czwartek, października 25, 2018
Chłopak, który wiedział o mnie wszystko [recenzja]
Autor: Kirsty Moseley.
Opis: Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Miałam ogromny problem z napisaniem recenzji, chociaż to jest młodzieżówka, a nie wybitna lektura, przy której trzeba kilkakrotnie zastanowić się, jak ubrać słowa, by brzmiały sensownie. Miałam problem, bo dla mnie ta książka jest... Zaraz się przekonacie.
Wielokrotnie dawałam szansę Moseley, ponieważ uwielbiam jej duologię "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Przy okazji, serdecznie ją polecam.
Czy najnowsza powieść tej autorki trafiła do ulubionych?
Historia Riley i Claya to historia bardzo schematyczna, popularna. Dwoje przyjaciół, którzy trzymają się w szkole razem, rozmawiają o wszystkim i jak zawsze... zaczynają do siebie czuć więcej. Nie odstraszyło mnie to w opisie, choć nie raz, nie dwa, czytałam podobne fabuły. Liczyłam na coś, co wyróżni nową książkę Moseley, niestety przeliczyłam się.
Dostaliśmy grubą powieść, tak naprawdę o niczym. Od początku wiemy, że Riley skończy z Clayem, nieważne, co wydarzy się po drodze. Autorka dała nam coś, co nie ma w sobie żadnej akcji, żadnych większych zwrotów. Nie wzrusza, nie porusza, nawet nie wciąga. Do połowy nawet, nawet, ale później czułam znużenie, wiedząc, że i tak nic ciekawego się nie wydarzy, a końcówka była dla mnie jasna. Niektóre dialogi były naprawdę naciągane i nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy nie, ale brzmiały nienaturalnie.
Mam wrażenie, że autorka chciała po prostu dać cokolwiek swoim fanom, żeby nie czekali na kolejne książki, ale nie pomyślała nad tym, czy ta książka coś przekazuje. Bo ja uważam, że nie. Nie wnosi nic nowego, wręcz jest cholernie schematyczna i w pewnych chwilach infantylna. Tak, jak lubię styl pisania Moseley, przez tę książkę nie chciało mi się brnąć.
Nie, zdecydowanie tej powieści mówię nie i nie wiem, czy zamierzam czekać, aż Kirsty Moseley zaskoczy mnie czymś serio fajnym, tak jak fajny był wcześniej wspominany "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Czułam, jakby wyczerpały jej się pomysły i pisała, żeby pisać. Nie polecam, bo możecie dostać cukrzycy od przesłodzonych dialogów. Nie polecam ze względu na dziecinność Riley, co będzie was niemiłosiernie drażnić. I nie polecam, bo uśniecie, zanim doczekacie się akcji.
za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czwartek, października 25, 2018
Chłopak, który wiedział o mnie wszystko [recenzja]
Autor: Kirsty Moseley.
Opis: Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…
Miałam ogromny problem z napisaniem recenzji, chociaż to jest młodzieżówka, a nie wybitna lektura, przy której trzeba kilkakrotnie zastanowić się, jak ubrać słowa, by brzmiały sensownie. Miałam problem, bo dla mnie ta książka jest... Zaraz się przekonacie.
Wielokrotnie dawałam szansę Moseley, ponieważ uwielbiam jej duologię "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Przy okazji, serdecznie ją polecam.
Czy najnowsza powieść tej autorki trafiła do ulubionych?
Historia Riley i Claya to historia bardzo schematyczna, popularna. Dwoje przyjaciół, którzy trzymają się w szkole razem, rozmawiają o wszystkim i jak zawsze... zaczynają do siebie czuć więcej. Nie odstraszyło mnie to w opisie, choć nie raz, nie dwa, czytałam podobne fabuły. Liczyłam na coś, co wyróżni nową książkę Moseley, niestety przeliczyłam się.
Dostaliśmy grubą powieść, tak naprawdę o niczym. Od początku wiemy, że Riley skończy z Clayem, nieważne, co wydarzy się po drodze. Autorka dała nam coś, co nie ma w sobie żadnej akcji, żadnych większych zwrotów. Nie wzrusza, nie porusza, nawet nie wciąga. Do połowy nawet, nawet, ale później czułam znużenie, wiedząc, że i tak nic ciekawego się nie wydarzy, a końcówka była dla mnie jasna. Niektóre dialogi były naprawdę naciągane i nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy nie, ale brzmiały nienaturalnie.
Mam wrażenie, że autorka chciała po prostu dać cokolwiek swoim fanom, żeby nie czekali na kolejne książki, ale nie pomyślała nad tym, czy ta książka coś przekazuje. Bo ja uważam, że nie. Nie wnosi nic nowego, wręcz jest cholernie schematyczna i w pewnych chwilach infantylna. Tak, jak lubię styl pisania Moseley, przez tę książkę nie chciało mi się brnąć.
Nie, zdecydowanie tej powieści mówię nie i nie wiem, czy zamierzam czekać, aż Kirsty Moseley zaskoczy mnie czymś serio fajnym, tak jak fajny był wcześniej wspominany "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Czułam, jakby wyczerpały jej się pomysły i pisała, żeby pisać. Nie polecam, bo możecie dostać cukrzycy od przesłodzonych dialogów. Nie polecam ze względu na dziecinność Riley, co będzie was niemiłosiernie drażnić. I nie polecam, bo uśniecie, zanim doczekacie się akcji.
za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
3 komentarze:
Wiesz, jakie jest moje zdanie o Moseley. Nie sądzę, abym kiedykolwiek jeszcze przeczytała jakąś jej książkę, bo to, co się wydarzyło w ,,Nic do stracenia" było... nieporozumieniem. Uwielbiam młodzieżówki, a nawet wątki romantyczne w nich, ale tylko wtedy, gdy mają w sobie choć trochę oryginalności i świeżości, a pani Moseley chyba nie jest w tym najlepsza ;)
OdpowiedzUsuń
Pozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS
Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzięki za szczerość i ostrzeżenie. 😊
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogę sobie tę pozycję odpuścić, schematy mnie strasznie męczą.
OdpowiedzUsuńWiesz, jakie jest moje zdanie o Moseley. Nie sądzę, abym kiedykolwiek jeszcze przeczytała jakąś jej książkę, bo to, co się wydarzyło w ,,Nic do stracenia" było... nieporozumieniem. Uwielbiam młodzieżówki, a nawet wątki romantyczne w nich, ale tylko wtedy, gdy mają w sobie choć trochę oryginalności i świeżości, a pani Moseley chyba nie jest w tym najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
BOOKS OF SOULS