sobota, sierpnia 26, 2017

5 najgorszych bohaterek.



Znalezione obrazy dla zapytania anastasia steele gif
1. Ana Steele. (50 Twarzy Greya)
Czytałam Pięćdziesiąt Twarzy Greya więcej niż dwa razy. Nigdy nie uważałam, że to dobra książka, ale kiedy byłam w gimnazjum, była popularna i jakimś cudem do niej wracałam. Ale! zauważałam bardzo dużo błędów i głupot. Zwłaszcza zwróciłam uwagę na Anastasię, która okazała się, nie tyle co głupia, ale dziecinna, naiwna i pusta. Nie wiem, co ona miała w głowie, najwidoczniej nic. Autorka wykreowała ją na bardzo płytką postać. 
Najbardziej bawiło mnie, jak gadała ze swoją wewnętrzną boginią. 
Najgłupszy dialog w książce? Nie można wybrac jednego, jest ich zbyt dużo, ale podam przykład:
"– [...]Chodź, chcę ci pokazać swój pokój zabaw.
Otwieram szeroko buzię. Pieprzy się ostro! Cholera, to brzmi tak... podniecająco. Ale dlaczego mamy oglądać pokój zabaw?
– Chcesz pograć na Xboksie? – pytam."
Głupia, czy  palcem robiona, bo nie rozumiem za bardzo. To miało być pewnie zabawne, a raczej pokazało jak tępa jest  bohaterka. Zastanawiam się, co w niej widział Christian i to chyba pozostanie zagadką.

Znalezione obrazy dla zapytania indiana evans gif
2. Tessa Young. (After)
Och, Boże, dlaczego to w ogóle powstało? Przerysowana Ana, trochę przerobiona, ale wciąż ta sama Ana Steele z Greya. Na dodatek studiująca LITERATURĘ ANGIELSKĄ, nie ma innego kierunku, prawda? To koniecznie musi być akurat literatura! Równie naiwna, mdła, niezdecydowana i dziecinna, co bohaterka nr 1. Bo, to co zrobiła wobec Hardina i to, że mu wybaczyła (nie powiem co), to szczyt głupoty. A to, że zamieszkali razem po dwóch miesiącach znajomości, zwaliło mnie z nóg. Wiecie, że ona nawet nie przeczytała UMOWY, którą podpisywała pod wynajem? Chryste, kto to strugał?
Znalezione obrazy dla zapytania bella swan gif
3. Bella Swan. (Zmierzch)
Bardzo lubię Zmierzch i wiele razy o tym wspominałam. To jednak nie zmienia faktu, że Bella nie była zbyt dobrą postacią. Często mnie irytowała i była taka... Trochę jak poprzedniczki, zresztą E.L. James inspirowała się Zmierzchem, więc nie dziwię się, że istnieją podobieństwa. Natomiast Todd wzięła  wiele z Greya i tak powstała kolejna kopia Zmierzchu. Wszystkie trzy postacie są podobne, wręcz... takie same. Jeszcze to niezdecydowanie Belli między Edwardem i Jacobem. Chciała mieć ciastko i zjeść ciastko. 
Ps. Kocham Kristen Stewart, ale nie w tym filmie. XD

4. Anna Spencer. (Nic do stracenia)
Bohaterka książki "Nic do stracenia". Uważam, że ta książka w ogóle nie powinna powstać, bo jest tak fatalnie niedopracowana. Wracając do bohaterki... Nie wiem, czy ona jest taką kretynką, czy... Nawet brakuje mi słów. Dziewczyna przeszła wiele, została pokazana jako zbuntowana, zamknięta w sobie i nie dająca się dotknąć. To czemu, do cholery, idzie do łóżka z facetem, którego zna trzy dni? Jej początkowe opisy przyniosły mi na myśl słowa "NIE MÓW DO MNIE TERAZ", ale jak widać niedługo wytrzymała w tym postanowieniu. 

5. Greta. (przyrodni brat)
Postać z Przyrodniego Brata. Naprawdę zastanawiam się, co ona w sobie miała, co mogłoby przyciągnąć do siebie Eleca, ale na nic nie wpadłam. Kompletnie pusta postać, nie mająca żadnych barw, żadnych ciekawych faktów. Była cieniem w książce. Jakąś dziecinną i naiwną nastolatką, która ma zboczone myśli i pragnie "złego chłopca". To brzmiało trochę jak piosenka Zenka Martyniuka, a tekst jej to "I chcę cię bardzo i nie mogę mieć".

wtorek, sierpnia 22, 2017

Dance. Sing. Love. Namiastka fanfiction? [recenzja]


Tytuł: Dance Sing Love. Miłosny układ.
Autor: Layla Wheldon.
Opis: Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem robi show podczas koncertów i teledysków największych gwiazd muzyki.
James Sheridan jest topowym piosenkarzem, bożyszczem fanek i ulubieńcem portali plotkarskich.
Spotykają się w Rzymie w czasie wspólnego tournée po Europie. Livia szybko przekonuje się, że woda sodowa uderzyła młodemu celebrycie do głowy. Nikt jej tak nie wkurza na próbach, jak arogancki i egoistyczny James. Na dodatek choreografia przewiduje kilka utworów w ich wykonaniu w duecie. Początkowo nie potrafią się dogadać i nawzajem się ignorują, jednak serca nie da się oszukać, nie na dłuższą metę. Czy będzie to szczęśliwy układ? Jakie role przyjdzie im wspólnie zatańczyć w tej historii?
Podążanie za głosem serca nie zawsze jest takie proste, jak się wydaje, i nie zawsze słuszne. Czasem kierowanie się rozumem jest najlepszą drogą, bo miłość, zamiast uszczęśliwiać, potrafi sprawiać ból.
Zatrać się w historii pełnej pasji, pożądania, zwrotów akcji i gorących rytmów.

Na początku wspomnę, że książka jest debiutancką powieścią młodej Polki, która zaczęła swoją przygodę z pisaniem na Wattpadzie. Ponieważ utożsamiam się z nią, do książki podeszłam bardziej przychylnie, niż do innego, lecz moja ocena pozostanie obiektywna. Obiecuję.
Opis zapowiada historię, przypominające fanfiction i w zasadzie nią jest, tego nie można ukryć. Przez cały czas miałam wrażenie, że czytam opowiadanie o Justinie Bieberze i Zaynie Maliku. James naprawdę bardzo przypominał pierwszego z piosenkarzu, natomiast Zafir Maluf był chyba nim, bo nawet zgadzał się fakt, że odszedł z brytyjskiego zespołu. To nie był żaden minus, po prostu chciałam zwrócić na to uwagę.
Nie jestem wielką fanką tańca, czy śpiewu, dlatego w książkę nie zostałam wciągnięta. Mimo tego doceniałam styl autorki oraz opisy, jakie wprowadziła, bo mimo wszystko, książka ma sporo stron.
W książce przeszkadzał mi brak konkretnej akcji. Chodzi mi o to, że bohaterowie wciąż kręcili się wokół jednej sprawy i tak naprawdę nie było niczego więcej. Ranili siebie, odchodzili, wracali. Kompletne zamieszanie i brak punktów kulminacyjnych. Całość nie była nudna, bo nie ziewałam, czytając, ale spodziewałam się czegoś więcej. Zakończenie było zaskakujące, to przyznaję, ale bardziej byłam zdziwiona, dlatego że trochę monotonnych rozdziałach, nagle zdarzyła się taka sytuacja…
Livi nie polubiłam i tego nie będę ukryć. Irytowało mnie jej niezdecydowanie oraz trochę dziecinne zachowanie. Najbardziej do tej myśli przekonałam się, gdy autorka wprowadziła Alexa i wtedy pogubiłam w logicznym toku myślenia Livii. Bo chyba jednak logiki tam zabrakło.
Teraz wspomnę Kathy, przyjaciółkę bohaterki oraz dziewczynę Zafira. Była postacią miłą, uroczą i pozytywną. I ją rzeczywiście darzyłam sympatią. Od razu mnie do siebie przekonała. W przeciwieństwie do Jamesa, któremu nigdy bym więcej nie zaufała, nie po tym, jak traktował kobiety. Nie lubię takich zachowań w mężczyznach i nie rozumiem, czemu Livia mu tak łatwo ulegała, jakby był święty. Wystarczyło kilka słów, a ona zapominała, co narobił.
Jednakże całość oceniam na „dobry”, dlatego, że jest to lekka książka na lato. Nie trzeba się na niej skupiać, nie porusza jakiś poważnych problemów. Nie były to moje klimaty, odebrałam to tak, a nie inaczej, ale nie żałuję, że zapoznałam się z lekturą.
4/5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Editio Red.

