wtorek, października 20, 2020

Someone else [recenzja]




Cassie i Maurice byliby idealną parą: są najlepszymi przyjaciółmi, mieszkają razem, oboje pasjonują się literaturą fantasy, i, co najważniejsze – kochają się. Mimo to ich drogi się rozchodzą. Auri gra w piłkę nożną, ma wielu znajomych i jest towarzyski, natomiast Cassie raczej ucieka od świata i obraca się w wąskim kręgu przyjaciół. Z czasem coraz bardziej się obawia, że to, co łączy ją z Aurim, nie jest tak silne jak to, co ich dzieli...

Jest to książka, po którą sięgnęłam z ogromną chęcią i oczekiwaniami po Someone new. Tamta powieść zaskoczyła mnie dogłębnie, dlatego nie mogłam sobie odpuścić i nie poznać dalszej części tej historii. Tym razem autorka skupiła się na parze przyjaciół, która ze sobą mieszka, w tym samym bloku co bohaterowie poprzedniej książki. Sypiają ze sobą, ale nie oczekują niczego więcej. Do czasu.

Łączy ich naprawdę wiele. Pasja, wartości, no i miłość. Tak, kochają się. Cassie i Auri nie mają łatwego startu. Muszą się zmierzyć z rzeczywistością i problemami świata. Niestety nie jest tak, jakby sobie tego chcieli. Oczekiwania, pragnienia – muszą stawić im czoła. Na światło dzienne wychodzi też ich przeszłość, która poniekąd jest świetnym tłem dla bohaterów. Buduję ich teraźniejszy świat i realia.

Przywykłam, że Laura Kneidl nie idzie na skróty. Porusza trudne tematy, dotyka poważnych problemów. Nawet jeśli historia jest romantyczna, nie jest łatwa. Podoba mi się to, bo ma odwagę mówić o tym, o czym nie mówią masowo inni autorzy. A powinni.

Ogromną zaletą w Someone else są uczucia, które tak dobrze wykreowała Kneidl. Umocniła nas w przekonaniu, że nic nie może przyjść tak szybko. Są postępowania i są konsekwencje. Emocje nie biorą się z niczego i tak łatwo nie znikają. Autorka i jej postacie są konsekwentne w działaniu.

Moje serce bije mocniej na myśli o Cassie i Auri. Stworzyli ciepłą, mocną relację, nieco delikatną, nieco słodką, ale zbudowaną na emocjach i przeszłości. Ci bohaterowie ze sobą rozmawiają, nawiązują nić porozumienia. Nie patrzą sobie w oczy i po prostu się zakochują. To nie jest banalna historia. Jest pięknie napisana, a świat przedstawiony – ach, chciałabym się tam znaleźć. 

Polecam Wam tę książkę. Zdecydowanie.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar

sobota, października 10, 2020

Prywatny ochroniarz [recenzja]



Autorka: Caroline Angel

Czy można ochronić się przed miłością?

Praca bodyguarda jest ciężka, odpowiedzialna i wymagająca. Ale dla Dylana nie ma zleceń zbyt trudnych - mężczyzna jest profesjonalistą w każdym calu i nigdy nie pozwala sobie nawet na chwilę rozluźnienia. A w każdym razie nie w pracy, bo po godzinach to normalny, niestroniący od rozrywek dwudziestotrzylatek. Jednak dbanie o bezpieczeństwo Phoebe Green, córki znanego architekta, okazuje się zadaniem niemal niewykonalnym. Nie dość, że dziewczyna nie przejawia najmniejszej chęci do współpracy, to jeszcze usiłuje zrobić wszystko, by uprzykrzyć życie swojemu aniołowi stróżowi.

Mężczyzna nie ma pojęcia, że przyczyny niechęci Phoebe do ochroniarzy tkwią głęboko w jej przeszłości. Wie za to, że misja dbania o zdrowie i życie panny Green nie będzie prosta. Relacja między Dylanem i jego podopieczną zmienia się nieoczekiwanie, gdy zaczyna ona dostawać listy od tajemniczego adoratora. Anonimowe, a po jakimś czasie coraz bardziej natarczywe. Sytuacja szybko przestaje być zabawna, a losy Phoebe i Dylana splatają się mocniej, niż oboje by sobie tego życzyli...


