sobota, października 27, 2018

Randka MÓJ MÓZG EKSPLODOWAŁ [recenzja]


Autor: Louise Jensen.
Opis: Coś złego przytrafiło się Alison?
Jedna noc może zmienić wszystko…
Przekonana przez przyjaciół, że powinna pogodzić się z rozpadem małżeństwa i niedawną separacją, Ali umawia się przez portal randkowy na spotkanie z nowym mężczyzną.
Sobotni wieczór zaczyna się niewinnie, jednak gdy Alison budzi się w niedzielę rano, odkrywa, że cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Jest sama w swoim mieszkaniu i nie pamięta, co się jej przytrafiło. Z rany na jej głowie sączy się krew, a gdy spogląda w lustro, nie rozpoznaje swojej twarzy. Co więcej, Ali nie rozpoznaje też nikogo z przyjaciół i rodziny.
I nie potrafi zidentyfikować osoby, która najwyraźniej zamierza zniszczyć jej życie…

Co się wydarzyło w tej książce, to bardzo trudno opisać. Wciąż zbieram szczękę z ziemi. To było zbyt dobre! (Tak, spojler.) To jest zdecydowanie wciągająca i niesamowicie mieszająca w głowie książka. Zostałam rzuceni na głęboką wodę, bo Louise Jensen nie potrafi inaczej. Jak już rzuca jakąś bombę, to po to, aby wybuchła. Kocham jej thrillery za mylne tropy, które prowadzą czytelnika do obstawienia winnego, po czym okazuje się coś zupełnie innego. Byłam wyprowadzona na manowce. Ta tajemnica wciąż tkwi, nie ustępuje, nie ginie w fabule. Cały czas zostaje podtrzymane napięcie, jak gdyby było podpięte do maszyny szpitalnej.
Gdy Ali budzi się następnego dnia, wydaje jej się, że jest żywym trupem. Oddycha, porusza się, lecz na dłoniach ma krew, a jej mózg nie rozpoznaje ludzi dookoła. Co tak naprawdę wydarzyło się ubiegłej nocy? Do rozwiązania tej zagadki doszłam dopiero na samym końcu powieści, nie byłam w stanie domyślić się wcześniej.
Palce same kleiły się do kartek, które przewracałam i nie mogłam odłożyć książki na bok. Piszę tę recenzję spontanicznie, szczerze, chcąc, jak najprościej przekazać jak bardzo jestem zachwycona stylem Jensen. Jest niesamowita w tym co robi i jeśli wydaje powieść, to po to, aby poruszyła i zaciekawiła, nie jest to materiał tylko na zarobek. Nazywam ją królową thrillerów, przepraszam za to wyolbrzymienie.
Thrillery powinny wbijać w fotel. O tak, Randka zdecydowanie to robi. Na początku byłam tak zdezorientowana jak Alison, której przydarzyła się krzywda. Nic nie rozumiałam, próbowałam łączyć fakty. Z każdym rozdziałem dostawałam mały element układanki, ale wciąż źle go dopasowywałam. Wszystko okaże się na samym końcu, kiedy to zagadka zostaje rozwiązana. Próbowałam obstawiać trzy razy, a nie trafiłam... To było dobre. To było na tyle dobre, że koniecznie chcę przeczytać wszystkie książki Jensen. 
Louise Jensen przelewa w swoje powieści ogromną ilość emocji. Przy Surogatce miałam mętlik w głowie, teraz również. To chyba coś znaczy. Nie zostawia czytelnika z pustką i uczuciem, że okej, fajna książka, ale więcej po nią nie sięgnę. Po jej powieści ma się ochotę chwytać, co jakiś czas.
Wysokie oceny na Lubimy czytać powinny Was zachęcić. Jeśli thrillery Was wciągają, to właśnie Randka jest książką, która powinna znaleźć się w waszych rękach. Dawno nie miałam aż takiej chęci polecenia Wam czegoś! Czytałam Randkę w pociągu, miałam na nią trzy i pół godziny. Skończyłam wcześniej, niż one minęły i w mojej głowie był spory chaos. Byłam jak: CO TU SIĘ WŁAŚNIE WYDARZYŁO, JENSEN, JESTEŚ WSPANIAŁA. (Muszę się pochwalić, że polajkowała moje zdjęcie na Instagramie, więc wiecie... Kocham ją. ;)) Mam nadzieję, że pojawi się na Warszawskich Targach Książki. Louise Jensen stała się jedną z moich ulubionych autorek thrillerów i bardzo Was zachęcam do przeczytania jej powieści, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Zwłaszcza Surogatkę i Randkę. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu: 

Znalezione obrazy dla zapytania burda ksiazki

czwartek, października 25, 2018

Chłopak, który wiedział o mnie wszystko [recenzja]


Autor: Kirsty Moseley.
Opis: Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…

Miałam ogromny problem z napisaniem recenzji, chociaż to jest młodzieżówka, a nie wybitna lektura, przy której trzeba kilkakrotnie zastanowić się, jak ubrać słowa, by brzmiały sensownie. Miałam problem, bo dla mnie ta książka jest... Zaraz się przekonacie. 
Wielokrotnie dawałam szansę Moseley, ponieważ uwielbiam jej duologię "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Przy okazji, serdecznie ją polecam.
Czy najnowsza powieść tej autorki trafiła do ulubionych?
Historia Riley i Claya to historia bardzo schematyczna, popularna. Dwoje przyjaciół, którzy trzymają się w szkole razem, rozmawiają o wszystkim i jak zawsze... zaczynają do siebie czuć więcej. Nie odstraszyło mnie to w opisie, choć nie raz, nie dwa, czytałam podobne fabuły. Liczyłam na coś, co wyróżni nową książkę Moseley, niestety przeliczyłam się.
Dostaliśmy grubą powieść, tak naprawdę o niczym. Od początku wiemy, że Riley skończy z Clayem, nieważne, co wydarzy się po drodze. Autorka dała nam coś, co nie ma w sobie żadnej akcji, żadnych większych zwrotów. Nie wzrusza, nie porusza, nawet nie wciąga. Do połowy nawet, nawet, ale później czułam znużenie, wiedząc, że i tak nic ciekawego się nie wydarzy, a końcówka była dla mnie jasna. Niektóre dialogi były naprawdę naciągane i nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy nie, ale brzmiały nienaturalnie. 
Mam wrażenie, że autorka chciała po prostu dać cokolwiek swoim fanom, żeby nie czekali na kolejne książki, ale nie pomyślała nad tym, czy ta książka coś przekazuje. Bo ja uważam, że nie. Nie wnosi nic nowego, wręcz jest cholernie schematyczna i w pewnych chwilach infantylna. Tak, jak lubię styl pisania Moseley, przez tę książkę nie chciało mi się brnąć. 
Nie, zdecydowanie tej powieści mówię nie i nie wiem, czy zamierzam czekać, aż Kirsty Moseley zaskoczy mnie czymś serio fajnym, tak jak fajny był wcześniej wspominany "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Czułam, jakby wyczerpały jej się pomysły i pisała, żeby pisać. Nie polecam, bo możecie dostać cukrzycy od przesłodzonych dialogów. Nie polecam ze względu na dziecinność Riley, co będzie was niemiłosiernie drażnić. I nie polecam, bo uśniecie, zanim doczekacie się akcji. 