piątek, sierpnia 18, 2017

Drugi after, wersja... PRZYRODNI BRAT. [Recenzja]



Tytuł: Przyrodni brat.
Autor: Penelope Ward.
Opis: Dziewczyna nie powinna pragnąć tego, kto ją dręczy.
Greta była cichą nastolatką, a jej życie miało swój spokojny rytm — szkoła, nauka, dorywcza praca i dom... Kiedy pewnego dnia w domu pojawił się jej przyrodni brat Elec, nie była na to przygotowana. Nienawidziła tego, jak wyżywał się na niej, dając upust swojej niechęci wobec nowej rodziny. Nienawidziła tego, że sprowadzał do swojego pokoju różne dziewczyny z ich szkoły. Nienawidziła tego, że coraz bardziej ją fascynował. Zbuntowany, irytujący i odpychający, coraz bardziej pociągał Gretę. Jego aroganckie zachowanie, muskularne ciało, pięknie wyrzeźbiona twarz sprawiły, że jej ciało wbrew umysłowi reagowało tak, jak jeszcze nigdy przedtem. Łączące ich uczucia zaczęły się zmieniać, aż pewnej nocy przekroczyli granicę, spoza której nie było już odwrotu...
Następnego dnia Elec wrócił do Kalifornii, zniknął z jej życia równie nagle, jak się w nim pojawił. Minęły lata, od kiedy widziała go po raz ostatni. Gdyby nie rodzinna tragedia, która pewnego dnia zaskoczyła wszystkich, pewnie już nigdy nie stanęliby ze sobą twarzą w twarz. Oszołomiona Greta stwierdza, że nastolatek, dla którego straciła głowę, wyrósł na mężczyznę, który dziś potrafi doprowadzić ją do szaleństwa.
Ze śmierci zrodziło się życie. Z nienawiści zrodziła się miłość.

Biorąc się za tę książkę, myślałam, że to będzie ciekawa powieść o tajemnicach, intrygach i romansie między przyrodnim rodzeństwem. Opis był w zasadzie kuszący, ale niestety, przeliczyłam się. Już po pierwszych stronach poczułam rozczarowanie.
Historia opowiada o młodej Gercie, która mieszka wraz z matką i ojczymem oraz o Elecu, który przyjeżdża do ojca. Od razu autorka przedstawiła Eleca, jako chłopaka zbuntowanego i niegrzecznego. Ani trochę nie pałałam do niego sympatią, nawet jego wygląd mnie nie przyciągnął. Zwłaszcza wzmianka, że ma kolczyk w sutku… i nie tylko. Reszty możecie się domyślić.
Główny bohater dziwnie przypominał mi Hardina Scotta z After. Dlaczego? Elec posiadał mnóstwo tatuaży i piercing, Hardin również. Alex był niemiły, niekulturalny, nieuprzejmy, złośliwy dla bohaterki – Hardin też. Obydwaj mają nieciekawą przeszłość rodzinną oraz TĘ SAMĄ PASJĘ, czyli pisarstwo. Jak to przeczytałam, to zaczęłam się śmiać. Nie można było bardziej ukazać swojej inspiracji. Albo… Jednak można.
Zarówno Hardin, jak i Elec mają zupełną obsesję na punkcie seksu. I oczywiście, gdy pojawia się główna bohaterka, inne dziewczyny już nie są ważne i już ich nie pociągają.
W ogóle chciałabym zauważyć, że książka nazywa się „Przyrodni brat”, ale nie ma nic wspólnego z tym znaczeniem, ponieważ Greta i Elec nie są spokrewnieni, nie mają jednego tego samego rodzica.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam wersję porno Aftera. Bo tak, te wszystkie sceny były tutaj opisane jeszcze w gorszy sposób. I nie mam nic przeciwko scenom seksu, scenom miłości, bo lubię takie książki, ale słownictwo użyte w Przyrodnim Bracie nieco mnie zniesmaczyło i spowodowało, że chciałam jak najszybciej skończyć to czytać.
Dialogi również mnie nie porwały. Nie pamiętam jakiejś rozmowy, która mogła by zapaść mi w pamięć, tak samo jak cytaty, dlatego żadnego nie wypisałam. Zdaje sobie sprawę, że znajdą się fani tej książki i całkowicie to rozumiem, bo każdy ma inny gust. Jednakże ja nie polecam Przyrodniego brata, bo niczego nie zyskacie, czytając i niczego nie stracicie, nie czytając.


2/5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Editio Red.

środa, sierpnia 16, 2017

Droga do ciebie. [Recenzja]



Tytuł: Droga do ciebie.
Autorka: J.P. Monninger
Opis: Romantyczna i malownicza opowieść, która dzieje się w wyjątkowym momencie życia młodej kobiety. Heather kończy naukę w college’u i wyrusza w podróż po Europie w towarzystwie dwójki najlepszych przyjaciół. Zostawia za sobą szkolne obowiązki, a dorosłość dopiero wisi w powietrzu. Przed nią już tylko to jedno jedyne lato, by być naprawdę wolną. Heather nawet nie oczekuje, że spotka kogoś takiego jak Jack. Nieoczekiwanie dostrzega w nim miłość swojego życia. Jack jest tajemniczym, starszym od Heather o kilka lat mężczyzną, który zainspirowany dziennikami dziadka postanawia odwiedzić różne miasta w Europie. Niecodzienna podróż staje się dla Heather przygodą życia. Jednak pewna tajemnica, którą skrywa Jack, zmienia dosłownie wszystko.

Heather wyrusza w podróż z przyjaciółkami. Jest po studiach i ma w planach pracę w banku, ale perspektywa zwiedzenia Europy bardzo ją kusi. Na jej drodze staje przystojny Jack, któremu od początku trudno się oprzeć.
Najbardziej urzekła mnie charyzma bohaterów. Nie byli bezbarwni, jednakowi i nie zlewali się z tłem. To doceniam w książkach, bo jestem wybredna i często postacie mi nie podchodzą, a wtedy czytanie idzie ciężko. Teraz było zupełnie inaczej. Chociaż Jack i Heather nie będą należeć do ulubionych, to i tak nie irytowali mnie, a nawet ich polubiłam.
W książce prawie cały czas tkwimy w podróży pociągiem po miastach Europy, nawet odwiedzamy Kraków, co jest miłym etapem. Autorka raczy nas bardzo ładnymi opisami, przez co wyobraźnia ciągle pracuje.
Myślę, że niektórych ta powieść poruszyła bardziej. Niestety, ja mimo PEWNEGO wprowadzonego wątku, którego nie chcę zdradzać, nie czułam się… wzruszona. Akurat tutaj muszę postawić minus. Sądzę, że ten wątek mógłby być bardziej rozbudowany pod względem emocji.
Styl pisania jest bardzo przyjemny, prosty. Łatwo mi się czytało. Zdziwiłam się, gdy prolog okazał się być napisany w drugo-osobowej perspektywie, bo to niespotykane, ale to było jedynie na początku.
Dialogi również zaliczam do udanych, przy niektórych potrafiłam się uśmiechnąć. Książkę pochłonęłam w ciągu dwóch dni, czyli była ciekawa. Na dodatek czytałam ją w podróży pociągiem, co dodawało uroku.