Lubię romanse i tego nie ukrywam, a okładki z typowymi półnagimi facetami nie odrzucają mnie – po prostu nie zwracam na nie uwagi. Są nudne i stereotypowe. A chodzi o treść książki. Wielokrotnie wspominałam, że daję szansę książkom z Wattpada, bo sama na Wattpadzie publikuję. Niestety często takie książki mijają się z jakością i Prywatny Ochroniarz jest taką powieścią. Niedoskonałą, z błędami stylistycznymi, które łatwo da się wyłapać. Ciężko czyta się coś, co powinno być mocno przeszlifowywane i poprawione. To kolejny przykład książki wydanej ze względu na popularność, nie na jakość. Dla mnie kreacja bohaterki była okropna. Jak najbardziej rozumiem zabieg pokazania jej jako silnej kobiety – jasne! Jestem za! Ale z Phoebe wyszła karykatura kogoś, kogo nigdy nie chciałabym spotkać. Fabuła nie trzyma w napięciu, jest do bólu przewidywalna. Autorka bardzo szybko zdradza jedną z tajemnic bohaterki, którą czytelnik powinien sam odkryć i uwielbia dawać nam streszczenia biograficzne już w pierwszych rozdziałach. Informacje o bohaterach powinny wypływać z dialogów i sytuacji, a nie z "byłam taka, bo to i to, i wtedy moi rodzice zrobili to, bo są tym i tym".

Phoebe jest cholernie irytująca i dziecinna, cały czas pełna pretensji. Na dodatek wątek z jej fobią do ochroniarzy, który miał być taki poważny, stał się śmieszny. Mógł zostać zupełnie inaczej poprowadzony i być może wzbudziłby współczucie.

Na dodatek ten romans z Dylanem wyszedł z niczego. Nie było budowanego napięcia. Najpierw go nie lubiła, a potem się na niego napaliła i skończyli w łóżku. Tym samym Dylan nie miał oporów, by złamać zasady związane z pracą bodyguarda. To bardzo naiwne i naciągane. Powinny być jakieś konsekwencje, myśli z tym związane. Opis jasno mówi nam, że Dylan nie łamie zasad! Och, no cóż...

Ach, i nie zapomnijcie, że jeśli facet nie patrzy kobiecie na piersi lub tyłek, to jest w porządku. Taką naukę wyniosłam ze słów jednej z bohaterek – Hannah. Ta też była tak irytującą postacią, która nie miała żadnych barier i granic, że myślałam, że wyjdę z siebie.

Dla mnie to była męka, a nie przyjemność i uważam, że nie wszystko, co ma ogromną liczbę wyświetleń, jest świetne. To nie była świetna książka – ani fabularnie, ani poprawnie językowo.

sobota, października 03, 2020

Zamiana [recenzja]



Autorka: Beth O'Leary

Leena jest za młoda, żeby utknąć w miejscu.
Eileen jest za stara, żeby zaczynać od nowa.
Na szczęście czeka je… ZAMIANA!
Nowa książka autorki bestsellerowych WSPÓŁLOKATORÓW.
Czasami żeby zmienić życie, wystarczy… zmienić mieszkanie! Przekonują się o tym Leena – pracowniczka londyńskiej korporacji – i Eileen, jej mieszkająca w Yorkshire babcia. Eileen marzy o wielkiej miłości, a Leena – o chwili odpoczynku. Co znajdą, jeśli zaczną żyć zupełnie innym życiem niż dotychczas?

