czwartek, maja 30, 2019

First Last Look [recenzja]


Kiedy Emery Lance zaczyna swoje studia w Wirginii Zachodniej, jedynym czego sobie życzy jest nowy początek. Chce po prostu studiować: bez plotek na jej temat i potępiających spojrzeń nieprzyjaznych jej ludzi. Za to jest gotowa znieść naprawdę dużo, choćby wytrzymać w jednym pokoju z najbardziej denerwującym gościem wszech czasów. Ale sytuacja się komplikuje: najlepszy przyjaciel jej współlokatora, Dylan Westbrook, jednym spojrzeniem przyprawia ją o szybsze bicie serca. Przy czym jest to rodzaj faceta, od jakich Emery zawsze starała się trzymać z daleka: za przystojny, za miły i zdecydowanie zbyt zabawny. Jej serce jest znowu w niebezpieczeństwie…

Dla zwolenników książek Mony Kasten, First last look będzie nie lada gratką. Tak pewnie pomyśli wiele osób, czytając opis. Otóż nie. Nie sądzę, że First last look powinno być porównywane do twórczości Kasten, którą uwielbiam i cenię. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Młodzieżówki to gatunek, który uwielbiam przez to, że można się przy nim dobrze bawić, rozluźnić i odpocząć. Teraz w trakcie ostatnich zaliczeń okazuje się to bardzo przydatne.
Nie umiem zbyt wiele pisać o takich książkach. Są słodkie, urocze i przeważnie dobrze napisane. Akurat First last look jest ciekawie skonstruowaną powieścią, o wartkiej akcji i zabawnych dialogach. Ale... ale... ale... Niestety Emery, która naprawdę wiele przeszła, okazała się bohaterką dość szorstką, chamską i nieprzyjemną. Nie bardzo wiedziałam, czemu skupia na sobie taką uwagę. Nie miała w sobie nic, co powinno przyciągać ludzi. Przejawiała mnóstwo agresji, nie panowała nad sobą... I nie, akurat ona nie była urocza. Może nie miałam do niej jakiś wielkich, negatywnych emocji, ale na pewno jej nie kibicowałam,
Dylan od razu przypadł mi do gustu, ale nie jest bohaterem, który zostanie w moim sercu. Nie, to co Kaden z Begin Again, książki Mony Kasten. Dylan po prostu nie był postacią, aż tak wyróżniającą się z tłumu. Owszem, lubiłam go w powieści, ale nic więcej.
W takich książkach są i będę schematy – nie da się tego uniknąć, lecz przecież wiemy, po co sięgamy i powinniśmy być na to przygotowani. First last look n
Ha, ale mam bardzo duży żal do korekty. Wiecie, ile tam było powtórzeń i dziwnych, połączonych słów? Tak jakby ktoś wcisnął przypadkowo "rrrrrrrrrr" i zapomniał poprawić. Nie żartuję! Strasznie mi to przeszkadzało. No i te braki synonimów... Sposób wykonania nie był najlepszy.
To nie jest najlepsza książka, jaką czytałam. Ba, nawet na początku ciężko mi było się za nią zabrać i ciągle ją odkładałam, ale potem zdecydowanie wciągnęła na dobre. Próbowałam ignorować główną bohaterkę i skupiłam się na innych postaciach.
Kasten potrafi poruszyć sercem czytelnika o wiele bardziej. Jej bohaterowie zawsze są świetnie skonstruowani, nieprzerysowani, a tutaj spotkałam się z lekkim niesmakiem. To nie jest zła książka. Tak, jak mówiłam, można się przy niej dobrze bawić, ale dopiero później.
Czegoś zabrakło, lecz koniec końców mogę powiedzieć, że była w porządku. Nic więcej.