Idealna na wakacje, mówię tak już o którejś książce z rzędu, ale to prawda. Zresztą powieść zahacza o sporą część wakacji, więc wtedy najlepiej ją czytać, prawda? :) Zabierajcie się za nią, bo jest tego warta. Polecam!

sobota, sierpnia 12, 2017

Nasze nigdy. [Recenzja]


Tytuł: Nasze Nigdy.
Autorka: Aleksandra Troszczyńska.
Opis: Bree jest zagubioną i pełną kompleksów nastolatką. Nie akceptuje siebie i swojego ciała, nie ma przyjaciół ani oparcia w rodzicach. Ucieczki szuka w tabletkach i samotności.
Harry jest pedantem i bardzo tajemniczym człowiekiem. Stroni od ludzi, oddając się pielęgnacji swoich róż. I ukrywanych przed światem obsesji.
Kiedy tych dwoje się spotka, odkryją, że nie chcą bez siebie żyć. Że nie mogą bez siebie żyć. Ich utajone lęki, pragnienia i mroczne popędy znajdą ujście, a ich uczuciem zawładną wewnętrzne demony. Bree i Harry – stając się dla siebie całym światem – mogą się jednocześnie okazać swoim największym zagrożeniem.

~Obsesja karmiona nieustannie rośnie, powiększa się z każdym gestem~
Aleksandra Troszczyńska to młoda studentka, która ma na swoim koncie dwie książki. W nowej powieści przedstawia nam psychozę oraz uzależnienia, których człowiek nie jest albo świadomy, albo nie jest w stanie ich pokonać. Ukazuje słabości i lęki, o których się nie mówi.
Bree kolejny raz przeprowadza się z rodzicami do nowego miejsca. Aspołeczna, cicha, uciekająca od ludzi, uczęszcza do liceum. Wszystko jest jak zawsze, brak kontaktu i opieki ze strony rodziców, choroba, z którą sobie nie radzi i ciało, na które nie chce patrzeć. To wszystko jest, dopóki nie poznaje Harry’ego, młodego sąsiada. Harry z niezwykłą czułością i dokładnością dba o swój ogród. Postrzegany jako dziwak, nie potrafi opanować ciekawości i podejmuje zdecydowane kroki, by poznać Bree.
~Miłość jest tchnieniem życia w więdnącą, opuszczoną duszę.~
Zderzamy się ze światem, o którym mało wiemy. Autorka przedstawia nam młodego mężczyznę, którego pochłania chora obsesja, pragnienia i lęki. Nie potrafi odciągnąć od siebie demonów – to one decydują o pewnych jego krokach. Przyciąga do siebie Bree, jak magnes. I co dalej?
~Kiedy odejdziesz, zabierzesz ze sobą mój ostatni oddech.~
Dzięki autorce, uświadamiamy sobie, że człowiek może być jednocześnie ratunkiem, ale i zgubą. Bree wie, że powinna chwycić wyciągniętą, pomocną dłoń, lecz z drugiej strony, nie ma pojęcia, że zostanie pociągnięta na dno.
W książce mamy do czynienia z wieloma opisami obłędu, obsesji, lęków bohaterów. Czytanie ułatwia nam narracja trzecio osobowa. Jestem zdania, że powinno się jej stosować zwłaszcza wtedy, gdy postacie nie odpowiadają za wszelkie swoje czyny. W tym przypadku, Harry i Bree nie byli świadomi każdego kroku, jaki wykonali.
Malutkim minusem były uciążliwe dla mnie powtórzenia „zwilżył wargę” albo „napiął mięśnie”. Miałam wrażenie, że Aleksandra Troszczyńska stosuje to w każdym rozdziale i trochę zaczęło mi to przeszkadzać. Mimo wszystko całość oceniam bardzo dobrze.
Książka jest krótka, w zasadzie można ją przeczytać w jeden wieczór, bo wciąga. Ten psychiczny, lecz krótki romans, zaprowadzi was w ciemność.
~Zbyt wiele zabiło tak niewiele.~
4/5

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Novae Res.

środa, sierpnia 09, 2017

Letnie czytanie, czyli moje bookwakacje


W wakacje nie czytam tak wiele książek, jak powinnam. W końcu mamy wolne, mamy czas, więc i książek powinno być więcej. Akurat u mnie się to nie sprawdza.
W tym roku na celowniku mam Zbrodnię i Karę. Wakacje spędzam z lekturami, które obowiązują do matury, niestety, bo przede mną trzecia klasa liceum.
W lipcu nie udało mi się przeczytać wiele. Mam za sobą:
Wielkiego Marynarza
Przeznaczenie puka do drzwi
Ogień, który ich spala

W sierpniu zamierzam przeczytać:
– Rozłąka.
– Nasze Nigdy.
– Zbrodnia i Kara.
– Bridget Jones' Baby po angielsku.
– Ostatni Don.
– Droga do ciebie.

Zdecydowanie w lipcu najlepszą książką był Ogień, który ich spala. Dopiero zapoznałam się z twórczością tej autorki i jestem jak najbardziej zadowolona. Tworzy dobre książki, idealne na wakacje. Zamierzam kupić następne części, ale jak przestanę mieć zakaz. Ostatnio nie mogłam się powstrzymać i kupiłam Drogę do ciebie, a jej recenzja niedługo ukaże się na blogu.

A jak u was? Co czytacie w sierpniu?

poniedziałek, sierpnia 07, 2017

Rozłąka. [recenzja]


Tytuł: Rozłąka.
Autorka: Dinah Jefferies.
Opis: Malaje Brytyjskie, 1955 rok.
W kraju trwa stan wyjątkowy z powodu powstania malajskiego. Lydia, żona brytyjskiego urzędnika, po powrocie z podróży dowiaduje się, że jej rodzina wyjechała na północ, więc wyrusza tam, by ich znaleźć. Ta informacja jest jednak fałszywa. W rzeczywistości mąż w tajemnicy wrócił z córkami do Anglii. Wkrótce Lydia odkrywa jego kolejne kłamstwa, zdrady i sekrety. Nie może ufać nikomu, nawet najlepszej przyjaciółce, ale nie chce zrezygnować z walki o dzieci. Odizolowana w egzotycznym, ogarniętym wojną kraju, nie daje za wygraną. Zrobi wszystko, by odzyskać córki.

Na początku książki miałam lęk przed nieznanym. Bałam się, że pogubię się w jakiś faktach, bo było ich tutaj całkiem sporo. Wszystko musiałam zapamiętywać i układać w głowie. Inaczej całość nie miałaby sensu. Autorka od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, stawiając pytanie „czemu ojciec uprowadza swoje dzieci?”. Tak naprawdę dopiero pod koniec otrzymujemy odpowiedź, ale tego Wam nie zdradzę.
Jefferies urzekła mnie lekkim stylem pisania, opisami i swobodnymi dialogami, po których nie czułam sztuczności. Fabuła została stworzona nietuzinkowo. Wręcz podziwiam ją za taką dokładność w szczegółach, ponieważ było ich całkiem sporo. Poznajemy losy matki, która wraca do pustego domu i dowiaduje się, że jej dzieci oraz mąż wyjechały. Podąża w ślad za nimi za odpowiednimi wskazówkami. Ale okazuje się, że nie wszystko jest takie proste, a droga do rodziny będzie dłuższa niż sądziła.
Książka napisana jest z perspektywy pierwszoosobowej – Emmy, córki Lydii oraz z perspektywy trzecio osobowej, w której występuje Lydia. Lydia została przedstawiona jako osoba bardzo silna, zmotywowana, uparta i gotowa do działania. Do samego końca nie pozwoliła odejść nadziei, zresztą jej córka, Emma, odziedziczyła wszystkie te cechy.
Akcja toczy się na przestrzeni kilku lat. Zawiera kłótnie, intrygi, romanse, zdrady i cierpienie oraz tęsknotę. Parę razy ścisnęło mnie za serce, lecz nie płakałam. Naprawdę lubię książki, które budzą we mnie silne emocje. W tym przypadku tak było i mogę Wam ręczyć, że autorka świetnie pisze i potrafi oczarować czytelnika.

