niedziela, grudnia 30, 2018

Zawsze przy tobie. [recenzja]

Autor: Lucie Whitehouse.
Opis: Gdy malarka Marianne Glass ginie, spadając z dachu swojego domu, wszyscy postrzegają jej śmierć jako nieszczęśliwy wypadek. Jedynie Rowan Winter, niegdyś jej najbliższa przyjaciółka, podejrzewa, że prawda jest zupełnie inna. Marianne od zawsze cierpiała przecież na paraliżujący lęk wysokości. Nigdy nie podeszłaby tak blisko krawędzi dachu.

W młodości Marianne i jej rodzina były dla Rowan, osieroconej przez matkę, namiastką świata sławy i nieskończonych możliwości. Gdy drogi dziewcząt się rozeszły, Rowan mogła śledzić życie dawnej przyjaciółki tylko na okładkach magazynów opisujących jej błyskawiczną karierę w londyńskich kręgach artystycznych i romans z właścicielem galerii sztuki. Teraz czuje, że jeśli chce zrozumieć, co naprawdę przytrafiło się Marianne, musi wiedzieć znacznie więcej. Czy artystka zmagała się z depresją? A może groziło jej jakieś niebezpieczeństwo?

Im głębiej szuka, tym bardziej niebezpieczny obrót przybierają sprawy. Tajemnica z przeszłości Marianne, którą znała tylko Rowan, nagle sprawia, że dziewczyna zaczyna martwić się o własny los…

Do thrillerów mam sentyment, bo przeważnie mieszają mi w głowie i zostawiają z lekkim chaosem. Wciągają, oczarowują, przerażają (tutaj wspominam Nocny film, kto czytał, ten wie). Z Lucie Whitehouse spotkałam się po raz pierwszy, to znaczy nie poszłyśmy na kawę, ale miałam okazję przeczytać jej najnowszą powieść.
Nie mogę ukryć, że opis książki mocno mnie zaintrygował. Lubię takie tajemnice, wątki artystyczne.
Już od samego początku czułam, że w książce panuje lekki nieporządek. Jednak nie byłam zniechęcona do czytania. Co raz brałam w ręce Zawsze przy tobie i próbowałam rozwikłać tajemnicę śmierci Marianne, młodej malarki i przyjaciółki głównej bohaterki – Rowan. Dziesięć lat temu nastąpił przełom w ich relacji i dziewczyny przestały się do siebie odzywać.
Rowan po pogrzebie Marianne chce za wszelką cenę dowiedzieć się, co było jej przyczyną. Wiele osób twierdzi, że popełniła samobójstwo, bo przecież spadła z dachu. Marianne bała się podchodzić do krawędzi dachu, ponieważ miała lęk wysokości. Rowan zbiera poszlaki, rozmawia ze swoimi starymi znajomymi, z bratem Marianne. I coraz bardziej w tym wszystkim działała mi na nerwy. Nie potrafiłam jej polubić. Wydawała mi się dziwna, taka jakaś... niepełnosprytna. Po prostu mnie drażniła swoim zachowaniem i tym co mówiła. Rowan była słabym punktem tej książki, nie będę Was okłamywać.
Generalnie styl pisania Whitehouse mógłby przypaść mi do gustu, gdyby nie ten chaos myśli i rozmów. Czegoś zabrakło, czegoś było za dużo i czasem ciężko czytało się odpowiednie fragmenty.
No i najważniejsze... Rozwiązałam zagadkę w połowie książki. Ale! To może nie dlatego, że były tam jakieś jawne podpowiedzi, ale dlatego, że działałam emocjonalnie. Sama nie wiem, po prostu dowiedziałam się, co dokładnie było przyczyną śmierci Marianne i nie czułam się poruszona.
To nie była zła książka, nie powiedziałabym tak. Wielu osobom może ona się spodobać, bo każdy odbiera bohaterów na swój sposób.
Wydaje mi się, że jestem w stanie ją Wam polecić, choć nie zachwycałam się tą książką. Jednak, tak jak mówiłam, to nie była źle napisana powieść. Spróbujcie i sami oceńcie, bo pomysł na fabułę rzeczywiście był.

