wtorek, lutego 15, 2022

Niestosowne zachowanie [recenzja]



Ireland Saint James mieszka w Los Angeles i pracuje jako reporterka i prezenterka wiadomości dla Lexington Industries w porannej ramówce. Podczas tygodniowych wakacji w raju z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy wycieknie do wiadomości publicznej.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Kobieta uważa, że niesłusznie. W efekcie, zdenerwowana, wysyła pijacką przemowę właścicielowi stacji. Grant Lexington nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Podczas wymiany wiadomości odkrywa, że wybuchowa blondynka intryguje go coraz bardziej…

„Niestosowne zachowanie” to ognisty biurowy romans. Ta historia udowadnia, że chwila zapomnienia może przynieść zupełnie nieoczekiwane konsekwencje!


Luty jest miesiącem miłości. Jeśli chodzi o romanse, mam dla was świetną książkę, którą powinniście przeczytać w walentynki. Ale uwaga, będzie dużo emocji przy fragmentach, których się nie spodziewacie. 

Biorę Vi Keeland w ciemno. Czasem się rozczaruję, czasem książka mnie znudzi, ale to sporadyczne przypadki, biorąc pod uwagę fakt, że Keeland potrafi stworzyć żywych bohaterów. Niestosowne zachowanie to nowość, erotyk, którego fabuła rozgrzeje, wzruszy i rozbawi. Świetnie dopracowany pomysł na powieść. Autorka porusza trudne tematy: strata, choroba matki, choroba najbliższych osób, pomoc psychiatryczna. To poruszająca opowieść o Grancie, który próbuje nie czuć zbyt wiele i o upartej, zadziornej Ireland.

Na uwagę zasługuje chemia między bohaterów. Już od pierwszego ich spotkania wiemy, że zaiskrzy jeszcze mocniej. Są przekorni, zabawni i droczący się ze sobą. Nie sposób nie uwierzyć w tę relację. Rozterki Ireland są realne, sprawiają, że chcemy ją wspierać na każdym kroku. Grant przeszedł wiele, doświadczył zbyt dużo i nie potrafi już zaufać. Każdy z nich niesie bagaż wspomnień i przeszłości, ale oboje próbują ruszyć dalej.

Ich miłość nie może być łatwa. Ale nie przestają walczyć i to jest najważniejsze.

To nie jest zwykle cukierkowa opowieść. Owszem, wpada w schemat Vi Keeland, ale łapie za serca. Żałuję, że przygoda z tą książką trwałą tak krótko. Mogłabym ją czytać jeszcze dwa dni. Lektura będzie przyjemnością, ale wzruszy i sprawi, że nie będzie można oderwać się od przygód Ireland i Granta. Stali się jedną z moich ulubionych par. Mają w sobie urok i magię osobowości, bardzo dobrze skonstruowane postacie, które nie wydają się płaskie.

Jest to jedna z lepszych książek erotycznych autorki. Warto po nią sięgnąć. Co ja piszę – TRZEBA. Jeśli lubicie romanse, to na tym się nie zawiedziecie.


Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Taniaksiazka.pl

wtorek, lutego 08, 2022

Pod osłoną deszczu [recenzja]



Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu

Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej irlandzkiej wsi, nie wpadła na to, by zabrać parasol. Znowu pomyślała, że całe jej życie to jedna wielka kpina… Kolejny związek się posypał, a nastoletnia córka raz jeszcze dostała dowód, że jej matka to jedyna osoba na świecie, która nie otrzymała instrukcji, jak dorosnąć.

Najbardziej boli poczucie, że w oczach tych, których kocha, Kate wszystko robi źle. Przecież to nie jej wina, że nigdy nie spotkała tak wielkiej, szalonej miłości jak jej rodzice… Choć nad kobietą ciągle zbierają się ciemne chmury, w deszczowej Irlandii czeka ktoś, kto urodził się z parasolem w ręce. Tylko jak rozpoznać, że to właściwa osoba?