Nie chcę streszczać powieści. Mniej więcej zahaczyłam o fabułę i mam nadzieję, że Was choć trochę zachęciłam, BO TA KSIĄŻKA JEST TEGO WARTA.

sobota, sierpnia 05, 2017

5 książek, które kocham


1. Cień Wiatru.
Niewątpliwie Cień Wiatru znajduje się najwyżej na mojej liście ulubionych książek. Nie potrafiłabym zrobić inaczej. Często polecam tę książkę moim czytelnikom i obserwującym na instagramie. Uważam, że jest warta zachwytu. Fabuła – perfekcyjnie stworzona. Na dodatek Zafon operuje cudownym słownictwem i tworzy piękne opisy. Nieraz znalazłam ucieczkę w Cieniu Wiatru. Za każdym razem, jak czytam tę książkę, odkrywam nowe rzeczy, dlatego uważam, że Cień Wiatru jest magiczny. 

2. Jesienna Miłość.
Uwielbiam Nicholasa Sparksa, lecz to jest moja ulubiona jego powieść. Bardzo cienka, ale wzruszająca i romantyczna. Moja miłość zaczęła się od filmu "Szkoła Uczuć", który jest przepiękny, lecz muszę przyznać, że sporo różni się od książki. I ekranizacja, i powieść wycisnęły ze mnie litry łez. Cholernie kocham tę historię. Chciałabym takiego Landona w swoim życiu. 

3. Cyrk Nocy.
Magiczna książka, ktora nieco przypominała mi Cień Wiatru stylem pisania. Jeśli jeszcze nie czytaliście, gorąco zachęcam!

4. Ania z Zielonego wzgórza. (seria).
Bez wątpienia musiałam wspomnieć o Ani! Pokochałam ją w szkole podstawowej, gdy była moją lektura. Autorka stworzyła tak piękne opisy. Wyobraźnia Ani nie ma granic i w sumie utożsamiam się z nią. W jakiś sposób jesteśmy do siebie podobne i dzielimy tę samą pasję – czytanie oraz pisanie. 

5. Zanim się pojawiłeś.
Wzruszająca i romantyczna książka, która złapała mnie za serce. Zresztą, film również. Tak zaczęła się moja przygoda z Jojo Moyes. Nie żałuję.

czwartek, sierpnia 03, 2017

Ogień, który ich spala. [recenzja]


Tytuł: Ogień, który ich spala.
Autorka: Brittainy C. Cherry.

~Dusza chłopaka stała w płomieniach, spalał każdego, kto się do niego zbliżył. Dziewczyna podeszła, nietrwożna popiołów, którymi przeznaczone było im się stać. ~
Sięgnęłam po tę książkę zmotywowana do czytania. Już dawno miałam w planach przeczytanie czegoś od tej autorki i w końcu się udało. Bardzo się cieszę, bo tematyka od razu przypadła mi do gustu.
Książki młodzieżowe często witają na mojej półce, nie zawsze są tak dobre, jakbym tego chciała, ale w przypadku Cherry, nie zawiodłam się. Stworzyła bardzo ciekawą i dopracowaną historię, którą czytałam przez dwa dni z zapartym tchem.
~Ona wierzyła w Boga, a ja tańczyłem z demonami. Ją czekała przyszłość, podczas gdy ja zdawałem się tkwić w przeszłości.~
Autorka przedstawiła nam dwójkę bohaterów – Logana i Alyssę, zupełnie dwa przeciwieństwa. Obydwoje nie mają szczęścia, jeśli chodzi o rodziców, choć to Logan trafił gorzej. Musi radzić sobie z matką narkomanką i ojcem psychopatą oraz dilerem, a także własnymi uzależnieniami. Bardzo dobrze jest tu ukazana więź między nim, a jego przyrodnim bratem, gotowym do pomocy w każdej chwili. Podobała mi się ta braterska relacja.
Można się spodziewać typowego schematu: on jest zły, ona zostaje jego ratunkiem. To prawda, na tym opiera się fabuła, ale Cherry zadbała o to, aby czytelnik znalazł coś nowego, świeżego i nie zanudził się. Przynajmniej ze mną tak było. Pokochałam Logana, tak jak on kochał Alyssę.
~Miej w dupie ludzi, kup sobie zwierzaka~
Dużym plusem są zabawne dialogi, ale i romantyczne oraz ciekawe. Nie jest to mdłe. Nie miałam ochoty rzucić książką. Wręcz przeciwnie. Kilka razy prawie zapłakałam. Książka wzbudziła we mnie sporo emocji, co jest pozytywne. Tak powinny działać powieści na czytelnika. Cherry w zupełności się to udało. Logan miał ciekawy charakter, był upartym chłopakiem, lecz posiadał urok, który przyciągał do siebie. Nie dziwiłam się więc Alyssie, że go pokochała i chciała trzymać przy sobie do końca swoich dni.
Jedyne co nie denerwowało to, to że autorka używała zabiegu ukazywania imienia i nazwiska bohaterów. To brzmiało sztucznie, gdy mówili do siebie np. Logan Francis Silverstone, wszystko jest okej.
Nie chciałabym Wam za dużo zdradzać. W książce jest parę ciekawych i niespodziewanych zwrotów akcji. Myślę, że będziecie zaskoczeni, jeśli sięgnięcie po tę powieść. Nie będziecie żałować, tak mi się wydaje. Na lato jest to idealna książka, bo czyta się ją szybko i przyjemnie.
~Karmiłem ją malinami, a ona mnie marzeniami. Ona karmiła mnie malinami, a ja ją obawami~

Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne książki tej autorki. Podobno są równie dobre! Zobaczymy, przekonam się. Wam też polecam!

wtorek, sierpnia 01, 2017

Przeznaczenie puka do drzwi NUDY [recenzja]


Tytuł: Przeznaczenie puka do drzwi.
Autorka: Susane Colasanti
Opis: Erin i Lani są najlepszymi przyjaciółkami, choć wszystko je różni. Kiedy jednak Lani pozna chłopaka Erin, Jasona, od pierwszej chwili poczuje do niego coś niezaprzeczalnie wyjątkowego. Co się stanie, gdy Erin wyjedzie na całe wakacje, a Lani pozostanie na miejscu... z Jasonem. Czy uda jej się przedłożyć przyjaźń nad miłość? Czy też ulegnie chłopakowi, który może być miłością jej życia?
Zdobyłam tę książkę na wymianie podczas Targów Książek w Warszawie. I jestem załamana.
To nie będzie dobra opinia. Przeznaczenie puka do drzwi jest powieścią dziecinną, nawet jak dla nastolatek, to szanujmy się, ale uważam, że ta książka nie powinna zostać wydana. Jest bardzo, bardzo, bardzo nudna i bezsensowna.
Mogłabym powiedzieć, że przygody Erin i Lani to Moda na Sukces. Jedna zakochała się w chłopaku drugiej i co począć? Otóż Lani i Jason przez długi czas utrzymują to w tajemnicy, aż prawda wychodzi na jaw. Wiecie co się dzieje, prawda? Erin zachowuje się jak wredna su**, którą nic nie obchodzą uczucia Lani. Rozsyła plotki na jej temat i pozwala, aby była obiektem kpin i wyzwisk przez całą szkołę. Dla mnie ta książka była bardzo infantylna i nie wniosła w moje życie kompletnie nic. Nie potrafię nic powiedzieć o bohaterach. Są bezbarwni. Ba! Nawet nie wiem, jak wygląda Jason. Może to przeoczyłam, bo kilka stron omijałam z nudy, ale nie sądzę.
Jeśli nie chcecie marnować czasu i dnia, to nie bierzcie się za tę książkę. Nie ma najmniejszego sensu, bo nie sprawi wam przyjemności. Przynajmniej ja tak ją odbieram, mnie jedynie zirytowała.

1/5

sobota, sierpnia 26, 2017

5 najgorszych bohaterek.



