środa, lipca 22, 2020

Pamiętnik szeptuchy [recenzja]



Autorka: Dorota Gąsiorowska

Chropowata niebieska okładka, ledwie widoczny rysunek jaskółki i jedno słowo: Milda.
Natasza nie ma pojęcia, dlaczego siwa zielarka Salma podarowała jej ten stary pamiętnik. Wręczając go, szeptucha powiedziała tylko: „Kiedy nadejdzie właściwy czas, zrozumiesz”.
Natasza nie planowała tej podróży. Chciała jedynie na moment wyrwać się ze stolicy, zapomnieć o toksycznej pracy i apodyktycznej matce. Ale od zagadkowego spotkania w leśnej chacie na Podlasiu dziewczyna widzi, że w jej życiu więcej jest pytań niż odpowiedzi.
Czy szeptucha rzeczywiście zna ją lepiej niż ktokolwiek inny? I skąd bierze się ta szczególna nić porozumienia łącząca Nataszę z poznanym przypadkiem Joachimem? Czy Aleks, który od początku wydawał jej się kimś wyjątkowym, pozwoli jej wytłumaczyć dwuznaczną scenę, jakiej był świadkiem?
Tymczasem zbliża się święto przesilenia. W tym pełnym magii dniu, gdy nad wodami palą się ogniska, wszystko może się wydarzyć…

Opis mnie zachwycił i dlatego sięgnęłam po najnowszą powieść Gąsiorowskiej. Nigdy wcześniej nie czytałam nic tej autorki, więc nie wiedziałam, czy jej styl pisania przypadnie mi do gustu. Szybki spoiler: przypadł.
Natasza, z wielkiego miasta, modelka chce odpocząć od stresu, pracy i apodyktycznej matki. Wyjeżdża na Podlasie. Cóż, nie będzie to niespodzianka, że świat na Podlasiu wydaje jej się zupełnie inny. Czeka na nią przyjaciółką, do której jednak nie trafia... Już na samym początku na jej drodze staje tajemnicza Salma. Bezpośrednia, starsza kobieta, która odmieni życie Nataszy.
Coś, co od razu mi się nie podobało i muszę na to zwrócić uwagę, to ekspozycja wszelkich faktów o bohaterach. Uważam, że to bezsensu, aby serwować wszystko na pierwszych stronach powieści. Autorka zaczyna od długiego monologu wewnętrznego bohaterki, która przybliża szczegóły matki i przyjaciółki. Po pierwsze – mało z tego zapamiętałam od razu, po drugie powinniśmy dowiadywać się tego na bieżąco, podczas czytania. To był mój pierwszy zarzut, ale nie zniechęcił mnie do czytania.
Miałam lekką obawę, czy Pamiętnik Szeptuchy nie będzie przypominał serii Katarzyny Bereniki Miszczuk, ale nie, zdecydowanie jest to inna historia. Barwna, ubrana w tradycje i zabobony, ciekawa i wciągająca. Przemierzamy z bohaterką lasy, wiejskie pola, zahaczamy o przeszłość i historie. To wszystko buduje świat przedstawiony, który nie pozwala odłożyć książki. Zostawiłam ją na gorący lipiec, bo lato jest idealną porą na tę powieść.
Pamiętnik Szeptuchy obfituje w liczne zwroty akcji i zbiegi okoliczności, które mają ogromny wpływ na życie Nataszy. Podejmuje ona decyzje, których nie spodziewała się w swoim życiu. Zaskakują ją losy przodków. Zmienia się perspektywa patrzenia w przyszłość.
Książka potrafi zaskoczyć czytelnika, co jest jej ogromnym plusem. Nie nudzi, nie sprawia, że ziewamy nad rozdziałami. Jednak nie sparaliżowała mnie i nie sprawiła, że odkryłam coś nowego. To książka przyjemna, wciągająca i jestem pewna, że licznym czytelnikom polskich autorek przypadnie do gustu.
Ze swojej strony mogę zapewnić, że bardzo polubiłam Nataszę i długość tej powieści nie sprawiła, że historia na ty ucierpiała. Myślę, że to była optymalna ilość, by dopełnić całość. Nie przestraszcie się tego, zarykujcie. Pamiętnik Szeptuchy może Was oczarować, tak jak oczarował i zaciekawił mnie.

