie. Ale być może autorka mocno nas zaskoczy. 

Jestem pod wrażeniem tego debiutu i nie powinien on zostać tak szybko zapomniany. Książka jest bardzo dobra. Jeśli lubicie i sympatyzujecie z silnymi bohaterkami mafijnymi, to nie wahajcie się. Eva nie jest irytująca. Da się ją polubić.

sobota, września 10, 2022

Bad friends [recenzja]

 Wyczekiwana perełka z Wattpada, obok której nie można przejść obojętnie. Aleksandra Negrońska stworzyła historię, która wciąga od pierwszej strony. Dialogi między bohaterami są jak siarczyste policzki, ale mimo że twarz piecze, nie da się oderwać od świata nienawiści Nellsona i Kendall.

Jest to książka dla młodszych czytelników, przynajmniej w moim odbiorze. Pełna imprez, sporów toczonych na szkolnych korytarzach i napięcia między przyszywanym rodzeństwem. Gdzieś w tym wszystkim wyczuwalna jest nuta fanfiction, ale po przeczytaniu całości, jest to zaleta, a nie wada. 

Akcja jest tutaj zbyt prędka, nieco chaotyczna i może irytować. Moje samopoczucie po przeczytaniu całości jednak nie spadło. Uważam, że to przyjemna odskocznia na pożegnanie wakacji. Krótka, wciągająca i zostawiająca lekki niedosyt. Nie jest idealna, ale uważam, że ten debiut można uznać za udany. 

Uwierzcie mi, że świat dwójki młodych ludzi może być dramatyczny, poruszający i intrygujący. Spojrzenie na problemy młodzieży, nawet w pozycji obyczajowo-romansowej, jest aktualne i istotne.

Na waszym miejscu, jeśli dalej chcecie poczuć klimat wakacji, nie rezygnowałabym z tej lektury. Warto zatonąć w młodzieżowej historii i poczuć się trochę, jak za czasów fanfictions o One Direction.

czwartek, sierpnia 25, 2022

The legacy [recenzja]

Fallon Helling po śmierci rodziców musiała dorosnąć znacznie szybciej niż jej rówieśnicy. Dziewczyna żyje z dnia na dzień, pracując w małej cukierni niedaleko serca nowojorskiego Brooklynu, aby zapewnić młodszemu bratu wszystko, czego ona nigdy nie miała.

Jednocześnie Fallon próbuje zapomnieć o rodzinie Emersonów, choć wielki budynek w centrum miasta, na którym widnieje ich nazwisko, wcale w tym nie pomaga. Rana, jaką pozostawił na jej sercu młodszy z braci Emersonów, wciąż się nie zagoiła.

Gdy nagle w życiu Fallon ponownie pojawia się starszy z braci – Christian – i składa jej niezmiernie kuszącą propozycję, dziewczyna staje przed wyborem. Właśnie dostała szansę, aby zemścić się na ukochanym z przeszłości i zdobyć pieniądze, których teraz bardzo potrzebuje. W zamian musi jedynie udawać narzeczoną mężczyzny, od którego najrozsądniej byłoby trzymać się z daleka.

Fallon i Christian niebawem przekonają się, jak cienka jest granica pomiędzy nienawiścią a pożądaniem.


Julia Brylewska nie zwalnia tempa. Jej powieści zalewają rynek wydawniczy i bardzo dobrze! Te książki fanki romansów powinny mieć w rękach.

Nie miałam wątpliwości, że The legacy mnie nie zawiedzie. Styl, jakim operuje Brylewska, oczarowuje i przedstawia wykreowane świat w sposób iście filmowy. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu pisarskiego. Fabularnie nie mam nic do zarzucenia. To od samego początku wciągająca historia Fallon, która walcząc z przeciwnościami losu, wkracza w bogaty świat nienawiści i przepychanek. Czy Christian Emerson może zaproponować jej cokolwiek dobrego?

Układ, na który zgadza się Fallon, jest przejrzysty, a jego zasady zapisano w umowie. Prosta sprawa. Ona udaje narzeczoną, a on jej płaci. Jednak oczywiste jest to, że nic nie może pójść tak łatwo. Fallon nie odpowiada za swoje uczucia i niestety one namieszają w jej nowym życiu.

Z trudem odkładałam tę powieść na bok. Fabuła nie tyle co wciąga, a uzależnia. Przez The legacy płynie się dzięki przyjemnemu stylowi autorki, która budując świat i bohaterów, nie dba o patos. Zarazem Fallon, tak jak i Christian wydają się realni i do polubienia. Chęć kibicowania im jest na tyle silna, że przeczytanie książki zajmuje bardzo niewiele czasu. Nad tym ubolewam, bo powieść za szybko dobiegła końca, a ja moje serce oddałam bohaterom The legacy.

Całość podsumowuje aura tajemniczości, która wypływa z każdego zdania. Ta niesztampowa natura Christiana, który nie jest nadętym bufonem, przyciąga i nie puszcza. Jestem oczarowana.

czwartek, marca 31, 2022

Widziałem otchłań [recenzja]

"Widziałem otchłań” – refleksyjna opowieść najsłynniejszego włoskiego alpinisty, Simone Moro.
Rok dwa tysiące dwudziesty. Próba zimowego wejścia łączonego na Gaszerbrum I i Gaszerbrum II, która dramatycznie kończy się niepowodzeniem. Na wysokości zaledwie 5500 metrów Moro wpada do głębokiej szczeliny lodowca. Życie ratuje mu towarzyszka wyprawy Tamara Lunger, która przy tym poważnie uszkadza sobie dłoń. Simone wraca do Włoch.
Wybucha pandemia Covid-19. W ostatniej chwili przed lockdownem Moro wyjeżdża do syna, z którym spędzi kolejne miesiące, opowiadając o wspinaniu, sukcesach, porażkach i trudnych życiowych wyborach.

Szczera, prawdziwa, poruszająca i na pewno pouczająca. Nowość na rynku wydawniczym, którą powinniście przeczytać jak najszybciej.
Była ciężka, czytałam ją długo, bo z każdym kolejnym fragmentem zastanawiałam się więcej. Nad wszystkim. Rozmowa Moro z jego synem Jonasem jest wzruszająca i głęboka. Płynie tam dużo nauki, miłości i przestróg. Są także życiowe rady człowieka, który doświadczył wystarczająco wiele, by mógł się wypowiadać.
To książka o relacji ojciec-syn, o wspomnieniach, z których można wyciągnąć wnioski. Nie jest to pozycja poświęcona jedynie alpinizmowi. Wręcz tematyka ta stanowi tło dla całości wypełnionej przygodami Moro. Narrację uzupełniają liczne żarty, przytoczenia, porównania autora. Ulubione zdanie polonistek i polonistów: książka zmusza do refleksji. Ale taka jest prawda.
Biorąc się za czytanie "Widziałem otchłań", zderzymy się z opisami ważnych wydarzeń z życia Simone'a Moro. To ciekawa, uzupełniająca historia, z którą warto się zapoznać. Nieczęsto sięgam po książki biograficzne, ale ta wzruszyła mnie i wciągnęła na dobre godziny. Jeszcze teraz, gdy piszę tę recenzję, klaruje mi się w głowie to, co chciałabym napisać o historii Moro.
Niektóre wspomnienia były przerażające. Ale to co przeszedł ten człowiek, jest warte podziwu. Zachęcam do zapoznania się z "Widziałem otchłań". Rozmowa ojca z synem jest ciekawym sposobem przedstawienia własnych doświadczeń.
 
Za egzemplarz dziękuję księgarni Taniaksiazka.pl

czwartek, marca 03, 2022

Pan i władca [recenzja]





Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone
Aleksandro, nowojorski szef włoskiej mafii, bezwzględny, zdeterminowany, władczy i niebezpieczny. Okazuje się jednak, że nawet taki boss ma swojego szefa, nad którym nie może zapanować. Opieka nad noworodkiem nie jest przecież taka prosta, zwłaszcza gdy zostało się z nim samemu. Aleksandro potrzebuje żony i matki dla swojego syna. I to natychmiast. Urocza Bianca wydaje się dobrą kandydatką - ma łagodne usposobienie i doświadczenie w opiece nad dzieckiem. Ale czy naprawdę jest taka niewinna? Jak zareaguje na zaproponowane jej, dość konkretne, usługi?
Szybko okazuje się, że w tej relacji nic nie jest takie, jakim wydawało się na początku. Dominujący Aleksandro czuje potrzebę oddania kontroli, a słodka Bianca wcale nie ucieka od jego brutalnych zagrywek. Zanim jednak między bohaterami zdąży rozwinąć się namiętność, wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej - wrogowie Aleksandro nie zamierzają odpuścić i tylko czekają na jego chwilę słabości. Kto wyjdzie zwycięsko z wojny gangów? Czy w tym chaosie znajdzie się miejsce na prawdziwe uczucia?