za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Znalezione obrazy dla zapytania harpercollins

środa, października 24, 2018

Ostrożnie z miłością [recenzja]


Autor: Samantha Young.
Opis: Seria przypadkowych zdarzeń doprowadza do spotkania, które Ava i Caleb zapamiętają na zawsze.
Chyba cały wszechświat sprzysiągł się przeciwko Avie.
Powrót z Phoenix do domu w Bostonie okazuje się pełen niespodzianek: pewien arogancki Szkot, Caleb, sprzątnął jej sprzed nosa ostatni bilet w pierwszej klasie, jej lot zostaje odwołany, musi więc wracać okrężną drogą, z przesiadką i noclegiem w Chicago.
Na dodatek spotyka tam niesympatycznego Caleba. Napięcie, które rośnie między bohaterami, doprowadza w końcu do… namiętnej nocy podczas przymusowej przerwy w podróży; nocy, jakiej Ava jeszcze nigdy nie przeżyła.
Oboje traktują to jako jednorazową przygodę, ale za jakiś czas los znów postawi Caleba na drodze Avy…

Po romanse sięgam często, choć nie oczekuję wiele. Chcę dobrej fabuły, fajnych bohaterów i najlepiej tego „czegoś”, co mnie poruszy, jak u Sparksa. 
Spotkanie z Young przy jej najnowszej powieści to moje pierwsze spotkanie. Byłam pozytywnie nastawiona do jej twórczości, ale czy nadal jestem?
Ava poznaje Caleba w niegrzecznej sytuacji na lotnisku i od razu bierze go za gbura. Wcale jej się nie dziwię, bo przez większość książki taki właśnie jest. Mimo to nie jest irytującym bohaterem, ona także. Autorka pozytywnie zaskoczyła mnie humorem, jaki umieściła w dialogach. Przez to nawiązujemy relację z postaciami i łatwo jest nam ich lubić przez całą książkę. To był dla mnie jeden z najlepszych aspektów.
O tym, że są tutaj sceny łóżkowe nie muszę mówić – to oczywiste i znane dla stylu Young, że preferuje erotyki. Ponieważ mnie ani trochę takie dialogi z alkowy nie interesują, przeważnie je omijam i nic na tym nie tracę. Więc jest coś dla fanów, ale i dla tych, którzy nie lubią, mogą po prostu przewrócić dwie kartki dalej. 
Samantha Young jest dobra w opisywaniu uczuć i łatwo jest nam odczuć to, o czym pisze. Kolejny plus dla tej książki – potrafi wzruszyć. Mimo to nie mogę tutaj porównać jej do Sparksa, nie trafiła do garstki ulubionych bohaterów i jestem pewna, że Ostrożnie z miłością nie przeczytam po raz kolejny, ale już teraz mogę wam powiedzieć, że to jest ciekawa, przyjemna lektura na jesienny, deszczowy wieczór. 
Nie ma tego czegoś w fabule, aż tak wiele się nie dzieje, więc nie zakładajmy szeroko rozbudowanej akcji. Jednak to nie oznacza, że nie spędzicie miło chwil przy książce. Zdecydowanie polecam fanom miłosnych uniesień. 


Za książkę dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania burda książki

poniedziałek, października 15, 2018

Addicted. Czy jest tak źle, jak mówią? [recenzja]


Autorki: Krista Ritchie, Becca Ritchie
Opis: Nieśmiała, drobna Lily Calloway, niepotrafiąca powiedzieć „nie”, rumieniąca się nawet w towarzystwie chłopaków, ma poważny problem – jest uzależniona od… seksu. Kolekcjonuje akcesoria erotyczne oraz filmy i praktycznie codziennie zalicza numerki w klubach nocnych. Jej przyjaciel Loren Hale to z kolei zabawny, cyniczny szkolny outsider żyjący w cieniu ojca. Chłopak szuka w alkoholu ucieczki przed problemami. Aby ukryć swoje słabości przed rodziną, Lily i Lo decydują się na fałszywy związek – oznacza to zamieszkanie razem, pójście do college’u i, co najważniejsze, odcięcie się od krewnych. Przyjaźnią się od małego, więc wspólne ukrywanie swoich niedoskonałości nie przysparza im problemów. Do czasu.
To pasjonująca historia dwojga życiowych rozbitków, którzy udają parę, by pomagać sobie w życiu wypełnionym nałogami, i stać za sobą murem.
Pierwszy tom z serii, która skradnie serca nastolatków.

I'm addicted to you, hooked on your love
Like a powerful drug I can't get enough of
Lost in your eyes, drowning in blue
Out of control, what can I do?
I'm addicted to you!~ Avicii

Spodziewałam się erotyka, ale nie oceniałam go po okładce. Dostałam natomiast historię dwójki młodych osób silnie uzależnionych od zupełnie innych używek. Czy książka jest warta przeczytania? 
Przed przeczytaniem Addicted spotkałam się z opiniami negatywnymi i byłam słabo nastawiona do lektury, ale cóż, kto nie spróbuje, ten nie będzie wiedział. I bardzo dobrze, że to zrobiłam, bo nie poznałabym historii przyjemnej, wciągającej i wartej przeczytania.
Jest kontrowersyjna, ale nie brutalna. Porusza nałogi: alkoholizmu i seksoholizmu. Ten pierwszy często jest przedstawiony w książkach, natomiast drugi już nie. Bardzo łatwo wpaść w uzależnienie i nie mieć tej świadomości. Nie mogłam się oderwać od książki, chcąc wiedzieć, jak rozwiną się losy Lily i Lorena. Pasowali do siebie, ale i różnili się w wielu kwestiach. On był chodzącą destrukcją, ona uważała siebie za nic nie wartą kobietę, którą nałóg zmusza do codziennych przygód z nieznajomymi. Nie umiała walczyć z pragnieniem, nie liczył się szacunek, duma. Liczyło się zaspokojenie. Ale przecież to samo dzieje się z alkoholikami. Piją, aż poczują satysfakcję lub odetną swoją świadomość, nie zważając, czy zwymiotują na czyjeś nogi, czy stracą przytomność, albo kogoś obrażą. Nie mogłabym krytykować zachowania Lily, nazwać ją "dziwką", tylko z tego, że nie poradziła sobie z uzależnieniem. W czasie czytanie zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że w takim wypadku to właśnie kobieta byłaby zwyzywana, a facet byłby raczej "niezłym podrywaczem". To samo z alkoholem. Często postrzegane jest, że mężczyzna może, a zalana kobieta to "ścierwa". Dlatego warto przeczytać tę książkę, to romans o losach dwójki ludzi, trochę naciągany, ale i realny. 
Nie liczcie na sceny seksu, ich praktycznie tam nie ma. Ale są małe gesty, pocałunki, spojrzenia i próba ratunku osoby, na której im zależy. Albo zaczną o siebie dbać, albo razem utoną. Historia Lorena i Lily wciąga na dobre i boli mnie to zakończenie. Mam niedosyt i nie mogę doczekać się kolejnych tomów. 
Bardzo łatwo stracić kontrolę, ale jak sobie uświadomić, że trzeba przestać i zacząć się leczyć? Loren i Lily mieli z tym duży problem, a czy im się udało, musicie się sami przekonać. Zachęcam do sięgnięcia po Addicted. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu WAB

piątek, października 12, 2018

Okrutny książę. Lepszy niż tabletki na sen. [recenzja]


Autor: Holly Black 
Opis: Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.
By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.
Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból, a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo.
Pierwsza część trylogii o podstępach i żądzy władzy, czarach i magii – razem z Jude odkrywamy misterną sieć elfowych intryg.