Jojo Moyes przychodzi z kolejną powieścią, która ma rozczulić, uderzyć w serce i sprawić, że będziemy odczuwać emocje bohaterów. Kreuje ciekawy, piękny świat i postacie, z którymi możemy sympatyzować.

Oczywiście tematem przewodnim jest miłość. Miłość, której Kate nie spotkała, a tak usilnie jest to od niej wymagane. Szuka, ale wiadomo, że gdy się szuka, to się nie znajdzie. Jest to też historia miłości matki do córki, a ta jest bardzo trudna. Jojo Moyes ukazuje w tej książce siłę kobiet, co jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Odwaga, podążanie za marzeniami, poświęcenie dla osób, które kochamy...

Autorka tworzy historie, które wzbudzają do refleksji. Próbuje przekazać wartości, które obecnie mają duże znaczenie i o których nie powinniśmy zapominać. Wiara w lepsze jutro jest istotna, ale wiara w siebie jest najważniejsza.

Uwielbiam to, jak Moyes opisuje świat przedstawiony i bohaterów. Zawsze jestem zadowolona z tłumaczenia, jakie miałam w rękach. Czaruje słowem, przez co czaruje czytelników. Niestety zabrakło tu ikry. W akcji nie było tego przełomu, którego oczekiwałam. Nie było wow, że tak powiem. Nie jest to jedna z najlepszych powieści Moyes, ale na pewno o niej nie zapomnę. Spędziłam z nią kilka dobrych chwil. Książkę czyta się długo, przez to, że autorka rozwlekła akcję (niepotrzebnie, co odbiło się na całokształcie). Końcowo podobało mi się, polubiłam Kate i resztę bohaterów. Polecam Wam "Pod osłoną deszczu". Przekonajcie się sami, co sądzicie o tej dość starej powieści Moyes.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak

poniedziałek, lutego 07, 2022

Start a fire [recenzja]



Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować

Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa ― niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem. Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidzi jej matka ― prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji.

Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami.

Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?

Fenomen. Rozgłos. Wiele milionów wyświetleń na Wattpadzie.

To ja zadam podstawowe pytanie: gdzie jest pomysł na fabułę? Co za tym idzie: gdzie jest wykonanie tego pomysłu?

Otrzymałam 600 stron nudnej książki, z dialogami drażniących się dzieci, które nie dorosły, ale udają poważnych, na dodatek tworząc bardzo toksyczną relację.

Po pierwsze – dlaczego książka jako pełnoprawny produkt nie została zredagowana? A jeżeli została, to pobieżnie. Błąd na błędzie i irytujące zdania rozpoczynające się co chwila od litery "I". Doprawdy, ile można? Powtórzenia, błędy stylistyczne, logistyczny... Był potencjał na rozwinięcie stylu autorki, ale przepadł. Zostały zdania pojedyncze, rozpoczynające się (tak, zgadliście) na literę "I'.

Po drugie – nic nie wnoszące, długie opisy życia głównej bohaterki oraz brak pomysłu na pierwsze spotkanie z Nathanem. To, że podeszła do niego i wykrzyknęła mu w twarz prawdę, nie oznacza, że od tego momentu powinien mieć taką fascynację na jej punkcie. Chodzi mi o to, że to było tak bezpodstawne i niczym nieuargumentowane, że stało się niewiarygodne.

Autorka stworzyła tę historię lata temu i może wtedy miała ona potencjał. Teraz to odgrzewany trzeci dzień schabowy. Imprezy, niby wyścigi, USA, które kompletnie nie zostało oddane i banda rozwydrzonych nastolatków. A Nate nie jest ani trochę tajemniczy i elektryzujący. Jego oczy są martwe, jednakże coś wyrażają, co autorka lubi podkreślać. Skoro są martwe, to nie powinny nic wyrażać, a on powinien nie żyć.

Do tego wszystkiego dochodzi Goethe, który został wplątany w tę historię i nadał takiego patosu, że kiedy tylko Nate cytował Fausta, przewracało mi się w żołądku z zażenowania. To było straszne...

