poniedziałek, kwietnia 30, 2018

Ogarnij się i żyć bez kompleksów [recenzja]


Autor: Corcoles Raquel
Opis: Czy podobnie jak większość z nas z obawą zerkasz w lustro, targana przez dziesiątki wątpliwości? Wypatrujesz cellulitu, dodatkowych kilogramów, suchej skóry, sińców pod oczami, rozdwojonych końcówek… i bezradnie obserwujesz, jak z pięknej kobiety zmieniasz się w jeden wielki kompleks.
Dość tego! Zespół ekspertów z tej książki pomoże ci zadbać o siebie od środka i na zewnątrz. Przede wszystkim jednak nauczysz się patrzeć na siebie inaczej. Zaufaj radom stylisty, psychologa i specjalisty dietetyka i poznaj 21-dniowy plan działania, a w nim:
ćwiczenia, które poprawią twój wygląd i samopoczucie,
porady dotyczące stylu,
listy superfoods,
wskazówki, jak być wspaniałą niedoskonałą,
i wiele innych!
Sama zobaczysz, jak szybko twoje kompleksy znikną, a ty będziesz znowu cieszyć się życiem!

Prawie każdy z nas je ma lub miał. Borykamy się z kompleksami od lat i nie umiemy pozbyć. Osadzone głęboko w naszej głowie nie pozwalają spojrzeć na nas zdrowo i w normalny sposób. Zawsze ta niewygodna część ciała będzie dla nas wyolbrzymiona.
A może nie zawsze tak być musi?
Kompleksy nabywamy z wiekiem, więc nie są one cechami wrodzonymi. Możemy się ich pozbyć, pracując nad ciałem i psychiką. Zwłaszcza nad psychiką. Przecież nie zmienimy rys twarzy, ani rozmiaru stopy, czy nie dodamy sobie wzrostu. Ogarnij się i żyj bez kompleksów to bardzo dobrze wydany poradnik, który opisuje rzeczywiste problemy osób, bo prywatnie znam kilkoro ludzi z takimi objawami. Autorka próbuje potrząsnąć nami i pokazać, że istnieje problem, a jeśli za daleko zabrnął, to potrzeba jest specjalisty. 
Kompleksy to nie jest przelotni kłopot, czasem doprowadza do ogromnych problemów zdrowotnych. Nie można tego bagatelizować, bo kiedyś będzie za późno. Akceptacja siebie jest ważna, a poradnik, który trzymam w rękach, jest stworzony dla ludzi, którzy nie radzą sobie z tym i naprawdę, uważam, że może w jakiś sposób rozjaśnić w umyśle, zmotywować do działania, bo czasem tylko tego nam potrzeba. Nie sądzę, że pomoże pozbyć się kompleksów, nie jest aż tak dobry, ale chociaż na moment zapali w człowieku chęć do działania i może to będzie wystarczający start do zmian.
Nie ma ideałów. Nie ma ludzi idealnych, nawet ci, którzy nam się wydają nimi, mają problemy i może sami siebie nie akceptują. Tego nie wiemy. Nie każdemu się będziemy podobać, ale i nie każdy spodoba się nam, bo tak działa natura. Po co więc wpasowywać się w schematy? 
Nawet jeśli nie macie problemów z kompleksami, możecie przeczytać tę książkę i sprawdzić, czy widzicie podobne objawy u przyjaciółki, czy siostry. Sądzę, że istnieje dużo różnych i lepszych poradników na ten temat, ale ten według mnie nie jest najgorszy i może pomóc ruszyć człowieku z miejsca, a potem będzie szukał pomocy już dalej. 

Za książkę dziękuję księgarni:
Znalezione obrazy dla zapytania dadada

sobota, kwietnia 28, 2018

dlaczego piszę? [o mnie]


Radość pisania. 
Możność utrwalania. 
Zemsta ręki śmiertelnej. ~Wisława Szymborska 
Piszę ten post pod wpływem chwili. Ostatnio kolega zapytał mnie "czemu napisałam książkę"? Przez chwilę nie rozumiałam skąd takie pytanie. Wydawało mi się bardzo logiczne, więc odpowiedziałam "bo lubię pisać". Potem wróciłam do domu i zastanowiłam się czemu właściwie piszę książki. 
Wiele książek nie ujrzy światła dziennego, zakopane na dysku o dawnych datach. Za sobą mam także wiele fanfictions, udanych, czy mniej udanych, zostawionych na Wattpadzie, gdzie żyją z błędami, ale często są czytane. Po co to robię? Dla czytelników? 
Zaczęłam pisać, bo wydawało mi się to fajne, bo było na modzie i duża część fandomu One Direction, w którym byłam, tworzyło historie z członkami zespołu. Uznałam, że to ciekawe i ja też chcę spróbować. Nie mając wprawy, nie znając się na tym, założyłam bloga i publikowałam, uwierzcie mi, okropne opowiadania, ale za to czytane. Wydawało mi się, że skoro mam publiczność (nikłą), to muszę to robić. Z czasem pisałam pod czytelnika. Jeśli popularny był temat BAD BOYÓW, to takie tworzyłam fanfictions. Jeśli popularne było, aby był wątek jak w 50 Twarzach Greya, to i takie się zdarzały. I wtedy czytelników było więcej. 
Ale z perspektywy czasu prawie nie pamiętam tych opowiadań, bo nie byłam z nimi związana. Zostały napisane dla liczby i komentarzy. Już dawno przeszło mi takie tworzenie, bo do niczego nie prowadziło. W końcu postanowiłam na pisanie czegoś, co rzeczywiście będzie dla mnie ważne, rezygnując z popularnych schematów. Oczywiście, schematy w moich powieściach są, ale chodziło mi o to, że nie szłam uparcie w kierunku np. badboyów, czy tematyki uczennica-nauczyciel, a uwierzcie, swojego czasu każdy chciał czytać takie historie. Statystki podupadły, ale zostali ci, którzy rzeczywiście chcieli mnie wspierać. I tak powoli rosła grupa czytelników, aż teraz mam ich dość sporą liczbę na Wattpadzie. Rzadko coś tam wstawiam, bo teraz skupiam się na pisaniu drugiej książki, którą zamierzam wydać, ale jednak czytelnicy wciąż tam są.
Więc dlaczego tak naprawdę piszę?
Piszę, żeby przelać te setki pomysłów, które kłębią mi się w głowie. Ciężko jest wyrzucić pomysł, który zaczyna się przeradzać w fabułę. Mój umysł wtedy żyje tylko tym. Ile razy pisałam do koleżanek z prośbą, aby mi pomogły ułożyć dokładny koncept, bo wena nie chciała mnie opuścić? Bardzo często zaczynam coś i nie kończę, bo nagle brakuje dalszego pomysłu. Czasem do tego wracam, czasem nie. 
Piszę, żeby stworzyć swój własny świat i móc wczuć się w losy bohaterów. Kierować ich myślami, działać nimi. To trochę jak gra w Simsy. Daje dużo radości, ale uwierzcie, daje też dużo smutku. Nieraz płakałam, pisząc smutny fragment, a moje serce było pęknięte. I to ja jestem autorką, a potrafię sama sobie wyrządzać krzywdę, kierując postaciami. 
Pisanie daje wolność i rozrywkę, jest częścią mojego życia, jest moim ogromnym hobby. Potrzebuję to robić, aby w głowie było choć trochę wolnego miejsca. Chciałabym, aby to, co piszę, trafiło do innych i podobało się, ale wszystko małymi krokami. Każdego dnia pracuję nad warsztatem pisarskim i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.