Nowość w kategorii romans erotyczny. Tylko, czy faktycznie niesie za sobą coś odkrywczego? A może to obietnice gruszek na wierzbie?
Odgrzewany kotlet. Nie lubię powieści, które niczym się nie wyróżniają. Ile razy przerobimy temat gangstera, który nie umie zająć się dzieckiem po zmarłej żonie? (EHKEM, CORA REILLY). Ile razy dostaniemy upodobania odtworzone w ten sam sposób, co Grey? Dlaczego nie stworzyć czegoś powalającego na kolana?
Jestem rozczarowana tą książką i mam duży zarzut do fabuły. Uważam, że nie została dobrze stworzona, nie zaciekawiała. Powiem wprost: wiało nudą. Nie było tutaj świeżego spojrzenia na mafię, ani na BDSM. Te same teksty, opisy powtarzane w kółko. Brak atmosfery. Gdzie to gorąco obiecane nam na tyle okładki?
Bianca była infantylna i narcystyczna, a Aleksandro nie miał charakteru. Ale przepraszam... Przecież był, wielkim, groźnym DONEM. Tak, tak. Oczywiście. Jak zwykle tylko tak o sobie mówił. Nie zostało to przedstawione. Zostaliśmy sprowadzeni na manowce (my, jako czytelnicy).
Zdecydowanie omijałabym takich ludzi, nawet gdyby nie byli wmieszani w mafię. Znowu sięgnęłam po świat mafii, ciekawa jak autorka przedstawi tę tematykę i głęboko się rozczarowałam. Pan i władca jest dowodem tego, że nie został przygotowany, nie było tam dobrej korekty, choć w tej kwestii nie jest najgorzej.
Omijałabym tę książkę, bo czytanie jej nie dało mi przyjemności, a frustrację i rozczarowanie. Jest nudna, przewidywalna, niedopracowana. Zawsze patrzę na powieść całościowo: brakuje ciekawego stylu pisania, poprawności, interesującej fabuły, dobrze wykreowanych bohaterów. Historia jest płaska jak kartka papieru. Postacie są przezroczyści jak szkło.
Odpowiednim słowem opisującym Pana i władcę będzie słowo NIJAKA. Ta powieść była zdecydowania nijaka i mierna. Nieudana. Nieciekawa. Przewidywalna do bólu. Nie polecam wam jej.

Za egzemplarz dziękuję Księgarni Tania Książka

wtorek, lutego 15, 2022

Niestosowne zachowanie [recenzja]



Ireland Saint James mieszka w Los Angeles i pracuje jako reporterka i prezenterka wiadomości dla Lexington Industries w porannej ramówce. Podczas tygodniowych wakacji w raju z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy wycieknie do wiadomości publicznej.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Kobieta uważa, że niesłusznie. W efekcie, zdenerwowana, wysyła pijacką przemowę właścicielowi stacji. Grant Lexington nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Podczas wymiany wiadomości odkrywa, że wybuchowa blondynka intryguje go coraz bardziej…

„Niestosowne zachowanie” to ognisty biurowy romans. Ta historia udowadnia, że chwila zapomnienia może przynieść zupełnie nieoczekiwane konsekwencje!


Luty jest miesiącem miłości. Jeśli chodzi o romanse, mam dla was świetną książkę, którą powinniście przeczytać w walentynki. Ale uwaga, będzie dużo emocji przy fragmentach, których się nie spodziewacie. 

Biorę Vi Keeland w ciemno. Czasem się rozczaruję, czasem książka mnie znudzi, ale to sporadyczne przypadki, biorąc pod uwagę fakt, że Keeland potrafi stworzyć żywych bohaterów. Niestosowne zachowanie to nowość, erotyk, którego fabuła rozgrzeje, wzruszy i rozbawi. Świetnie dopracowany pomysł na powieść. Autorka porusza trudne tematy: strata, choroba matki, choroba najbliższych osób, pomoc psychiatryczna. To poruszająca opowieść o Grancie, który próbuje nie czuć zbyt wiele i o upartej, zadziornej Ireland.

Na uwagę zasługuje chemia między bohaterów. Już od pierwszego ich spotkania wiemy, że zaiskrzy jeszcze mocniej. Są przekorni, zabawni i droczący się ze sobą. Nie sposób nie uwierzyć w tę relację. Rozterki Ireland są realne, sprawiają, że chcemy ją wspierać na każdym kroku. Grant przeszedł wiele, doświadczył zbyt dużo i nie potrafi już zaufać. Każdy z nich niesie bagaż wspomnień i przeszłości, ale oboje próbują ruszyć dalej.

Ich miłość nie może być łatwa. Ale nie przestają walczyć i to jest najważniejsze.

To nie jest zwykle cukierkowa opowieść. Owszem, wpada w schemat Vi Keeland, ale łapie za serca. Żałuję, że przygoda z tą książką trwałą tak krótko. Mogłabym ją czytać jeszcze dwa dni. Lektura będzie przyjemnością, ale wzruszy i sprawi, że nie będzie można oderwać się od przygód Ireland i Granta. Stali się jedną z moich ulubionych par. Mają w sobie urok i magię osobowości, bardzo dobrze skonstruowane postacie, które nie wydają się płaskie.

Jest to jedna z lepszych książek erotycznych autorki. Warto po nią sięgnąć. Co ja piszę – TRZEBA. Jeśli lubicie romanse, to na tym się nie zawiedziecie.


Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Taniaksiazka.pl

wtorek, lutego 08, 2022

Pod osłoną deszczu [recenzja]



Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu

Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej irlandzkiej wsi, nie wpadła na to, by zabrać parasol. Znowu pomyślała, że całe jej życie to jedna wielka kpina… Kolejny związek się posypał, a nastoletnia córka raz jeszcze dostała dowód, że jej matka to jedyna osoba na świecie, która nie otrzymała instrukcji, jak dorosnąć.

Najbardziej boli poczucie, że w oczach tych, których kocha, Kate wszystko robi źle. Przecież to nie jej wina, że nigdy nie spotkała tak wielkiej, szalonej miłości jak jej rodzice… Choć nad kobietą ciągle zbierają się ciemne chmury, w deszczowej Irlandii czeka ktoś, kto urodził się z parasolem w ręce. Tylko jak rozpoznać, że to właściwa osoba?

Jojo Moyes przychodzi z kolejną powieścią, która ma rozczulić, uderzyć w serce i sprawić, że będziemy odczuwać emocje bohaterów. Kreuje ciekawy, piękny świat i postacie, z którymi możemy sympatyzować.

Oczywiście tematem przewodnim jest miłość. Miłość, której Kate nie spotkała, a tak usilnie jest to od niej wymagane. Szuka, ale wiadomo, że gdy się szuka, to się nie znajdzie. Jest to też historia miłości matki do córki, a ta jest bardzo trudna. Jojo Moyes ukazuje w tej książce siłę kobiet, co jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Odwaga, podążanie za marzeniami, poświęcenie dla osób, które kochamy...

Autorka tworzy historie, które wzbudzają do refleksji. Próbuje przekazać wartości, które obecnie mają duże znaczenie i o których nie powinniśmy zapominać. Wiara w lepsze jutro jest istotna, ale wiara w siebie jest najważniejsza.

Uwielbiam to, jak Moyes opisuje świat przedstawiony i bohaterów. Zawsze jestem zadowolona z tłumaczenia, jakie miałam w rękach. Czaruje słowem, przez co czaruje czytelników. Niestety zabrakło tu ikry. W akcji nie było tego przełomu, którego oczekiwałam. Nie było wow, że tak powiem. Nie jest to jedna z najlepszych powieści Moyes, ale na pewno o niej nie zapomnę. Spędziłam z nią kilka dobrych chwil. Książkę czyta się długo, przez to, że autorka rozwlekła akcję (niepotrzebnie, co odbiło się na całokształcie). Końcowo podobało mi się, polubiłam Kate i resztę bohaterów. Polecam Wam "Pod osłoną deszczu". Przekonajcie się sami, co sądzicie o tej dość starej powieści Moyes.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak

poniedziałek, lutego 07, 2022

Start a fire [recenzja]



Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować

Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa ― niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem. Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidzi jej matka ― prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji.

Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami.

Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?

Fenomen. Rozgłos. Wiele milionów wyświetleń na Wattpadzie.

To ja zadam podstawowe pytanie: gdzie jest pomysł na fabułę? Co za tym idzie: gdzie jest wykonanie tego pomysłu?

Otrzymałam 600 stron nudnej książki, z dialogami drażniących się dzieci, które nie dorosły, ale udają poważnych, na dodatek tworząc bardzo toksyczną relację.

Po pierwsze – dlaczego książka jako pełnoprawny produkt nie została zredagowana? A jeżeli została, to pobieżnie. Błąd na błędzie i irytujące zdania rozpoczynające się co chwila od litery "I". Doprawdy, ile można? Powtórzenia, błędy stylistyczne, logistyczny... Był potencjał na rozwinięcie stylu autorki, ale przepadł. Zostały zdania pojedyncze, rozpoczynające się (tak, zgadliście) na literę "I'.

Po drugie – nic nie wnoszące, długie opisy życia głównej bohaterki oraz brak pomysłu na pierwsze spotkanie z Nathanem. To, że podeszła do niego i wykrzyknęła mu w twarz prawdę, nie oznacza, że od tego momentu powinien mieć taką fascynację na jej punkcie. Chodzi mi o to, że to było tak bezpodstawne i niczym nieuargumentowane, że stało się niewiarygodne.