Książka, którą czytelnicy zachwycali się i w Polsce, i w Stanach. Aż tak dobra? Tak wciągająca?
Nie zaskoczyła mnie, nie porwała, ale miała swoje dobre strony. Nie chcę oszukiwać czytelników, którzy czytają moje recenzje, dlatego też szczerze powiem, nie sięgnęłabym po kolejne części Okrutnego księcia. W sumie już powoli zapominam o czym ta powieść była, bo nie było w niej nic, co darzyłabym sympatią.
Mam wrażenie, że fabuła ma luki, których autorka nie wypełniła, przez co gubimy się w jej wytworzonym świecie. Początek powieści jest bardzo chaotyczny i w zasadzie ma słabe konsekwencje w dalszych rozdziałach, jeśli chodzi o emocje bohaterów. Postać Vivienne, jednej z sióstr, moim zdaniem jest wprowadzona na siłę, byleby połączyć świat ludzi ze światem elfów. Ale można byłoby to zrobić za pomocą Jude, głównej bohaterki, a Vivienne w ogóle nie brać pod uwagę. Dlaczego? Bo na kartach powieści jest postacią nikłą, która nic nie wnosi. Tutaj zaznaczę, że Vivienne jest najstarsza i ma wspólną matkę z bliźniaczkami Jude oraz tej drugiej, której imienia już nie pamiętam. (nie była istotna). Ojciec Vivi jest kimś z tego magicznego świata, który zabija rodziców tych sióstr i zabiera je ze sobą.
Chaos, ogromny chaos oraz infantylność. To wyczuwałam w fabule i w zachowaniu bohaterów. Oczywiście, jest i nasz Okrutny książę, który wraz ze swoją świtą dokucza Jude i jej siostrze, ale przede wszystkim Jude. Ugh, Boże, to mnie tak strasznie nudziło, nie było tych emocji, na które nas nastawiono.
Akcja to kolejny problem tej książki. Nic nie dzieje się przez prawie dwieście stron, co działa źle na cierpliwość człowieka. Przynajmniej dla mnie. Nie czułam tej magii, wykreowanego świata, chociaż styl autorki był bardzo bogaty w piękne słowa (tutaj przyznaję, że coś wyszło), ale fabuła dalej leżała i kwiczała. Nie lubię czytać czegoś, co mi się dłuży, lecz jeśli zaczynam, to kończę.
Zakończenie książki jest "spoko". Co mogę ująć? Te ostatnie rozdziały miały jakiś napęd, coś się działo, ale podsumowując, wciąż nie widzę sensu, który autorka chciała nam przekazać. Dużo luk, które trzeba byłoby wypełnić akcją. I oczywiście, moim zdaniem logika bohaterów powinna zostać dopracowana, bo w wielu kwestiach jej brakuje. Na przykład: Bliżniaczki bardzo chciały wrócić do zwykłego świata, Vivi mogła im to umożliwość i wiele razy proponowała, że je zabierze, żeby zacząć tam nowe życie. Cóz, nigdy tego nie zrobiła, a one mimo tego że, nienawidziły elfów itd. to oto nie poprosiły. To może nie jest jakiś karygodny występek, ale znalazłoby się więcej przykładów.
To nie jest zła książka, ale... Nie dla mnie. Są osoby, które pokochały historię Jude. Ja natomiast jakbym ją spotkała, to bym nią potrząsnęła. O Cardanie (księciu) nie wspomnę...

Za egzemplarz dziękuję:
Znalezione obrazy dla zapytania jaguar wydawnictwo

czwartek, października 11, 2018

wywiad z bookstagramowiczem #3 – czytamiogladam_pl


Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z wywiadem z czytamiogladam_pl, którą na pewno kojarzycie z Instagrama. Kasia prowadzi także bloga i pisze świetne, rzetelne recenzje, więc zajrzyjcie. Może zostaniecie na dłużej, jak ja. Dziękuję Ci, że zechciałaś odpowiedzieć na kilka moich pytań. :)

1. Skąd pomysł na założenie instagrama z książkami oraz bloga?
Pomysł w zasadzie rodził się przez pierwsze trzy miesiące 2017 roku. Dostałam na święta książkę Marcina Wichy "Jak przestałem kochać design" i pomyślałam sobie, że może byłoby warto podzielić się opinią na jej temat z innymi czytelnikami. Z początku dość sceptycznie do tego pomysłu podchodziłam, ale że rok 2017 był dla mnie czasem wychodzenia z własnej strefy komfortu, to zdecydowałam się na ten dość spory krok milowy. Następnie założyłam profil na instagramie - nie wiedząc, że istnieje tam społeczność bookstagramowa - a potem, już samo poszło
2. Wolisz mówić o książkach, czy pisać recenzje? 
Jestem raczej osobą, która ukrywa się pod słowem pisanym, a nie mówionym. Miałam oczywiście pomysł, aby założyć kanał na yt, ale umarł on śmiercią naturalną, bowiem obróbka filmów zajmowała zdecydowanie więcej czasu niż napisanie tekstu. Dlatego też wolę pisać recenzje, aniżeli mówić o książkach :)
3. Czy jest jedna rzecz, która irytuje cię tak bardzo na bookstagramie, że jesteś w stanie zamknąć aplikację i nie wracać tam przez kilka godzin/dni?
Raczej nie. Denerwują mnie od czasu do czasu pojawiające się wszelkie niepotrzebne dramy oraz ciągłe narzekania na zasięgi i prośby o lajkowanie zdjęć. Rozumiem, że IG staje się co raz mniej przyjaznym narzędziem do dotarcia do odbiorców, ale czasami warto sobie odpuścić i zacząć żyć realnym życiem niż problemami z Instagramem :)
4. Robisz świetne, spójne zdjęcia. Masz wielu odbiorców. Odczuwasz to? Jakie jest twoje podejście do grona twoich słuchaczy. 
Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa. Raczej tego nie odczuwam na co dzień. Cieszę się oczywiście, że ktoś chce być moim obserwatorem, ale ja  po prostu robię, to co lubię i zgodnie z własną filozofią oraz podejściem do życia :) 
5. Gdybyś mogła zaprosić znanego autora na kawę, kto to by był i dlaczego?
To jest tak trudne pytanie, że aż na chwilę musiałam przysiąść i się zastanowić. Zdaję sobie sprawę, że mój wybór nie padnie na jakiegoś wybitnego pisarza. Nie wiem na ile ta autorka jest znana, ale kocham jej książki całym sercem, choć każda jest bardzo podobna i dość schematyczna - Johanna Lindsay(pisząca romanse historyczne). Z nią chętnie poszłabym na kawę i wypytała się wszystko co dotyczyłoby sagi o rodzinie Malory - Anderson(mojej ukochanej serii książek). Szczególnie wypytałabym o Anthony'ego(mojego pierwszego książkowego męża) i oczywiście jego brata - Jamesa :)
Dzięki serdeczne za pytania oraz wywiad, którego się kompletnie nie spodziewałam :)



sobota, października 06, 2018

Czarny mag. Pierwszy rok [recenzja]