Piszecie do szuflady? A może tak na poważnie? Jeśli nie, to jakie jest wasze hobby, któremu potraficie się oddać?

czwartek, kwietnia 26, 2018

Nieznana terrorystka [recenzja]


Autor: Richard Flanagan
Opis: Fake news, bomby, seks, polityka, małe prawdy poskładane w wielkie kłamstwo. Świat po 11 września oczami laureata Nagrody Bookera.
To, co wczoraj było prawdą, dzisiaj już nią nie jest. Po nocy spędzonej z przystojnym nieznajomym Gina Davies, tancerka występująca w klubie erotycznym pod pseudonimem Doll, staje się główną podejrzaną w śledztwie dotyczącym zamachu terrorystycznego w Sydney. Policja znajduje trzy bomby, które miały eksplodować na stadionie, a usiłujący za wszelką cenę ratować swoją karierę wypalony zawodowo dziennikarz robi poszlakowy reportaż. Australia jest przerażona wizją nieznanej terrorystki. Dziewczyna z trudem rozpoznaje siebie w zmanipulowanym telewizyjnym portrecie. Próbuje uciekać. Tymczasem w tle polowania na Doll rozgrywa się zupełnie inna mroczna historia…

Powiem wam szczerze, że po takie książki sięgam rzadko, ponieważ są wymagające. W klasie maturalnej brakuje mi czasu na dłuższe skupianie się, czytanie czegoś bardzo istotnego. Dlatego Nieznaną terrorystkę czytałam przez kilka tygodni, a teraz podzielę się z Wami swoją opinią.
Prolog od razu zatrzymuje czytelnika przy książce i od razu chcemy sięgnąć po więcej. Siadamy w wygodnym fotelu, wyciągamy nogi i zatapiamy się w historii spowitej tajemnicami. 
Głowna bohaterka jest tancerką w klubie erotycznym i wielu pomyśli o niej negatywnie, choć ona sama uważa swoją pracę za deskę ratunku. Dzięki odłożonym pieniądzom chce mieć kiedyś lepsze życie. Na swojej drodze spotyka buntowniczego Tariqua, ale uwierzcie mi, że ta znajomość skończy się tak szybko, jak zaczęła. Jedna noc z Tariquem będzie musiała Ginie wystarczy. Niestety, miłe wspomnienia zastąpi strach i przerażenie, gdy okaże się, że Gina jest oskarżona o udział w zamachu.
Powieść na pewno wzbudza wiele emocji, ja jestem po stronie fanów bohaterki. Polubiłam jej charakter, upór i wierzyłam, że uda jej się wyplątać z kłopotów. Doll, inaczej Gina, musiała uciekać, a ucieczki przeważnie nie mają końca. Zastanawiałam się, co sama zrobiłabym na jej miejscu i nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
~Kto wie, do czego zdolny jest człowiek, jeśli pozbawić go możliwości kochania?~
Historia, którą przedstawia nam autor jest dopracowana do samego końca i niesamowicie wciągająca. Trzeba poświęcić jej więcej czasu, aby pojąć przekaz i ważne elementy fabuły, ale uwierzcie, jest tego warta. W książce przedstawiono także media od kulis i to co potrafią zrobić, by nagłośnić daną sprawę, zarabiając na tym. Niestety tak jest, że w świecie rządzą pieniądze, a nie sprawdzone informacje.
Fundamentami tej historii, tej świetnej fabuły, na pewno są wątki, które będą zawsze aktualne. Richard Flanagan porusza tematy, które są obecne teraz, były obecne kiedyś i będą obecne w przyszłości. Innymi słowami przejawia się tutaj uniwersalizm. 
Ta powieść ma mnóstwo plusów, a to już oznacza, że jest bardzo dobra i powinna trafić do wielu czytelników. Sam język autora jest bardzo przyjemny w odbiorze, a przy dialogach człowiek nie umiera z nudy lub nie krzywi się przez sztuczność. Jestem zadowolona z lektury, bo nie jest to książka, którą odkłada się na półkę, a w głowie zostaje pustka. 


Za książkę dziękuję wydawnictwu Literackiemu

poniedziałek, kwietnia 23, 2018

Idealne książki na prezent. #1


Szóstka Wron
Leigh Bardugo
Będę stała murem za tą książką. Jest ona idealna na prezent dla obu płci. Nawet jeśli ktoś nie przepada za fantastyką, to bez obaw, nie ma jej tam wiele. Moja mama czytała, a nie jest fanem tego gatunku i była zadowolona. Największym autem tej powieści są bohaterowie bardzo dobrze skonstruowani, głębocy, z przeszłością, historiami i każdy z nich ma wyróżniające cechy charakteru. Ta książka ma wiele dobrych stron. Mnie uwiódł Kaz Brekker. Na początku nie spodziewajcie się ogromnej akcji, musicie poczekać kilka rozdziałów, ale z czasem fabuła wciąga na dobre i nim się obejrzyjcie, jesteś na końcu. Warto też sięgnąć po drugą część, czyli Królestwo Kanciarzy. 



Cień Wiatru
Carlos Ruiz Zafon
Ten tytuł często jest przeze mnie wymieniany, bo uważam, że Zafon wykonał świetną robotę. Wprowadza nas w tajemniczy świat Barcelony, przysłonięty mgłą, gdzie welon czarnych chmur okrywa niebo. Za każdym razem, gdy sięgnie się po tę książkę, można odkryć coś zupełnie innego. Powieść dobra dla młodzieży, jak i dla dorosłych w każdym wieku.


Seria żywioły
Brittainy C. Cherry
Idealna dla fanów romansów! Jeśli chcesz komuś sprawić radość, to kup mu jedną z tych książek, a on na pewno sięgnie po następne. Cherry miesza naszymi uczuciami, gra na nich, jak jej się podoba. Umie wywołać łzy, a zaraz potem uśmiech. Moim zdaniem przekształca schematy w coś lepszego. Zawsze jestem zadowolona z jej książek.

Za zamkniętymi drzwiami
B.A. Paris.
Coś idealnie dla fanów thrillerów! Trzyma w napięciu do ostatnich stron. Miałam kompletne schizy po przeczytaniu tej książki i długo się nad nią zastanawiałam. Moim zdaniem jest popieprzona na wiele sposób, ale naprawdę dobra. 



Jeśli podoba Wam się taka seria, to mogę robić ich więcej. Dajcie znać w komentarzach. :)

sobota, kwietnia 21, 2018

Nie porzucaj marzeń. DADZĄ CI MOTYWACJĘ DO DZIAŁANIA. [recenzja]


Autor: Augusto Carry
Opis: Augusto Cury to autor sprzedanych w ponad dwudziestu pięciu milionach egzemplarzy poradników na temat rozwoju osobistego, najpopularniejszy brazylijski pisarz, wydawany w sześćdziesięciu krajach. Dowodzi, że marzenia są jak kompas wskazujący drogę, którą powinniśmy podążać. Są naszą siłą napędową, wzmacniają nas, pomagają się rozwijać i osiągnąć zamierzone cele. 
Uważa, że dzisiejsza młodzież, z winy dorosłych, ma mnóstwo pragnień, za to niewiele marzeń. A to marzenia sprawiają, że biedacy stają się królami, a bogacze żebrakami.
Książka skierowana nie tylko do nauczycieli i rodziców, ale do wszystkich, którzy zapomnieli, że marzenia to tlen dla inteligencji. Analizując drogę życiową wybitnych postaci, takich jak Jezus, Abraham Lincoln czy Martin Luther King, autor zmusza nas do nowego spojrzenia na własne życie i uczy, jak przekuć marzenia w sukces.