Autorka stworzyła tę historię lata temu i może wtedy miała ona potencjał. Teraz to odgrzewany trzeci dzień schabowy. Imprezy, niby wyścigi, USA, które kompletnie nie zostało oddane i banda rozwydrzonych nastolatków. A Nate nie jest ani trochę tajemniczy i elektryzujący. Jego oczy są martwe, jednakże coś wyrażają, co autorka lubi podkreślać. Skoro są martwe, to nie powinny nic wyrażać, a on powinien nie żyć.

Do tego wszystkiego dochodzi Goethe, który został wplątany w tę historię i nadał takiego patosu, że kiedy tylko Nate cytował Fausta, przewracało mi się w żołądku z zażenowania. To było straszne...

Kim są bohaterowie? Właśnie. Nie mamy pojęcia. Pizgacz zaserwowała nam streszczenie życiorysu Victorii na pierwszych stronach powieści, ale nie nadała bohaterce cech, charakteru i charyzmy. Victoria, Nate i cała reszta to okropnie płascy bohaterowie, bez żadnych inspiracji i ambicji.

Wiecie co wiem o Nathanu Sheyu, bo autorka uznała, że powtórzy to wielokrotnie? Pachniał miętą, dymem papierosowym i kolońską. Jakbyśmy nie załapali, to pamiętajmy, że pachniał MIĘTĄ, DYMEM PAPIEROSOWYM I KOLOŃSKĄ.

Ta książka jest źle napisana, nie posiada fabuły, a bohaterowie są nijacy i irytujący. Zdecydowanie odradzam sięganie po Start a fire.

piątek, stycznia 28, 2022

Krucha tęsknota [recenzja]



Jednotomowa powieść ze świata „The Camorra Chronicles”!

Historia siostry Serafiny, bohaterki Złamanej dumy!

Miała być dla niego tylko nagrodą pocieszenia.

Sofia zawsze wiedziała, że nie będzie taka jak jej siostra. Nie była blondynką, nie była tak perfekcyjna jak Serafina. Jednak musiała ją zastąpić u boku Danilo – mężczyzny, któremu porwano narzeczoną w dniu ślubu.

Taki obrót spraw powinien być spełnieniem snów Sofii. W końcu kochała się w Danilo, nawet kiedy był zaręczony z Serafiną. Ale Sofia szybko się orientuje, że to marzenie ma gorzki smak. Danilo jej nie chce. Wspomnienie jej siostry wciąż go otacza, a Sofia, choćby bardzo się starała, nigdy nią nie będzie.

Danilo zawsze dostaje to, czego pragnie, a chciał mieć Serafinę. Teraz będzie musiał poślubić jej siostrę, która jest dużo młodsza od niego.

Wkrótce może się okazać, że jeżeli mężczyźnie nie uda się zapomnieć o tym, co stracił, straci również to, co otrzymał w zamian.

Krucha tęsknota to nowość i kolejny romans mafijny od jednej z lepszych autorek tego gatunku. Tę i resztę jej powieści znajdziecie na stronie księgarni Taniaksiazka.pl

Po Corę Reilly sięgam w ciemno i na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć, jakie powieści mi się nie podobały. Historia opowiada o Sofii, siostrze Serafiny, jednej z moich ulubionych bohaterek i o Danilo, byłym narzeczonym Serafiny. Fabuła jest skomplikowana, przecież jest tu tyle sprzecznych emocji. 

Uwielbiam tę dozę emocji, którą dostarcza mi autorka. Przejawiają się one w dialogach, ale także i opisach. Być może Krucha tęsknota nie jest najlepszą jej książką, ale historia Sofii dopełnia historię Serafiny. Dobrze, że się pojawiła, a ja na wstępie zaznaczę, że nie żałuję lektury.

Sofia nie ma łatwo. Kocha się w Danilo, byłym narzeczonym własnej siostry. Musiała skrywać te uczucia, aż los się do niej uśmiechnął. Ma zostać jego żoną, ale on dalej uwielbia tylko Serafinę. Wybór jest prosty: albo sprawi, że pokocha Sofię, albo będą małżeństwem z przymusu i Sofia pogodzi się z własnymi uczuciami.

Nie zdradzę Wam, jakie zawiłości przyszykowała autorka, ale na pewno są momenty, które Was mile zaskoczą. Jedno jest pewne – trudno oderwać się od tej książki, połyka się ją w całości. Zabrakło wielkich zwrotów akcji, jak w przypadku poprzednich powieści Cory Reilly, natomiast te, które tu występują, również wystarczają.

Nie szukajcie tutaj esencji mafii. Niestety tutaj ewidentnie tego klimatu zabrakło. Cora Reilly skupiła się na uczuciach i rozterkach bohaterów. Mafię pozostawiła innym historiom. Jednak patrząc na całość książki, nie czuć rozczarowania. To dobry romans, który spełnia swoją funkcję – oczarowuje, wciąga, zadowala. Nie miejcie oporów i sięgnijcie po Kruchą tęsknotę.


Recenzja powstała dzięki współpracy z księgarnią taniaksiazka.pl

wtorek, stycznia 25, 2022

Przyjacielski układ [recenzja]




Linden McGregor, pilot helikoptera jest najlepszym przyjacielem Stephanie Robson i właśnie taką relację ona chciałaby między nimi zachować i… chronić. Jednak pewnego dnia zawierają ze sobą układ, że jeżeli nie zwiążą się z nikim na poważnie do 30-tki, staną razem na ślubnym kobiercu. I tak mija czas, kochankowie przychodzą i odchodzą i przychodzi też czas, żeby wypełnić złożoną przed laty obietnicę. Co się stanie, kiedy ludzie, którzy mieli być tylko przyjaciółmi, przekroczą tę cienką linię, za którą zacznie się coś, co może wszystko zniszczyć lub… dopiero rozpocząć.

Widzę Szkota, myślę – zdecydowanie chcę przeczytać. Szybko jednak nadchodzi rozczarowanie. Właśnie dlatego to nie będzie pozytywna recenzja.

Zacznę od stylu pisania autorki i zaznaczę, że w zasadzie mi się on podobał. Nie przynudzała, nie obciążała niepotrzebnie opisów, ale w pisaniu dialogów nie wykazała się dobrym humorem czy smakiem. O dialogach już zdążyłam zapomnieć, tak samo jak o bohaterach. Dalej zastanawiam się, o czym była fabuła. Odnoszę wrażenie, że samo bycie pilotem przez Jamesa nie uratowało pomysłu na tę historię. Nie wiem, do czego dążyła autorka, nie zaciekawiła mnie tym, co próbowała przedstawić. Przekartkowałam niektóre rozdziały, bo rozmowy bohaterów były dosłownie o niczym i nie wnosiło nic szczególnego.

Układ o małżeństwie przywoływał mi tylko Magdę i Pawła z M jak miłość, którzy stwierdzili dokładnie to samo, co bohaterowie. Że wezmą ślub, gdy za kilkanaście lat nikogo nie będą mieli. Oczywiście to nie wada. W każdym razie potencjał tej książki nie został wykorzystany. W rzeczy samej nie ma tutaj nic, co przyciąga uwagę, wciąga, zaciekawia.

Taka tam radosna historia bez fajerwerków, ale nie wiem czy o to chodzi w powieści. Gdzie zwroty akcji? Momenty kulminacyjne? Ach, czuję niedosyt po tej lekturze. Nie mogę polecić tej książki, chyba że chcecie się wynudzić.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe

piątek, stycznia 21, 2022

Bioterapia wczoraj i dziś [recenzja]



 Starożytna wiedza i zgromadzone na przestrzeni tysiącleci doświadczenie na temat relacji kosmos – człowiek – środowisko naturalne na wyciągnięcie ręki! Jerzy Strączyński – uzdrowiciel, bioterapeuta, nauczyciel – dzieli się swoją wiedzą i wieloletnim doświadczeniem, wprowadzając czytelnika w arkana medycyny energetycznej. Przedstawia najważniejsze zagadnienia i metody stosowane w medycynie energetycznej, bioenergoterapii i samouzdrawianiu oraz prezentuje szereg uzdrawiających technik. Tradycja uzdrawiania jest tak długa i bogata jak historia medycyny, a naturalne formy leczenia znane były już w starożytności. Medycyna ajurwedyjska, tybetańska i tradycyjna medycyna chińska od najdawniejszych czasów dowodzą niepodważalnej zależności między ciałem, umysłem i duchem. Jedynie utrzymanie harmonii na każdym z poziomów gwarantuje zachowanie pełni zdrowia i dobrego samopoczucia. Radiestezja i bioenergoterapia, odkąd pojawiły się w naszym życiu społecznym, wywarły duży wpływ na świadomość ludzi. Podążając ścieżką wyznaczoną przez autora: dowiesz się, na czym polega fenomen bioenergoterapii, poznasz rodzaje bioterapii, zasady działania i efekty, jakie przynosi, odkryjesz techniki postrzegania pozazmysłowego.