Autor: Rachel E. Carter
Opis: Rudowłosa piętnastolatka Ryiah (zwana Ry) i jej brat bliźniak Alexander mają jedno marzenie: zostać magami. Realizacja tego celu się przybliża, gdy zostają przyjęci do Akademii Magii. Okazuje się jednak, że kandydatów na adeptów jest wielu, zaś rodzeństwo wyróżnia się na tle rówieśników niskim pochodzeniem, brakami w wiedzy i niedostatkiem siły fizycznej. Wywodzący się z arystokratycznego rodu książę Darren i jego przyjaciółka Priscilla szczególnie dają odczuć rodzeństwu, gdzie jest ich miejsce.
Ry odstaje od grupy tak wyraźnie, że padają nawet sugestie, iż powinna zrezygnować. Dziewczyna jednak się nie poddaje, potajemnie przesiaduje w bibliotece, ćwiczy walkę wręcz z córką rycerza Ellą.
Nieoczekiwanie z pomocą Ry przychodzi jej dotychczasowy wróg, Darren. Chłopak zaczyna okazywać jej swoją sympatię. Czy to podstęp? Czy Ry uda się zdać egzaminy i kontynuować naukę w wymarzonej szkole?
Opowieść o Ryiah i Alexie, młodych adeptach Akademii Magii, to pierwsza część trzytomowej sagi Czarny Mag.

Okładka książki przyciąga uwagę przez czerwonowłosą dziewczynę, ale czy i treść jest tak samo magnetyzująca? Bardzo szybko pochłonęłam tę powieść, a nie miałam za wiele czasu na czytanie. Już na samym początku podkreślam, że jest WARTO.
Ogromnie podobał mi się lekki styl pisania Carter, przez co nie wywracałam oczami, co drugą stronę, omijając przydługie fragmenty. Wręcz przeciwnie – opisywała wyraźnie, co trzeba i kładła nacisk na kreacje głównych bohaterów. Ryiah jawi nam się jako uparta nowicjuszka, która nie odpuści, aby osiągnąć cel, ale z drugiej strony jest wrażliwa, delikatna i dobra. Za to duży plus, ponieważ nie każda ambitna postać, idąca po trupach do celu, musi mieć bardzo zawistny charakter.
Czy jest schemat? Jasne, że jest. Istnieje podział na klasy społeczne i jak to zawsze bywa, ci ubożsi są traktowani najgorzej. W szkole magów Ryiah ma przyjemność zetrzeć się z księciem Darrenem i jego świtą, więc na własnej skórze odczuwa różnice pochodzenia.
Mimo tego, że w opisie mamy wzmiankę o miłości, ta miłość pojawia się leciutko, na chwilę i nie jest głównym wątkiem powieści. Pff, ona praktycznie w ogóle nie jest wątkiem, myślę, że dopiero w drugim tomie autorka rozkręci ten temat. I świetnie, bo wszyscy sobie od razu  myślą, że zły Darren zakocha się w odważnej Ryiah i będzie happy. No nie, tym razem nie.
Carter ma też poczucie humoru, które wplata w sytuacje i dialogi, za co możemy być jej wdzięczni, bo na naszej twarzy nieraz będzie błąkał się uśmiech. Warto czytać coś, co sprawia przyjemność, a przy tej książce nie żałuję ani jednej sekundy. Wiadomo, nie będzie idealnie, bo jest parę małych aspektów, które troszkę mnie irytowały, ale przymykałam na to oko. Koniec końców polubiłam wszystkich, oprócz świty Darrena. Tak, to fajna książka. Tak, polecam ją.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu: 
Znalezione obrazy dla zapytania uroboros wydawnictwo

czwartek, października 04, 2018

The best of WRZESIEŃ.


Cześć, kochani! Ten miesiąc nie był produktywny, jeśli chodzi o blog i książki. Pojawiło się mało recenzji, jestem tego świadoma, ale nie miałam za wiele czasu. We wrześniu byłam w końcu na wakacjach, a później czekało mnie kilka zmian. Dlatego zacznę od wydarzeń z mojego życia.

wyjazd do Niemiec.
Pierwszy raz leciałam samolotem i przy starcie poleciały mi łzy, ale później już odczułam spokój i nawet mi się podobało. Celem był Dortmund, z którego mnie i moją mamę odebrał mój brat. Odwiedziłyśmy go pierwszy raz i byłam cholernie podekscytowana tym, gdzie mieszka, jak wygląda jego dom, jego otoczenie. Cały tydzień zwiedzałyśmy, w tym byłyśmy w Amsterdamie, na meczu mojego brata (tu dodam, że wygrał pięknie 3:0) i w różnych pięknych miejscach okolic Bad Bentheim. Na pewno będę te wakacje wspominać długo, bo były niesamowite. Już mam ochotę tam wrócić. 

przeprowadzka do Wrocławia.
Na Instagramie nieraz wspominałam, że zaczynam studia we Wrocławiu. Nie jest to TEN wymarzony kierunek, bo niestety, był tak rozchwytywany, że nie dałam rady się na niego dostać, ale to nic straconego. Jestem na Kulturze i praktyce tekstu z czego się cieszę, bo to łączy się z moją pasją pisania. Pierwszy raz mieszkam sama, na własną rękę, ale zdecydowanie mnie to ekscytuje, niż smuci. Życzcie mi tylko powodzenia. 

Nie ma filmu miesiąca, jest jedynie program. 
Namiętnie oglądam brytjskiego X Factora od kiedy Louis Tomlinson, mój idol, siedzi za stołem jurorskim. Wiem, że parę osób z Was również ogląda ten talent show. Według was Louis daje radę? Bo moim zdaniem radzi sobie całkiem dobrze. 


Piosenka miesiąca
Nie zaskoczę was, ale usłyszałam First time i wpadła mi w ucho. Naprawdę fajnie się ją śpiewa pod nosem i przyjemnie rozbudza. Posłuchajcie. :)


Przykro mi, że w tym miesiącu tak ubogo, ale naprawdę nie miałam czasu z czytaniem. Do kina tez nie szłam, chociaż miałam w planach Dywizjon 303 i nie wyszło :(. Oby październik był bardziej owocny. Trzymajcie się!


sobota, października 27, 2018

Randka MÓJ MÓZG EKSPLODOWAŁ [recenzja]


Autor: Louise Jensen.
Opis: Coś złego przytrafiło się Alison?
Jedna noc może zmienić wszystko…
Przekonana przez przyjaciół, że powinna pogodzić się z rozpadem małżeństwa i niedawną separacją, Ali umawia się przez portal randkowy na spotkanie z nowym mężczyzną.
Sobotni wieczór zaczyna się niewinnie, jednak gdy Alison budzi się w niedzielę rano, odkrywa, że cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Jest sama w swoim mieszkaniu i nie pamięta, co się jej przytrafiło. Z rany na jej głowie sączy się krew, a gdy spogląda w lustro, nie rozpoznaje swojej twarzy. Co więcej, Ali nie rozpoznaje też nikogo z przyjaciół i rodziny.
I nie potrafi zidentyfikować osoby, która najwyraźniej zamierza zniszczyć jej życie…

