czwartek, listopada 12, 2020

Park Avenue [recenzja]

Autorki: Keeland&Ward

Niepospolita uroda Elodie Atlier była pułapką na facetów, którzy zdradzali swoje kobiety. Agencja detektywistyczna nie była jednak pracą jej marzeń, więc w końcu Elodie postanowiła poszukać lepszego zajęcia. Tamtego dnia śpieszyła się na rozmowę z potencjalnym pracodawcą. Niestety, miała pecha, niegroźną stłuczkę. Tamten gość miał drogi samochód, wygląd greckiego boga i paskudne maniery. Po ostrej wymianie zdań rozstali się, a Elodie miała nadzieję, że więcej tego bufona nie spotka. Nie miała więc tęgiej miny, gdy okazało się, że stara się o pracę właśnie u niego.

Ukochany duet powraca. Dziewczyny nie zwalniają tempa i dalej serwują nam dobrą porcję humoru. Gdy sięgam po nie, wiem, że się nie zawiodę. Między nimi jest taka chemia, że z łatwością przenoszą ją w styl pisania.

Bohaterowie spotykają się przypadkowo, w zabawny sposób. Hollis już na początku ma uprzedzenia do głównej bohaterki przez stłuczkę samochodem, a pech chciał, że dziewczyna stara się o posadę niani dla jego bratanicy. No, nie będzie miała ulg. Nie wpadła mu w oku, była zadziorna i jest cholernie uparta.

Mimo to może dostanie szansę?

No, jasne, że dostanie. Inaczej nie byłoby fabuły. Elodie daje Hollisowi popalić. Riposty są na porządku dziennym. Droczenie się Hollisa i Elodie wywołuje w czytelniku rozbawienie. To cudowne, że autorki nie ciągną dialogów na siłę i nie są one sztuczne. Mieszają w życiu bohaterów, jak w filiżance kawy. Trochę gorzko, trochę słodko. Nie ma łatwo. Jest pod górę. Zawirowania, tajemnice, pewna sprawa, która wychodzi na jaw pod koniec książki.

Wiecie, te romanse mają to do siebie, że są schematyczne. Mimo to bawią, rozczulają i wciągają. Czyta się je z szybkim biciem serca i uśmiechem na twarzy. Uwielbiam takie historie. Na chwilę, na poprawę humoru. Po których wiem, czego się spodziewać.

Duet tych autorek jak zawsze serwuje nam salwy śmiechu i nawet trochę wzruszenia. Hollis i Elodie to kolejna para, którą chciałoby się poznać i czasem wpaść do nich na herbatę. Schematy w niczym nie przeszkadzają, bo to w nich kryje się urok Ward i Keeland.

Serdecznie polecam Wam najnowszą książkę od Ward i Keeland.

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

czwartek, listopada 12, 2020

Park Avenue [recenzja]

Autorki: Keeland&Ward

Niepospolita uroda Elodie Atlier była pułapką na facetów, którzy zdradzali swoje kobiety. Agencja detektywistyczna nie była jednak pracą jej marzeń, więc w końcu Elodie postanowiła poszukać lepszego zajęcia. Tamtego dnia śpieszyła się na rozmowę z potencjalnym pracodawcą. Niestety, miała pecha, niegroźną stłuczkę. Tamten gość miał drogi samochód, wygląd greckiego boga i paskudne maniery. Po ostrej wymianie zdań rozstali się, a Elodie miała nadzieję, że więcej tego bufona nie spotka. Nie miała więc tęgiej miny, gdy okazało się, że stara się o pracę właśnie u niego.

Ukochany duet powraca. Dziewczyny nie zwalniają tempa i dalej serwują nam dobrą porcję humoru. Gdy sięgam po nie, wiem, że się nie zawiodę. Między nimi jest taka chemia, że z łatwością przenoszą ją w styl pisania.

Bohaterowie spotykają się przypadkowo, w zabawny sposób. Hollis już na początku ma uprzedzenia do głównej bohaterki przez stłuczkę samochodem, a pech chciał, że dziewczyna stara się o posadę niani dla jego bratanicy. No, nie będzie miała ulg. Nie wpadła mu w oku, była zadziorna i jest cholernie uparta.

Mimo to może dostanie szansę?

No, jasne, że dostanie. Inaczej nie byłoby fabuły. Elodie daje Hollisowi popalić. Riposty są na porządku dziennym. Droczenie się Hollisa i Elodie wywołuje w czytelniku rozbawienie. To cudowne, że autorki nie ciągną dialogów na siłę i nie są one sztuczne. Mieszają w życiu bohaterów, jak w filiżance kawy. Trochę gorzko, trochę słodko. Nie ma łatwo. Jest pod górę. Zawirowania, tajemnice, pewna sprawa, która wychodzi na jaw pod koniec książki.

Wiecie, te romanse mają to do siebie, że są schematyczne. Mimo to bawią, rozczulają i wciągają. Czyta się je z szybkim biciem serca i uśmiechem na twarzy. Uwielbiam takie historie. Na chwilę, na poprawę humoru. Po których wiem, czego się spodziewać.

Duet tych autorek jak zawsze serwuje nam salwy śmiechu i nawet trochę wzruszenia. Hollis i Elodie to kolejna para, którą chciałoby się poznać i czasem wpaść do nich na herbatę. Schematy w niczym nie przeszkadzają, bo to w nich kryje się urok Ward i Keeland.

Serdecznie polecam Wam najnowszą książkę od Ward i Keeland.

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)