Bioterapia wczoraj i dziś, tytuł sam w sobie niesie za sobą tajemnicę. Jest na tyle interesujący, że sięgnęłam po tę pozycję z ciekawości. Nie poszerzam moich zainteresowań w tym temacie, ale chciałam zapoznać się z czymś nowym. Dzięki współpracy z księgarnią Tania Książka mogłam dowiedzieć się więcej o medycynie naturalnej. Jest to dobrze wydana pozycja, która dzieli medycynę na wiele kategorii i podkategorii. Autor przybliża istotne informacje, ale jednocześnie nie zanudza czytelnika.

Zdarza mi się czytać poradniki i Bioterapia wczoraj i dziś, takim poradnikiem jest. Trzeba do niej podejść z otwartą głową i dystansem.

W książce poruszona jest sfera np. paranormalna. Strączyński opisuje typu ludzi, którzy obdarzeni są kinetycznym zmysłem i odbierają subtelne wibracje. W tej pozycji da się odnaleźć schematy bioterapii. Jeśli kogoś interesuje zagłębianie tematu, to to jest dobra książka na start.

Bioterapia wczoraj i dziś uruchomiła we mnie proces zastanawiania się nad polami czystej świadomości, nad mocą intencji i pracą z kryształami. Mam teraz inny punkt widzenia i myślę, że może nie wszystko sprawiło, że uwierzyłam w działanie, ale przyczyniło się do tego, że zaczęłam o tym myśleć. Książka Strączyńskiego zmusza do refleksji nad czymś głębszym, ukrytym w naszym umyśle. Sama zagłębiam się w magię medytacji, odkrywania mocy myśli, więc nie żałuję tej lektury. Można dowiedzieć się z niej wielu ciekawych rzeczy, ale trzeba też umieć niektóre informacje odsiać i odseparować. Jeśli macie ochotę zapoznać się z Bioterapią wczoraj i dziś, to Tania książka proponuje Wam tę książkę za bardzo korzystną cenę.


Za egzemplarz dziękuję Księgarni Taniaksiazka.pl

wtorek, stycznia 11, 2022

Flaw(less) [recenzja]



Ta dziewczyna. Ten chłopak. Nie ten czas…

Dwoje licealistów z małego miasteczka nieopodal Londynu: Josephine, wzorowa dziewczyna z tak zwanego dobrego domu, oraz Chase, chłopak, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest ideałem. Dom rodzinny Chase’a też trudno byłoby nazwać dobrym ― jego matka od zawsze więcej uwagi poświęcała narkotykom i alkoholowi niż synowi.

Josephine za chwilę wyjedzie na studia do Bostonu, by tam spełniać oczekiwania rodziny ― musi przecież być perfekcyjna. Chase… cóż, po prostu postara się nie wkroczyć na drogę, jaką od lat podąża jego matka.

Z pozoru tej dwójki nastolatków nie łączy nic poza miejscem zamieszkania i szkołą. A jednak mają ze sobą coś wspólnego. Oboje, każde na swój sposób, próbują sobie radzić z samotnością. Chowają się za maską obojętności, ukrywają przed światem swoje prawdziwe, wrażliwe oblicza. Trafiają na siebie przypadkiem, a rozwój wydarzeń sprawia, że powoli odkrywają się przed sobą nawzajem, może nawet bardziej, niż by sobie życzyli. Czy to w ogóle ma sens, skoro Josie za moment zniknie ze świata Chase’a?

Jest to młodzieżowy romans, który był mi potrzebny, aby mnie rozczulić. Nie jest idealny, ale jest dobrym debiutem, który zachęca do czekania na kolejne książki autorki. To powieść wzruszająca, poruszająca i na pewno emocjonująca.

Autorka debiutuje z przytupem, choć nie bez potknięć. Wplątuje mnóstwo patosu, filozoficznych przemyśleń i wypowiedzeń, które nijak mają się do realiów życia nastolatków w Anglii. Czasem brakowało mi autentyczności w rozmowach między głównymi bohaterami. Nie obyło się także bez błędów, które nie przeszły odpowiedniej redakcji. Mimo to fabuła była na tyle wciągająca, a styl autorki bronił się sam, że czytałam dalej.

Josephine jest dziewczyną z bogatego domu, którą wychowywała gosposia. Cały czas próbuje zasłużyć na miłość swoich rodziców, ale żadne jej starania nie przynoszą rezultatów. Jest spokojna, ale zdecydowana. Polubiłam jej upór, a także zawziętość. Odczuwałam współczucie dla tej pogubionej dziewczyny, która uważa, że musi starać się o tak naturalną miłość. Chase wcale nie miał lepiej w życiu. Jego dom jest nieidealny, niesie za sobą złe wspomnienia. Tych dwoje poturbowanych, młodych ludzi staje na swojej drodze i nie wiedzą, co mają zrobić z uczuciem, które nagle wybucha. Josephine wie, że zegar tyka.

Czas ucieka. Miłość nie chce czekać. Chase nie odpuszcza, stara się o serce Josephine, a ona odhacza kolejne dni w kalendarzu.

W tej książce odnajdziecie wiele prawdziwych uczuć, bólu, cierpienia, a jednocześnie motywacji i samozaparcia. Josephine się nie poddaje, ale czy Chase potrafi być wytrwały? Ich historia nie jest prosta, jest boleśnie autentyczna. Wyjmując patetyczne zdania z ich ust i frazesy, które można byłoby zastąpić czymś łatwiejszym, widzimy dwoje pogubionych nastolatków. Jestem pełna podziwu dla ich obojga. Podkreślam, że moim zdaniem to udany debiut, przy którym nie raz akcja spowoduje ściśnięcie za serce. Łabęcka inspiruje do bycia polskim Nicholasem Sparksem, i dobrze, takie książki są nam również potrzebne. Cierpliwie czekam na drugi tom "Flawless" i cieszę się, że tak przyjemnie (choć płacząco) spędziłam czas przy tej pozycji.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red

piątek, września 30, 2022

Na ostrzu noża [recenzja]

Dwudziestopięcioletnia Emily Stones to młoda, utalentowana szefowa kuchni. Praca jest jej wielką pasją i spełnieniem marzeń. Niestety kobieta nie może cieszyć się z zawodowych sukcesów, ponieważ sen z powiek spędza jej młodsza siostra Nazali, którą Emily non stop musi wyciągać z najrozmaitszych tarapatów.

Pewnego dnia w lokalu, w którym pracuje kobieta, zjawia się znany oraz ceniony restaurator Oliver Maxwell. Emily udaje się zdobyć jego uznanie. Mężczyzna chwali dania, czym wprawia ją w zachwyt. Kobieta nie spodziewa się, że spotkają się wkrótce w zupełnie innych okolicznościach.

Maxwell w wyniku zbiegu wydarzeń z impetem wkracza do prywatnego życia Emily. Jednak kobieta nie wie, że… był w nim od dawna.


Przez żołądek do serca. Oczywiście. Ale jest jeszcze nienawiści, która przesiąka przez strony tej powieści. Czy jesteście na to gotowi?

Schematyczność książki Kurpiel jest widoczna od samego początku. Może dlatego nie ma wielkiego rozczarowania? Ta historia wciąga, ale nie zaskakuje. Debiutancka powieść autorki jest na poziomie, lecz zabrakło ikry i chemii. Mimo to "Na ostrzu noża" czytało się bardzo sprawnie. Jeśli oczekujecie, że książka porwie Was momentalnie, to myślę, że tutaj nie będzie takiego problemu.

Akcja dzieje się dynamicznie. Niestety trochę za bardzo. Nie można odkryć głębi bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi. Wydają się tacy... nijacy. Nie wyjątkowi. Udają, że znają się od początku i nic im nie przeszkadza. Autorka nie zbudowała napięcia, które podjudzałoby emocje czytelnika. Mimo to nie odrzucała mnie całość historii. Chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej i jakie zakończenie przyszykowała dla nas Kurpiel.

Ale czy jest to powieść, która na długo zostaje w pamięci? U mnie na pewno nie. Niewiele pamiętam z całej fabuły. Wiem tylko tyle, że mi się podobała i kropka. Dlatego pisząc tę recenzję, wiem, że mogę Wam ją polecić. 


czwartek, września 29, 2022

Zdrajca [recenzja}

Z mafią jest jak z miłością. Gdy zostaniesz przez którąś z nich wybrany, nie ma drogi odwrotu.

Lisa doskonale wiedziała, z kim się wiąże, mimo to każda chwila spędzona u boku gangstera nakręca w jej sercu spiralę strachu. Wydaje się, że oboje wiodą normalne życie, jednak „normalność” w ich świecie to czysta utopia.

Kobieta przeczuwa, że James coś przed nią ukrywa. Z dnia na dzień staje się oschły oraz apodyktyczny. Odsuwa się a potem znowu ucieka. Jego demony ponownie przejmują nad nim kontrolę. Wraca James, który potrafi jedynie niszczyć siebie i wszystko wokół.

