czwartek, grudnia 05, 2019

Rhys [recenzja]


Agnieszka Siepielska
Dwudziestoczteroletnia Viviana Thomson pracuje w luksusowym sklepie z odzieżą męską. Pewnego dnia dowiaduje się, że jeden z klientów otrzymał inne garnitury, niż te, które zamawiał, a teraz domaga się, by osobiście dostarczono mu właściwe. Mimo że Viviana nie jest odpowiedzialna za tę pomyłkę, zgadza się pojechać do domu mężczyzny.
Rhys Miller jest szanowanym i niezwykle przystojnym milionerem. Lubi, gdy wszystko idzie po jego myśli, i stara się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, żeby ugrać coś, na czym mu zależy. Dostarczenie niewłaściwego zamówienia pozwala mu więc wprowadzić w życie plan, który zaczął sobie układać jakiś czas temu. Kiedy w swoim domu widzi Vivianę, ma już pewność, że podjął właściwą decyzję.
Dziewczyna nie ma pojęcia o tym, że właśnie trafiła prosto do jaskini lwa.
Rhys to pierwsza część serii „Synowie Zemsty” o mafijnej rodzinie Valenti. Bohaterowie tej powieści zmagają się z piętnem przeszłości i skrywają wiele tajemnic. Kiedy te ujrzą światło.

Wokół tej powieści było głośno jeszcze przed premierą. Autorka podbiła serca tysięcy czytelników na Wattpadzie, a wydawnictwo podkreślało, że jest to najlepsza powieść mafijna ostatniego czasu. Jak jest naprawdę? Czy Siepielska daje nam coś nowego?
Nie.
Prosta, szybka odpowiedź. Czytelnik nie otrzymuje rewelacji. Ciężko mi powiedzieć, że była to powieść, która trzymała w napięciu, która była świetnie napisana. Mogę stwierdzić, że styl autorki był dobry, ale za bardzo chciała zaczerpnąć ze stylu amerykańskiego, stąd wychodziły takie ładne kwiatki jak "Vivienne Anne Thompson, upominam cię" – które wypowiadała do siebie bohaterka, W GŁOWIE. Postacie bardzo często zwracały się do siebie pełnym imieniem, drugim imieniem i nazwiskiem, co mnie niemiłosiernie denerwowało i wyprowadzało z równowagi. Przeszkadzał mi ten patos, który nijak miał się do mafii. Akurat w tym przypadku.
Mimo to Rhys przyciągał. W jakiś chory sposób zaciekawił mnie i sprawił, że nie chciałam odkładać książki. Wręcz przeciwnie – przeczytałam ją bardzo szybko i nie żałuję. Bo z jednej strony nie zostałam powalona na łopatki, ale z drugiej dostałam dawkę przyjemności i nie narzekam. Warsztatowo to nie jest zła książka. Fabularnie – oczekiwałam więcej. Więcej zwrotów akcji, więcej spraw mafii. Miałam wrażenie, że autorka jedynie liznęła temat. Mimo to... jestem w stanie uznać, że może taki miała cel? Może nie chciała za bardzo zagłębiać się w mafię, a miała być ona jedynie tłem?
Rhysa czyta się szybko. Jest to idealna powieść na jeden wieczór, na dłuższą podróż. Ma plusy i minusy, i niestety ja je wyłapuję bardzo sprawnie.
Vivienne, główna bohaterka – wydawała się trochę głupiutka, naiwna, ale okazała się być też uparta, co mi się podobało, bo nieczęsto to się zdarza w takiej literaturze.
Rhys – przystojny, oczywiście bogaty i bardzo apodyktyczny. Zyskał moją sympatię, lecz powiem szczerze, że nie jestem w stanie uwierzyć w miłość bohaterów. Uważam, że wmówił Vivienne uczucie i zmusił ją do związku, od początku powtarzając, że jest jego. Chwila, chwila, to tak nie działa.
Och, nie mogę sobie odpuścić i nie wspomnieć o postaci babci. Co za kobieta... Bardzo bezpośrednia i bezczelna. Autorka siliła się na humor, a wyszło żenująco. Może czasem babcia Vivienne miała coś mądrego do powiedzenia, ale generalnie wydawała się spiskującą z Rhysem, zboczoną babuszką, która na siłę wypycha Vivienne z domu.
Oprócz tego w powieści pojawia się też postać "przyjaciółki". Amelia pojawia się w życiu Vivienne nagle, niespodziewanie. Wraca skądś, a bohaterka jest w stanie powiedzieć jedynie tyle, że była bogata i znały się od zawsze, ale nie utrzymywały kontaktu. Jednak, oczywiście, przyjaźnią się i Vivienne jest w stanie pozwolić Amelie na wszystko, nawet na to, by za nią decydowała.
Koniec końców jestem zadowolona, może nie tak jak tego oczekiwałam, ale na tyle, że polecam tę książkę na raz, bez większych refleksji.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Niezwykłe