Co się wydarzyło w tej książce, to bardzo trudno opisać. Wciąż zbieram szczękę z ziemi. To było zbyt dobre! (Tak, spojler.) To jest zdecydowanie wciągająca i niesamowicie mieszająca w głowie książka. Zostałam rzuceni na głęboką wodę, bo Louise Jensen nie potrafi inaczej. Jak już rzuca jakąś bombę, to po to, aby wybuchła. Kocham jej thrillery za mylne tropy, które prowadzą czytelnika do obstawienia winnego, po czym okazuje się coś zupełnie innego. Byłam wyprowadzona na manowce. Ta tajemnica wciąż tkwi, nie ustępuje, nie ginie w fabule. Cały czas zostaje podtrzymane napięcie, jak gdyby było podpięte do maszyny szpitalnej.
Gdy Ali budzi się następnego dnia, wydaje jej się, że jest żywym trupem. Oddycha, porusza się, lecz na dłoniach ma krew, a jej mózg nie rozpoznaje ludzi dookoła. Co tak naprawdę wydarzyło się ubiegłej nocy? Do rozwiązania tej zagadki doszłam dopiero na samym końcu powieści, nie byłam w stanie domyślić się wcześniej.
Palce same kleiły się do kartek, które przewracałam i nie mogłam odłożyć książki na bok. Piszę tę recenzję spontanicznie, szczerze, chcąc, jak najprościej przekazać jak bardzo jestem zachwycona stylem Jensen. Jest niesamowita w tym co robi i jeśli wydaje powieść, to po to, aby poruszyła i zaciekawiła, nie jest to materiał tylko na zarobek. Nazywam ją królową thrillerów, przepraszam za to wyolbrzymienie.
Thrillery powinny wbijać w fotel. O tak, Randka zdecydowanie to robi. Na początku byłam tak zdezorientowana jak Alison, której przydarzyła się krzywda. Nic nie rozumiałam, próbowałam łączyć fakty. Z każdym rozdziałem dostawałam mały element układanki, ale wciąż źle go dopasowywałam. Wszystko okaże się na samym końcu, kiedy to zagadka zostaje rozwiązana. Próbowałam obstawiać trzy razy, a nie trafiłam... To było dobre. To było na tyle dobre, że koniecznie chcę przeczytać wszystkie książki Jensen. 
Louise Jensen przelewa w swoje powieści ogromną ilość emocji. Przy Surogatce miałam mętlik w głowie, teraz również. To chyba coś znaczy. Nie zostawia czytelnika z pustką i uczuciem, że okej, fajna książka, ale więcej po nią nie sięgnę. Po jej powieści ma się ochotę chwytać, co jakiś czas.
Wysokie oceny na Lubimy czytać powinny Was zachęcić. Jeśli thrillery Was wciągają, to właśnie Randka jest książką, która powinna znaleźć się w waszych rękach. Dawno nie miałam aż takiej chęci polecenia Wam czegoś! Czytałam Randkę w pociągu, miałam na nią trzy i pół godziny. Skończyłam wcześniej, niż one minęły i w mojej głowie był spory chaos. Byłam jak: CO TU SIĘ WŁAŚNIE WYDARZYŁO, JENSEN, JESTEŚ WSPANIAŁA. (Muszę się pochwalić, że polajkowała moje zdjęcie na Instagramie, więc wiecie... Kocham ją. ;)) Mam nadzieję, że pojawi się na Warszawskich Targach Książki. Louise Jensen stała się jedną z moich ulubionych autorek thrillerów i bardzo Was zachęcam do przeczytania jej powieści, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Zwłaszcza Surogatkę i Randkę. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu: 

Znalezione obrazy dla zapytania burda ksiazki

czwartek, października 25, 2018

Chłopak, który wiedział o mnie wszystko [recenzja]


Autor: Kirsty Moseley.
Opis: Riley Tanner ma najlepszego przyjaciela, takiego przyjaciela, o którym marzy każda dziewczyna. Jest wspierający, lojalny, uczciwy, godny zaufania, dobry i troskliwy. Jest również najlepszym sportowcem w szkole.
Ich relacja była zawsze nieskomplikowana i ciepła, ale po miesięcznych wakacjach Riley, sprawy się skomplikowały. Zaczęła patrzeć na niego w sposób wykraczający poza strefę przyjaźni. Do tego na drodze pojawia się zainteresowany nią rywal jej przyjaciela i sprawy zaczynają wymykać się spod kontroli…

Miałam ogromny problem z napisaniem recenzji, chociaż to jest młodzieżówka, a nie wybitna lektura, przy której trzeba kilkakrotnie zastanowić się, jak ubrać słowa, by brzmiały sensownie. Miałam problem, bo dla mnie ta książka jest... Zaraz się przekonacie. 
Wielokrotnie dawałam szansę Moseley, ponieważ uwielbiam jej duologię "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Przy okazji, serdecznie ją polecam.
Czy najnowsza powieść tej autorki trafiła do ulubionych?
Historia Riley i Claya to historia bardzo schematyczna, popularna. Dwoje przyjaciół, którzy trzymają się w szkole razem, rozmawiają o wszystkim i jak zawsze... zaczynają do siebie czuć więcej. Nie odstraszyło mnie to w opisie, choć nie raz, nie dwa, czytałam podobne fabuły. Liczyłam na coś, co wyróżni nową książkę Moseley, niestety przeliczyłam się.
Dostaliśmy grubą powieść, tak naprawdę o niczym. Od początku wiemy, że Riley skończy z Clayem, nieważne, co wydarzy się po drodze. Autorka dała nam coś, co nie ma w sobie żadnej akcji, żadnych większych zwrotów. Nie wzrusza, nie porusza, nawet nie wciąga. Do połowy nawet, nawet, ale później czułam znużenie, wiedząc, że i tak nic ciekawego się nie wydarzy, a końcówka była dla mnie jasna. Niektóre dialogi były naprawdę naciągane i nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy nie, ale brzmiały nienaturalnie. 
Mam wrażenie, że autorka chciała po prostu dać cokolwiek swoim fanom, żeby nie czekali na kolejne książki, ale nie pomyślała nad tym, czy ta książka coś przekazuje. Bo ja uważam, że nie. Nie wnosi nic nowego, wręcz jest cholernie schematyczna i w pewnych chwilach infantylna. Tak, jak lubię styl pisania Moseley, przez tę książkę nie chciało mi się brnąć. 
Nie, zdecydowanie tej powieści mówię nie i nie wiem, czy zamierzam czekać, aż Kirsty Moseley zaskoczy mnie czymś serio fajnym, tak jak fajny był wcześniej wspominany "Chłopak, który chciał zacząć od nowa". Czułam, jakby wyczerpały jej się pomysły i pisała, żeby pisać. Nie polecam, bo możecie dostać cukrzycy od przesłodzonych dialogów. Nie polecam ze względu na dziecinność Riley, co będzie was niemiłosiernie drażnić. I nie polecam, bo uśniecie, zanim doczekacie się akcji. 