Kim są bohaterowie? Właśnie. Nie mamy pojęcia. Pizgacz zaserwowała nam streszczenie życiorysu Victorii na pierwszych stronach powieści, ale nie nadała bohaterce cech, charakteru i charyzmy. Victoria, Nate i cała reszta to okropnie płascy bohaterowie, bez żadnych inspiracji i ambicji.

Wiecie co wiem o Nathanu Sheyu, bo autorka uznała, że powtórzy to wielokrotnie? Pachniał miętą, dymem papierosowym i kolońską. Jakbyśmy nie załapali, to pamiętajmy, że pachniał MIĘTĄ, DYMEM PAPIEROSOWYM I KOLOŃSKĄ.

Ta książka jest źle napisana, nie posiada fabuły, a bohaterowie są nijacy i irytujący. Zdecydowanie odradzam sięganie po Start a fire.

wtorek, lutego 15, 2022

Niestosowne zachowanie [recenzja]



Ireland Saint James mieszka w Los Angeles i pracuje jako reporterka i prezenterka wiadomości dla Lexington Industries w porannej ramówce. Podczas tygodniowych wakacji w raju z okazji zbliżającego się ślubu swojej najlepszej przyjaciółki Mii bawi się aż za dobrze. Nie przewidziała tylko, że prywatne nagranie rejestrujące jej wygłupy wycieknie do wiadomości publicznej.

Kiedy wraca do domu, odkrywa, że jest bezrobotna. Została zwolniona ze skutkiem natychmiastowym za niestosowne zachowanie. Kobieta uważa, że niesłusznie. W efekcie, zdenerwowana, wysyła pijacką przemowę właścicielowi stacji. Grant Lexington nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś mu się sprzeciwia, więc mail od pracownicy to dla niego prawdziwy szok. Podczas wymiany wiadomości odkrywa, że wybuchowa blondynka intryguje go coraz bardziej…

„Niestosowne zachowanie” to ognisty biurowy romans. Ta historia udowadnia, że chwila zapomnienia może przynieść zupełnie nieoczekiwane konsekwencje!


Luty jest miesiącem miłości. Jeśli chodzi o romanse, mam dla was świetną książkę, którą powinniście przeczytać w walentynki. Ale uwaga, będzie dużo emocji przy fragmentach, których się nie spodziewacie. 

Biorę Vi Keeland w ciemno. Czasem się rozczaruję, czasem książka mnie znudzi, ale to sporadyczne przypadki, biorąc pod uwagę fakt, że Keeland potrafi stworzyć żywych bohaterów. Niestosowne zachowanie to nowość, erotyk, którego fabuła rozgrzeje, wzruszy i rozbawi. Świetnie dopracowany pomysł na powieść. Autorka porusza trudne tematy: strata, choroba matki, choroba najbliższych osób, pomoc psychiatryczna. To poruszająca opowieść o Grancie, który próbuje nie czuć zbyt wiele i o upartej, zadziornej Ireland.

Na uwagę zasługuje chemia między bohaterów. Już od pierwszego ich spotkania wiemy, że zaiskrzy jeszcze mocniej. Są przekorni, zabawni i droczący się ze sobą. Nie sposób nie uwierzyć w tę relację. Rozterki Ireland są realne, sprawiają, że chcemy ją wspierać na każdym kroku. Grant przeszedł wiele, doświadczył zbyt dużo i nie potrafi już zaufać. Każdy z nich niesie bagaż wspomnień i przeszłości, ale oboje próbują ruszyć dalej.

Ich miłość nie może być łatwa. Ale nie przestają walczyć i to jest najważniejsze.

To nie jest zwykle cukierkowa opowieść. Owszem, wpada w schemat Vi Keeland, ale łapie za serca. Żałuję, że przygoda z tą książką trwałą tak krótko. Mogłabym ją czytać jeszcze dwa dni. Lektura będzie przyjemnością, ale wzruszy i sprawi, że nie będzie można oderwać się od przygód Ireland i Granta. Stali się jedną z moich ulubionych par. Mają w sobie urok i magię osobowości, bardzo dobrze skonstruowane postacie, które nie wydają się płaskie.