Za egzemplarz dziękuję:
Podobny obraz

sobota, grudnia 15, 2018

Drogi wolności. Zawierucha. [recenzja]


Autor: Stanisław Krzemiński
Opis: Koniec 1918 roku, pierwsze chwile odradzającej się niepodległej Polski. Siostry Biernackie stają w obliczu nowej, nieznanej sytuacji, zarówno w sferze politycznej jak i prywatnej. Dotąd zjednoczone w jednym pragnieniu wolności, Lala, Marynia i Alina teraz, wewnętrznie rozdarte między powinnościami a pragnieniami, szukają własnej drogi.
W cyklu "Drogi do wolności" historia odzyskiwania niepodległości przez Polskę przenika się z opowieścią o wzlotach i upadkach, sukcesach i rozczarowaniach, radościach i dramatach kilku pokoleń kobiet. Losy bohaterów śledzić można także w serialu TVP "Drogi wolności


Kiedy sięgnęłam po pierwszy tom Dróg wolności, nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnie mnie historia walki o wolność, walki o słowo i prawa kobiet. To znaczy, przypuszczałam, że cała seria przypadnie mi do gustu, bo uwielbiam takie klimaty, ale nie sądziłam, że wydarzy się tak wiele.
Dodam, że od razu po pierwszej części otworzyłam laptop i włączyłam serial "Drogi wolności", na podstawie których pisane są książki. Moje serce zostało złamane w kilka dni, bo zakochałam się w Ludwigu. (PIĘKNY JEST, UWIERZCIE.)
W trzecim tomie, oprócz polityki, działalności gazety, są przedstawione burzliwe losy sióstr Biernackich, ale najbardziej Lali. To ona jest teraz poturbowana przez los i nie ma łatwo. Wieść o ciąży burzy porządek, a w ich rodzinie, jak zawsze o niczym się nie mówi i Lala zostaje z tym praktycznie sama...
Bardzo lubię wszystkie siostry i każdej kibicuję. Zwłaszcza po obejrzeniu serialu, zżyłam się z nimi i mam nadzieję, że książek będzie jeszcze więcej. To jest zdecydowania dobra saga rodzinna, poruszająca historię niepodległości Polski oraz bardzo istotne prawa kobiet, które zyskałyśmy prawie jako pierwsze.
Jeśli ktoś lubi historyczne wątki, to jak najbardziej zostanie zaciekawiony i pochłonięty przez los bohaterek. Jednakże, jeśli wolicie zupełnie inne książki, to nie ma sensu sięgać, bo co będę ukrywać?, historii jest wiele.
Wspomnę jeszcze o bohaterach męskich. Och, Ludwig... Ludwig jest cudowny i jest go zdecydowanie za mało w powieści. Uważam, że jego wątek powinien być bardziej rozwinięty, by czytelnik/widz mógł go lepiej poznać. Ani serial, ani książka za dużo mu nie poświęcają, same wzmianki i kilka scen. No, a przyznać trzeba, że jest kluczową postacią...
Następnie przejdę do Szymona, narzeczonego Maryni. Nie cierpię typa, taka laleczka w wojskowym mundurze. Mógłby się nie pojawiać wcale, bo wokół Maryni kręci się Doster. Karol Doster to taki typowy bad boy z książek dla nastolatek. Tylko, że dorosły i arystokrata, ale z ciętym językiem. Jego też uwielbiam, choć jest chamem. Ale za to jak uwodzi Marynię... Dalej liczę, że coś między nimi będzie, więc mam nadzieję, że pojawią się kolejne części książki oraz następny sezon serialu.
Jest jeszcze paru męskich bohaterów, ale ci są dla mnie najlepsi i chciałam o nich wspomnieć. Darzę tę powieść sympatią, jestem zaciekawiona i niecierpliwa na dalsze losy sióstr Biernackich. Mam nadzieję, że telewizja spełni moje ciche życzenie, bo bez serialu nie będzie książki. 
Polecam dla fanów sag rodzinnych oraz wątków historycznych. 