Nie wzdychaj do księżyca. Sięgnij po niego.
Federico Moccia
Marzenia są bardzo ważnym elementem naszego życia i nie powinniśmy o tym zapominać. Często są paliwem, napędzają nas do działania, do tego, aby krok po kroku zdobywać zamierzone cele. Jestem marzycielką i uwielbiam bujać w obłokach, dlatego wybranie tej pozycji do przeczytania było dla mnie oczywiste. 
Autor opiera się na znanych autorytetach, takich jak Jezus, czy Marcin Luter. Próbowanie to nasza siła. Nie możemy uciekać, nie możemy rezygnować. Tylko tym, którzy włożą pracę w swoje działania, sukces sprawi przyjemność. Czasem warto zacisnąć zęby i odepchnąć wątpliwości. Czemu mamy stać w miejscu, jeśli naprawdę możemy sięgnąć po marzenia? 
Książka Carry'iego jest mądrym poradnikiem, który i uświadamia i motywuje. Jeśli są ludzie, którzy mają z tym problem, którzy wciąż uważają, że marzenia, sny są niepotrzebne, niech przeczytają ten poradnik. My dużo chcemy, dużo pragniemy, ale nie marzymy i o to nie walczymy. To nie jest poradni idealny, który rozwiąże wszystkie problemy, bo ma wady. Na przykład uważam, że jest za krótki, lecz można znaleźć wartości, które chciał przekazać autor. 
Polecam ją Wam, abyście znaleźli odpowiedź na pytania, które was dręczą i może chcieli spełniać marzenia.


A wy? Spełniacie je, czy uważacie, że są niepotrzebne?


za egzemplarz dziękuję wydawnictwu HarperCollins

środa, kwietnia 18, 2018

Słowa w ciemnym błękicie DUŻA DAWKA EMOCJI [recenzja]


Cath Crowley
Opis: Wiele lat temu Rachel zakochała się w Henrym. Dzień przed przeprowadzką napisała do niego list i schowała w swojej ulubionej książce w księgarni, która należała do jej rodziny. Czekała. Ale Henry nigdy nie przyszedł.
Teraz Rachel wraca do miasta i do księgarni, by pracować razem z chłopakiem, którego wolałaby już nie zobaczyć. Ale po przykrych przeżyciach, które spotkały jej najbliższych, Rachel potrzebuje choć chwili zapomnienia. Brat Rachel utonął kilka miesięcy temu i dziewczyna pogrążona jest w smutku.
Henry i Rachel pracują obok siebie – otoczeni książkami, obserwują rozwijające się historie miłosne, wymieniają listy między stronami. Dzięki temu znajdują w sobie nadzieję. Spoglądają w przyszłość dzięki książkom. Pozwalają sobie uwierzyć, że dostaną od losu drugą szansę.


Przeszłość – czy warto do niej wracać?
A co jeśli ona jest moją przyszłością?


Okładka tej książki to pierwsza rzecz, na którą czytelnik zwraca uwagę. Bo kto by nie chciał mieć takiej na swojej półce? Ale zaraz, zaraz... Potem czytamy opis i jeszcze bardziej chcemy po nią sięgnąć. Czy warto?
Rachel zmieniła się po tragedii, która ją dotknęła. Gdy wraca emanuje chłodem i uwielbia używać sarkazmu. Henry jest zaskoczony jej zmianą i nie pojmuje, jak mogło do tego dojść. Na dodatek obydwoje nie wiedzą, że ktoś maczał palce w ich przeszłości i narobił zamieszania. Henry ma teraz problemy sercowe i skupia się na odzyskaniu dziewczyny, a Rachel udaje, że już wcale go nie kocha.
I mimo opisu nie mamy tutaj miłości na każdej stronie, nie wylewa nam się słodkość i czułość. Ta powieść jest mądra, jeśli mam być szczera. Zawiera też inne wartości, nie skupia się tylko na przesłodzeniu, które mogłoby być nudne i mogłoby zirytować czytelnika. Listy zostawiane w książkach w księgarni są pięknym sposobem na porozumiewanie i to najbardziej zachwyciło mnie w całej tej historii. Książka nie powaliła mnie na kolana, ale byłam pod dużym wrażeniem całej fabuły. Co najważniejsze, autorka nie popsuła zakończenia, nie wbiła się w schemat! 
Książkę przeczytałam w cały jeden dzień, a nie jest taka cieniutka. To właśnie jedna z powieści, którą się pochłania, bo autorka serwuje nam ciekawe zwroty akcji, zabawne dialogi i dobrze zbudowanych bohaterów, którzy nie są płytcy jak kałuża. 
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i zupełnie udane! Zostałam oczarowana stylem pisania. Takie książki się czyta i zapamiętuje. Słowa w ciemnym błękicie powinny stać na waszych półkach, bo ta historia jest naprawdę dobra, wciągająca i poruszająca. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar


czwartek, kwietnia 12, 2018

Wieczór filmowy... GDZIE JEST POPCORN? [recenzja]


Opis: Czy przyjaźń może przerodzić się w prawdziwą miłość?

Sol i Hanna to dwoje przyjaciół z dzieciństwa, którzy niespodziewanie spotykają się po latach. Opowieść rozpoczyna się 31 grudnia, kiedy to Hannę bezceremonialnie porzuca jej chłopak Danny, jeden z najprzystojniejszych w szkole. Hanna jest zrozpaczona. Koleżanki próbują zająć jej miejsce, a jedynym przyjacielem, który stara się ją pocieszyć, jest Sol. Chłopak wpada na pomysł, żeby oboje raz w miesiącu przez cały rok oglądali wspólnie film – raz wybrany przez niego, raz przez nią. Sprawy komplikują się, gdy okazuje się, że Sol zakochuje się w dziewczynie. Czy uda mu się zdobyć jej serce?