Jest to jedna z lepszych książek erotycznych autorki. Warto po nią sięgnąć. Co ja piszę – TRZEBA. Jeśli lubicie romanse, to na tym się nie zawiedziecie.


Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Taniaksiazka.pl

wtorek, lutego 08, 2022

Pod osłoną deszczu [recenzja]



Ci, którzy mówią, że słońce przynosi szczęście, nigdy nie tańczyli w deszczu

Oczywiście zaczęło padać, a Kate, która dawno temu wyjechała z deszczowej irlandzkiej wsi, nie wpadła na to, by zabrać parasol. Znowu pomyślała, że całe jej życie to jedna wielka kpina… Kolejny związek się posypał, a nastoletnia córka raz jeszcze dostała dowód, że jej matka to jedyna osoba na świecie, która nie otrzymała instrukcji, jak dorosnąć.

Najbardziej boli poczucie, że w oczach tych, których kocha, Kate wszystko robi źle. Przecież to nie jej wina, że nigdy nie spotkała tak wielkiej, szalonej miłości jak jej rodzice… Choć nad kobietą ciągle zbierają się ciemne chmury, w deszczowej Irlandii czeka ktoś, kto urodził się z parasolem w ręce. Tylko jak rozpoznać, że to właściwa osoba?

Jojo Moyes przychodzi z kolejną powieścią, która ma rozczulić, uderzyć w serce i sprawić, że będziemy odczuwać emocje bohaterów. Kreuje ciekawy, piękny świat i postacie, z którymi możemy sympatyzować.

Oczywiście tematem przewodnim jest miłość. Miłość, której Kate nie spotkała, a tak usilnie jest to od niej wymagane. Szuka, ale wiadomo, że gdy się szuka, to się nie znajdzie. Jest to też historia miłości matki do córki, a ta jest bardzo trudna. Jojo Moyes ukazuje w tej książce siłę kobiet, co jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Odwaga, podążanie za marzeniami, poświęcenie dla osób, które kochamy...

Autorka tworzy historie, które wzbudzają do refleksji. Próbuje przekazać wartości, które obecnie mają duże znaczenie i o których nie powinniśmy zapominać. Wiara w lepsze jutro jest istotna, ale wiara w siebie jest najważniejsza.

Uwielbiam to, jak Moyes opisuje świat przedstawiony i bohaterów. Zawsze jestem zadowolona z tłumaczenia, jakie miałam w rękach. Czaruje słowem, przez co czaruje czytelników. Niestety zabrakło tu ikry. W akcji nie było tego przełomu, którego oczekiwałam. Nie było wow, że tak powiem. Nie jest to jedna z najlepszych powieści Moyes, ale na pewno o niej nie zapomnę. Spędziłam z nią kilka dobrych chwil. Książkę czyta się długo, przez to, że autorka rozwlekła akcję (niepotrzebnie, co odbiło się na całokształcie). Końcowo podobało mi się, polubiłam Kate i resztę bohaterów. Polecam Wam "Pod osłoną deszczu". Przekonajcie się sami, co sądzicie o tej dość starej powieści Moyes.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak

poniedziałek, lutego 07, 2022

Start a fire [recenzja]



Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować

Victoria Joseline Clark nigdy nie należała do szczególnie rozważnych dziewczyn, choć nie można jej było zarzucić braku inteligencji. Przez siedemnaście lat swojego życia uważała się za osobę przeciętną i taką również prowadziła egzystencję. Nauka w renomowanym liceum, wieczne kłótnie z irytującym bratem bliźniakiem, częste imprezy z przyjaciółmi, rodzinne kolacje w towarzystwie troskliwej matki i wiernego psa ― niczym się nie wyróżniała z tłumu innych dzieciaków z małego miasteczka Culver City w stanie Kalifornia, słynącego z turystów, kina i dobrego jedzenia. Jej rodzice mieli jeden cel: wychować swoje dzieci na porządnych obywateli. Victorii od małego wpajano żelazne zasady, których ślepo przestrzegała, przekonana, że uchronią ją przed problemami, o których opowiadała jej matka. Niestety, dziewczyny nie przygotowano na to, że jej największym utrapieniem może się okazać wysoki chłopak z martwym spojrzeniem i zimnym uśmiechem. Wystarczyło kilka źle dobranych słów i obecność w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze, aby zapoczątkować walkę, na którą nie była gotowa. Wszystko wymknęło się spod kontroli, gdy ten czarnooki, zblazowany chłopak okazał się faworytem nielegalnych pojedynków bokserskich, których od lat nienawidzi jej matka ― prawa ręka burmistrza miasta i oddana przyjaciółka funkcjonariuszy policji.