za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo znak

czwartek, grudnia 13, 2018

Lucyfer [recenzja]



Autorka: Jennifer L. Armentrout
Opis: Julia Hughes przez całe życie postępuje ostrożnie. Wszystko się zmienia, gdy otrzymuje bolesną lekcję. Postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie. W barze poznaje bardzo przystojnego Taylora.
Niesamowicie bogatych braci de Vincent łączy mroczna reputacja. Zatrudniają Julię, aby opiekowała się ich siostrą, która wróciła do domu po tajemniczym zniknięciu przed laty. Opiekunkę rozpraszają w pracy czyhające w rezydencji niebezpieczeństwo, a także seksowny Lucian.
Praprababka de Vincentów twierdziła niegdyś, iż mężczyźni z ich rodu mogą zakochać się tylko raz w życiu. Najwyraźniej nadeszła kolej Luciana. Nowo poznana kobieta nie powinna jednak dowiedzieć się o niektórych sekretach rodziny.
Tymczasem w posiadłości dochodzi do tajemniczej śmierci ojca braci. Czy Julii i de Vincentom uda się rozwiązać zagadkę?

Między lekturami, artykułami i cięższymi książkami lubię wybierać te, przy których mogę odpocząć. Takim zamiarem kierowałam się, gdy wybierałam Lucyfera. Skusił mnie opis oraz opinie, które czytałam na jego temat. A teraz wy, moi czytelnicy, poznacie mój punkt widzenia.
To było moje pierwsze spotkanie z Armentrout (swoją drogą trudne nazwisko) i nie żałuję tego obrotu spraw. Dzięki niej bardzo dobrze się bawiłam, zaserwowała mi dobre kilkanaście godzin z książką wywołującą uśmiech, a nawet ich śmiech.
Bracia de Vincent mają otoczkę bardzo groźnych i tajemniczych ludzi. Są rodziną odizolowaną od społeczności, choć dużo pisze się o nich w mediach. Są też niezwykle bogaci, a na dodatek wykreowani prawie na wampirów. A może nimi są? Tego nie zdradzę.
Julia trafia do ich domu, kończąc pewien rozdział w swoim życiu, a zaczynając kolejny. Dom ją przeraża, ale jest zdecydowana, by pozostać u de Vincentów, którzy płacą naprawdę sporo za opiekę ich młodszą siostrą.
Dla mnie ta książka nie stanowiła ogromnej zagadki, bo wątki łatwo szło rozwiązać. Chociaż to nie tak, że nie trzymała w napięciu. Trzymała, ale nie było to jakoś ogromnie skumulowane. Nie zaciskałam zębów ze złości, nie martwiłam się o losy bohaterów, choć była jedna scena, która nieco mnie zestresowała.
Dobrze bawiłam się przy Julii i Lucianie. Ich dialogi były naprawdę zabawne, dlatego nie chciałam odkładać lektury i przeczytałam ją bardzo szybko. Humor to duży plus tej powieści, bo akcji nie ma tutaj za wiele. To znaczy – ja się nie nudziłam, ale to nie jest rollercoaster emocji i zagadek.
Nie jest to też typowy erotyk, wręcz przeciwnie, sceny łóżkowe są dozowane i na szczęście nie ma ich tak wiele, oraz nie tylko o pociągu seksualnym mowa.
Julia, jako nieliczna amerykańska bohaterka, wpadła w moje gusta i zaskarbiła sobie moją sympatię. Była urocza, zadziorna i uparta. Właśnie to w niej nie lubiłam – tak szybko nie ulegała.
To w rzeczy samej nie jest książka idealna. Jak więc mogę ją określić? Chyba jaką DOBRĄ. I zabawną. I wciągająca. Mam nadzieję, że te trzy słowa Was przekonają.