Życie to nie film
ale mimo to
czujesz się jakbyś codziennie odgrywał rolę
Hanna obraca się w dość żałosnym towarzystwie, nie wliczając Sola. Niby lojalne koleżanki na starcie pokazują, jak wiele są w stanie poświęcić, by zdobyć byłych chłopaków Hanny. Sol jest gdzieś z boku, skłonny do pomocy, do rozmowy. Na nieszczęście dla niego Hanna wprowadza friendzone i chłopak niestety nie ujawnia swoich uczuć, a na dodatek przez cały rok, co miesiąc musi siadać z Hanną przed telewizorem i oglądać filmy. To nie byłoby złe, gdyby nie był zakochany. Co jakiś czas próbuje jej jakoś to pokazać, ale nic nie przynosi rezultatów. 
Fabuła jest w zasadzie ciekawa, ale nie porwała mnie aż tak, jak myślałam. Chociaż książkę przeczytałam w dwa dni, a to duży plus. Nie męczyłam jej, nie chciałam wyrzucić przez okno, nic z tych rzeczy. To raczej taka lektura na wieczór, na oderwanie i bez przywiązania się do bohaterów, przynajmniej ja ją tak odebrałam. Sol i Hanna raczej nie zapadną mi na długo w pamięci, bo nie uważam, aby ta książka miała głębszy przekaz, który miałby mnie poruszyć. Mimo to jest dobrze napisana, autorka wprowadziła zabawne dialogi, ale największym plusem był kot Nigel. ;) Kto przeczyta, będzie wiedział o czym mówię. Dodawał pazura całej fabule. 
Czy po książkę warto sięgnąć? Jasne, jest lekka, krótka i umili wam czas w pociągu, autobusie czy samolocie. Nie wstrząsnęła mną i nie zachwyciła, ale to nie oznacza, że mi się nie podobała. Bardzo ciekawą rzeczą było umieszczanie opisów filmów – dokładnie wiedzieliśmy jaki film będą oglądać bohaterowie. Nie jest to książką, którą trzeba przeczytać, ale zdecydowanie jest w porządku.

Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz :)

niedziela, kwietnia 08, 2018

nowości Uroboros! [kwiecień]


Ostatni tom epickiej, steampunkowej "lotosowej trylogii" z feudalną Japonią w tle
Oto nadszedł kres świata, który znali. Wraz ze śmiercią Aishy przestała istnieć dynastia Kazumitsu. Zdziesiątkowana rebelia Kagé – niegdyś zaciśnięta pięść, teraz ledwie kilka wyłamanych palców – targana jest wewnętrznymi konfliktami. Jej przywódca, Daichi, siedzi w więzieniu zdany na łaskę Gildii Lotosu.
Gildia, od lat zatruwająca kraj, chce sięgnąć po władzę absolutną na siedmiu wyspach Shimy, posługując się nowym szogunem – Hiro – jak marionetką. Z armiami klanów Tygrysa i Feniksa oraz Miażdżycielem – najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono - wydaje się niepokonana. Czy ktokolwiek rzuci wyzwanie takiej sile?
Oczy wszystkich zwrócone są na Yukiko, tancerkę burzy, zabójczynię szoguna. Chaos i wojna domowa to jej dzieło. Ale jeśli ktokolwiek może ocalić Shimę przed zagładą, to tylko ona wraz z Buruu, wiernym tygrysem gromu u boku. Pytanie: co – czy też kogo – będzie musiała poświęcić dla zwycięstwa?
Sojusznicy, którzy atakują znienacka. Niegdysiejsi wrogowie, którzy stają do walki ramię w ramię. Wojna Lotosowa właśnie się rozpoczęła. I nie oszczędzi nikogo.

Rodzinne sekrety, podróże w czasie, ukryte skarby i krwawa historia Dolnego Śląska... Czyli Marta Kisiel, tym razem serio. Serio.
Gdy siostry Stern, Dżusi i Eleonora, łamią dwie z trzech świętych zasad ciotki Klary – solidarnie, każda po jednej – świata, o dziwo, nie zasnuwa nagła ciemność. Choć może powinna, zważywszy na katastrofalne konsekwencje.
Zasada nr 1: nigdy nie zostawiaj pustego mieszkania.
Zasada nr 2: nie wpuszczaj nikogo za próg.
Gdy Dżusi Stern pojawia się we wrocławskim mieszkaniu ciotki, zastaje drzwi zamknięte na głucho. Eleonora zostawiła klucze u sąsiadki. Razem z ostrzeżeniem: uważaj na Ramzesa. Na to, by wyjaśnić, kim jest Ramzes, już nie wpadła. To bynajmniej nie kot, jak początkowo sądzi Dżusi, a przystojny antykwariusz, który niespodziewanie pojawia się pod drzwiami. Twierdząc w dodatku, że musi odebrać od ciotki pewne tajemnicze pudełko... Obie siostry mają trzy tygodnie, by odzyskać własność ciotki. Bo choć o Ramzesie w środowisku wrocławskich antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem, to nawet on nie może być groźniejszy niż rozwścieczona Klara Stern... Wygląda na to, że Dżusi i Eleonora wpakowały się w niezłą aferę. Wszystkie tropy prowadzą w przeszłość, do zaginionych przed laty rodziców obu sióstr...

Martwa jesteś piękna. [recenzja]


Opis: Eve Singer zarabia na życie, opisując zbrodnie. Pracuje w telewizji jako reporterka kryminalna, ale jej kariera utknęła właśnie w martwym punkcie. Eve zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, by sprostać oczekiwaniom żądnych sensacji widzów. Podobnie jest z mordercą: on również karmi się śmiercią, która go fascynuje. Ma w zwyczaju reklamować swoje makabryczne występy, chce, żeby cały świat podziwiał piękno umierania. Kiedy kontaktuje się z Eve, dziennikarka początkowo cieszy się, że jako pierwsza będzie mogła przesłać relację z miejsca zbrodni. Jednak szybko zrozumie, że zabójca ma dwie obsesje. Pierwszą jest mordowanie ludzi w miejscach publicznych. A drugą – ona sama…

Ostatnio moją półkę zapełnia ten gatunek książek i raczej nie czułam się rozczarowana po lekturach, które przeczytałam. Niestety, ale akurat ta ani trochę nie przypadła mi do gustu. Już na samym początku miałam wrażenie, że zachowania bohaterów są dla mnie nielogiczne. Powieść nie trzymała w napięciu, lecz denerwowała mnie z każdą kolejną stroną. 
Eve, główna postać, jest reporterką kryminalną i wielokrotnie miała kontakt z poszukiwanym mordercą. Odprowadził ją nawet do domu, dzwonił do niej (tak, rozmawiali sobie, czemu nie), i uprzedził ją, że ma dla niej niespodziankę na dworcu. Czy poszła? Jasne, bo szukała sensacji. A co się stało? Spróbujcie zgadnąć sami. Mimo to Eve zachowuje się tak, jakby wciąż nie była pewna, czy to morderca się z nią kontaktował. Nie idzie z tym nigdzie, tylko jest jak taka sierotka Marysia. Miałam jej naprawdę dość, bo rozumiem, że praca wymagała od niej poświęceń, ale powinna mieć jakiś instynkt samozachowawczy. 
Była także inna scena – scena morderstwa w kinie i w ogóle nie rozumiem, jak mogło do niej dojść, nie zwracając uwagi nikogo. 
W tej powieści zabrakło mięsa. Nie wywołuje żadnych emocji, nie czeka się na rozwiązanie zagadki. To jedna ze słabszych książek, jakie miałam okazję czytać w tym roku. I nie chodzi nawet o styl pisania, bo on jest w porządku, ale brak dobrego pomysłu. Thriller, kryminał powinien nas zaciekawiać i trzymać w napięciu – tutaj tego nie było.
Niestety, nie mogę polecić tej książki, choć miałam nadzieję, że będzie dobra. Przeczytałam ją i niedługo już zapomnę o bohaterach i całej źle zbudowanej historii.
dziękuję za egzemplarz

Znalezione obrazy dla zapytania dadada

poniedziałek, kwietnia 30, 2018

Ogarnij się i żyć bez kompleksów [recenzja]