Znalezione obrazy dla zapytania anastasia steele gif
1. Ana Steele. (50 Twarzy Greya)
Czytałam Pięćdziesiąt Twarzy Greya więcej niż dwa razy. Nigdy nie uważałam, że to dobra książka, ale kiedy byłam w gimnazjum, była popularna i jakimś cudem do niej wracałam. Ale! zauważałam bardzo dużo błędów i głupot. Zwłaszcza zwróciłam uwagę na Anastasię, która okazała się, nie tyle co głupia, ale dziecinna, naiwna i pusta. Nie wiem, co ona miała w głowie, najwidoczniej nic. Autorka wykreowała ją na bardzo płytką postać. 
Najbardziej bawiło mnie, jak gadała ze swoją wewnętrzną boginią. 
Najgłupszy dialog w książce? Nie można wybrac jednego, jest ich zbyt dużo, ale podam przykład:
"– [...]Chodź, chcę ci pokazać swój pokój zabaw.
Otwieram szeroko buzię. Pieprzy się ostro! Cholera, to brzmi tak... podniecająco. Ale dlaczego mamy oglądać pokój zabaw?
– Chcesz pograć na Xboksie? – pytam."
Głupia, czy  palcem robiona, bo nie rozumiem za bardzo. To miało być pewnie zabawne, a raczej pokazało jak tępa jest  bohaterka. Zastanawiam się, co w niej widział Christian i to chyba pozostanie zagadką.

Znalezione obrazy dla zapytania indiana evans gif
2. Tessa Young. (After)
Och, Boże, dlaczego to w ogóle powstało? Przerysowana Ana, trochę przerobiona, ale wciąż ta sama Ana Steele z Greya. Na dodatek studiująca LITERATURĘ ANGIELSKĄ, nie ma innego kierunku, prawda? To koniecznie musi być akurat literatura! Równie naiwna, mdła, niezdecydowana i dziecinna, co bohaterka nr 1. Bo, to co zrobiła wobec Hardina i to, że mu wybaczyła (nie powiem co), to szczyt głupoty. A to, że zamieszkali razem po dwóch miesiącach znajomości, zwaliło mnie z nóg. Wiecie, że ona nawet nie przeczytała UMOWY, którą podpisywała pod wynajem? Chryste, kto to strugał?
Znalezione obrazy dla zapytania bella swan gif
3. Bella Swan. (Zmierzch)
Bardzo lubię Zmierzch i wiele razy o tym wspominałam. To jednak nie zmienia faktu, że Bella nie była zbyt dobrą postacią. Często mnie irytowała i była taka... Trochę jak poprzedniczki, zresztą E.L. James inspirowała się Zmierzchem, więc nie dziwię się, że istnieją podobieństwa. Natomiast Todd wzięła  wiele z Greya i tak powstała kolejna kopia Zmierzchu. Wszystkie trzy postacie są podobne, wręcz... takie same. Jeszcze to niezdecydowanie Belli między Edwardem i Jacobem. Chciała mieć ciastko i zjeść ciastko. 
Ps. Kocham Kristen Stewart, ale nie w tym filmie. XD

4. Anna Spencer. (Nic do stracenia)
Bohaterka książki "Nic do stracenia". Uważam, że ta książka w ogóle nie powinna powstać, bo jest tak fatalnie niedopracowana. Wracając do bohaterki... Nie wiem, czy ona jest taką kretynką, czy... Nawet brakuje mi słów. Dziewczyna przeszła wiele, została pokazana jako zbuntowana, zamknięta w sobie i nie dająca się dotknąć. To czemu, do cholery, idzie do łóżka z facetem, którego zna trzy dni? Jej początkowe opisy przyniosły mi na myśl słowa "NIE MÓW DO MNIE TERAZ", ale jak widać niedługo wytrzymała w tym postanowieniu. 

5. Greta. (przyrodni brat)
Postać z Przyrodniego Brata. Naprawdę zastanawiam się, co ona w sobie miała, co mogłoby przyciągnąć do siebie Eleca, ale na nic nie wpadłam. Kompletnie pusta postać, nie mająca żadnych barw, żadnych ciekawych faktów. Była cieniem w książce. Jakąś dziecinną i naiwną nastolatką, która ma zboczone myśli i pragnie "złego chłopca". To brzmiało trochę jak piosenka Zenka Martyniuka, a tekst jej to "I chcę cię bardzo i nie mogę mieć".

wtorek, sierpnia 22, 2017

Dance. Sing. Love. Namiastka fanfiction? [recenzja]


Tytuł: Dance Sing Love. Miłosny układ.
Autor: Layla Wheldon.
Opis: Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem robi show podczas koncertów i teledysków największych gwiazd muzyki.
James Sheridan jest topowym piosenkarzem, bożyszczem fanek i ulubieńcem portali plotkarskich.
Spotykają się w Rzymie w czasie wspólnego tournée po Europie. Livia szybko przekonuje się, że woda sodowa uderzyła młodemu celebrycie do głowy. Nikt jej tak nie wkurza na próbach, jak arogancki i egoistyczny James. Na dodatek choreografia przewiduje kilka utworów w ich wykonaniu w duecie. Początkowo nie potrafią się dogadać i nawzajem się ignorują, jednak serca nie da się oszukać, nie na dłuższą metę. Czy będzie to szczęśliwy układ? Jakie role przyjdzie im wspólnie zatańczyć w tej historii?
Podążanie za głosem serca nie zawsze jest takie proste, jak się wydaje, i nie zawsze słuszne. Czasem kierowanie się rozumem jest najlepszą drogą, bo miłość, zamiast uszczęśliwiać, potrafi sprawiać ból.
Zatrać się w historii pełnej pasji, pożądania, zwrotów akcji i gorących rytmów.

Na początku wspomnę, że książka jest debiutancką powieścią młodej Polki, która zaczęła swoją przygodę z pisaniem na Wattpadzie. Ponieważ utożsamiam się z nią, do książki podeszłam bardziej przychylnie, niż do innego, lecz moja ocena pozostanie obiektywna. Obiecuję.
Opis zapowiada historię, przypominające fanfiction i w zasadzie nią jest, tego nie można ukryć. Przez cały czas miałam wrażenie, że czytam opowiadanie o Justinie Bieberze i Zaynie Maliku. James naprawdę bardzo przypominał pierwszego z piosenkarzu, natomiast Zafir Maluf był chyba nim, bo nawet zgadzał się fakt, że odszedł z brytyjskiego zespołu. To nie był żaden minus, po prostu chciałam zwrócić na to uwagę.
Nie jestem wielką fanką tańca, czy śpiewu, dlatego w książkę nie zostałam wciągnięta. Mimo tego doceniałam styl autorki oraz opisy, jakie wprowadziła, bo mimo wszystko, książka ma sporo stron.
W książce przeszkadzał mi brak konkretnej akcji. Chodzi mi o to, że bohaterowie wciąż kręcili się wokół jednej sprawy i tak naprawdę nie było niczego więcej. Ranili siebie, odchodzili, wracali. Kompletne zamieszanie i brak punktów kulminacyjnych. Całość nie była nudna, bo nie ziewałam, czytając, ale spodziewałam się czegoś więcej. Zakończenie było zaskakujące, to przyznaję, ale bardziej byłam zdziwiona, dlatego że trochę monotonnych rozdziałach, nagle zdarzyła się taka sytuacja…
Livi nie polubiłam i tego nie będę ukryć. Irytowało mnie jej niezdecydowanie oraz trochę dziecinne zachowanie. Najbardziej do tej myśli przekonałam się, gdy autorka wprowadziła Alexa i wtedy pogubiłam w logicznym toku myślenia Livii. Bo chyba jednak logiki tam zabrakło.
Teraz wspomnę Kathy, przyjaciółkę bohaterki oraz dziewczynę Zafira. Była postacią miłą, uroczą i pozytywną. I ją rzeczywiście darzyłam sympatią. Od razu mnie do siebie przekonała. W przeciwieństwie do Jamesa, któremu nigdy bym więcej nie zaufała, nie po tym, jak traktował kobiety. Nie lubię takich zachowań w mężczyznach i nie rozumiem, czemu Livia mu tak łatwo ulegała, jakby był święty. Wystarczyło kilka słów, a ona zapominała, co narobił.
Jednakże całość oceniam na „dobry”, dlatego, że jest to lekka książka na lato. Nie trzeba się na niej skupiać, nie porusza jakiś poważnych problemów. Nie były to moje klimaty, odebrałam to tak, a nie inaczej, ale nie żałuję, że zapoznałam się z lekturą.
4/5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Editio Red.

