wtorek, listopada 03, 2020

Dwa dni w Paryżu [recenzja]



Autorka: Jojo Moyes

Paryż jest zawsze dobrym pomysłem, nawet jeśli nic nie idzie zgodnie z planem…

Zanim zdążyła się zastanowić, weszła do biura podróży i kupiła dwa bilety. To zupełnie nie w stylu Nell! Dwa dni w Paryżu, pierwsza szalona decyzja w jej życiu… Tylko że spełnia się najgorszy scenariusz i Nell zostaje sama w mieście zakochanych.

Ale przecież jest w Paryżu! Na tyle wielkim, żeby poczuć się wolną, i na tyle małym, żeby spotkać kogoś naprawdę wyjątkowego. Tylko tutaj można poczuć taki przypływ odwagi. Dać się zaprosić na drinka chłopakowi, który zachwycił się tym samym obrazem Fridy Kahlo. Zobaczyć wszystkie atrakcje Paryża w ciągu dwudziestominutowego rajdu na skuterze. Przeżyć najlepszą noc w swoim życiu.

I zamiast tworzyć kolejną listę za i przeciw, zapisać na czystej kartce tylko dwa słowa: Żyj chwilą.



Nie spodziewałam się opowiadań, kiedy brałam do rąk tę ksiażkę. Myślę, że autorka specjalnie zadbała o tak specyficzny zabieg, tajemniczy i zaskakujący. Już pierwsze opowiadanie sprawiło, że miałam ochotę wsiąść do samolotu i wypić kawę w Paryżu. Styl Moyes jest dobry – dodaje otuchy. Osobiście zrobiło mi się przytulniej, gdy zaczytywałam się najpierw w historię Nell, a później kolejnych bohaterów.

Opowiadania są dość długie, słodkie, smutne, wzruszające i poruszające. Patrząc na pogodę za oknem, wydają się cudownym antidotum na jesień. Moyes mnie zachwyciła, tym razem inną formą prozy niż zwykle i znowu, to się robi monotonne, ale muszę Wam ją polecić.

Autorka porusza kobiece problemy, czasem wyolbrzymione na skalę światową i tłumaczy, jak sobie z nimi radzić. Stawiamy sobie wysokie poprzeczki, ciągle czujemy się winne (przepraszam za uogólnienia), a nie w tym rzecz. To, co wyniosłam z tej książki to myśl, że nie jesteśmy połówkami, czekającymi na drugie połówki. Nie, nie i jeszcze raz nie. Jesteśmy całością, cudowną całością, a ta osoba będzie równą całością jak my.

Moyes nie idealizuje. Pokazuje cząstkę rzeczywistości, uwypukla ją. Sprawia, że problemy codzienne nie sprawiają wrażenia błahych, ale też nie powinny być nie do przejścia. Jak dla mnie – warto zaryzykować i przestać kierować się tylko rozsądkiem i przyzwyczajeniem. Aby coś zmienić, trzeba podjąć działania i tylko wtedy problemy staną się mniejsze, a później może znikną całkowicie.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak

4 komentarze:

  1. Mam w planach poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama chętnie przeniosłabym się do Paryza na łamach literatury!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam dotychczas nic tej autorki, ale będę musiała to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Moyes! Muszę poszukać tą pozycję w księgarniach.
    Zapraszam na mojego bloga

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

wtorek, listopada 03, 2020

Dwa dni w Paryżu [recenzja]



Autorka: Jojo Moyes

Paryż jest zawsze dobrym pomysłem, nawet jeśli nic nie idzie zgodnie z planem…

Zanim zdążyła się zastanowić, weszła do biura podróży i kupiła dwa bilety. To zupełnie nie w stylu Nell! Dwa dni w Paryżu, pierwsza szalona decyzja w jej życiu… Tylko że spełnia się najgorszy scenariusz i Nell zostaje sama w mieście zakochanych.

Ale przecież jest w Paryżu! Na tyle wielkim, żeby poczuć się wolną, i na tyle małym, żeby spotkać kogoś naprawdę wyjątkowego. Tylko tutaj można poczuć taki przypływ odwagi. Dać się zaprosić na drinka chłopakowi, który zachwycił się tym samym obrazem Fridy Kahlo. Zobaczyć wszystkie atrakcje Paryża w ciągu dwudziestominutowego rajdu na skuterze. Przeżyć najlepszą noc w swoim życiu.

I zamiast tworzyć kolejną listę za i przeciw, zapisać na czystej kartce tylko dwa słowa: Żyj chwilą.



Nie spodziewałam się opowiadań, kiedy brałam do rąk tę ksiażkę. Myślę, że autorka specjalnie zadbała o tak specyficzny zabieg, tajemniczy i zaskakujący. Już pierwsze opowiadanie sprawiło, że miałam ochotę wsiąść do samolotu i wypić kawę w Paryżu. Styl Moyes jest dobry – dodaje otuchy. Osobiście zrobiło mi się przytulniej, gdy zaczytywałam się najpierw w historię Nell, a później kolejnych bohaterów.

Opowiadania są dość długie, słodkie, smutne, wzruszające i poruszające. Patrząc na pogodę za oknem, wydają się cudownym antidotum na jesień. Moyes mnie zachwyciła, tym razem inną formą prozy niż zwykle i znowu, to się robi monotonne, ale muszę Wam ją polecić.

Autorka porusza kobiece problemy, czasem wyolbrzymione na skalę światową i tłumaczy, jak sobie z nimi radzić. Stawiamy sobie wysokie poprzeczki, ciągle czujemy się winne (przepraszam za uogólnienia), a nie w tym rzecz. To, co wyniosłam z tej książki to myśl, że nie jesteśmy połówkami, czekającymi na drugie połówki. Nie, nie i jeszcze raz nie. Jesteśmy całością, cudowną całością, a ta osoba będzie równą całością jak my.

Moyes nie idealizuje. Pokazuje cząstkę rzeczywistości, uwypukla ją. Sprawia, że problemy codzienne nie sprawiają wrażenia błahych, ale też nie powinny być nie do przejścia. Jak dla mnie – warto zaryzykować i przestać kierować się tylko rozsądkiem i przyzwyczajeniem. Aby coś zmienić, trzeba podjąć działania i tylko wtedy problemy staną się mniejsze, a później może znikną całkowicie.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak

4 komentarze:

  1. Mam w planach poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama chętnie przeniosłabym się do Paryza na łamach literatury!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam dotychczas nic tej autorki, ale będę musiała to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Moyes! Muszę poszukać tą pozycję w księgarniach.
    Zapraszam na mojego bloga

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)