czwartek, kwietnia 25, 2019

Zawsze i wszędzie [recenzja]

Każdego dnia modliłam się, żeby on znów mnie pokochał. Zostawił mnie dla innej, nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, jak bez niego żyć. Chciałam jedynie, by do mnie wrócił.
Ale pojawił się Jackson Emery. To miał być tylko letni romans. Zastrzyk pozytywnej energii dla pogruchotanego serca.
Byliśmy dla siebie idealni, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz romans nie potrwa zbyt długo. Jackson nie wierzył w związki, a ja straciłam wiarę w miłość.
Wszystko było dobrze, aż pewnej nocy moje serce zgubiło rytm. Nie spodziewałam się, że Jackson się zaśmieje, nakłoni mnie do zwierzeń, przegna mój smutek.
Kiedy nasz wspólny czas dobiegł końca, moje serce nie potrafiło zapomnieć.
Prosiłam o jeszcze jeden uśmiech, kolejny pocałunek, następny dotyk… Wznosiłam modły, by Jackson mógł być mój, nawet jeśli wiedziałam, że jego przeznaczeniem nie była miłość.


Brittainy C. Cherry nie zawodzi. Jej książki od zawsze poruszają, wzruszają i wciągają. Na większości jej powieści płaczę, bo nie umiem powstrzymać łez. Nie wiem, czy istnieją bohaterowie przez nią wykreowani, których nie polubiłam lub nie przywiązałam się z nimi.
Gdy tylko ujrzałam w zapowiedziach Zawsze i wszędzie, wiedziałam, że będę musiała ją mieć w swoich rękach. Nawet nie zerkałam szczegółowo na opis, bo nie chciałam przypadkiem sobie czegoś zaspojlerować. Książka miło mnie zaskoczyło, choć od razu powiem, że nie dała takiej dawki emocji, jaką dostaję przeważnie przy powieściach Cherry.
Jackson jest gburem, młodym, przystojnym, ale chamskim gburem, który wykorzystuje kobiety i próbuje być niewzruszony na każdy komentarz o nim lub o jego ojcu alkoholiku. Czy mu się to udaje? W pewnym stopniu tak. Aż pojawia się nasza główna bohaterka – Grace. Wzbudza w Jacksonie negatywne emocje, denerwuje go i zostaje kilkakrotnie odrzucona.
Grace nie ma łatwo, rozwodzi się, a na dodatek wciąż wraca pamięcią do poronień. To smutna opowieść o stracie, zdradzie i nowej szansie.
Uważam, że Cherry jak zawsze, skonstruowała bardzo dobry romans, chociaż nie wzruszyła mnie i tym byłam zaskoczona, tego jednego mi zabrakło. Ale do bohaterów nie mogłabym się przyczepić. To dwójka osób, którym się kibicuje i naprawdę chce, by byli razem.
Z ręką na sercu mogę polecić Wam tę książkę. Nie uważam jej za najlepszą z książek tej autorki. Zdecydowanie ma ich więcej, tak jak np. seria żywioły (to dopiero cudo!), ale przy Zawsze i wszędzie można spędzić przyjemnie czas i nie żałować tego. Zachęcam Was, jeżeli nie poznaliście jeszcze Cherry, to zacznijcie od innych książek. Na tę przyjdzie czas, ale pamiętajcie, jest to ciekawa, urocza powieść, tylko nie robi takiego wrażenia, jak poprzednie.

Za egzemplarz dziękuję:

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

czwartek, kwietnia 25, 2019

Zawsze i wszędzie [recenzja]

Każdego dnia modliłam się, żeby on znów mnie pokochał. Zostawił mnie dla innej, nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, jak bez niego żyć. Chciałam jedynie, by do mnie wrócił.
Ale pojawił się Jackson Emery. To miał być tylko letni romans. Zastrzyk pozytywnej energii dla pogruchotanego serca.
Byliśmy dla siebie idealni, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz romans nie potrwa zbyt długo. Jackson nie wierzył w związki, a ja straciłam wiarę w miłość.
Wszystko było dobrze, aż pewnej nocy moje serce zgubiło rytm. Nie spodziewałam się, że Jackson się zaśmieje, nakłoni mnie do zwierzeń, przegna mój smutek.
Kiedy nasz wspólny czas dobiegł końca, moje serce nie potrafiło zapomnieć.
Prosiłam o jeszcze jeden uśmiech, kolejny pocałunek, następny dotyk… Wznosiłam modły, by Jackson mógł być mój, nawet jeśli wiedziałam, że jego przeznaczeniem nie była miłość.


Brittainy C. Cherry nie zawodzi. Jej książki od zawsze poruszają, wzruszają i wciągają. Na większości jej powieści płaczę, bo nie umiem powstrzymać łez. Nie wiem, czy istnieją bohaterowie przez nią wykreowani, których nie polubiłam lub nie przywiązałam się z nimi.
Gdy tylko ujrzałam w zapowiedziach Zawsze i wszędzie, wiedziałam, że będę musiała ją mieć w swoich rękach. Nawet nie zerkałam szczegółowo na opis, bo nie chciałam przypadkiem sobie czegoś zaspojlerować. Książka miło mnie zaskoczyło, choć od razu powiem, że nie dała takiej dawki emocji, jaką dostaję przeważnie przy powieściach Cherry.
Jackson jest gburem, młodym, przystojnym, ale chamskim gburem, który wykorzystuje kobiety i próbuje być niewzruszony na każdy komentarz o nim lub o jego ojcu alkoholiku. Czy mu się to udaje? W pewnym stopniu tak. Aż pojawia się nasza główna bohaterka – Grace. Wzbudza w Jacksonie negatywne emocje, denerwuje go i zostaje kilkakrotnie odrzucona.
Grace nie ma łatwo, rozwodzi się, a na dodatek wciąż wraca pamięcią do poronień. To smutna opowieść o stracie, zdradzie i nowej szansie.
Uważam, że Cherry jak zawsze, skonstruowała bardzo dobry romans, chociaż nie wzruszyła mnie i tym byłam zaskoczona, tego jednego mi zabrakło. Ale do bohaterów nie mogłabym się przyczepić. To dwójka osób, którym się kibicuje i naprawdę chce, by byli razem.
Z ręką na sercu mogę polecić Wam tę książkę. Nie uważam jej za najlepszą z książek tej autorki. Zdecydowanie ma ich więcej, tak jak np. seria żywioły (to dopiero cudo!), ale przy Zawsze i wszędzie można spędzić przyjemnie czas i nie żałować tego. Zachęcam Was, jeżeli nie poznaliście jeszcze Cherry, to zacznijcie od innych książek. Na tę przyjdzie czas, ale pamiętajcie, jest to ciekawa, urocza powieść, tylko nie robi takiego wrażenia, jak poprzednie.

Za egzemplarz dziękuję:

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)