Za egzemplarz dziękuję
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar zapowiedzi

poniedziałek, maja 20, 2019

WSPÓŁLOKATORZY [recenzja]


Autorka: Beth O'Leary
Przewrotna historia miłosna bezbłędnie oddająca ducha naszych czasów!
Tiffy i Leon dzielą mieszkanie.
Tiffy i Leon dzielą jedno łóżko.
Tiffy i Leon nigdy się nie spotkali…
Tiffy Moore pilnie potrzebuje taniego lokum. Leon Twomey bierze nocne zmiany, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Choć ich przyjaciele sądzą, że to szaleństwo, oni znajdują idealne rozwiązanie: w ciągu dnia Leon będzie w ciasnej kawalerce odsypiał noce zmiany, dzięki czemu Tiffy będzie miała to samo mieszkanie wyłącznie dla siebie przez resztę doby.
Ona właśnie zerwała ze swoim zazdrosnym chłopakiem i ledwo wiąże koniec z końcem, pracując w niszowym wydawnictwie, on bardziej dba o innych niż o siebie – nocami zajmuje się pensjonariuszami domu opieki, a każdy grosz odkłada na prawników, którzy wyciągną jego niesłusznie skazanego brata z więzienia.
Na przekór wszystkim i wszystkiemu, dwoje niezwykłych współlokatorów odkrywa, że jeśli wyrzuci się wszystkie zasady przez okno, można stworzyć całkiem przyjemne i ciepłe domowe ognisko.


Dawno nie czytałam tak zabawnej historii, od której nie mogłam się oderwać, a bohaterów pokochałam już po paru stronach. To właśnie daje nam autorka w swoim debiucie, jakim jest książka Współlokatorzy.
Od razu mówię, jeżeli historie Moyes są dla Was, to nie wahajcie się, by sięgnąć i po tę! Historia Leona i Tiffany wywoła u Was mnóstwo śmiechu.
Akcja rozpoczyna się, gdy poznajemy Tiffy. Radosną, kolorową, rudowłosą dziewczynę, nie mającą zbyt dużej pensji na etacie w wydawnictwie. Dziewczyna została właśnie porzucona przez swojego chłopaka Justina i tym samym musi poszukać mieszkania. Ma niewiele opcji. W oględzinach pomagają jej przyjaciele: Mo oraz Grety. Dwójka zupełnie różnych osobowości. Grety jest stanowcza, chamska i chłodna – może dlatego została adwokatem. Natomiast Mo nie odzywa się zbyt wiele, ale gdy już nadejdzie taka potrzeba, zawsze ma coś mądrego do powiedzenia. Tiffy ma szczęście, jeśli chodzi o przyjaciół. Odradzają jej wynajęcie niezbyt przyjemnego lokum, więc zdesperowana Tiffany rozważa wynajęcie połowy mieszkania z Leonem. Jak to połowy? A no tak to, że Leon oferuje jedno łóżko!
Umowa ma polegać na korzystaniu z mieszkania w różnych porach dnia. Leon i Tiffy mają się nawet nie widzieć. Ona śpi w nocy, on w dzień ze względu na ich prace. Tiffany jest zwariowana, więc nic dziwnego, że decyduje się na takie rozwiązanie. Co z tego wyniknie? Och, dużo zamieszania i zmian!
Przez tę książkę się płynie. Bohaterowie są cudowni! Zabawni, fajni, tacy do pogadania. Autorka prowadzi kilka wątków, których wolałabym Wam nie zdradzać, bo są bardzo ciekawe i uzupełniają całą fabułę.

Ach, i żeby nie było.
Leon ma dziewczynę. Nie może być tak łatwo, co? :) 
Przeczytałam tę powieść w ciągu trzech dni i myślę, że zajęłoby mi to mniej, ale nie miałam tyle czasu. Nie wiem już jak mam wychwalać tę książkę, ALE TAK BARDZO WAM JĄ POLECAM, ŻE UŚMIECHAM SIĘ PISZĄC TĘ RECENZJĘ. To jest świetny debiut pod względem fabularnym, jak i warsztatowym. Styl pisania Beth O'Leary jest tak dobry, że aż człowiekowi się serce raduje. Jednak dobre książki potrafią sprawić radość... A to jest właśnie dobra książka!
Dużo wykrzykników w tej recenzji, ale nie dziwcie się. Chciałabym, abyście odważyli się sięgnąć po Współlokatorów, bo dadzą Wam wszystko, co powinna zawierać dobra książka. Nie piszcie mi "ciekawie brzmi, może sięgnę". bo wiem, że tego nie zrobicie. Albo idziecie w to, albo nie. A ja Wam mówię, nie ma na co czekać!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania albatros wydawnictwo

czwartek, maja 30, 2019

First Last Look [recenzja]


