Romans z szefem swojego przełożonego to prawdziwa nikczemność. Ona doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale nie potrafi się oprzeć.
Alice Law jest asystentką prezesa upadającego domu mody. Mimo że jej szef często przekracza granice relacji służbowej, co staje się męczące, kobieta kocha swoją pracę i zrobi wszystko, żeby uratować przedsiębiorstwo przed bankructwem.
Oskar Wade żyje w świecie luksusu. Zawsze dostaje to, czego chce. Jednak nie przypuszcza, że na jego drodze pojawi się kobieta, która będzie godnym przeciwnikiem, a zwykłe spotkanie biznesowe zapoczątkuje serię nieoczekiwanych zdarzeń.
Czy Alice i Oskar będą potrafili zachować profesjonalizm w swojej relacji?
Ksiązka Moniki Pawelec jest
debiutem, a do debiutów podchodzę delikatniej niż do książek autorów, którzy
pierwsze wydania mają za sobą. Dodałam margines wyrozumienia, ale to nie tak,
że nagle przestałam zauważać złe momenty, błędy i inne sytuacje, które powinny
zostać poprawione.
„Inwestor” to pierwszy tom serii
„Do jego dyspozycji”. Czy sięgnę po drugi, tego nie wiem, bo pierwszy nie
powalił mnie na kolana. W zasadzie nic ze mną nie zrobił i nie wydaje mi się
ani trochę wyróżniającym romansem na tle innych, by wydanie go miało aż takie
znaczenie. To bardzo powtarzalny schemat fabuły. Ile razy przewróciłam oczami
na opis postaci: ON ZAWSZE DOSTAJE TO, CZEGO CHCE. Błagam. Czy można zmienić
charakterystykę bohaterów, bo robią się kopiuj-wklej jak inni bohaterowie.
Do postaci powieści jeszcze
wrócę, ale najpierw zaznaczę, że tej książki nie czytało się źle pod względem
stylu pisania autorki. Najwidoczniej korekta też zrobiła swoje i „Inwestor”
koniec końców prezentuje się dobrze.
Początek książki spodobał mi się
i sprawił, że od razu wciągnęłam się w akcję. Miałam nadzieję, że taki styl,
rytm pozostanie do końca, ale cóż, przyszło rozczarowanie. Akcja popędziła na
łeb, na szyję, ja ledwo się w tym łapałam, bohaterowie robili jedną, a myśleli
drugie. Hola, hola. Nie tak prędko. Dobrym zabiegiem byłoby spowolnienie tempa
wydarzeń, bo stworzył się chaos, nad którym trudno było zapanować. Alice i
Oscar – o nie, tych postaci nie chciałabym w życiu poznać. Okropne charaktery,
niezdecydowani, zmieniający zdanie bezpodstawnie, irytujący.
Sceny erotyczne nie były
najgorsze, jest ich sporo i nie są one zbyt wulgarne, jak to często bywa. Jak
dla mnie – w porządku i na plus. ALE, zamiast fabuły, dostaliśmy właśnie seks.
A gdzie pomysł autorki? Gdzie wydarzenia, które powinny emocjonować, wciągać i
przede wszystkim budować relacje między bohaterami? Zniknęły. Puff i nie ma.
Zdecydowanie nie polecam „Inwestora”
i nie chodzi o to, że jest źle napisany pod względem stylistycznym. Nie. To
książka bez uczuć, akcji i bohaterów, których dałoby się polubić.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe
Nie będę na pewno czytała tej książki.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że po pojawieniu się "50 twarzy Greya" i ich kontynuacji, kilka autorek poszło tym tropem (nie wspominając o Pani, której polską wersję udało się wydać jako ekranizację) i nie zmieniają schematu.
OdpowiedzUsuńJa aktualnie czytam: Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne tam gdzie chcą.
Zapraszam do mnie
I z pewnością nie sięgnę po nią. Dzięki za szczerą recenzję. ;)
OdpowiedzUsuń