Za egzemplarz dziękuję 

Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo filia

niedziela, grudnia 30, 2018

Zawsze przy tobie. [recenzja]

Autor: Lucie Whitehouse.
Opis: Gdy malarka Marianne Glass ginie, spadając z dachu swojego domu, wszyscy postrzegają jej śmierć jako nieszczęśliwy wypadek. Jedynie Rowan Winter, niegdyś jej najbliższa przyjaciółka, podejrzewa, że prawda jest zupełnie inna. Marianne od zawsze cierpiała przecież na paraliżujący lęk wysokości. Nigdy nie podeszłaby tak blisko krawędzi dachu.

W młodości Marianne i jej rodzina były dla Rowan, osieroconej przez matkę, namiastką świata sławy i nieskończonych możliwości. Gdy drogi dziewcząt się rozeszły, Rowan mogła śledzić życie dawnej przyjaciółki tylko na okładkach magazynów opisujących jej błyskawiczną karierę w londyńskich kręgach artystycznych i romans z właścicielem galerii sztuki. Teraz czuje, że jeśli chce zrozumieć, co naprawdę przytrafiło się Marianne, musi wiedzieć znacznie więcej. Czy artystka zmagała się z depresją? A może groziło jej jakieś niebezpieczeństwo?

Im głębiej szuka, tym bardziej niebezpieczny obrót przybierają sprawy. Tajemnica z przeszłości Marianne, którą znała tylko Rowan, nagle sprawia, że dziewczyna zaczyna martwić się o własny los…

Do thrillerów mam sentyment, bo przeważnie mieszają mi w głowie i zostawiają z lekkim chaosem. Wciągają, oczarowują, przerażają (tutaj wspominam Nocny film, kto czytał, ten wie). Z Lucie Whitehouse spotkałam się po raz pierwszy, to znaczy nie poszłyśmy na kawę, ale miałam okazję przeczytać jej najnowszą powieść.
Nie mogę ukryć, że opis książki mocno mnie zaintrygował. Lubię takie tajemnice, wątki artystyczne.
Już od samego początku czułam, że w książce panuje lekki nieporządek. Jednak nie byłam zniechęcona do czytania. Co raz brałam w ręce Zawsze przy tobie i próbowałam rozwikłać tajemnicę śmierci Marianne, młodej malarki i przyjaciółki głównej bohaterki – Rowan. Dziesięć lat temu nastąpił przełom w ich relacji i dziewczyny przestały się do siebie odzywać.
Rowan po pogrzebie Marianne chce za wszelką cenę dowiedzieć się, co było jej przyczyną. Wiele osób twierdzi, że popełniła samobójstwo, bo przecież spadła z dachu. Marianne bała się podchodzić do krawędzi dachu, ponieważ miała lęk wysokości. Rowan zbiera poszlaki, rozmawia ze swoimi starymi znajomymi, z bratem Marianne. I coraz bardziej w tym wszystkim działała mi na nerwy. Nie potrafiłam jej polubić. Wydawała mi się dziwna, taka jakaś... niepełnosprytna. Po prostu mnie drażniła swoim zachowaniem i tym co mówiła. Rowan była słabym punktem tej książki, nie będę Was okłamywać.
Generalnie styl pisania Whitehouse mógłby przypaść mi do gustu, gdyby nie ten chaos myśli i rozmów. Czegoś zabrakło, czegoś było za dużo i czasem ciężko czytało się odpowiednie fragmenty.
No i najważniejsze... Rozwiązałam zagadkę w połowie książki. Ale! To może nie dlatego, że były tam jakieś jawne podpowiedzi, ale dlatego, że działałam emocjonalnie. Sama nie wiem, po prostu dowiedziałam się, co dokładnie było przyczyną śmierci Marianne i nie czułam się poruszona.
To nie była zła książka, nie powiedziałabym tak. Wielu osobom może ona się spodobać, bo każdy odbiera bohaterów na swój sposób.
Wydaje mi się, że jestem w stanie ją Wam polecić, choć nie zachwycałam się tą książką. Jednak, tak jak mówiłam, to nie była źle napisana powieść. Spróbujcie i sami oceńcie, bo pomysł na fabułę rzeczywiście był.