za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Znalezione obrazy dla zapytania harpercollins

środa, października 24, 2018

Ostrożnie z miłością [recenzja]


Autor: Samantha Young.
Opis: Seria przypadkowych zdarzeń doprowadza do spotkania, które Ava i Caleb zapamiętają na zawsze.
Chyba cały wszechświat sprzysiągł się przeciwko Avie.
Powrót z Phoenix do domu w Bostonie okazuje się pełen niespodzianek: pewien arogancki Szkot, Caleb, sprzątnął jej sprzed nosa ostatni bilet w pierwszej klasie, jej lot zostaje odwołany, musi więc wracać okrężną drogą, z przesiadką i noclegiem w Chicago.
Na dodatek spotyka tam niesympatycznego Caleba. Napięcie, które rośnie między bohaterami, doprowadza w końcu do… namiętnej nocy podczas przymusowej przerwy w podróży; nocy, jakiej Ava jeszcze nigdy nie przeżyła.
Oboje traktują to jako jednorazową przygodę, ale za jakiś czas los znów postawi Caleba na drodze Avy…

Po romanse sięgam często, choć nie oczekuję wiele. Chcę dobrej fabuły, fajnych bohaterów i najlepiej tego „czegoś”, co mnie poruszy, jak u Sparksa. 
Spotkanie z Young przy jej najnowszej powieści to moje pierwsze spotkanie. Byłam pozytywnie nastawiona do jej twórczości, ale czy nadal jestem?
Ava poznaje Caleba w niegrzecznej sytuacji na lotnisku i od razu bierze go za gbura. Wcale jej się nie dziwię, bo przez większość książki taki właśnie jest. Mimo to nie jest irytującym bohaterem, ona także. Autorka pozytywnie zaskoczyła mnie humorem, jaki umieściła w dialogach. Przez to nawiązujemy relację z postaciami i łatwo jest nam ich lubić przez całą książkę. To był dla mnie jeden z najlepszych aspektów.
O tym, że są tutaj sceny łóżkowe nie muszę mówić – to oczywiste i znane dla stylu Young, że preferuje erotyki. Ponieważ mnie ani trochę takie dialogi z alkowy nie interesują, przeważnie je omijam i nic na tym nie tracę. Więc jest coś dla fanów, ale i dla tych, którzy nie lubią, mogą po prostu przewrócić dwie kartki dalej. 
Samantha Young jest dobra w opisywaniu uczuć i łatwo jest nam odczuć to, o czym pisze. Kolejny plus dla tej książki – potrafi wzruszyć. Mimo to nie mogę tutaj porównać jej do Sparksa, nie trafiła do garstki ulubionych bohaterów i jestem pewna, że Ostrożnie z miłością nie przeczytam po raz kolejny, ale już teraz mogę wam powiedzieć, że to jest ciekawa, przyjemna lektura na jesienny, deszczowy wieczór. 
Nie ma tego czegoś w fabule, aż tak wiele się nie dzieje, więc nie zakładajmy szeroko rozbudowanej akcji. Jednak to nie oznacza, że nie spędzicie miło chwil przy książce. Zdecydowanie polecam fanom miłosnych uniesień. 


Za książkę dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania burda książki

poniedziałek, października 15, 2018

Addicted. Czy jest tak źle, jak mówią? [recenzja]


Autorki: Krista Ritchie, Becca Ritchie
Opis: Nieśmiała, drobna Lily Calloway, niepotrafiąca powiedzieć „nie”, rumieniąca się nawet w towarzystwie chłopaków, ma poważny problem – jest uzależniona od… seksu. Kolekcjonuje akcesoria erotyczne oraz filmy i praktycznie codziennie zalicza numerki w klubach nocnych. Jej przyjaciel Loren Hale to z kolei zabawny, cyniczny szkolny outsider żyjący w cieniu ojca. Chłopak szuka w alkoholu ucieczki przed problemami. Aby ukryć swoje słabości przed rodziną, Lily i Lo decydują się na fałszywy związek – oznacza to zamieszkanie razem, pójście do college’u i, co najważniejsze, odcięcie się od krewnych. Przyjaźnią się od małego, więc wspólne ukrywanie swoich niedoskonałości nie przysparza im problemów. Do czasu.
To pasjonująca historia dwojga życiowych rozbitków, którzy udają parę, by pomagać sobie w życiu wypełnionym nałogami, i stać za sobą murem.
Pierwszy tom z serii, która skradnie serca nastolatków.

I'm addicted to you, hooked on your love
Like a powerful drug I can't get enough of
Lost in your eyes, drowning in blue
Out of control, what can I do?
I'm addicted to you!~ Avicii

Spodziewałam się erotyka, ale nie oceniałam go po okładce. Dostałam natomiast historię dwójki młodych osób silnie uzależnionych od zupełnie innych używek. Czy książka jest warta przeczytania? 
Przed przeczytaniem Addicted spotkałam się z opiniami negatywnymi i byłam słabo nastawiona do lektury, ale cóż, kto nie spróbuje, ten nie będzie wiedział. I bardzo dobrze, że to zrobiłam, bo nie poznałabym historii przyjemnej, wciągającej i wartej przeczytania.
Jest kontrowersyjna, ale nie brutalna. Porusza nałogi: alkoholizmu i seksoholizmu. Ten pierwszy często jest przedstawiony w książkach, natomiast drugi już nie. Bardzo łatwo wpaść w uzależnienie i nie mieć tej świadomości. Nie mogłam się oderwać od książki, chcąc wiedzieć, jak rozwiną się losy Lily i Lorena. Pasowali do siebie, ale i różnili się w wielu kwestiach. On był chodzącą destrukcją, ona uważała siebie za nic nie wartą kobietę, którą nałóg zmusza do codziennych przygód z nieznajomymi. Nie umiała walczyć z pragnieniem, nie liczył się szacunek, duma. Liczyło się zaspokojenie. Ale przecież to samo dzieje się z alkoholikami. Piją, aż poczują satysfakcję lub odetną swoją świadomość, nie zważając, czy zwymiotują na czyjeś nogi, czy stracą przytomność, albo kogoś obrażą. Nie mogłabym krytykować zachowania Lily, nazwać ją "dziwką", tylko z tego, że nie poradziła sobie z uzależnieniem. W czasie czytanie zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że w takim wypadku to właśnie kobieta byłaby zwyzywana, a facet byłby raczej "niezłym podrywaczem". To samo z alkoholem. Często postrzegane jest, że mężczyzna może, a zalana kobieta to "ścierwa". Dlatego warto przeczytać tę książkę, to romans o losach dwójki ludzi, trochę naciągany, ale i realny. 
Nie liczcie na sceny seksu, ich praktycznie tam nie ma. Ale są małe gesty, pocałunki, spojrzenia i próba ratunku osoby, na której im zależy. Albo zaczną o siebie dbać, albo razem utoną. Historia Lorena i Lily wciąga na dobre i boli mnie to zakończenie. Mam niedosyt i nie mogę doczekać się kolejnych tomów. 
Bardzo łatwo stracić kontrolę, ale jak sobie uświadomić, że trzeba przestać i zacząć się leczyć? Loren i Lily mieli z tym duży problem, a czy im się udało, musicie się sami przekonać. Zachęcam do sięgnięcia po Addicted. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu WAB

piątek, października 12, 2018

Okrutny książę. Lepszy niż tabletki na sen. [recenzja]