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

czwartek, grudnia 05, 2019

Rhys [recenzja]


Agnieszka Siepielska
Dwudziestoczteroletnia Viviana Thomson pracuje w luksusowym sklepie z odzieżą męską. Pewnego dnia dowiaduje się, że jeden z klientów otrzymał inne garnitury, niż te, które zamawiał, a teraz domaga się, by osobiście dostarczono mu właściwe. Mimo że Viviana nie jest odpowiedzialna za tę pomyłkę, zgadza się pojechać do domu mężczyzny.
Rhys Miller jest szanowanym i niezwykle przystojnym milionerem. Lubi, gdy wszystko idzie po jego myśli, i stara się wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, żeby ugrać coś, na czym mu zależy. Dostarczenie niewłaściwego zamówienia pozwala mu więc wprowadzić w życie plan, który zaczął sobie układać jakiś czas temu. Kiedy w swoim domu widzi Vivianę, ma już pewność, że podjął właściwą decyzję.
Dziewczyna nie ma pojęcia o tym, że właśnie trafiła prosto do jaskini lwa.
Rhys to pierwsza część serii „Synowie Zemsty” o mafijnej rodzinie Valenti. Bohaterowie tej powieści zmagają się z piętnem przeszłości i skrywają wiele tajemnic. Kiedy te ujrzą światło.

Wokół tej powieści było głośno jeszcze przed premierą. Autorka podbiła serca tysięcy czytelników na Wattpadzie, a wydawnictwo podkreślało, że jest to najlepsza powieść mafijna ostatniego czasu. Jak jest naprawdę? Czy Siepielska daje nam coś nowego?
Nie.
Prosta, szybka odpowiedź. Czytelnik nie otrzymuje rewelacji. Ciężko mi powiedzieć, że była to powieść, która trzymała w napięciu, która była świetnie napisana. Mogę stwierdzić, że styl autorki był dobry, ale za bardzo chciała zaczerpnąć ze stylu amerykańskiego, stąd wychodziły takie ładne kwiatki jak "Vivienne Anne Thompson, upominam cię" – które wypowiadała do siebie bohaterka, W GŁOWIE. Postacie bardzo często zwracały się do siebie pełnym imieniem, drugim imieniem i nazwiskiem, co mnie niemiłosiernie denerwowało i wyprowadzało z równowagi. Przeszkadzał mi ten patos, który nijak miał się do mafii. Akurat w tym przypadku.
Mimo to Rhys przyciągał. W jakiś chory sposób zaciekawił mnie i sprawił, że nie chciałam odkładać książki. Wręcz przeciwnie – przeczytałam ją bardzo szybko i nie żałuję. Bo z jednej strony nie zostałam powalona na łopatki, ale z drugiej dostałam dawkę przyjemności i nie narzekam. Warsztatowo to nie jest zła książka. Fabularnie – oczekiwałam więcej. Więcej zwrotów akcji, więcej spraw mafii. Miałam wrażenie, że autorka jedynie liznęła temat. Mimo to... jestem w stanie uznać, że może taki miała cel? Może nie chciała za bardzo zagłębiać się w mafię, a miała być ona jedynie tłem?
Rhysa czyta się szybko. Jest to idealna powieść na jeden wieczór, na dłuższą podróż. Ma plusy i minusy, i niestety ja je wyłapuję bardzo sprawnie.
Vivienne, główna bohaterka – wydawała się trochę głupiutka, naiwna, ale okazała się być też uparta, co mi się podobało, bo nieczęsto to się zdarza w takiej literaturze.
Rhys – przystojny, oczywiście bogaty i bardzo apodyktyczny. Zyskał moją sympatię, lecz powiem szczerze, że nie jestem w stanie uwierzyć w miłość bohaterów. Uważam, że wmówił Vivienne uczucie i zmusił ją do związku, od początku powtarzając, że jest jego. Chwila, chwila, to tak nie działa.
Och, nie mogę sobie odpuścić i nie wspomnieć o postaci babci. Co za kobieta... Bardzo bezpośrednia i bezczelna. Autorka siliła się na humor, a wyszło żenująco. Może czasem babcia Vivienne miała coś mądrego do powiedzenia, ale generalnie wydawała się spiskującą z Rhysem, zboczoną babuszką, która na siłę wypycha Vivienne z domu.
Oprócz tego w powieści pojawia się też postać "przyjaciółki". Amelia pojawia się w życiu Vivienne nagle, niespodziewanie. Wraca skądś, a bohaterka jest w stanie powiedzieć jedynie tyle, że była bogata i znały się od zawsze, ale nie utrzymywały kontaktu. Jednak, oczywiście, przyjaźnią się i Vivienne jest w stanie pozwolić Amelie na wszystko, nawet na to, by za nią decydowała.
Koniec końców jestem zadowolona, może nie tak jak tego oczekiwałam, ale na tyle, że polecam tę książkę na raz, bez większych refleksji.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Niezwykłe

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)