Atmosfera w mieście gęstnieje. Coraz głośniej słychać głos sprzeciwu wobec rządów Morettiego. Buntują się nie tylko inne klany, ale również ludzie z otoczenia mężczyzny. W tym buzującym kotle Lisa schodzi dla niego na drugi plan. Przyparty do muru Moretti podejmuje decyzję o wysłaniu kobiety do Ameryki wraz z Alexem. Jednak być może to największy błąd, który do tej pory popełnił. Czy oddał ją w ręce swojego wroga?

Anna Falatyn nigdy nie zawodzi. Od samego początku, od pierwszego tomu "Skorpiona" jestem z nią całym sercem i przebieram nogami na każdą jej powieść. Zdrajca to trzecia część, jak zawsze świetnie przygotowana i napisana. Klimat Włoch nadal jest wyczuwalny. Falatyn wprowadza nas na uliczki Neapolu i każe pogodzić się z trudami związku Jamiego oraz Lisy.

Zauważyłam, że autorka uwielbia maltretować swoich czytelników. Kładzie duży nacisk na dramaty, kłótnie i emocje. Dialogi nasycone są chemią. U Anny Falatyn możemy zawsze otrzymać przemyślaną i dopracowaną fabułę. Koncepcja na trzeci tom była jasna i klarowna. Nie rozczarowała mnie pod względem pomysłu.

Nie będę ukrywać, że w trakcie książki miałam ochotę umrzeć. Falatyn nie tyle, co złamała mi serce. Nie. Ona je wyrwała z mojej klatki piersiowej i podeptała. Na dodatek jako autorka czerpie z tego satysfakcję. Przez te targające mną emocje nie mogłam odłożyć "Zdrajcy" na bok. I chociaż to gruba książka, czyta się ją bardzo szybko. Z humorem również się popisała! Płacz, śmiech, nerwy i smutek. Właśnie to serwuje nam autorka w trzecim tomie "Prawniczki Camorry".

Czytajcie, bo pojawił się już czwarty tom, o którym myślę tydzień. Uwierzcie mi, nie ma bohaterka, którego byście nie polubili. Są popieprzeni, dzicy, nienormalny i specyficzni. 

środa, września 28, 2022

Zemsta kruka [recenzja]

Romanse mafijne nie są mi obce. Uwielbiam po nie sięgać, bo zawsze oczekuję akcji. Oprócz chemii, miłości i emocji – rzecz jasna.

Główna bohaterka Eva nie jest naiwną postacią. To księżniczka mafii, która potrafi postawić na swoim i zawalczyć o własne życie. Pragnie świętego spokoju. Ale jej ojciec mając dla niej zupełnie inne plany, wywraca jej życie do góry nogami. Ogromną zaletą Evy jest jej siła. To przebojowa bohaterka, uparta i zaradna. Przez nią powieść nabierała tempa.

Zemsta kruka jest książką cienką, którą czyta się szybko. To powieść na jedno popołudnie. Mroczna, wciągająca, pełna emocji i krwi. Natomiast uważam, że akcja została tutaj wyczerpana i trudno szukać pomysłu, co będzie działo się w kolejnym tomie. Ale być może autorka mocno nas zaskoczy. 

Jestem pod wrażeniem tego debiutu i nie powinien on zostać tak szybko zapomniany. Książka jest bardzo dobra. Jeśli lubicie i sympatyzujecie z silnymi bohaterkami mafijnymi, to nie wahajcie się. Eva nie jest irytująca. Da się ją polubić.

sobota, września 10, 2022

Bad friends [recenzja]

 Wyczekiwana perełka z Wattpada, obok której nie można przejść obojętnie. Aleksandra Negrońska stworzyła historię, która wciąga od pierwszej strony. Dialogi między bohaterami są jak siarczyste policzki, ale mimo że twarz piecze, nie da się oderwać od świata nienawiści Nellsona i Kendall.

Jest to książka dla młodszych czytelników, przynajmniej w moim odbiorze. Pełna imprez, sporów toczonych na szkolnych korytarzach i napięcia między przyszywanym rodzeństwem. Gdzieś w tym wszystkim wyczuwalna jest nuta fanfiction, ale po przeczytaniu całości, jest to zaleta, a nie wada. 

Akcja jest tutaj zbyt prędka, nieco chaotyczna i może irytować. Moje samopoczucie po przeczytaniu całości jednak nie spadło. Uważam, że to przyjemna odskocznia na pożegnanie wakacji. Krótka, wciągająca i zostawiająca lekki niedosyt. Nie jest idealna, ale uważam, że ten debiut można uznać za udany. 

Uwierzcie mi, że świat dwójki młodych ludzi może być dramatyczny, poruszający i intrygujący. Spojrzenie na problemy młodzieży, nawet w pozycji obyczajowo-romansowej, jest aktualne i istotne.

Na waszym miejscu, jeśli dalej chcecie poczuć klimat wakacji, nie rezygnowałabym z tej lektury. Warto zatonąć w młodzieżowej historii i poczuć się trochę, jak za czasów fanfictions o One Direction.

czwartek, sierpnia 25, 2022

The legacy [recenzja]

Fallon Helling po śmierci rodziców musiała dorosnąć znacznie szybciej niż jej rówieśnicy. Dziewczyna żyje z dnia na dzień, pracując w małej cukierni niedaleko serca nowojorskiego Brooklynu, aby zapewnić młodszemu bratu wszystko, czego ona nigdy nie miała.

Jednocześnie Fallon próbuje zapomnieć o rodzinie Emersonów, choć wielki budynek w centrum miasta, na którym widnieje ich nazwisko, wcale w tym nie pomaga. Rana, jaką pozostawił na jej sercu młodszy z braci Emersonów, wciąż się nie zagoiła.

Gdy nagle w życiu Fallon ponownie pojawia się starszy z braci – Christian – i składa jej niezmiernie kuszącą propozycję, dziewczyna staje przed wyborem. Właśnie dostała szansę, aby zemścić się na ukochanym z przeszłości i zdobyć pieniądze, których teraz bardzo potrzebuje. W zamian musi jedynie udawać narzeczoną mężczyzny, od którego najrozsądniej byłoby trzymać się z daleka.

Fallon i Christian niebawem przekonają się, jak cienka jest granica pomiędzy nienawiścią a pożądaniem.


Julia Brylewska nie zwalnia tempa. Jej powieści zalewają rynek wydawniczy i bardzo dobrze! Te książki fanki romansów powinny mieć w rękach.

Nie miałam wątpliwości, że The legacy mnie nie zawiedzie. Styl, jakim operuje Brylewska, oczarowuje i przedstawia wykreowane świat w sposób iście filmowy. Jestem pod ogromnym wrażeniem kunsztu pisarskiego. Fabularnie nie mam nic do zarzucenia. To od samego początku wciągająca historia Fallon, która walcząc z przeciwnościami losu, wkracza w bogaty świat nienawiści i przepychanek. Czy Christian Emerson może zaproponować jej cokolwiek dobrego?

Układ, na który zgadza się Fallon, jest przejrzysty, a jego zasady zapisano w umowie. Prosta sprawa. Ona udaje narzeczoną, a on jej płaci. Jednak oczywiste jest to, że nic nie może pójść tak łatwo. Fallon nie odpowiada za swoje uczucia i niestety one namieszają w jej nowym życiu.

Z trudem odkładałam tę powieść na bok. Fabuła nie tyle co wciąga, a uzależnia. Przez The legacy płynie się dzięki przyjemnemu stylowi autorki, która budując świat i bohaterów, nie dba o patos. Zarazem Fallon, tak jak i Christian wydają się realni i do polubienia. Chęć kibicowania im jest na tyle silna, że przeczytanie książki zajmuje bardzo niewiele czasu. Nad tym ubolewam, bo powieść za szybko dobiegła końca, a ja moje serce oddałam bohaterom The legacy.

Całość podsumowuje aura tajemniczości, która wypływa z każdego zdania. Ta niesztampowa natura Christiana, który nie jest nadętym bufonem, przyciąga i nie puszcza. Jestem oczarowana.

czwartek, marca 31, 2022

Widziałem otchłań [recenzja]

"Widziałem otchłań” – refleksyjna opowieść najsłynniejszego włoskiego alpinisty, Simone Moro.
Rok dwa tysiące dwudziesty. Próba zimowego wejścia łączonego na Gaszerbrum I i Gaszerbrum II, która dramatycznie kończy się niepowodzeniem. Na wysokości zaledwie 5500 metrów Moro wpada do głębokiej szczeliny lodowca. Życie ratuje mu towarzyszka wyprawy Tamara Lunger, która przy tym poważnie uszkadza sobie dłoń. Simone wraca do Włoch.
Wybucha pandemia Covid-19. W ostatniej chwili przed lockdownem Moro wyjeżdża do syna, z którym spędzi kolejne miesiące, opowiadając o wspinaniu, sukcesach, porażkach i trudnych życiowych wyborach.