Za egzemplarz dziękuję:
Podobny obraz

sobota, grudnia 15, 2018

Drogi wolności. Zawierucha. [recenzja]


Autor: Stanisław Krzemiński
Opis: Koniec 1918 roku, pierwsze chwile odradzającej się niepodległej Polski. Siostry Biernackie stają w obliczu nowej, nieznanej sytuacji, zarówno w sferze politycznej jak i prywatnej. Dotąd zjednoczone w jednym pragnieniu wolności, Lala, Marynia i Alina teraz, wewnętrznie rozdarte między powinnościami a pragnieniami, szukają własnej drogi.
W cyklu "Drogi do wolności" historia odzyskiwania niepodległości przez Polskę przenika się z opowieścią o wzlotach i upadkach, sukcesach i rozczarowaniach, radościach i dramatach kilku pokoleń kobiet. Losy bohaterów śledzić można także w serialu TVP "Drogi wolności


Kiedy sięgnęłam po pierwszy tom Dróg wolności, nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnie mnie historia walki o wolność, walki o słowo i prawa kobiet. To znaczy, przypuszczałam, że cała seria przypadnie mi do gustu, bo uwielbiam takie klimaty, ale nie sądziłam, że wydarzy się tak wiele.
Dodam, że od razu po pierwszej części otworzyłam laptop i włączyłam serial "Drogi wolności", na podstawie których pisane są książki. Moje serce zostało złamane w kilka dni, bo zakochałam się w Ludwigu. (PIĘKNY JEST, UWIERZCIE.)
W trzecim tomie, oprócz polityki, działalności gazety, są przedstawione burzliwe losy sióstr Biernackich, ale najbardziej Lali. To ona jest teraz poturbowana przez los i nie ma łatwo. Wieść o ciąży burzy porządek, a w ich rodzinie, jak zawsze o niczym się nie mówi i Lala zostaje z tym praktycznie sama...
Bardzo lubię wszystkie siostry i każdej kibicuję. Zwłaszcza po obejrzeniu serialu, zżyłam się z nimi i mam nadzieję, że książek będzie jeszcze więcej. To jest zdecydowania dobra saga rodzinna, poruszająca historię niepodległości Polski oraz bardzo istotne prawa kobiet, które zyskałyśmy prawie jako pierwsze.
Jeśli ktoś lubi historyczne wątki, to jak najbardziej zostanie zaciekawiony i pochłonięty przez los bohaterek. Jednakże, jeśli wolicie zupełnie inne książki, to nie ma sensu sięgać, bo co będę ukrywać?, historii jest wiele.
Wspomnę jeszcze o bohaterach męskich. Och, Ludwig... Ludwig jest cudowny i jest go zdecydowanie za mało w powieści. Uważam, że jego wątek powinien być bardziej rozwinięty, by czytelnik/widz mógł go lepiej poznać. Ani serial, ani książka za dużo mu nie poświęcają, same wzmianki i kilka scen. No, a przyznać trzeba, że jest kluczową postacią...
Następnie przejdę do Szymona, narzeczonego Maryni. Nie cierpię typa, taka laleczka w wojskowym mundurze. Mógłby się nie pojawiać wcale, bo wokół Maryni kręci się Doster. Karol Doster to taki typowy bad boy z książek dla nastolatek. Tylko, że dorosły i arystokrata, ale z ciętym językiem. Jego też uwielbiam, choć jest chamem. Ale za to jak uwodzi Marynię... Dalej liczę, że coś między nimi będzie, więc mam nadzieję, że pojawią się kolejne części książki oraz następny sezon serialu.
Jest jeszcze paru męskich bohaterów, ale ci są dla mnie najlepsi i chciałam o nich wspomnieć. Darzę tę powieść sympatią, jestem zaciekawiona i niecierpliwa na dalsze losy sióstr Biernackich. Mam nadzieję, że telewizja spełni moje ciche życzenie, bo bez serialu nie będzie książki. 
Polecam dla fanów sag rodzinnych oraz wątków historycznych. 