piątek, sierpnia 18, 2017

Drugi after, wersja... PRZYRODNI BRAT. [Recenzja]



Tytuł: Przyrodni brat.
Autor: Penelope Ward.
Opis: Dziewczyna nie powinna pragnąć tego, kto ją dręczy.
Greta była cichą nastolatką, a jej życie miało swój spokojny rytm — szkoła, nauka, dorywcza praca i dom... Kiedy pewnego dnia w domu pojawił się jej przyrodni brat Elec, nie była na to przygotowana. Nienawidziła tego, jak wyżywał się na niej, dając upust swojej niechęci wobec nowej rodziny. Nienawidziła tego, że sprowadzał do swojego pokoju różne dziewczyny z ich szkoły. Nienawidziła tego, że coraz bardziej ją fascynował. Zbuntowany, irytujący i odpychający, coraz bardziej pociągał Gretę. Jego aroganckie zachowanie, muskularne ciało, pięknie wyrzeźbiona twarz sprawiły, że jej ciało wbrew umysłowi reagowało tak, jak jeszcze nigdy przedtem. Łączące ich uczucia zaczęły się zmieniać, aż pewnej nocy przekroczyli granicę, spoza której nie było już odwrotu...
Następnego dnia Elec wrócił do Kalifornii, zniknął z jej życia równie nagle, jak się w nim pojawił. Minęły lata, od kiedy widziała go po raz ostatni. Gdyby nie rodzinna tragedia, która pewnego dnia zaskoczyła wszystkich, pewnie już nigdy nie stanęliby ze sobą twarzą w twarz. Oszołomiona Greta stwierdza, że nastolatek, dla którego straciła głowę, wyrósł na mężczyznę, który dziś potrafi doprowadzić ją do szaleństwa.
Ze śmierci zrodziło się życie. Z nienawiści zrodziła się miłość.

Biorąc się za tę książkę, myślałam, że to będzie ciekawa powieść o tajemnicach, intrygach i romansie między przyrodnim rodzeństwem. Opis był w zasadzie kuszący, ale niestety, przeliczyłam się. Już po pierwszych stronach poczułam rozczarowanie.
Historia opowiada o młodej Gercie, która mieszka wraz z matką i ojczymem oraz o Elecu, który przyjeżdża do ojca. Od razu autorka przedstawiła Eleca, jako chłopaka zbuntowanego i niegrzecznego. Ani trochę nie pałałam do niego sympatią, nawet jego wygląd mnie nie przyciągnął. Zwłaszcza wzmianka, że ma kolczyk w sutku… i nie tylko. Reszty możecie się domyślić.
Główny bohater dziwnie przypominał mi Hardina Scotta z After. Dlaczego? Elec posiadał mnóstwo tatuaży i piercing, Hardin również. Alex był niemiły, niekulturalny, nieuprzejmy, złośliwy dla bohaterki – Hardin też. Obydwaj mają nieciekawą przeszłość rodzinną oraz TĘ SAMĄ PASJĘ, czyli pisarstwo. Jak to przeczytałam, to zaczęłam się śmiać. Nie można było bardziej ukazać swojej inspiracji. Albo… Jednak można.
Zarówno Hardin, jak i Elec mają zupełną obsesję na punkcie seksu. I oczywiście, gdy pojawia się główna bohaterka, inne dziewczyny już nie są ważne i już ich nie pociągają.
W ogóle chciałabym zauważyć, że książka nazywa się „Przyrodni brat”, ale nie ma nic wspólnego z tym znaczeniem, ponieważ Greta i Elec nie są spokrewnieni, nie mają jednego tego samego rodzica.
W pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam wersję porno Aftera. Bo tak, te wszystkie sceny były tutaj opisane jeszcze w gorszy sposób. I nie mam nic przeciwko scenom seksu, scenom miłości, bo lubię takie książki, ale słownictwo użyte w Przyrodnim Bracie nieco mnie zniesmaczyło i spowodowało, że chciałam jak najszybciej skończyć to czytać.
Dialogi również mnie nie porwały. Nie pamiętam jakiejś rozmowy, która mogła by zapaść mi w pamięć, tak samo jak cytaty, dlatego żadnego nie wypisałam. Zdaje sobie sprawę, że znajdą się fani tej książki i całkowicie to rozumiem, bo każdy ma inny gust. Jednakże ja nie polecam Przyrodniego brata, bo niczego nie zyskacie, czytając i niczego nie stracicie, nie czytając.


2/5

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję wydawnictwu Editio Red.

środa, sierpnia 16, 2017

Droga do ciebie. [Recenzja]



Tytuł: Droga do ciebie.
Autorka: J.P. Monninger
Opis: Romantyczna i malownicza opowieść, która dzieje się w wyjątkowym momencie życia młodej kobiety. Heather kończy naukę w college’u i wyrusza w podróż po Europie w towarzystwie dwójki najlepszych przyjaciół. Zostawia za sobą szkolne obowiązki, a dorosłość dopiero wisi w powietrzu. Przed nią już tylko to jedno jedyne lato, by być naprawdę wolną. Heather nawet nie oczekuje, że spotka kogoś takiego jak Jack. Nieoczekiwanie dostrzega w nim miłość swojego życia. Jack jest tajemniczym, starszym od Heather o kilka lat mężczyzną, który zainspirowany dziennikami dziadka postanawia odwiedzić różne miasta w Europie. Niecodzienna podróż staje się dla Heather przygodą życia. Jednak pewna tajemnica, którą skrywa Jack, zmienia dosłownie wszystko.

Heather wyrusza w podróż z przyjaciółkami. Jest po studiach i ma w planach pracę w banku, ale perspektywa zwiedzenia Europy bardzo ją kusi. Na jej drodze staje przystojny Jack, któremu od początku trudno się oprzeć.
Najbardziej urzekła mnie charyzma bohaterów. Nie byli bezbarwni, jednakowi i nie zlewali się z tłem. To doceniam w książkach, bo jestem wybredna i często postacie mi nie podchodzą, a wtedy czytanie idzie ciężko. Teraz było zupełnie inaczej. Chociaż Jack i Heather nie będą należeć do ulubionych, to i tak nie irytowali mnie, a nawet ich polubiłam.
W książce prawie cały czas tkwimy w podróży pociągiem po miastach Europy, nawet odwiedzamy Kraków, co jest miłym etapem. Autorka raczy nas bardzo ładnymi opisami, przez co wyobraźnia ciągle pracuje.
Myślę, że niektórych ta powieść poruszyła bardziej. Niestety, ja mimo PEWNEGO wprowadzonego wątku, którego nie chcę zdradzać, nie czułam się… wzruszona. Akurat tutaj muszę postawić minus. Sądzę, że ten wątek mógłby być bardziej rozbudowany pod względem emocji.
Styl pisania jest bardzo przyjemny, prosty. Łatwo mi się czytało. Zdziwiłam się, gdy prolog okazał się być napisany w drugo-osobowej perspektywie, bo to niespotykane, ale to było jedynie na początku.
Dialogi również zaliczam do udanych, przy niektórych potrafiłam się uśmiechnąć. Książkę pochłonęłam w ciągu dwóch dni, czyli była ciekawa. Na dodatek czytałam ją w podróży pociągiem, co dodawało uroku.