Szczera, prawdziwa, poruszająca i na pewno pouczająca. Nowość na rynku wydawniczym, którą powinniście przeczytać jak najszybciej.
Była ciężka, czytałam ją długo, bo z każdym kolejnym fragmentem zastanawiałam się więcej. Nad wszystkim. Rozmowa Moro z jego synem Jonasem jest wzruszająca i głęboka. Płynie tam dużo nauki, miłości i przestróg. Są także życiowe rady człowieka, który doświadczył wystarczająco wiele, by mógł się wypowiadać.
To książka o relacji ojciec-syn, o wspomnieniach, z których można wyciągnąć wnioski. Nie jest to pozycja poświęcona jedynie alpinizmowi. Wręcz tematyka ta stanowi tło dla całości wypełnionej przygodami Moro. Narrację uzupełniają liczne żarty, przytoczenia, porównania autora. Ulubione zdanie polonistek i polonistów: książka zmusza do refleksji. Ale taka jest prawda.
Biorąc się za czytanie "Widziałem otchłań", zderzymy się z opisami ważnych wydarzeń z życia Simone'a Moro. To ciekawa, uzupełniająca historia, z którą warto się zapoznać. Nieczęsto sięgam po książki biograficzne, ale ta wzruszyła mnie i wciągnęła na dobre godziny. Jeszcze teraz, gdy piszę tę recenzję, klaruje mi się w głowie to, co chciałabym napisać o historii Moro.
Niektóre wspomnienia były przerażające. Ale to co przeszedł ten człowiek, jest warte podziwu. Zachęcam do zapoznania się z "Widziałem otchłań". Rozmowa ojca z synem jest ciekawym sposobem przedstawienia własnych doświadczeń.
 
Za egzemplarz dziękuję księgarni Taniaksiazka.pl

czwartek, marca 03, 2022

Pan i władca [recenzja]





Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone
Aleksandro, nowojorski szef włoskiej mafii, bezwzględny, zdeterminowany, władczy i niebezpieczny. Okazuje się jednak, że nawet taki boss ma swojego szefa, nad którym nie może zapanować. Opieka nad noworodkiem nie jest przecież taka prosta, zwłaszcza gdy zostało się z nim samemu. Aleksandro potrzebuje żony i matki dla swojego syna. I to natychmiast. Urocza Bianca wydaje się dobrą kandydatką - ma łagodne usposobienie i doświadczenie w opiece nad dzieckiem. Ale czy naprawdę jest taka niewinna? Jak zareaguje na zaproponowane jej, dość konkretne, usługi?
Szybko okazuje się, że w tej relacji nic nie jest takie, jakim wydawało się na początku. Dominujący Aleksandro czuje potrzebę oddania kontroli, a słodka Bianca wcale nie ucieka od jego brutalnych zagrywek. Zanim jednak między bohaterami zdąży rozwinąć się namiętność, wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej - wrogowie Aleksandro nie zamierzają odpuścić i tylko czekają na jego chwilę słabości. Kto wyjdzie zwycięsko z wojny gangów? Czy w tym chaosie znajdzie się miejsce na prawdziwe uczucia?

Nowość w kategorii romans erotyczny. Tylko, czy faktycznie niesie za sobą coś odkrywczego? A może to obietnice gruszek na wierzbie?
Odgrzewany kotlet. Nie lubię powieści, które niczym się nie wyróżniają. Ile razy przerobimy temat gangstera, który nie umie zająć się dzieckiem po zmarłej żonie? (EHKEM, CORA REILLY). Ile razy dostaniemy upodobania odtworzone w ten sam sposób, co Grey? Dlaczego nie stworzyć czegoś powalającego na kolana?
Jestem rozczarowana tą książką i mam duży zarzut do fabuły. Uważam, że nie została dobrze stworzona, nie zaciekawiała. Powiem wprost: wiało nudą. Nie było tutaj świeżego spojrzenia na mafię, ani na BDSM. Te same teksty, opisy powtarzane w kółko. Brak atmosfery. Gdzie to gorąco obiecane nam na tyle okładki?
Bianca była infantylna i narcystyczna, a Aleksandro nie miał charakteru. Ale przepraszam... Przecież był, wielkim, groźnym DONEM. Tak, tak. Oczywiście. Jak zwykle tylko tak o sobie mówił. Nie zostało to przedstawione. Zostaliśmy sprowadzeni na manowce (my, jako czytelnicy).
Zdecydowanie omijałabym takich ludzi, nawet gdyby nie byli wmieszani w mafię. Znowu sięgnęłam po świat mafii, ciekawa jak autorka przedstawi tę tematykę i głęboko się rozczarowałam. Pan i władca jest dowodem tego, że nie został przygotowany, nie było tam dobrej korekty, choć w tej kwestii nie jest najgorzej.
Omijałabym tę książkę, bo czytanie jej nie dało mi przyjemności, a frustrację i rozczarowanie. Jest nudna, przewidywalna, niedopracowana. Zawsze patrzę na powieść całościowo: brakuje ciekawego stylu pisania, poprawności, interesującej fabuły, dobrze wykreowanych bohaterów. Historia jest płaska jak kartka papieru. Postacie są przezroczyści jak szkło.
Odpowiednim słowem opisującym Pana i władcę będzie słowo NIJAKA. Ta powieść była zdecydowania nijaka i mierna. Nieudana. Nieciekawa. Przewidywalna do bólu. Nie polecam wam jej.

Za egzemplarz dziękuję Księgarni Tania Książka

wtorek, lutego 15, 2022

Niestosowne zachowanie [recenzja]



Ireland Saint James mieszka w Los Angeles i pracuje jako reporterka i prezenterka wiadomości dla Lexington Industries w porannej ramówce. Podczas tygodniowych wakacji w raju z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy wycieknie do wiadomości publicznej.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Kobieta uważa, że niesłusznie. W efekcie, zdenerwowana, wysyła pijacką przemowę właścicielowi stacji. Grant Lexington nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Podczas wymiany wiadomości odkrywa, że wybuchowa blondynka intryguje go coraz bardziej…

„Niestosowne zachowanie” to ognisty biurowy romans. Ta historia udowadnia, że chwila zapomnienia może przynieść zupełnie nieoczekiwane konsekwencje!


Luty jest miesiącem miłości. Jeśli chodzi o romanse, mam dla was świetną książkę, którą powinniście przeczytać w walentynki. Ale uwaga, będzie dużo emocji przy fragmentach, których się nie spodziewacie. 

Biorę Vi Keeland w ciemno. Czasem się rozczaruję, czasem książka mnie znudzi, ale to sporadyczne przypadki, biorąc pod uwagę fakt, że Keeland potrafi stworzyć żywych bohaterów. Niestosowne zachowanie to nowość, erotyk, którego fabuła rozgrzeje, wzruszy i rozbawi. Świetnie dopracowany pomysł na powieść. Autorka porusza trudne tematy: strata, choroba matki, choroba najbliższych osób, pomoc psychiatryczna. To poruszająca opowieść o Grancie, który próbuje nie czuć zbyt wiele i o upartej, zadziornej Ireland.

Na uwagę zasługuje chemia między bohaterów. Już od pierwszego ich spotkania wiemy, że zaiskrzy jeszcze mocniej. Są przekorni, zabawni i droczący się ze sobą. Nie sposób nie uwierzyć w tę relację. Rozterki Ireland są realne, sprawiają, że chcemy ją wspierać na każdym kroku. Grant przeszedł wiele, doświadczył zbyt dużo i nie potrafi już zaufać. Każdy z nich niesie bagaż wspomnień i przeszłości, ale oboje próbują ruszyć dalej.

Ich miłość nie może być łatwa. Ale nie przestają walczyć i to jest najważniejsze.

To nie jest zwykle cukierkowa opowieść. Owszem, wpada w schemat Vi Keeland, ale łapie za serca. Żałuję, że przygoda z tą książką trwałą tak krótko. Mogłabym ją czytać jeszcze dwa dni. Lektura będzie przyjemnością, ale wzruszy i sprawi, że nie będzie można oderwać się od przygód Ireland i Granta. Stali się jedną z moich ulubionych par. Mają w sobie urok i magię osobowości, bardzo dobrze skonstruowane postacie, które nie wydają się płaskie.

Jest to jedna z lepszych książek erotycznych autorki. Warto po nią sięgnąć. Co ja piszę – TRZEBA. Jeśli lubicie romanse, to na tym się nie zawiedziecie.


Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Taniaksiazka.pl

wtorek, lutego 08, 2022

Pod osłoną deszczu [recenzja]



Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu

Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej irlandzkiej wsi, nie wpadła na to, by zabrać parasol. Znowu pomyślała, że całe jej życie to jedna wielka kpina… Kolejny związek się posypał, a nastoletnia córka raz jeszcze dostała dowód, że jej matka to jedyna osoba na świecie, która nie otrzymała instrukcji, jak dorosnąć.

Najbardziej boli poczucie, że w oczach tych, których kocha, Kate wszystko robi źle. Przecież to nie jej wina, że nigdy nie spotkała tak wielkiej, szalonej miłości jak jej rodzice… Choć nad kobietą ciągle zbierają się ciemne chmury, w deszczowej Irlandii czeka ktoś, kto urodził się z parasolem w ręce. Tylko jak rozpoznać, że to właściwa osoba?