Autor: Corcoles Raquel
Opis: Czy podobnie jak większość z nas z obawą zerkasz w lustro, targana przez dziesiątki wątpliwości? Wypatrujesz cellulitu, dodatkowych kilogramów, suchej skóry, sińców pod oczami, rozdwojonych końcówek… i bezradnie obserwujesz, jak z pięknej kobiety zmieniasz się w jeden wielki kompleks.
Dość tego! Zespół ekspertów z tej książki pomoże ci zadbać o siebie od środka i na zewnątrz. Przede wszystkim jednak nauczysz się patrzeć na siebie inaczej. Zaufaj radom stylisty, psychologa i specjalisty dietetyka i poznaj 21-dniowy plan działania, a w nim:
ćwiczenia, które poprawią twój wygląd i samopoczucie,
porady dotyczące stylu,
listy superfoods,
wskazówki, jak być wspaniałą niedoskonałą,
i wiele innych!
Sama zobaczysz, jak szybko twoje kompleksy znikną, a ty będziesz znowu cieszyć się życiem!

Prawie każdy z nas je ma lub miał. Borykamy się z kompleksami od lat i nie umiemy pozbyć. Osadzone głęboko w naszej głowie nie pozwalają spojrzeć na nas zdrowo i w normalny sposób. Zawsze ta niewygodna część ciała będzie dla nas wyolbrzymiona.
A może nie zawsze tak być musi?
Kompleksy nabywamy z wiekiem, więc nie są one cechami wrodzonymi. Możemy się ich pozbyć, pracując nad ciałem i psychiką. Zwłaszcza nad psychiką. Przecież nie zmienimy rys twarzy, ani rozmiaru stopy, czy nie dodamy sobie wzrostu. Ogarnij się i żyj bez kompleksów to bardzo dobrze wydany poradnik, który opisuje rzeczywiste problemy osób, bo prywatnie znam kilkoro ludzi z takimi objawami. Autorka próbuje potrząsnąć nami i pokazać, że istnieje problem, a jeśli za daleko zabrnął, to potrzeba jest specjalisty. 
Kompleksy to nie jest przelotni kłopot, czasem doprowadza do ogromnych problemów zdrowotnych. Nie można tego bagatelizować, bo kiedyś będzie za późno. Akceptacja siebie jest ważna, a poradnik, który trzymam w rękach, jest stworzony dla ludzi, którzy nie radzą sobie z tym i naprawdę, uważam, że może w jakiś sposób rozjaśnić w umyśle, zmotywować do działania, bo czasem tylko tego nam potrzeba. Nie sądzę, że pomoże pozbyć się kompleksów, nie jest aż tak dobry, ale chociaż na moment zapali w człowieku chęć do działania i może to będzie wystarczający start do zmian.
Nie ma ideałów. Nie ma ludzi idealnych, nawet ci, którzy nam się wydają nimi, mają problemy i może sami siebie nie akceptują. Tego nie wiemy. Nie każdemu się będziemy podobać, ale i nie każdy spodoba się nam, bo tak działa natura. Po co więc wpasowywać się w schematy? 
Nawet jeśli nie macie problemów z kompleksami, możecie przeczytać tę książkę i sprawdzić, czy widzicie podobne objawy u przyjaciółki, czy siostry. Sądzę, że istnieje dużo różnych i lepszych poradników na ten temat, ale ten według mnie nie jest najgorszy i może pomóc ruszyć człowieku z miejsca, a potem będzie szukał pomocy już dalej. 

Za książkę dziękuję księgarni:
Znalezione obrazy dla zapytania dadada

sobota, kwietnia 28, 2018

dlaczego piszę? [o mnie]


Radość pisania. 
Możność utrwalania. 
Zemsta ręki śmiertelnej. ~Wisława Szymborska 
Piszę ten post pod wpływem chwili. Ostatnio kolega zapytał mnie "czemu napisałam książkę"? Przez chwilę nie rozumiałam skąd takie pytanie. Wydawało mi się bardzo logiczne, więc odpowiedziałam "bo lubię pisać". Potem wróciłam do domu i zastanowiłam się czemu właściwie piszę książki. 
Wiele książek nie ujrzy światła dziennego, zakopane na dysku o dawnych datach. Za sobą mam także wiele fanfictions, udanych, czy mniej udanych, zostawionych na Wattpadzie, gdzie żyją z błędami, ale często są czytane. Po co to robię? Dla czytelników? 
Zaczęłam pisać, bo wydawało mi się to fajne, bo było na modzie i duża część fandomu One Direction, w którym byłam, tworzyło historie z członkami zespołu. Uznałam, że to ciekawe i ja też chcę spróbować. Nie mając wprawy, nie znając się na tym, założyłam bloga i publikowałam, uwierzcie mi, okropne opowiadania, ale za to czytane. Wydawało mi się, że skoro mam publiczność (nikłą), to muszę to robić. Z czasem pisałam pod czytelnika. Jeśli popularny był temat BAD BOYÓW, to takie tworzyłam fanfictions. Jeśli popularne było, aby był wątek jak w 50 Twarzach Greya, to i takie się zdarzały. I wtedy czytelników było więcej. 
Ale z perspektywy czasu prawie nie pamiętam tych opowiadań, bo nie byłam z nimi związana. Zostały napisane dla liczby i komentarzy. Już dawno przeszło mi takie tworzenie, bo do niczego nie prowadziło. W końcu postanowiłam na pisanie czegoś, co rzeczywiście będzie dla mnie ważne, rezygnując z popularnych schematów. Oczywiście, schematy w moich powieściach są, ale chodziło mi o to, że nie szłam uparcie w kierunku np. badboyów, czy tematyki uczennica-nauczyciel, a uwierzcie, swojego czasu każdy chciał czytać takie historie. Statystki podupadły, ale zostali ci, którzy rzeczywiście chcieli mnie wspierać. I tak powoli rosła grupa czytelników, aż teraz mam ich dość sporą liczbę na Wattpadzie. Rzadko coś tam wstawiam, bo teraz skupiam się na pisaniu drugiej książki, którą zamierzam wydać, ale jednak czytelnicy wciąż tam są.
Więc dlaczego tak naprawdę piszę?
Piszę, żeby przelać te setki pomysłów, które kłębią mi się w głowie. Ciężko jest wyrzucić pomysł, który zaczyna się przeradzać w fabułę. Mój umysł wtedy żyje tylko tym. Ile razy pisałam do koleżanek z prośbą, aby mi pomogły ułożyć dokładny koncept, bo wena nie chciała mnie opuścić? Bardzo często zaczynam coś i nie kończę, bo nagle brakuje dalszego pomysłu. Czasem do tego wracam, czasem nie. 
Piszę, żeby stworzyć swój własny świat i móc wczuć się w losy bohaterów. Kierować ich myślami, działać nimi. To trochę jak gra w Simsy. Daje dużo radości, ale uwierzcie, daje też dużo smutku. Nieraz płakałam, pisząc smutny fragment, a moje serce było pęknięte. I to ja jestem autorką, a potrafię sama sobie wyrządzać krzywdę, kierując postaciami. 
Pisanie daje wolność i rozrywkę, jest częścią mojego życia, jest moim ogromnym hobby. Potrzebuję to robić, aby w głowie było choć trochę wolnego miejsca. Chciałabym, aby to, co piszę, trafiło do innych i podobało się, ale wszystko małymi krokami. Każdego dnia pracuję nad warsztatem pisarskim i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.