Idealna na wakacje, mówię tak już o którejś książce z rzędu, ale to prawda. Zresztą powieść zahacza o sporą część wakacji, więc wtedy najlepiej ją czytać, prawda? :) Zabierajcie się za nią, bo jest tego warta. Polecam!

sobota, sierpnia 12, 2017

Nasze nigdy. [Recenzja]


Tytuł: Nasze Nigdy.
Autorka: Aleksandra Troszczyńska.
Opis: Bree jest zagubioną i pełną kompleksów nastolatką. Nie akceptuje siebie i swojego ciała, nie ma przyjaciół ani oparcia w rodzicach. Ucieczki szuka w tabletkach i samotności.
Harry jest pedantem i bardzo tajemniczym człowiekiem. Stroni od ludzi, oddając się pielęgnacji swoich róż. I ukrywanych przed światem obsesji.
Kiedy tych dwoje się spotka, odkryją, że nie chcą bez siebie żyć. Że nie mogą bez siebie żyć. Ich utajone lęki, pragnienia i mroczne popędy znajdą ujście, a ich uczuciem zawładną wewnętrzne demony. Bree i Harry – stając się dla siebie całym światem – mogą się jednocześnie okazać swoim największym zagrożeniem.

~Obsesja karmiona nieustannie rośnie, powiększa się z każdym gestem~
Aleksandra Troszczyńska to młoda studentka, która ma na swoim koncie dwie książki. W nowej powieści przedstawia nam psychozę oraz uzależnienia, których człowiek nie jest albo świadomy, albo nie jest w stanie ich pokonać. Ukazuje słabości i lęki, o których się nie mówi.
Bree kolejny raz przeprowadza się z rodzicami do nowego miejsca. Aspołeczna, cicha, uciekająca od ludzi, uczęszcza do liceum. Wszystko jest jak zawsze, brak kontaktu i opieki ze strony rodziców, choroba, z którą sobie nie radzi i ciało, na które nie chce patrzeć. To wszystko jest, dopóki nie poznaje Harry’ego, młodego sąsiada. Harry z niezwykłą czułością i dokładnością dba o swój ogród. Postrzegany jako dziwak, nie potrafi opanować ciekawości i podejmuje zdecydowane kroki, by poznać Bree.
~Miłość jest tchnieniem życia w więdnącą, opuszczoną duszę.~
Zderzamy się ze światem, o którym mało wiemy. Autorka przedstawia nam młodego mężczyznę, którego pochłania chora obsesja, pragnienia i lęki. Nie potrafi odciągnąć od siebie demonów – to one decydują o pewnych jego krokach. Przyciąga do siebie Bree, jak magnes. I co dalej?
~Kiedy odejdziesz, zabierzesz ze sobą mój ostatni oddech.~
Dzięki autorce, uświadamiamy sobie, że człowiek może być jednocześnie ratunkiem, ale i zgubą. Bree wie, że powinna chwycić wyciągniętą, pomocną dłoń, lecz z drugiej strony, nie ma pojęcia, że zostanie pociągnięta na dno.
W książce mamy do czynienia z wieloma opisami obłędu, obsesji, lęków bohaterów. Czytanie ułatwia nam narracja trzecio osobowa. Jestem zdania, że powinno się jej stosować zwłaszcza wtedy, gdy postacie nie odpowiadają za wszelkie swoje czyny. W tym przypadku, Harry i Bree nie byli świadomi każdego kroku, jaki wykonali.
Malutkim minusem były uciążliwe dla mnie powtórzenia „zwilżył wargę” albo „napiął mięśnie”. Miałam wrażenie, że Aleksandra Troszczyńska stosuje to w każdym rozdziale i trochę zaczęło mi to przeszkadzać. Mimo wszystko całość oceniam bardzo dobrze.
Książka jest krótka, w zasadzie można ją przeczytać w jeden wieczór, bo wciąga. Ten psychiczny, lecz krótki romans, zaprowadzi was w ciemność.
~Zbyt wiele zabiło tak niewiele.~
4/5

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Novae Res.

środa, sierpnia 09, 2017

Letnie czytanie, czyli moje bookwakacje


W wakacje nie czytam tak wiele książek, jak powinnam. W końcu mamy wolne, mamy czas, więc i książek powinno być więcej. Akurat u mnie się to nie sprawdza.
W tym roku na celowniku mam Zbrodnię i Karę. Wakacje spędzam z lekturami, które obowiązują do matury, niestety, bo przede mną trzecia klasa liceum.
W lipcu nie udało mi się przeczytać wiele. Mam za sobą:
Wielkiego Marynarza
Przeznaczenie puka do drzwi
Ogień, który ich spala

W sierpniu zamierzam przeczytać:
– Rozłąka.
– Nasze Nigdy.
– Zbrodnia i Kara.
– Bridget Jones' Baby po angielsku.
– Ostatni Don.
– Droga do ciebie.

Zdecydowanie w lipcu najlepszą książką był Ogień, który ich spala. Dopiero zapoznałam się z twórczością tej autorki i jestem jak najbardziej zadowolona. Tworzy dobre książki, idealne na wakacje. Zamierzam kupić następne części, ale jak przestanę mieć zakaz. Ostatnio nie mogłam się powstrzymać i kupiłam Drogę do ciebie, a jej recenzja niedługo ukaże się na blogu.

A jak u was? Co czytacie w sierpniu?

poniedziałek, sierpnia 07, 2017

Rozłąka. [recenzja]


Tytuł: Rozłąka.
Autorka: Dinah Jefferies.
Opis: Malaje Brytyjskie, 1955 rok.
W kraju trwa stan wyjątkowy z powodu powstania malajskiego. Lydia, żona brytyjskiego urzędnika, po powrocie z podróży dowiaduje się, że jej rodzina wyjechała na północ, więc wyrusza tam, by ich znaleźć. Ta informacja jest jednak fałszywa. W rzeczywistości mąż w tajemnicy wrócił z córkami do Anglii. Wkrótce Lydia odkrywa jego kolejne kłamstwa, zdrady i sekrety. Nie może ufać nikomu, nawet najlepszej przyjaciółce, ale nie chce zrezygnować z walki o dzieci. Odizolowana w egzotycznym, ogarniętym wojną kraju, nie daje za wygraną. Zrobi wszystko, by odzyskać córki.

Na początku książki miałam lęk przed nieznanym. Bałam się, że pogubię się w jakiś faktach, bo było ich tutaj całkiem sporo. Wszystko musiałam zapamiętywać i układać w głowie. Inaczej całość nie miałaby sensu. Autorka od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, stawiając pytanie „czemu ojciec uprowadza swoje dzieci?”. Tak naprawdę dopiero pod koniec otrzymujemy odpowiedź, ale tego Wam nie zdradzę.
Jefferies urzekła mnie lekkim stylem pisania, opisami i swobodnymi dialogami, po których nie czułam sztuczności. Fabuła została stworzona nietuzinkowo. Wręcz podziwiam ją za taką dokładność w szczegółach, ponieważ było ich całkiem sporo. Poznajemy losy matki, która wraca do pustego domu i dowiaduje się, że jej dzieci oraz mąż wyjechały. Podąża w ślad za nimi za odpowiednimi wskazówkami. Ale okazuje się, że nie wszystko jest takie proste, a droga do rodziny będzie dłuższa niż sądziła.
Książka napisana jest z perspektywy pierwszoosobowej – Emmy, córki Lydii oraz z perspektywy trzecio osobowej, w której występuje Lydia. Lydia została przedstawiona jako osoba bardzo silna, zmotywowana, uparta i gotowa do działania. Do samego końca nie pozwoliła odejść nadziei, zresztą jej córka, Emma, odziedziczyła wszystkie te cechy.
Akcja toczy się na przestrzeni kilku lat. Zawiera kłótnie, intrygi, romanse, zdrady i cierpienie oraz tęsknotę. Parę razy ścisnęło mnie za serce, lecz nie płakałam. Naprawdę lubię książki, które budzą we mnie silne emocje. W tym przypadku tak było i mogę Wam ręczyć, że autorka świetnie pisze i potrafi oczarować czytelnika.