Jojo Moyes przychodzi z kolejną powieścią, która ma rozczulić, uderzyć w serce i sprawić, że będziemy odczuwać emocje bohaterów. Kreuje ciekawy, piękny świat i postacie, z którymi możemy sympatyzować.

Oczywiście tematem przewodnim jest miłość. Miłość, której Kate nie spotkała, a tak usilnie jest to od niej wymagane. Szuka, ale wiadomo, że gdy się szuka, to się nie znajdzie. Jest to też historia miłości matki do córki, a ta jest bardzo trudna. Jojo Moyes ukazuje w tej książce siłę kobiet, co jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Odwaga, podążanie za marzeniami, poświęcenie dla osób, które kochamy...

Autorka tworzy historie, które wzbudzają do refleksji. Próbuje przekazać wartości, które obecnie mają duże znaczenie i o których nie powinniśmy zapominać. Wiara w lepsze jutro jest istotna, ale wiara w siebie jest najważniejsza.

Uwielbiam to, jak Moyes opisuje świat przedstawiony i bohaterów. Zawsze jestem zadowolona z tłumaczenia, jakie miałam w rękach. Czaruje słowem, przez co czaruje czytelników. Niestety zabrakło tu ikry. W akcji nie było tego przełomu, którego oczekiwałam. Nie było wow, że tak powiem. Nie jest to jedna z najlepszych powieści Moyes, ale na pewno o niej nie zapomnę. Spędziłam z nią kilka dobrych chwil. Książkę czyta się długo, przez to, że autorka rozwlekła akcję (niepotrzebnie, co odbiło się na całokształcie). Końcowo podobało mi się, polubiłam Kate i resztę bohaterów. Polecam Wam "Pod osłoną deszczu". Przekonajcie się sami, co sądzicie o tej dość starej powieści Moyes.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak

poniedziałek, lutego 07, 2022

Start a fire [recenzja]



Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować

Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa ― niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem. Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidzi jej matka ― prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji.

Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami.

Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?

Fenomen. Rozgłos. Wiele milionów wyświetleń na Wattpadzie.

To ja zadam podstawowe pytanie: gdzie jest pomysł na fabułę? Co za tym idzie: gdzie jest wykonanie tego pomysłu?

Otrzymałam 600 stron nudnej książki, z dialogami drażniących się dzieci, które nie dorosły, ale udają poważnych, na dodatek tworząc bardzo toksyczną relację.

Po pierwsze – dlaczego książka jako pełnoprawny produkt nie została zredagowana? A jeżeli została, to pobieżnie. Błąd na błędzie i irytujące zdania rozpoczynające się co chwila od litery "I". Doprawdy, ile można? Powtórzenia, błędy stylistyczne, logistyczny... Był potencjał na rozwinięcie stylu autorki, ale przepadł. Zostały zdania pojedyncze, rozpoczynające się (tak, zgadliście) na literę "I'.

Po drugie – nic nie wnoszące, długie opisy życia głównej bohaterki oraz brak pomysłu na pierwsze spotkanie z Nathanem. To, że podeszła do niego i wykrzyknęła mu w twarz prawdę, nie oznacza, że od tego momentu powinien mieć taką fascynację na jej punkcie. Chodzi mi o to, że to było tak bezpodstawne i niczym nieuargumentowane, że stało się niewiarygodne.

Autorka stworzyła tę historię lata temu i może wtedy miała ona potencjał. Teraz to odgrzewany trzeci dzień schabowy. Imprezy, niby wyścigi, USA, które kompletnie nie zostało oddane i banda rozwydrzonych nastolatków. A Nate nie jest ani trochę tajemniczy i elektryzujący. Jego oczy są martwe, jednakże coś wyrażają, co autorka lubi podkreślać. Skoro są martwe, to nie powinny nic wyrażać, a on powinien nie żyć.

Do tego wszystkiego dochodzi Goethe, który został wplątany w tę historię i nadał takiego patosu, że kiedy tylko Nate cytował Fausta, przewracało mi się w żołądku z zażenowania. To było straszne...

Kim są bohaterowie? Właśnie. Nie mamy pojęcia. Pizgacz zaserwowała nam streszczenie życiorysu Victorii na pierwszych stronach powieści, ale nie nadała bohaterce cech, charakteru i charyzmy. Victoria, Nate i cała reszta to okropnie płascy bohaterowie, bez żadnych inspiracji i ambicji.

Wiecie co wiem o Nathanu Sheyu, bo autorka uznała, że powtórzy to wielokrotnie? Pachniał miętą, dymem papierosowym i kolońską. Jakbyśmy nie załapali, to pamiętajmy, że pachniał MIĘTĄ, DYMEM PAPIEROSOWYM I KOLOŃSKĄ.

Ta książka jest źle napisana, nie posiada fabuły, a bohaterowie są nijacy i irytujący. Zdecydowanie odradzam sięganie po Start a fire.

piątek, stycznia 28, 2022

Krucha tęsknota [recenzja]



Jednotomowa powieść ze świata „The Camorra Chronicles”!

Historia siostry Serafiny, bohaterki Złamanej dumy!

Miała być dla niego tylko nagrodą pocieszenia.

Sofia zawsze wiedziała, że nie będzie taka jak jej siostra. Nie była blondynką, nie była tak perfekcyjna jak Serafina. Jednak musiała ją zastąpić u boku Danilo – mężczyzny, któremu porwano narzeczoną w dniu ślubu.

Taki obrót spraw powinien być spełnieniem snów Sofii. W końcu kochała się w Danilo, nawet kiedy był zaręczony z Serafiną. Ale Sofia szybko się orientuje, że to marzenie ma gorzki smak. Danilo jej nie chce. Wspomnienie jej siostry wciąż go otacza, a Sofia, choćby bardzo się starała, nigdy nią nie będzie.

Danilo zawsze dostaje to, czego pragnie, a chciał mieć Serafinę. Teraz będzie musiał poślubić jej siostrę, która jest dużo młodsza od niego.

Wkrótce może się okazać, że jeżeli mężczyźnie nie uda się zapomnieć o tym, co stracił, straci również to, co otrzymał w zamian.

Krucha tęsknota to nowość i kolejny romans mafijny od jednej z lepszych autorek tego gatunku. Tę i resztę jej powieści znajdziecie na stronie księgarni Taniaksiazka.pl

Po Corę Reilly sięgam w ciemno i na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć, jakie powieści mi się nie podobały. Historia opowiada o Sofii, siostrze Serafiny, jednej z moich ulubionych bohaterek i o Danilo, byłym narzeczonym Serafiny. Fabuła jest skomplikowana, przecież jest tu tyle sprzecznych emocji. 

Uwielbiam tę dozę emocji, którą dostarcza mi autorka. Przejawiają się one w dialogach, ale także i opisach. Być może Krucha tęsknota nie jest najlepszą jej książką, ale historia Sofii dopełnia historię Serafiny. Dobrze, że się pojawiła, a ja na wstępie zaznaczę, że nie żałuję lektury.

Sofia nie ma łatwo. Kocha się w Danilo, byłym narzeczonym własnej siostry. Musiała skrywać te uczucia, aż los się do niej uśmiechnął. Ma zostać jego żoną, ale on dalej uwielbia tylko Serafinę. Wybór jest prosty: albo sprawi, że pokocha Sofię, albo będą małżeństwem z przymusu i Sofia pogodzi się z własnymi uczuciami.

Nie zdradzę Wam, jakie zawiłości przyszykowała autorka, ale na pewno są momenty, które Was mile zaskoczą. Jedno jest pewne – trudno oderwać się od tej książki, połyka się ją w całości. Zabrakło wielkich zwrotów akcji, jak w przypadku poprzednich powieści Cory Reilly, natomiast te, które tu występują, również wystarczają.

Nie szukajcie tutaj esencji mafii. Niestety tutaj ewidentnie tego klimatu zabrakło. Cora Reilly skupiła się na uczuciach i rozterkach bohaterów. Mafię pozostawiła innym historiom. Jednak patrząc na całość książki, nie czuć rozczarowania. To dobry romans, który spełnia swoją funkcję – oczarowuje, wciąga, zadowala. Nie miejcie oporów i sięgnijcie po Kruchą tęsknotę.


Recenzja powstała dzięki współpracy z księgarnią taniaksiazka.pl

wtorek, stycznia 25, 2022

Przyjacielski układ [recenzja]




Linden McGregor, pilot helikoptera jest najlepszym przyjacielem Stephanie Robson i właśnie taką relację ona chciałaby między nimi zachować i… chronić. Jednak pewnego dnia zawierają ze sobą układ, że jeżeli nie zwiążą się z nikim na poważnie do 30-tki, staną razem na ślubnym kobiercu. I tak mija czas, kochankowie przychodzą i odchodzą i przychodzi też czas, żeby wypełnić złożoną przed laty obietnicę. Co się stanie, kiedy ludzie, którzy mieli być tylko przyjaciółmi, przekroczą tę cienką linię, za którą zacznie się coś, co może wszystko zniszczyć lub… dopiero rozpocząć.

