Cześć! Udało się! Wstawiam recenzję. Dzisiaj wróciłam z Kołobrzegu, z 3 tygodniowego turnusu w sanatorium i w końcu zabrałam się za książki. W pociągu przeczytałam Ugly Love, bo przez zabiegi nie miałam czasu. Poza tym nie miałam też ochoty. Wiem, że niedługo pojawi się recenzja książki, którą dostałam od Harper Collins, ale nie zdradzę więcej. No i czeka nas także opinia o nowej edycji magazynu English Matters. Także marzec będzie pracowity, o ile znajdę czas w terminarzu, bo sprawdzianów mam bardzo dużo, a na dodatek zaległości.
Tytuł: Ugly Love.
Autor: Colleen Hoover.
Opis: Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w życiu. Wszystko przez przystojnego pilota Milesa Archera. Miles ustala tylko jedną regułę ich związku: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Gdy ta sytuacja staje się nie do wytrzymania i prowokuje do pytań, ożywają jego dramatyczne wspomnienia.
Miałam tego nie robić. Miałam nie sięgać
po książki autorki Losing Hope, po tym jak to przeczytałam. A jednak... Ugly
Love dostałam w prezencie i nie lubię jak książki stoją na półce nie czytane,
skoro już ją miałam, to się z nią zapoznałam.
Kolejny bestseller. Wielki szał.
Tyle czytelników i opinii. Wiele osób było zachwyconych tą książka. Niestety
rozczaruję was: nie jest dobra. Kogoś może wciągnąć, rozumiem to, ale
jednak nie jest dobrze napisana.
Od początku
książki zastanawiałam się, czy akcja się rozkręci. Czy autorka może trochę mnie
zachwyci, zaskoczy, a tu nic. Tate okazała się płytką bohaterką, nie różniącą
się od innych z podobnych książek z tej kategorii. Naiwna, łatwowierna,
ulegająca. Miles raczej został przedstawiony na uzależnionego od seksu faceta,
niż przystojnego, czarującego mężczyznę po przejściach. To było obrzydliwe. Te
sceny… Naprawdę niesmaczne.
Właśnie. Sceny
seksu. Miałam wrażenie, że autorka nie za bardzo wie, jak je opisywać. Czy
delikatnie, czy brutalnie. Z jednej strony waliła wprost, ale nie do końca. To
nie było dobre. To było nieudane i nieprzyjemne. I jeśli już mamy być
szczerzy – odrażało niż podniecało, a chyba chodziło o to drugie.
Dialogi
bohaterów – czasem ujdą, ale przeważnie było o niczym. Nie wnosiły za wiele.
Raczej książki robi wodę z mózgu i nic poza tym. Chcę też dodać, że rozdziały
pisane z perspektywy Milesa, to jeszcze większa porażka. To znaczy w całym Ugly
Love panuje dużo bezsensownych powtórzeń, ale w jego rozdziałach, nie
wiedziałam już co czytam. Panował chaos.
Wzruszyłam się. Tak, powiem
szczerze, że na końcu udało mi się wzruszyć, bo jestem wrażliwa na takie
tematy, jakie tam się pojawiły. Jednakże nie zaliczam tej książki ani do
dobrych książek, ani do ciekawych. Niestety. Kolejny raz przekonałam się, że
Colleen Hoover jest wysławiona jak Anna Todd, ale nie ma się czym pochwalić w
swoich książkach.