Nie chcę streszczać powieści. Mniej więcej zahaczyłam o fabułę i mam nadzieję, że Was choć trochę zachęciłam, BO TA KSIĄŻKA JEST TEGO WARTA.

sobota, sierpnia 05, 2017

5 książek, które kocham


1. Cień Wiatru.
Niewątpliwie Cień Wiatru znajduje się najwyżej na mojej liście ulubionych książek. Nie potrafiłabym zrobić inaczej. Często polecam tę książkę moim czytelnikom i obserwującym na instagramie. Uważam, że jest warta zachwytu. Fabuła – perfekcyjnie stworzona. Na dodatek Zafon operuje cudownym słownictwem i tworzy piękne opisy. Nieraz znalazłam ucieczkę w Cieniu Wiatru. Za każdym razem, jak czytam tę książkę, odkrywam nowe rzeczy, dlatego uważam, że Cień Wiatru jest magiczny. 

2. Jesienna Miłość.
Uwielbiam Nicholasa Sparksa, lecz to jest moja ulubiona jego powieść. Bardzo cienka, ale wzruszająca i romantyczna. Moja miłość zaczęła się od filmu "Szkoła Uczuć", który jest przepiękny, lecz muszę przyznać, że sporo różni się od książki. I ekranizacja, i powieść wycisnęły ze mnie litry łez. Cholernie kocham tę historię. Chciałabym takiego Landona w swoim życiu. 

3. Cyrk Nocy.
Magiczna książka, ktora nieco przypominała mi Cień Wiatru stylem pisania. Jeśli jeszcze nie czytaliście, gorąco zachęcam!

4. Ania z Zielonego wzgórza. (seria).
Bez wątpienia musiałam wspomnieć o Ani! Pokochałam ją w szkole podstawowej, gdy była moją lektura. Autorka stworzyła tak piękne opisy. Wyobraźnia Ani nie ma granic i w sumie utożsamiam się z nią. W jakiś sposób jesteśmy do siebie podobne i dzielimy tę samą pasję – czytanie oraz pisanie. 

5. Zanim się pojawiłeś.
Wzruszająca i romantyczna książka, która złapała mnie za serce. Zresztą, film również. Tak zaczęła się moja przygoda z Jojo Moyes. Nie żałuję.

czwartek, sierpnia 03, 2017

Ogień, który ich spala. [recenzja]


Tytuł: Ogień, który ich spala.
Autorka: Brittainy C. Cherry.

~Dusza chłopaka stała w płomieniach, spalał każdego, kto się do niego zbliżył. Dziewczyna podeszła, nietrwożna popiołów, którymi przeznaczone było im się stać. ~
Sięgnęłam po tę książkę zmotywowana do czytania. Już dawno miałam w planach przeczytanie czegoś od tej autorki i w końcu się udało. Bardzo się cieszę, bo tematyka od razu przypadła mi do gustu.
Książki młodzieżowe często witają na mojej półce, nie zawsze są tak dobre, jakbym tego chciała, ale w przypadku Cherry, nie zawiodłam się. Stworzyła bardzo ciekawą i dopracowaną historię, którą czytałam przez dwa dni z zapartym tchem.
~Ona wierzyła w Boga, a ja tańczyłem z demonami. Ją czekała przyszłość, podczas gdy ja zdawałem się tkwić w przeszłości.~
Autorka przedstawiła nam dwójkę bohaterów – Logana i Alyssę, zupełnie dwa przeciwieństwa. Obydwoje nie mają szczęścia, jeśli chodzi o rodziców, choć to Logan trafił gorzej. Musi radzić sobie z matką narkomanką i ojcem psychopatą oraz dilerem, a także własnymi uzależnieniami. Bardzo dobrze jest tu ukazana więź między nim, a jego przyrodnim bratem, gotowym do pomocy w każdej chwili. Podobała mi się ta braterska relacja.
Można się spodziewać typowego schematu: on jest zły, ona zostaje jego ratunkiem. To prawda, na tym opiera się fabuła, ale Cherry zadbała o to, aby czytelnik znalazł coś nowego, świeżego i nie zanudził się. Przynajmniej ze mną tak było. Pokochałam Logana, tak jak on kochał Alyssę.
~Miej w dupie ludzi, kup sobie zwierzaka~
Dużym plusem są zabawne dialogi, ale i romantyczne oraz ciekawe. Nie jest to mdłe. Nie miałam ochoty rzucić książką. Wręcz przeciwnie. Kilka razy prawie zapłakałam. Książka wzbudziła we mnie sporo emocji, co jest pozytywne. Tak powinny działać powieści na czytelnika. Cherry w zupełności się to udało. Logan miał ciekawy charakter, był upartym chłopakiem, lecz posiadał urok, który przyciągał do siebie. Nie dziwiłam się więc Alyssie, że go pokochała i chciała trzymać przy sobie do końca swoich dni.
Jedyne co nie denerwowało to, to że autorka używała zabiegu ukazywania imienia i nazwiska bohaterów. To brzmiało sztucznie, gdy mówili do siebie np. Logan Francis Silverstone, wszystko jest okej.
Nie chciałabym Wam za dużo zdradzać. W książce jest parę ciekawych i niespodziewanych zwrotów akcji. Myślę, że będziecie zaskoczeni, jeśli sięgnięcie po tę powieść. Nie będziecie żałować, tak mi się wydaje. Na lato jest to idealna książka, bo czyta się ją szybko i przyjemnie.
~Karmiłem ją malinami, a ona mnie marzeniami. Ona karmiła mnie malinami, a ja ją obawami~

Nie mogę się doczekać, aż sięgnę po kolejne książki tej autorki. Podobno są równie dobre! Zobaczymy, przekonam się. Wam też polecam!

wtorek, sierpnia 01, 2017

Przeznaczenie puka do drzwi NUDY [recenzja]


Tytuł: Przeznaczenie puka do drzwi.
Autorka: Susane Colasanti
Opis: Erin i Lani są najlepszymi przyjaciółkami, choć wszystko je różni. Kiedy jednak Lani pozna chłopaka Erin, Jasona, od pierwszej chwili poczuje do niego coś niezaprzeczalnie wyjątkowego. Co się stanie, gdy Erin wyjedzie na całe wakacje, a Lani pozostanie na miejscu... z Jasonem. Czy uda jej się przedłożyć przyjaźń nad miłość? Czy też ulegnie chłopakowi, który może być miłością jej życia?
Zdobyłam tę książkę na wymianie podczas Targów Książek w Warszawie. I jestem załamana.
To nie będzie dobra opinia. Przeznaczenie puka do drzwi jest powieścią dziecinną, nawet jak dla nastolatek, to szanujmy się, ale uważam, że ta książka nie powinna zostać wydana. Jest bardzo, bardzo, bardzo nudna i bezsensowna.
Mogłabym powiedzieć, że przygody Erin i Lani to Moda na Sukces. Jedna zakochała się w chłopaku drugiej i co począć? Otóż Lani i Jason przez długi czas utrzymują to w tajemnicy, aż prawda wychodzi na jaw. Wiecie co się dzieje, prawda? Erin zachowuje się jak wredna su**, którą nic nie obchodzą uczucia Lani. Rozsyła plotki na jej temat i pozwala, aby była obiektem kpin i wyzwisk przez całą szkołę. Dla mnie ta książka była bardzo infantylna i nie wniosła w moje życie kompletnie nic. Nie potrafię nic powiedzieć o bohaterach. Są bezbarwni. Ba! Nawet nie wiem, jak wygląda Jason. Może to przeoczyłam, bo kilka stron omijałam z nudy, ale nie sądzę.
Jeśli nie chcecie marnować czasu i dnia, to nie bierzcie się za tę książkę. Nie ma najmniejszego sensu, bo nie sprawi wam przyjemności. Przynajmniej ja tak ją odbieram, mnie jedynie zirytowała.

1/5