Victoria najchętniej cofnęłaby czas. Ilekroć spoglądała w czarne jak noc oczy, błagała w myślach, aby nigdy ich nie zobaczyć. On był problemem, którego nie potrafiła rozwiązać. Chaosem, który nadszedł. Mrokiem, do którego lgnęła. Ósmym grzechem głównym, który chciała popełnić. Błagała o rozgrzeszenie, które nie nadchodziło. Bo oboje byli zbyt wielkimi grzesznikami.

Czy zdobędziesz się na odwagę, aby otworzyć oczy? Czy pozostawisz je zamknięte już na zawsze?

Fenomen. Rozgłos. Wiele milionów wyświetleń na Wattpadzie.

To ja zadam podstawowe pytanie: gdzie jest pomysł na fabułę? Co za tym idzie: gdzie jest wykonanie tego pomysłu?

Otrzymałam 600 stron nudnej książki, z dialogami drażniących się dzieci, które nie dorosły, ale udają poważnych, na dodatek tworząc bardzo toksyczną relację.

Po pierwsze – dlaczego książka jako pełnoprawny produkt nie została zredagowana? A jeżeli została, to pobieżnie. Błąd na błędzie i irytujące zdania rozpoczynające się co chwila od litery "I". Doprawdy, ile można? Powtórzenia, błędy stylistyczne, logistyczny... Był potencjał na rozwinięcie stylu autorki, ale przepadł. Zostały zdania pojedyncze, rozpoczynające się (tak, zgadliście) na literę "I'.

Po drugie – nic nie wnoszące, długie opisy życia głównej bohaterki oraz brak pomysłu na pierwsze spotkanie z Nathanem. To, że podeszła do niego i wykrzyknęła mu w twarz prawdę, nie oznacza, że od tego momentu powinien mieć taką fascynację na jej punkcie. Chodzi mi o to, że to było tak bezpodstawne i niczym nieuargumentowane, że stało się niewiarygodne.

Autorka stworzyła tę historię lata temu i może wtedy miała ona potencjał. Teraz to odgrzewany trzeci dzień schabowy. Imprezy, niby wyścigi, USA, które kompletnie nie zostało oddane i banda rozwydrzonych nastolatków. A Nate nie jest ani trochę tajemniczy i elektryzujący. Jego oczy są martwe, jednakże coś wyrażają, co autorka lubi podkreślać. Skoro są martwe, to nie powinny nic wyrażać, a on powinien nie żyć.

Do tego wszystkiego dochodzi Goethe, który został wplątany w tę historię i nadał takiego patosu, że kiedy tylko Nate cytował Fausta, przewracało mi się w żołądku z zażenowania. To było straszne...

Kim są bohaterowie? Właśnie. Nie mamy pojęcia. Pizgacz zaserwowała nam streszczenie życiorysu Victorii na pierwszych stronach powieści, ale nie nadała bohaterce cech, charakteru i charyzmy. Victoria, Nate i cała reszta to okropnie płascy bohaterowie, bez żadnych inspiracji i ambicji.

Wiecie co wiem o Nathanu Sheyu, bo autorka uznała, że powtórzy to wielokrotnie? Pachniał miętą, dymem papierosowym i kolońską. Jakbyśmy nie załapali, to pamiętajmy, że pachniał MIĘTĄ, DYMEM PAPIEROSOWYM I KOLOŃSKĄ.

Ta książka jest źle napisana, nie posiada fabuły, a bohaterowie są nijacy i irytujący. Zdecydowanie odradzam sięganie po Start a fire.