Kiedy Emery Lance zaczyna swoje studia w Wirginii Zachodniej, jedynym czego sobie życzy jest nowy początek. Chce po prostu studiować: bez plotek na jej temat i potępiających spojrzeń nieprzyjaznych jej ludzi. Za to jest gotowa znieść naprawdę dużo, choćby wytrzymać w jednym pokoju z najbardziej denerwującym gościem wszech czasów. Ale sytuacja się komplikuje: najlepszy przyjaciel jej współlokatora, Dylan Westbrook, jednym spojrzeniem przyprawia ją o szybsze bicie serca. Przy czym jest to rodzaj faceta, od jakich Emery zawsze starała się trzymać z daleka: za przystojny, za miły i zdecydowanie zbyt zabawny. Jej serce jest znowu w niebezpieczeństwie…

Dla zwolenników książek Mony Kasten, First last look będzie nie lada gratką. Tak pewnie pomyśli wiele osób, czytając opis. Otóż nie. Nie sądzę, że First last look powinno być porównywane do twórczości Kasten, którą uwielbiam i cenię. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Młodzieżówki to gatunek, który uwielbiam przez to, że można się przy nim dobrze bawić, rozluźnić i odpocząć. Teraz w trakcie ostatnich zaliczeń okazuje się to bardzo przydatne.
Nie umiem zbyt wiele pisać o takich książkach. Są słodkie, urocze i przeważnie dobrze napisane. Akurat First last look jest ciekawie skonstruowaną powieścią, o wartkiej akcji i zabawnych dialogach. Ale... ale... ale... Niestety Emery, która naprawdę wiele przeszła, okazała się bohaterką dość szorstką, chamską i nieprzyjemną. Nie bardzo wiedziałam, czemu skupia na sobie taką uwagę. Nie miała w sobie nic, co powinno przyciągać ludzi. Przejawiała mnóstwo agresji, nie panowała nad sobą... I nie, akurat ona nie była urocza. Może nie miałam do niej jakiś wielkich, negatywnych emocji, ale na pewno jej nie kibicowałam,
Dylan od razu przypadł mi do gustu, ale nie jest bohaterem, który zostanie w moim sercu. Nie, to co Kaden z Begin Again, książki Mony Kasten. Dylan po prostu nie był postacią, aż tak wyróżniającą się z tłumu. Owszem, lubiłam go w powieści, ale nic więcej.
W takich książkach są i będę schematy – nie da się tego uniknąć, lecz przecież wiemy, po co sięgamy i powinniśmy być na to przygotowani. First last look n
Ha, ale mam bardzo duży żal do korekty. Wiecie, ile tam było powtórzeń i dziwnych, połączonych słów? Tak jakby ktoś wcisnął przypadkowo "rrrrrrrrrr" i zapomniał poprawić. Nie żartuję! Strasznie mi to przeszkadzało. No i te braki synonimów... Sposób wykonania nie był najlepszy.
To nie jest najlepsza książka, jaką czytałam. Ba, nawet na początku ciężko mi było się za nią zabrać i ciągle ją odkładałam, ale potem zdecydowanie wciągnęła na dobre. Próbowałam ignorować główną bohaterkę i skupiłam się na innych postaciach.
Kasten potrafi poruszyć sercem czytelnika o wiele bardziej. Jej bohaterowie zawsze są świetnie skonstruowani, nieprzerysowani, a tutaj spotkałam się z lekkim niesmakiem. To nie jest zła książka. Tak, jak mówiłam, można się przy niej dobrze bawić, ale dopiero później.
Czegoś zabrakło, lecz koniec końców mogę powiedzieć, że była w porządku. Nic więcej.