za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:
Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo znak

czwartek, grudnia 13, 2018

Lucyfer [recenzja]



Autorka: Jennifer L. Armentrout
Opis: Julia Hughes przez całe życie postępuje ostrożnie. Wszystko się zmienia, gdy otrzymuje bolesną lekcję. Postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie. W barze poznaje bardzo przystojnego Taylora.
Niesamowicie bogatych braci de Vincent łączy mroczna reputacja. Zatrudniają Julię, aby opiekowała się ich siostrą, która wróciła do domu po tajemniczym zniknięciu przed laty. Opiekunkę rozpraszają w pracy czyhające w rezydencji niebezpieczeństwo, a także seksowny Lucian.
Praprababka de Vincentów twierdziła niegdyś, iż mężczyźni z ich rodu mogą zakochać się tylko raz w życiu. Najwyraźniej nadeszła kolej Luciana. Nowo poznana kobieta nie powinna jednak dowiedzieć się o niektórych sekretach rodziny.
Tymczasem w posiadłości dochodzi do tajemniczej śmierci ojca braci. Czy Julii i de Vincentom uda się rozwiązać zagadkę?

Między lekturami, artykułami i cięższymi książkami lubię wybierać te, przy których mogę odpocząć. Takim zamiarem kierowałam się, gdy wybierałam Lucyfera. Skusił mnie opis oraz opinie, które czytałam na jego temat. A teraz wy, moi czytelnicy, poznacie mój punkt widzenia.
To było moje pierwsze spotkanie z Armentrout (swoją drogą trudne nazwisko) i nie żałuję tego obrotu spraw. Dzięki niej bardzo dobrze się bawiłam, zaserwowała mi dobre kilkanaście godzin z książką wywołującą uśmiech, a nawet ich śmiech.
Bracia de Vincent mają otoczkę bardzo groźnych i tajemniczych ludzi. Są rodziną odizolowaną od społeczności, choć dużo pisze się o nich w mediach. Są też niezwykle bogaci, a na dodatek wykreowani prawie na wampirów. A może nimi są? Tego nie zdradzę.
Julia trafia do ich domu, kończąc pewien rozdział w swoim życiu, a zaczynając kolejny. Dom ją przeraża, ale jest zdecydowana, by pozostać u de Vincentów, którzy płacą naprawdę sporo za opiekę ich młodszą siostrą.
Dla mnie ta książka nie stanowiła ogromnej zagadki, bo wątki łatwo szło rozwiązać. Chociaż to nie tak, że nie trzymała w napięciu. Trzymała, ale nie było to jakoś ogromnie skumulowane. Nie zaciskałam zębów ze złości, nie martwiłam się o losy bohaterów, choć była jedna scena, która nieco mnie zestresowała.
Dobrze bawiłam się przy Julii i Lucianie. Ich dialogi były naprawdę zabawne, dlatego nie chciałam odkładać lektury i przeczytałam ją bardzo szybko. Humor to duży plus tej powieści, bo akcji nie ma tutaj za wiele. To znaczy – ja się nie nudziłam, ale to nie jest rollercoaster emocji i zagadek.
Nie jest to też typowy erotyk, wręcz przeciwnie, sceny łóżkowe są dozowane i na szczęście nie ma ich tak wiele, oraz nie tylko o pociągu seksualnym mowa.
Julia, jako nieliczna amerykańska bohaterka, wpadła w moje gusta i zaskarbiła sobie moją sympatię. Była urocza, zadziorna i uparta. Właśnie to w niej nie lubiłam – tak szybko nie ulegała.
To w rzeczy samej nie jest książka idealna. Jak więc mogę ją określić? Chyba jaką DOBRĄ. I zabawną. I wciągająca. Mam nadzieję, że te trzy słowa Was przekonają.

Za egzemplarz dziękuję 

Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo filia