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak

2 komentarze:

  1. Klimaty słowiańskie nie są dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż poczułam chęć wyrwania się z miasta i wyjechania gdzieś, gdzie czas płynie inaczej :) Wprawdzie podróży wielkich w tym roku nie planuję, ale coś czuję, że przy tej książce mogłabym poczuć się tak, jakbym przeniosła się na to klimatyczne Podlasie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

środa, lipca 22, 2020

Pamiętnik szeptuchy [recenzja]



Autorka: Dorota Gąsiorowska

Chropowata niebieska okładka, ledwie widoczny rysunek jaskółki i jedno słowo: Milda.
Natasza nie ma pojęcia, dlaczego siwa zielarka Salma podarowała jej ten stary pamiętnik. Wręczając go, szeptucha powiedziała tylko: „Kiedy nadejdzie właściwy czas, zrozumiesz”.
Natasza nie planowała tej podróży. Chciała jedynie na moment wyrwać się ze stolicy, zapomnieć o toksycznej pracy i apodyktycznej matce. Ale od zagadkowego spotkania w leśnej chacie na Podlasiu dziewczyna widzi, że w jej życiu więcej jest pytań niż odpowiedzi.
Czy szeptucha rzeczywiście zna ją lepiej niż ktokolwiek inny? I skąd bierze się ta szczególna nić porozumienia łącząca Nataszę z poznanym przypadkiem Joachimem? Czy Aleks, który od początku wydawał jej się kimś wyjątkowym, pozwoli jej wytłumaczyć dwuznaczną scenę, jakiej był świadkiem?
Tymczasem zbliża się święto przesilenia. W tym pełnym magii dniu, gdy nad wodami palą się ogniska, wszystko może się wydarzyć…

Opis mnie zachwycił i dlatego sięgnęłam po najnowszą powieść Gąsiorowskiej. Nigdy wcześniej nie czytałam nic tej autorki, więc nie wiedziałam, czy jej styl pisania przypadnie mi do gustu. Szybki spoiler: przypadł.
Natasza, z wielkiego miasta, modelka chce odpocząć od stresu, pracy i apodyktycznej matki. Wyjeżdża na Podlasie. Cóż, nie będzie to niespodzianka, że świat na Podlasiu wydaje jej się zupełnie inny. Czeka na nią przyjaciółką, do której jednak nie trafia... Już na samym początku na jej drodze staje tajemnicza Salma. Bezpośrednia, starsza kobieta, która odmieni życie Nataszy.
Coś, co od razu mi się nie podobało i muszę na to zwrócić uwagę, to ekspozycja wszelkich faktów o bohaterach. Uważam, że to bezsensu, aby serwować wszystko na pierwszych stronach powieści. Autorka zaczyna od długiego monologu wewnętrznego bohaterki, która przybliża szczegóły matki i przyjaciółki. Po pierwsze – mało z tego zapamiętałam od razu, po drugie powinniśmy dowiadywać się tego na bieżąco, podczas czytania. To był mój pierwszy zarzut, ale nie zniechęcił mnie do czytania.
Miałam lekką obawę, czy Pamiętnik Szeptuchy nie będzie przypominał serii Katarzyny Bereniki Miszczuk, ale nie, zdecydowanie jest to inna historia. Barwna, ubrana w tradycje i zabobony, ciekawa i wciągająca. Przemierzamy z bohaterką lasy, wiejskie pola, zahaczamy o przeszłość i historie. To wszystko buduje świat przedstawiony, który nie pozwala odłożyć książki. Zostawiłam ją na gorący lipiec, bo lato jest idealną porą na tę powieść.
Pamiętnik Szeptuchy obfituje w liczne zwroty akcji i zbiegi okoliczności, które mają ogromny wpływ na życie Nataszy. Podejmuje ona decyzje, których nie spodziewała się w swoim życiu. Zaskakują ją losy przodków. Zmienia się perspektywa patrzenia w przyszłość.
Książka potrafi zaskoczyć czytelnika, co jest jej ogromnym plusem. Nie nudzi, nie sprawia, że ziewamy nad rozdziałami. Jednak nie sparaliżowała mnie i nie sprawiła, że odkryłam coś nowego. To książka przyjemna, wciągająca i jestem pewna, że licznym czytelnikom polskich autorek przypadnie do gustu.
Ze swojej strony mogę zapewnić, że bardzo polubiłam Nataszę i długość tej powieści nie sprawiła, że historia na ty ucierpiała. Myślę, że to była optymalna ilość, by dopełnić całość. Nie przestraszcie się tego, zarykujcie. Pamiętnik Szeptuchy może Was oczarować, tak jak oczarował i zaciekawił mnie.

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak

2 komentarze:

  1. Klimaty słowiańskie nie są dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż poczułam chęć wyrwania się z miasta i wyjechania gdzieś, gdzie czas płynie inaczej :) Wprawdzie podróży wielkich w tym roku nie planuję, ale coś czuję, że przy tej książce mogłabym poczuć się tak, jakbym przeniosła się na to klimatyczne Podlasie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)