Piszecie do szuflady? A może tak na poważnie? Jeśli nie, to jakie jest wasze hobby, któremu potraficie się oddać?

czwartek, kwietnia 26, 2018

Nieznana terrorystka [recenzja]


Autor: Richard Flanagan
Opis: Fake news, bomby, seks, polityka, małe prawdy poskładane w wielkie kłamstwo. Świat po 11 września oczami laureata Nagrody Bookera.
To, co wczoraj było prawdą, dzisiaj już nią nie jest. Po nocy spędzonej z przystojnym nieznajomym Gina Davies, tancerka występująca w klubie erotycznym pod pseudonimem Doll, staje się główną podejrzaną w śledztwie dotyczącym zamachu terrorystycznego w Sydney. Policja znajduje trzy bomby, które miały eksplodować na stadionie, a usiłujący za wszelką cenę ratować swoją karierę wypalony zawodowo dziennikarz robi poszlakowy reportaż. Australia jest przerażona wizją nieznanej terrorystki. Dziewczyna z trudem rozpoznaje siebie w zmanipulowanym telewizyjnym portrecie. Próbuje uciekać. Tymczasem w tle polowania na Doll rozgrywa się zupełnie inna mroczna historia…

Powiem wam szczerze, że po takie książki sięgam rzadko, ponieważ są wymagające. W klasie maturalnej brakuje mi czasu na dłuższe skupianie się, czytanie czegoś bardzo istotnego. Dlatego Nieznaną terrorystkę czytałam przez kilka tygodni, a teraz podzielę się z Wami swoją opinią.
Prolog od razu zatrzymuje czytelnika przy książce i od razu chcemy sięgnąć po więcej. Siadamy w wygodnym fotelu, wyciągamy nogi i zatapiamy się w historii spowitej tajemnicami. 
Głowna bohaterka jest tancerką w klubie erotycznym i wielu pomyśli o niej negatywnie, choć ona sama uważa swoją pracę za deskę ratunku. Dzięki odłożonym pieniądzom chce mieć kiedyś lepsze życie. Na swojej drodze spotyka buntowniczego Tariqua, ale uwierzcie mi, że ta znajomość skończy się tak szybko, jak zaczęła. Jedna noc z Tariquem będzie musiała Ginie wystarczy. Niestety, miłe wspomnienia zastąpi strach i przerażenie, gdy okaże się, że Gina jest oskarżona o udział w zamachu.
Powieść na pewno wzbudza wiele emocji, ja jestem po stronie fanów bohaterki. Polubiłam jej charakter, upór i wierzyłam, że uda jej się wyplątać z kłopotów. Doll, inaczej Gina, musiała uciekać, a ucieczki przeważnie nie mają końca. Zastanawiałam się, co sama zrobiłabym na jej miejscu i nie umiałam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
~Kto wie, do czego zdolny jest człowiek, jeśli pozbawić go możliwości kochania?~
Historia, którą przedstawia nam autor jest dopracowana do samego końca i niesamowicie wciągająca. Trzeba poświęcić jej więcej czasu, aby pojąć przekaz i ważne elementy fabuły, ale uwierzcie, jest tego warta. W książce przedstawiono także media od kulis i to co potrafią zrobić, by nagłośnić daną sprawę, zarabiając na tym. Niestety tak jest, że w świecie rządzą pieniądze, a nie sprawdzone informacje.
Fundamentami tej historii, tej świetnej fabuły, na pewno są wątki, które będą zawsze aktualne. Richard Flanagan porusza tematy, które są obecne teraz, były obecne kiedyś i będą obecne w przyszłości. Innymi słowami przejawia się tutaj uniwersalizm. 
Ta powieść ma mnóstwo plusów, a to już oznacza, że jest bardzo dobra i powinna trafić do wielu czytelników. Sam język autora jest bardzo przyjemny w odbiorze, a przy dialogach człowiek nie umiera z nudy lub nie krzywi się przez sztuczność. Jestem zadowolona z lektury, bo nie jest to książka, którą odkłada się na półkę, a w głowie zostaje pustka. 


Za książkę dziękuję wydawnictwu Literackiemu

poniedziałek, kwietnia 23, 2018

Idealne książki na prezent. #1


Szóstka Wron
Leigh Bardugo
Będę stała murem za tą książką. Jest ona idealna na prezent dla obu płci. Nawet jeśli ktoś nie przepada za fantastyką, to bez obaw, nie ma jej tam wiele. Moja mama czytała, a nie jest fanem tego gatunku i była zadowolona. Największym autem tej powieści są bohaterowie bardzo dobrze skonstruowani, głębocy, z przeszłością, historiami i każdy z nich ma wyróżniające cechy charakteru. Ta książka ma wiele dobrych stron. Mnie uwiódł Kaz Brekker. Na początku nie spodziewajcie się ogromnej akcji, musicie poczekać kilka rozdziałów, ale z czasem fabuła wciąga na dobre i nim się obejrzyjcie, jesteś na końcu. Warto też sięgnąć po drugą część, czyli Królestwo Kanciarzy. 



Cień Wiatru
Carlos Ruiz Zafon
Ten tytuł często jest przeze mnie wymieniany, bo uważam, że Zafon wykonał świetną robotę. Wprowadza nas w tajemniczy świat Barcelony, przysłonięty mgłą, gdzie welon czarnych chmur okrywa niebo. Za każdym razem, gdy sięgnie się po tę książkę, można odkryć coś zupełnie innego. Powieść dobra dla młodzieży, jak i dla dorosłych w każdym wieku.


Seria żywioły
Brittainy C. Cherry
Idealna dla fanów romansów! Jeśli chcesz komuś sprawić radość, to kup mu jedną z tych książek, a on na pewno sięgnie po następne. Cherry miesza naszymi uczuciami, gra na nich, jak jej się podoba. Umie wywołać łzy, a zaraz potem uśmiech. Moim zdaniem przekształca schematy w coś lepszego. Zawsze jestem zadowolona z jej książek.

Za zamkniętymi drzwiami
B.A. Paris.
Coś idealnie dla fanów thrillerów! Trzyma w napięciu do ostatnich stron. Miałam kompletne schizy po przeczytaniu tej książki i długo się nad nią zastanawiałam. Moim zdaniem jest popieprzona na wiele sposób, ale naprawdę dobra. 



Jeśli podoba Wam się taka seria, to mogę robić ich więcej. Dajcie znać w komentarzach. :)

sobota, kwietnia 21, 2018

Nie porzucaj marzeń. DADZĄ CI MOTYWACJĘ DO DZIAŁANIA. [recenzja]


Autor: Augusto Carry
Opis: Augusto Cury to autor sprzedanych w ponad dwudziestu pięciu milionach egzemplarzy poradników na temat rozwoju osobistego, najpopularniejszy brazylijski pisarz, wydawany w sześćdziesięciu krajach. Dowodzi, że marzenia są jak kompas wskazujący drogę, którą powinniśmy podążać. Są naszą siłą napędową, wzmacniają nas, pomagają się rozwijać i osiągnąć zamierzone cele. 
Uważa, że dzisiejsza młodzież, z winy dorosłych, ma mnóstwo pragnień, za to niewiele marzeń. A to marzenia sprawiają, że biedacy stają się królami, a bogacze żebrakami.
Książka skierowana nie tylko do nauczycieli i rodziców, ale do wszystkich, którzy zapomnieli, że marzenia to tlen dla inteligencji. Analizując drogę życiową wybitnych postaci, takich jak Jezus, Abraham Lincoln czy Martin Luther King, autor zmusza nas do nowego spojrzenia na własne życie i uczy, jak przekuć marzenia w sukces.