Autor: Holly Black 
Opis: Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, bajecznego Elysium. Upływa dziesięć lat; Jude pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoje miejsce w krainie elfów – lecz dumni elfowie gardzą śmiertelniczką, a wzgardliwszy od innych jest książę Cardan, najmłodszy i najokrutniejszy z potomków Najwyższego Króla.
By zdobyć pozycję na Dworze, musi rzucić Cardanowi wyzwanie – a następnie ponieść konsekwencje.
Jude poznaje labirynt intryg i ułudy, odkrywa własną przebiegłość i to, że zdolna jest zadać ból, a nawet śmierć. Gdy za sprawą zdradzieckich knowań elfowym dworom zagraża niebezpieczeństwo pogrążenia się w chaosie krwawej wojny, Jude gotowa jest narazić życie, by ocalić siostry i Królestwo.
Pierwsza część trylogii o podstępach i żądzy władzy, czarach i magii – razem z Jude odkrywamy misterną sieć elfowych intryg.

Książka, którą czytelnicy zachwycali się i w Polsce, i w Stanach. Aż tak dobra? Tak wciągająca?
Nie zaskoczyła mnie, nie porwała, ale miała swoje dobre strony. Nie chcę oszukiwać czytelników, którzy czytają moje recenzje, dlatego też szczerze powiem, nie sięgnęłabym po kolejne części Okrutnego księcia. W sumie już powoli zapominam o czym ta powieść była, bo nie było w niej nic, co darzyłabym sympatią.
Mam wrażenie, że fabuła ma luki, których autorka nie wypełniła, przez co gubimy się w jej wytworzonym świecie. Początek powieści jest bardzo chaotyczny i w zasadzie ma słabe konsekwencje w dalszych rozdziałach, jeśli chodzi o emocje bohaterów. Postać Vivienne, jednej z sióstr, moim zdaniem jest wprowadzona na siłę, byleby połączyć świat ludzi ze światem elfów. Ale można byłoby to zrobić za pomocą Jude, głównej bohaterki, a Vivienne w ogóle nie brać pod uwagę. Dlaczego? Bo na kartach powieści jest postacią nikłą, która nic nie wnosi. Tutaj zaznaczę, że Vivienne jest najstarsza i ma wspólną matkę z bliźniaczkami Jude oraz tej drugiej, której imienia już nie pamiętam. (nie była istotna). Ojciec Vivi jest kimś z tego magicznego świata, który zabija rodziców tych sióstr i zabiera je ze sobą.
Chaos, ogromny chaos oraz infantylność. To wyczuwałam w fabule i w zachowaniu bohaterów. Oczywiście, jest i nasz Okrutny książę, który wraz ze swoją świtą dokucza Jude i jej siostrze, ale przede wszystkim Jude. Ugh, Boże, to mnie tak strasznie nudziło, nie było tych emocji, na które nas nastawiono.
Akcja to kolejny problem tej książki. Nic nie dzieje się przez prawie dwieście stron, co działa źle na cierpliwość człowieka. Przynajmniej dla mnie. Nie czułam tej magii, wykreowanego świata, chociaż styl autorki był bardzo bogaty w piękne słowa (tutaj przyznaję, że coś wyszło), ale fabuła dalej leżała i kwiczała. Nie lubię czytać czegoś, co mi się dłuży, lecz jeśli zaczynam, to kończę.
Zakończenie książki jest "spoko". Co mogę ująć? Te ostatnie rozdziały miały jakiś napęd, coś się działo, ale podsumowując, wciąż nie widzę sensu, który autorka chciała nam przekazać. Dużo luk, które trzeba byłoby wypełnić akcją. I oczywiście, moim zdaniem logika bohaterów powinna zostać dopracowana, bo w wielu kwestiach jej brakuje. Na przykład: Bliżniaczki bardzo chciały wrócić do zwykłego świata, Vivi mogła im to umożliwość i wiele razy proponowała, że je zabierze, żeby zacząć tam nowe życie. Cóz, nigdy tego nie zrobiła, a one mimo tego że, nienawidziły elfów itd. to oto nie poprosiły. To może nie jest jakiś karygodny występek, ale znalazłoby się więcej przykładów.
To nie jest zła książka, ale... Nie dla mnie. Są osoby, które pokochały historię Jude. Ja natomiast jakbym ją spotkała, to bym nią potrząsnęła. O Cardanie (księciu) nie wspomnę...

Za egzemplarz dziękuję:
Znalezione obrazy dla zapytania jaguar wydawnictwo

czwartek, października 11, 2018

wywiad z bookstagramowiczem #3 – czytamiogladam_pl


Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z wywiadem z czytamiogladam_pl, którą na pewno kojarzycie z Instagrama. Kasia prowadzi także bloga i pisze świetne, rzetelne recenzje, więc zajrzyjcie. Może zostaniecie na dłużej, jak ja. Dziękuję Ci, że zechciałaś odpowiedzieć na kilka moich pytań. :)

1. Skąd pomysł na założenie instagrama z książkami oraz bloga?
Pomysł w zasadzie rodził się przez pierwsze trzy miesiące 2017 roku. Dostałam na święta książkę Marcina Wichy "Jak przestałem kochać design" i pomyślałam sobie, że może byłoby warto podzielić się opinią na jej temat z innymi czytelnikami. Z początku dość sceptycznie do tego pomysłu podchodziłam, ale że rok 2017 był dla mnie czasem wychodzenia z własnej strefy komfortu, to zdecydowałam się na ten dość spory krok milowy. Następnie założyłam profil na instagramie - nie wiedząc, że istnieje tam społeczność bookstagramowa - a potem, już samo poszło
2. Wolisz mówić o książkach, czy pisać recenzje? 
Jestem raczej osobą, która ukrywa się pod słowem pisanym, a nie mówionym. Miałam oczywiście pomysł, aby założyć kanał na yt, ale umarł on śmiercią naturalną, bowiem obróbka filmów zajmowała zdecydowanie więcej czasu niż napisanie tekstu. Dlatego też wolę pisać recenzje, aniżeli mówić o książkach :)
3. Czy jest jedna rzecz, która irytuje cię tak bardzo na bookstagramie, że jesteś w stanie zamknąć aplikację i nie wracać tam przez kilka godzin/dni?
Raczej nie. Denerwują mnie od czasu do czasu pojawiające się wszelkie niepotrzebne dramy oraz ciągłe narzekania na zasięgi i prośby o lajkowanie zdjęć. Rozumiem, że IG staje się co raz mniej przyjaznym narzędziem do dotarcia do odbiorców, ale czasami warto sobie odpuścić i zacząć żyć realnym życiem niż problemami z Instagramem :)
4. Robisz świetne, spójne zdjęcia. Masz wielu odbiorców. Odczuwasz to? Jakie jest twoje podejście do grona twoich słuchaczy. 
Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa. Raczej tego nie odczuwam na co dzień. Cieszę się oczywiście, że ktoś chce być moim obserwatorem, ale ja  po prostu robię, to co lubię i zgodnie z własną filozofią oraz podejściem do życia :) 
5. Gdybyś mogła zaprosić znanego autora na kawę, kto to by był i dlaczego?
To jest tak trudne pytanie, że aż na chwilę musiałam przysiąść i się zastanowić. Zdaję sobie sprawę, że mój wybór nie padnie na jakiegoś wybitnego pisarza. Nie wiem na ile ta autorka jest znana, ale kocham jej książki całym sercem, choć każda jest bardzo podobna i dość schematyczna - Johanna Lindsay(pisząca romanse historyczne). Z nią chętnie poszłabym na kawę i wypytała się wszystko co dotyczyłoby sagi o rodzinie Malory - Anderson(mojej ukochanej serii książek). Szczególnie wypytałabym o Anthony'ego(mojego pierwszego książkowego męża) i oczywiście jego brata - Jamesa :)
Dzięki serdeczne za pytania oraz wywiad, którego się kompletnie nie spodziewałam :)



sobota, października 06, 2018

Czarny mag. Pierwszy rok [recenzja]