Widzę Szkota, myślę – zdecydowanie chcę przeczytać. Szybko jednak nadchodzi rozczarowanie. Właśnie dlatego to nie będzie pozytywna recenzja.

Zacznę od stylu pisania autorki i zaznaczę, że w zasadzie mi się on podobał. Nie przynudzała, nie obciążała niepotrzebnie opisów, ale w pisaniu dialogów nie wykazała się dobrym humorem czy smakiem. O dialogach już zdążyłam zapomnieć, tak samo jak o bohaterach. Dalej zastanawiam się, o czym była fabuła. Odnoszę wrażenie, że samo bycie pilotem przez Jamesa nie uratowało pomysłu na tę historię. Nie wiem, do czego dążyła autorka, nie zaciekawiła mnie tym, co próbowała przedstawić. Przekartkowałam niektóre rozdziały, bo rozmowy bohaterów były dosłownie o niczym i nie wnosiło nic szczególnego.

Układ o małżeństwie przywoływał mi tylko Magdę i Pawła z M jak miłość, którzy stwierdzili dokładnie to samo, co bohaterowie. Że wezmą ślub, gdy za kilkanaście lat nikogo nie będą mieli. Oczywiście to nie wada. W każdym razie potencjał tej książki nie został wykorzystany. W rzeczy samej nie ma tutaj nic, co przyciąga uwagę, wciąga, zaciekawia.

Taka tam radosna historia bez fajerwerków, ale nie wiem czy o to chodzi w powieści. Gdzie zwroty akcji? Momenty kulminacyjne? Ach, czuję niedosyt po tej lekturze. Nie mogę polecić tej książki, chyba że chcecie się wynudzić.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe

piątek, stycznia 21, 2022

Bioterapia wczoraj i dziś [recenzja]



 Starożytna wiedza i zgromadzone na przestrzeni tysiącleci doświadczenie na temat relacji kosmos – człowiek – środowisko naturalne na wyciągnięcie ręki! Jerzy Strączyński – uzdrowiciel, bioterapeuta, nauczyciel – dzieli się swoją wiedzą i wieloletnim doświadczeniem, wprowadzając czytelnika w arkana medycyny energetycznej. Przedstawia najważniejsze zagadnienia i metody stosowane w medycynie energetycznej, bioenergoterapii i samouzdrawianiu oraz prezentuje szereg uzdrawiających technik. Tradycja uzdrawiania jest tak długa i bogata jak historia medycyny, a naturalne formy leczenia znane były już w starożytności. Medycyna ajurwedyjska, tybetańska i tradycyjna medycyna chińska od najdawniejszych czasów dowodzą niepodważalnej zależności między ciałem, umysłem i duchem. Jedynie utrzymanie harmonii na każdym z poziomów gwarantuje zachowanie pełni zdrowia i dobrego samopoczucia. Radiestezja i bioenergoterapia, odkąd pojawiły się w naszym życiu społecznym, wywarły duży wpływ na świadomość ludzi. Podążając ścieżką wyznaczoną przez autora: dowiesz się, na czym polega fenomen bioenergoterapii, poznasz rodzaje bioterapii, zasady działania i efekty, jakie przynosi, odkryjesz techniki postrzegania pozazmysłowego.


Bioterapia wczoraj i dziś, tytuł sam w sobie niesie za sobą tajemnicę. Jest na tyle interesujący, że sięgnęłam po tę pozycję z ciekawości. Nie poszerzam moich zainteresowań w tym temacie, ale chciałam zapoznać się z czymś nowym. Dzięki współpracy z księgarnią Tania Książka mogłam dowiedzieć się więcej o medycynie naturalnej. Jest to dobrze wydana pozycja, która dzieli medycynę na wiele kategorii i podkategorii. Autor przybliża istotne informacje, ale jednocześnie nie zanudza czytelnika.

Zdarza mi się czytać poradniki i Bioterapia wczoraj i dziś, takim poradnikiem jest. Trzeba do niej podejść z otwartą głową i dystansem.

W książce poruszona jest sfera np. paranormalna. Strączyński opisuje typu ludzi, którzy obdarzeni są kinetycznym zmysłem i odbierają subtelne wibracje. W tej pozycji da się odnaleźć schematy bioterapii. Jeśli kogoś interesuje zagłębianie tematu, to to jest dobra książka na start.

Bioterapia wczoraj i dziś uruchomiła we mnie proces zastanawiania się nad polami czystej świadomości, nad mocą intencji i pracą z kryształami. Mam teraz inny punkt widzenia i myślę, że może nie wszystko sprawiło, że uwierzyłam w działanie, ale przyczyniło się do tego, że zaczęłam o tym myśleć. Książka Strączyńskiego zmusza do refleksji nad czymś głębszym, ukrytym w naszym umyśle. Sama zagłębiam się w magię medytacji, odkrywania mocy myśli, więc nie żałuję tej lektury. Można dowiedzieć się z niej wielu ciekawych rzeczy, ale trzeba też umieć niektóre informacje odsiać i odseparować. Jeśli macie ochotę zapoznać się z Bioterapią wczoraj i dziś, to Tania książka proponuje Wam tę książkę za bardzo korzystną cenę.


Za egzemplarz dziękuję Księgarni Taniaksiazka.pl

wtorek, stycznia 11, 2022

Flaw(less) [recenzja]



Ta dziewczyna. Ten chłopak. Nie ten czas…

Dwoje licealistów z małego miasteczka nieopodal Londynu: Josephine, wzorowa dziewczyna z tak zwanego dobrego domu, oraz Chase, chłopak, o którym można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest ideałem. Dom rodzinny Chase’a też trudno byłoby nazwać dobrym ― jego matka od zawsze więcej uwagi poświęcała narkotykom i alkoholowi niż synowi.

Josephine za chwilę wyjedzie na studia do Bostonu, by tam spełniać oczekiwania rodziny ― musi przecież być perfekcyjna. Chase… cóż, po prostu postara się nie wkroczyć na drogę, jaką od lat podąża jego matka.

Z pozoru tej dwójki nastolatków nie łączy nic poza miejscem zamieszkania i szkołą. A jednak mają ze sobą coś wspólnego. Oboje, każde na swój sposób, próbują sobie radzić z samotnością. Chowają się za maską obojętności, ukrywają przed światem swoje prawdziwe, wrażliwe oblicza. Trafiają na siebie przypadkiem, a rozwój wydarzeń sprawia, że powoli odkrywają się przed sobą nawzajem, może nawet bardziej, niż by sobie życzyli. Czy to w ogóle ma sens, skoro Josie za moment zniknie ze świata Chase’a?

Jest to młodzieżowy romans, który był mi potrzebny, aby mnie rozczulić. Nie jest idealny, ale jest dobrym debiutem, który zachęca do czekania na kolejne książki autorki. To powieść wzruszająca, poruszająca i na pewno emocjonująca.

Autorka debiutuje z przytupem, choć nie bez potknięć. Wplątuje mnóstwo patosu, filozoficznych przemyśleń i wypowiedzeń, które nijak mają się do realiów życia nastolatków w Anglii. Czasem brakowało mi autentyczności w rozmowach między głównymi bohaterami. Nie obyło się także bez błędów, które nie przeszły odpowiedniej redakcji. Mimo to fabuła była na tyle wciągająca, a styl autorki bronił się sam, że czytałam dalej.

Josephine jest dziewczyną z bogatego domu, którą wychowywała gosposia. Cały czas próbuje zasłużyć na miłość swoich rodziców, ale żadne jej starania nie przynoszą rezultatów. Jest spokojna, ale zdecydowana. Polubiłam jej upór, a także zawziętość. Odczuwałam współczucie dla tej pogubionej dziewczyny, która uważa, że musi starać się o tak naturalną miłość. Chase wcale nie miał lepiej w życiu. Jego dom jest nieidealny, niesie za sobą złe wspomnienia. Tych dwoje poturbowanych, młodych ludzi staje na swojej drodze i nie wiedzą, co mają zrobić z uczuciem, które nagle wybucha. Josephine wie, że zegar tyka.

Czas ucieka. Miłość nie chce czekać. Chase nie odpuszcza, stara się o serce Josephine, a ona odhacza kolejne dni w kalendarzu.

W tej książce odnajdziecie wiele prawdziwych uczuć, bólu, cierpienia, a jednocześnie motywacji i samozaparcia. Josephine się nie poddaje, ale czy Chase potrafi być wytrwały? Ich historia nie jest prosta, jest boleśnie autentyczna. Wyjmując patetyczne zdania z ich ust i frazesy, które można byłoby zastąpić czymś łatwiejszym, widzimy dwoje pogubionych nastolatków. Jestem pełna podziwu dla ich obojga. Podkreślam, że moim zdaniem to udany debiut, przy którym nie raz akcja spowoduje ściśnięcie za serce. Łabęcka inspiruje do bycia polskim Nicholasem Sparksem, i dobrze, takie książki są nam również potrzebne. Cierpliwie czekam na drugi tom "Flawless" i cieszę się, że tak przyjemnie (choć płacząco) spędziłam czas przy tej pozycji.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Editio Red