Za egzemplarz dziękuję
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo jaguar zapowiedzi

poniedziałek, maja 20, 2019

WSPÓŁLOKATORZY [recenzja]


Autorka: Beth O'Leary
Przewrotna historia miłosna bezbłędnie oddająca ducha naszych czasów!
Tiffy i Leon dzielą mieszkanie.
Tiffy i Leon dzielą jedno łóżko.
Tiffy i Leon nigdy się nie spotkali…
Tiffy Moore pilnie potrzebuje taniego lokum. Leon Twomey bierze nocne zmiany, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Choć ich przyjaciele sądzą, że to szaleństwo, oni znajdują idealne rozwiązanie: w ciągu dnia Leon będzie w ciasnej kawalerce odsypiał noce zmiany, dzięki czemu Tiffy będzie miała to samo mieszkanie wyłącznie dla siebie przez resztę doby.
Ona właśnie zerwała ze swoim zazdrosnym chłopakiem i ledwo wiąże koniec z końcem, pracując w niszowym wydawnictwie, on bardziej dba o innych niż o siebie – nocami zajmuje się pensjonariuszami domu opieki, a każdy grosz odkłada na prawników, którzy wyciągną jego niesłusznie skazanego brata z więzienia.
Na przekór wszystkim i wszystkiemu, dwoje niezwykłych współlokatorów odkrywa, że jeśli wyrzuci się wszystkie zasady przez okno, można stworzyć całkiem przyjemne i ciepłe domowe ognisko.


Dawno nie czytałam tak zabawnej historii, od której nie mogłam się oderwać, a bohaterów pokochałam już po paru stronach. To właśnie daje nam autorka w swoim debiucie, jakim jest książka Współlokatorzy.
Od razu mówię, jeżeli historie Moyes są dla Was, to nie wahajcie się, by sięgnąć i po tę! Historia Leona i Tiffany wywoła u Was mnóstwo śmiechu.
Akcja rozpoczyna się, gdy poznajemy Tiffy. Radosną, kolorową, rudowłosą dziewczynę, nie mającą zbyt dużej pensji na etacie w wydawnictwie. Dziewczyna została właśnie porzucona przez swojego chłopaka Justina i tym samym musi poszukać mieszkania. Ma niewiele opcji. W oględzinach pomagają jej przyjaciele: Mo oraz Grety. Dwójka zupełnie różnych osobowości. Grety jest stanowcza, chamska i chłodna – może dlatego została adwokatem. Natomiast Mo nie odzywa się zbyt wiele, ale gdy już nadejdzie taka potrzeba, zawsze ma coś mądrego do powiedzenia. Tiffy ma szczęście, jeśli chodzi o przyjaciół. Odradzają jej wynajęcie niezbyt przyjemnego lokum, więc zdesperowana Tiffany rozważa wynajęcie połowy mieszkania z Leonem. Jak to połowy? A no tak to, że Leon oferuje jedno łóżko!
Umowa ma polegać na korzystaniu z mieszkania w różnych porach dnia. Leon i Tiffy mają się nawet nie widzieć. Ona śpi w nocy, on w dzień ze względu na ich prace. Tiffany jest zwariowana, więc nic dziwnego, że decyduje się na takie rozwiązanie. Co z tego wyniknie? Och, dużo zamieszania i zmian!
Przez tę książkę się płynie. Bohaterowie są cudowni! Zabawni, fajni, tacy do pogadania. Autorka prowadzi kilka wątków, których wolałabym Wam nie zdradzać, bo są bardzo ciekawe i uzupełniają całą fabułę.

Ach, i żeby nie było.
Leon ma dziewczynę. Nie może być tak łatwo, co? :) 
Przeczytałam tę powieść w ciągu trzech dni i myślę, że zajęłoby mi to mniej, ale nie miałam tyle czasu. Nie wiem już jak mam wychwalać tę książkę, ALE TAK BARDZO WAM JĄ POLECAM, ŻE UŚMIECHAM SIĘ PISZĄC TĘ RECENZJĘ. To jest świetny debiut pod względem fabularnym, jak i warsztatowym. Styl pisania Beth O'Leary jest tak dobry, że aż człowiekowi się serce raduje. Jednak dobre książki potrafią sprawić radość... A to jest właśnie dobra książka!
Dużo wykrzykników w tej recenzji, ale nie dziwcie się. Chciałabym, abyście odważyli się sięgnąć po Współlokatorów, bo dadzą Wam wszystko, co powinna zawierać dobra książka. Nie piszcie mi "ciekawie brzmi, może sięgnę". bo wiem, że tego nie zrobicie. Albo idziecie w to, albo nie. A ja Wam mówię, nie ma na co czekać!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania albatros wydawnictwo