Autor: Rachel E. Carter
Opis: Rudowłosa piętnastolatka Ryiah (zwana Ry) i jej brat bliźniak Alexander mają jedno marzenie: zostać magami. Realizacja tego celu się przybliża, gdy zostają przyjęci do Akademii Magii. Okazuje się jednak, że kandydatów na adeptów jest wielu, zaś rodzeństwo wyróżnia się na tle rówieśników niskim pochodzeniem, brakami w wiedzy i niedostatkiem siły fizycznej. Wywodzący się z arystokratycznego rodu książę Darren i jego przyjaciółka Priscilla szczególnie dają odczuć rodzeństwu, gdzie jest ich miejsce.
Ry odstaje od grupy tak wyraźnie, że padają nawet sugestie, iż powinna zrezygnować. Dziewczyna jednak się nie poddaje, potajemnie przesiaduje w bibliotece, ćwiczy walkę wręcz z córką rycerza Ellą.
Nieoczekiwanie z pomocą Ry przychodzi jej dotychczasowy wróg, Darren. Chłopak zaczyna okazywać jej swoją sympatię. Czy to podstęp? Czy Ry uda się zdać egzaminy i kontynuować naukę w wymarzonej szkole?
Opowieść o Ryiah i Alexie, młodych adeptach Akademii Magii, to pierwsza część trzytomowej sagi Czarny Mag.

Okładka książki przyciąga uwagę przez czerwonowłosą dziewczynę, ale czy i treść jest tak samo magnetyzująca? Bardzo szybko pochłonęłam tę powieść, a nie miałam za wiele czasu na czytanie. Już na samym początku podkreślam, że jest WARTO.
Ogromnie podobał mi się lekki styl pisania Carter, przez co nie wywracałam oczami, co drugą stronę, omijając przydługie fragmenty. Wręcz przeciwnie – opisywała wyraźnie, co trzeba i kładła nacisk na kreacje głównych bohaterów. Ryiah jawi nam się jako uparta nowicjuszka, która nie odpuści, aby osiągnąć cel, ale z drugiej strony jest wrażliwa, delikatna i dobra. Za to duży plus, ponieważ nie każda ambitna postać, idąca po trupach do celu, musi mieć bardzo zawistny charakter.
Czy jest schemat? Jasne, że jest. Istnieje podział na klasy społeczne i jak to zawsze bywa, ci ubożsi są traktowani najgorzej. W szkole magów Ryiah ma przyjemność zetrzeć się z księciem Darrenem i jego świtą, więc na własnej skórze odczuwa różnice pochodzenia.
Mimo tego, że w opisie mamy wzmiankę o miłości, ta miłość pojawia się leciutko, na chwilę i nie jest głównym wątkiem powieści. Pff, ona praktycznie w ogóle nie jest wątkiem, myślę, że dopiero w drugim tomie autorka rozkręci ten temat. I świetnie, bo wszyscy sobie od razu  myślą, że zły Darren zakocha się w odważnej Ryiah i będzie happy. No nie, tym razem nie.
Carter ma też poczucie humoru, które wplata w sytuacje i dialogi, za co możemy być jej wdzięczni, bo na naszej twarzy nieraz będzie błąkał się uśmiech. Warto czytać coś, co sprawia przyjemność, a przy tej książce nie żałuję ani jednej sekundy. Wiadomo, nie będzie idealnie, bo jest parę małych aspektów, które troszkę mnie irytowały, ale przymykałam na to oko. Koniec końców polubiłam wszystkich, oprócz świty Darrena. Tak, to fajna książka. Tak, polecam ją.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu: 
Znalezione obrazy dla zapytania uroboros wydawnictwo

czwartek, października 04, 2018

The best of WRZESIEŃ.


Cześć, kochani! Ten miesiąc nie był produktywny, jeśli chodzi o blog i książki. Pojawiło się mało recenzji, jestem tego świadoma, ale nie miałam za wiele czasu. We wrześniu byłam w końcu na wakacjach, a później czekało mnie kilka zmian. Dlatego zacznę od wydarzeń z mojego życia.

wyjazd do Niemiec.
Pierwszy raz leciałam samolotem i przy starcie poleciały mi łzy, ale później już odczułam spokój i nawet mi się podobało. Celem był Dortmund, z którego mnie i moją mamę odebrał mój brat. Odwiedziłyśmy go pierwszy raz i byłam cholernie podekscytowana tym, gdzie mieszka, jak wygląda jego dom, jego otoczenie. Cały tydzień zwiedzałyśmy, w tym byłyśmy w Amsterdamie, na meczu mojego brata (tu dodam, że wygrał pięknie 3:0) i w różnych pięknych miejscach okolic Bad Bentheim. Na pewno będę te wakacje wspominać długo, bo były niesamowite. Już mam ochotę tam wrócić. 

przeprowadzka do Wrocławia.
Na Instagramie nieraz wspominałam, że zaczynam studia we Wrocławiu. Nie jest to TEN wymarzony kierunek, bo niestety, był tak rozchwytywany, że nie dałam rady się na niego dostać, ale to nic straconego. Jestem na Kulturze i praktyce tekstu z czego się cieszę, bo to łączy się z moją pasją pisania. Pierwszy raz mieszkam sama, na własną rękę, ale zdecydowanie mnie to ekscytuje, niż smuci. Życzcie mi tylko powodzenia. 

Nie ma filmu miesiąca, jest jedynie program. 
Namiętnie oglądam brytjskiego X Factora od kiedy Louis Tomlinson, mój idol, siedzi za stołem jurorskim. Wiem, że parę osób z Was również ogląda ten talent show. Według was Louis daje radę? Bo moim zdaniem radzi sobie całkiem dobrze. 


Piosenka miesiąca
Nie zaskoczę was, ale usłyszałam First time i wpadła mi w ucho. Naprawdę fajnie się ją śpiewa pod nosem i przyjemnie rozbudza. Posłuchajcie. :)


Przykro mi, że w tym miesiącu tak ubogo, ale naprawdę nie miałam czasu z czytaniem. Do kina tez nie szłam, chociaż miałam w planach Dywizjon 303 i nie wyszło :(. Oby październik był bardziej owocny. Trzymajcie się!