Nie wzdychaj do księżyca. Sięgnij po niego.
Federico Moccia
Marzenia są bardzo ważnym elementem naszego życia i nie powinniśmy o tym zapominać. Często są paliwem, napędzają nas do działania, do tego, aby krok po kroku zdobywać zamierzone cele. Jestem marzycielką i uwielbiam bujać w obłokach, dlatego wybranie tej pozycji do przeczytania było dla mnie oczywiste. 
Autor opiera się na znanych autorytetach, takich jak Jezus, czy Marcin Luter. Próbowanie to nasza siła. Nie możemy uciekać, nie możemy rezygnować. Tylko tym, którzy włożą pracę w swoje działania, sukces sprawi przyjemność. Czasem warto zacisnąć zęby i odepchnąć wątpliwości. Czemu mamy stać w miejscu, jeśli naprawdę możemy sięgnąć po marzenia? 
Książka Carry'iego jest mądrym poradnikiem, który i uświadamia i motywuje. Jeśli są ludzie, którzy mają z tym problem, którzy wciąż uważają, że marzenia, sny są niepotrzebne, niech przeczytają ten poradnik. My dużo chcemy, dużo pragniemy, ale nie marzymy i o to nie walczymy. To nie jest poradni idealny, który rozwiąże wszystkie problemy, bo ma wady. Na przykład uważam, że jest za krótki, lecz można znaleźć wartości, które chciał przekazać autor. 
Polecam ją Wam, abyście znaleźli odpowiedź na pytania, które was dręczą i może chcieli spełniać marzenia.


A wy? Spełniacie je, czy uważacie, że są niepotrzebne?


za egzemplarz dziękuję wydawnictwu HarperCollins

środa, kwietnia 18, 2018

Słowa w ciemnym błękicie DUŻA DAWKA EMOCJI [recenzja]


Cath Crowley
Opis: Wiele lat temu Rachel zakochała się w Henrym. Dzień przed przeprowadzką napisała do niego list i schowała w swojej ulubionej książce w księgarni, która należała do jej rodziny. Czekała. Ale Henry nigdy nie przyszedł.
Teraz Rachel wraca do miasta i do księgarni, by pracować razem z chłopakiem, którego wolałaby już nie zobaczyć. Ale po przykrych przeżyciach, które spotkały jej najbliższych, Rachel potrzebuje choć chwili zapomnienia. Brat Rachel utonął kilka miesięcy temu i dziewczyna pogrążona jest w smutku.
Henry i Rachel pracują obok siebie – otoczeni książkami, obserwują rozwijające się historie miłosne, wymieniają listy między stronami. Dzięki temu znajdują w sobie nadzieję. Spoglądają w przyszłość dzięki książkom. Pozwalają sobie uwierzyć, że dostaną od losu drugą szansę.


Przeszłość – czy warto do niej wracać?
A co jeśli ona jest moją przyszłością?


Okładka tej książki to pierwsza rzecz, na którą czytelnik zwraca uwagę. Bo kto by nie chciał mieć takiej na swojej półce? Ale zaraz, zaraz... Potem czytamy opis i jeszcze bardziej chcemy po nią sięgnąć. Czy warto?
Rachel zmieniła się po tragedii, która ją dotknęła. Gdy wraca emanuje chłodem i uwielbia używać sarkazmu. Henry jest zaskoczony jej zmianą i nie pojmuje, jak mogło do tego dojść. Na dodatek obydwoje nie wiedzą, że ktoś maczał palce w ich przeszłości i narobił zamieszania. Henry ma teraz problemy sercowe i skupia się na odzyskaniu dziewczyny, a Rachel udaje, że już wcale go nie kocha.
I mimo opisu nie mamy tutaj miłości na każdej stronie, nie wylewa nam się słodkość i czułość. Ta powieść jest mądra, jeśli mam być szczera. Zawiera też inne wartości, nie skupia się tylko na przesłodzeniu, które mogłoby być nudne i mogłoby zirytować czytelnika. Listy zostawiane w książkach w księgarni są pięknym sposobem na porozumiewanie i to najbardziej zachwyciło mnie w całej tej historii. Książka nie powaliła mnie na kolana, ale byłam pod dużym wrażeniem całej fabuły. Co najważniejsze, autorka nie popsuła zakończenia, nie wbiła się w schemat! 
Książkę przeczytałam w cały jeden dzień, a nie jest taka cieniutka. To właśnie jedna z powieści, którą się pochłania, bo autorka serwuje nam ciekawe zwroty akcji, zabawne dialogi i dobrze zbudowanych bohaterów, którzy nie są płytcy jak kałuża. 
To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i zupełnie udane! Zostałam oczarowana stylem pisania. Takie książki się czyta i zapamiętuje. Słowa w ciemnym błękicie powinny stać na waszych półkach, bo ta historia jest naprawdę dobra, wciągająca i poruszająca. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar


czwartek, kwietnia 12, 2018

Wieczór filmowy... GDZIE JEST POPCORN? [recenzja]


Opis: Czy przyjaźń może przerodzić się w prawdziwą miłość?

Sol i Hanna to dwoje przyjaciół z dzieciństwa, którzy niespodziewanie spotykają się po latach. Opowieść rozpoczyna się 31 grudnia, kiedy to Hannę bezceremonialnie porzuca jej chłopak Danny, jeden z najprzystojniejszych w szkole. Hanna jest zrozpaczona. Koleżanki próbują zająć jej miejsce, a jedynym przyjacielem, który stara się ją pocieszyć, jest Sol. Chłopak wpada na pomysł, żeby oboje raz w miesiącu przez cały rok oglądali wspólnie film – raz wybrany przez niego, raz przez nią. Sprawy komplikują się, gdy okazuje się, że Sol zakochuje się w dziewczynie. Czy uda mu się zdobyć jej serce?

Życie to nie film
ale mimo to
czujesz się jakbyś codziennie odgrywał rolę
Hanna obraca się w dość żałosnym towarzystwie, nie wliczając Sola. Niby lojalne koleżanki na starcie pokazują, jak wiele są w stanie poświęcić, by zdobyć byłych chłopaków Hanny. Sol jest gdzieś z boku, skłonny do pomocy, do rozmowy. Na nieszczęście dla niego Hanna wprowadza friendzone i chłopak niestety nie ujawnia swoich uczuć, a na dodatek przez cały rok, co miesiąc musi siadać z Hanną przed telewizorem i oglądać filmy. To nie byłoby złe, gdyby nie był zakochany. Co jakiś czas próbuje jej jakoś to pokazać, ale nic nie przynosi rezultatów. 
Fabuła jest w zasadzie ciekawa, ale nie porwała mnie aż tak, jak myślałam. Chociaż książkę przeczytałam w dwa dni, a to duży plus. Nie męczyłam jej, nie chciałam wyrzucić przez okno, nic z tych rzeczy. To raczej taka lektura na wieczór, na oderwanie i bez przywiązania się do bohaterów, przynajmniej ja ją tak odebrałam. Sol i Hanna raczej nie zapadną mi na długo w pamięci, bo nie uważam, aby ta książka miała głębszy przekaz, który miałby mnie poruszyć. Mimo to jest dobrze napisana, autorka wprowadziła zabawne dialogi, ale największym plusem był kot Nigel. ;) Kto przeczyta, będzie wiedział o czym mówię. Dodawał pazura całej fabule. 
Czy po książkę warto sięgnąć? Jasne, jest lekka, krótka i umili wam czas w pociągu, autobusie czy samolocie. Nie wstrząsnęła mną i nie zachwyciła, ale to nie oznacza, że mi się nie podobała. Bardzo ciekawą rzeczą było umieszczanie opisów filmów – dokładnie wiedzieliśmy jaki film będą oglądać bohaterowie. Nie jest to książką, którą trzeba przeczytać, ale zdecydowanie jest w porządku.

Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz :)

niedziela, kwietnia 08, 2018

nowości Uroboros! [kwiecień]


Ostatni tom epickiej, steampunkowej "lotosowej trylogii" z feudalną Japonią w tle
Oto nadszedł kres świata, który znali. Wraz ze śmiercią Aishy przestała istnieć dynastia Kazumitsu. Zdziesiątkowana rebelia Kagé – niegdyś zaciśnięta pięść, teraz ledwie kilka wyłamanych palców – targana jest wewnętrznymi konfliktami. Jej przywódca, Daichi, siedzi w więzieniu zdany na łaskę Gildii Lotosu.
Gildia, od lat zatruwająca kraj, chce sięgnąć po władzę absolutną na siedmiu wyspach Shimy, posługując się nowym szogunem – Hiro – jak marionetką. Z armiami klanów Tygrysa i Feniksa oraz Miażdżycielem – najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono - wydaje się niepokonana. Czy ktokolwiek rzuci wyzwanie takiej sile?
Oczy wszystkich zwrócone są na Yukiko, tancerkę burzy, zabójczynię szoguna. Chaos i wojna domowa to jej dzieło. Ale jeśli ktokolwiek może ocalić Shimę przed zagładą, to tylko ona wraz z Buruu, wiernym tygrysem gromu u boku. Pytanie: co – czy też kogo – będzie musiała poświęcić dla zwycięstwa?
Sojusznicy, którzy atakują znienacka. Niegdysiejsi wrogowie, którzy stają do walki ramię w ramię. Wojna Lotosowa właśnie się rozpoczęła. I nie oszczędzi nikogo.

Rodzinne sekrety, podróże w czasie, ukryte skarby i krwawa historia Dolnego Śląska... Czyli Marta Kisiel, tym razem serio. Serio.
Gdy siostry Stern, Dżusi i Eleonora, łamią dwie z trzech świętych zasad ciotki Klary – solidarnie, każda po jednej – świata, o dziwo, nie zasnuwa nagła ciemność. Choć może powinna, zważywszy na katastrofalne konsekwencje.
Zasada nr 1: nigdy nie zostawiaj pustego mieszkania.
Zasada nr 2: nie wpuszczaj nikogo za próg.
Gdy Dżusi Stern pojawia się we wrocławskim mieszkaniu ciotki, zastaje drzwi zamknięte na głucho. Eleonora zostawiła klucze u sąsiadki. Razem z ostrzeżeniem: uważaj na Ramzesa. Na to, by wyjaśnić, kim jest Ramzes, już nie wpadła. To bynajmniej nie kot, jak początkowo sądzi Dżusi, a przystojny antykwariusz, który niespodziewanie pojawia się pod drzwiami. Twierdząc w dodatku, że musi odebrać od ciotki pewne tajemnicze pudełko... Obie siostry mają trzy tygodnie, by odzyskać własność ciotki. Bo choć o Ramzesie w środowisku wrocławskich antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem, to nawet on nie może być groźniejszy niż rozwścieczona Klara Stern... Wygląda na to, że Dżusi i Eleonora wpakowały się w niezłą aferę. Wszystkie tropy prowadzą w przeszłość, do zaginionych przed laty rodziców obu sióstr...

Martwa jesteś piękna. [recenzja]


Opis: Eve Singer zarabia na życie, opisując zbrodnie. Pracuje w telewizji jako reporterka kryminalna, ale jej kariera utknęła właśnie w martwym punkcie. Eve zdaje sobie sprawę, że musi zrobić wszystko, by sprostać oczekiwaniom żądnych sensacji widzów. Podobnie jest z mordercą: on również karmi się śmiercią, która go fascynuje. Ma w zwyczaju reklamować swoje makabryczne występy, chce, żeby cały świat podziwiał piękno umierania. Kiedy kontaktuje się z Eve, dziennikarka początkowo cieszy się, że jako pierwsza będzie mogła przesłać relację z miejsca zbrodni. Jednak szybko zrozumie, że zabójca ma dwie obsesje. Pierwszą jest mordowanie ludzi w miejscach publicznych. A drugą – ona sama…

Ostatnio moją półkę zapełnia ten gatunek książek i raczej nie czułam się rozczarowana po lekturach, które przeczytałam. Niestety, ale akurat ta ani trochę nie przypadła mi do gustu. Już na samym początku miałam wrażenie, że zachowania bohaterów są dla mnie nielogiczne. Powieść nie trzymała w napięciu, lecz denerwowała mnie z każdą kolejną stroną. 
Eve, główna postać, jest reporterką kryminalną i wielokrotnie miała kontakt z poszukiwanym mordercą. Odprowadził ją nawet do domu, dzwonił do niej (tak, rozmawiali sobie, czemu nie), i uprzedził ją, że ma dla niej niespodziankę na dworcu. Czy poszła? Jasne, bo szukała sensacji. A co się stało? Spróbujcie zgadnąć sami. Mimo to Eve zachowuje się tak, jakby wciąż nie była pewna, czy to morderca się z nią kontaktował. Nie idzie z tym nigdzie, tylko jest jak taka sierotka Marysia. Miałam jej naprawdę dość, bo rozumiem, że praca wymagała od niej poświęceń, ale powinna mieć jakiś instynkt samozachowawczy. 
Była także inna scena – scena morderstwa w kinie i w ogóle nie rozumiem, jak mogło do niej dojść, nie zwracając uwagi nikogo. 
W tej powieści zabrakło mięsa. Nie wywołuje żadnych emocji, nie czeka się na rozwiązanie zagadki. To jedna ze słabszych książek, jakie miałam okazję czytać w tym roku. I nie chodzi nawet o styl pisania, bo on jest w porządku, ale brak dobrego pomysłu. Thriller, kryminał powinien nas zaciekawiać i trzymać w napięciu – tutaj tego nie było.
Niestety, nie mogę polecić tej książki, choć miałam nadzieję, że będzie dobra. Przeczytałam ją i niedługo już zapomnę o bohaterach i całej źle zbudowanej historii.
dziękuję za egzemplarz

Znalezione obrazy dla zapytania dadada