Książki tej autorki są niezmiernie urocze i zabawne. Po Współlokatorach nie mogłam sobie odmówić i musiałam sięgnąć po Zamianę. Nie żałuję tego. Nie żałuję czasu spędzonego przy tej książce, bo wywołała ona uśmiech na mojej twarzy wielokroć. Myślę, że to dzięki dialogom, jakie napisała autorka.
Ale po kolei.
Leena to młoda dziewczyna, która dostaje przymusowy urlop i wraca do babci, żeby odpocząć. Niedaleko mieszka też jej matka, z którą Leena ma słaby kontakt po śmierci swojej siostry. Eileen – babcia oraz druga główna bohaterka – jest inna niż wszystkie babcie w jej wieku. Bardzo energiczna, żywiołowa, pogodna – jak na siedemdziesięciolatkę, której mąż odszedł dość niedawno. Kobiecie zależy, by Leena i jej matka doszły do porozumienia. Obie przeszły naprawdę wiele.
Do wszystkiego potrzebna jest zmiana. Leena i Eileen decydują się na nią pod wpływem impulsu. Teraz Leena ma ogarniąć obowiązki babci, a Eileen jedzie podbić Londyn i zapoznać kogoś sobie.
Poczucie humoru płynące z kreacji staruszków i dialogów to złoto. Tak, określę to dość kolokwialnie, ale nie mogę się powstrzymać. Bawiłam się świetnie, śledząc losy Leeny, która musiała stoczyć niejedną bitwę ze emerytami z koła jej babci. Powieść jest lekka, niezmiernie urocza i wciągająca. Pozostawia ciepło w sercu i niesie w sobie niemały przekaz, który sami powinniście odkryć. Relacje rodzinne nie zawsze są proste. O'Leary z wyczuciem je opisuje i pokazuje różne strony kontaktów z rodzicem oraz zachowań po dramatycznych wydarzeniach.
Z całego serca polecam Wam tę książkę, bo wiem, że umila ona czas. Pochłania się nią, mimo że trochę tych stron ma.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros

wtorek, października 20, 2020

Someone else [recenzja]




Cassie i Maurice byliby idealną parą: są najlepszymi przyjaciółmi, mieszkają razem, oboje pasjonują się literaturą fantasy, i, co najważniejsze – kochają się. Mimo to ich drogi się rozchodzą. Auri gra w piłkę nożną, ma wielu znajomych i jest towarzyski, natomiast Cassie raczej ucieka od świata i obraca się w wąskim kręgu przyjaciół. Z czasem coraz bardziej się obawia, że to, co łączy ją z Aurim, nie jest tak silne jak to, co ich dzieli...

Jest to książka, po którą sięgnęłam z ogromną chęcią i oczekiwaniami po Someone new. Tamta powieść zaskoczyła mnie dogłębnie, dlatego nie mogłam sobie odpuścić i nie poznać dalszej części tej historii. Tym razem autorka skupiła się na parze przyjaciół, która ze sobą mieszka, w tym samym bloku co bohaterowie poprzedniej książki. Sypiają ze sobą, ale nie oczekują niczego więcej. Do czasu.

Łączy ich naprawdę wiele. Pasja, wartości, no i miłość. Tak, kochają się. Cassie i Auri nie mają łatwego startu. Muszą się zmierzyć z rzeczywistością i problemami świata. Niestety nie jest tak, jakby sobie tego chcieli. Oczekiwania, pragnienia – muszą stawić im czoła. Na światło dzienne wychodzi też ich przeszłość, która poniekąd jest świetnym tłem dla bohaterów. Buduję ich teraźniejszy świat i realia.

Przywykłam, że Laura Kneidl nie idzie na skróty. Porusza trudne tematy, dotyka poważnych problemów. Nawet jeśli historia jest romantyczna, nie jest łatwa. Podoba mi się to, bo ma odwagę mówić o tym, o czym nie mówią masowo inni autorzy. A powinni.

Ogromną zaletą w Someone else są uczucia, które tak dobrze wykreowała Kneidl. Umocniła nas w przekonaniu, że nic nie może przyjść tak szybko. Są postępowania i są konsekwencje. Emocje nie biorą się z niczego i tak łatwo nie znikają. Autorka i jej postacie są konsekwentne w działaniu.

Moje serce bije mocniej na myśli o Cassie i Auri. Stworzyli ciepłą, mocną relację, nieco delikatną, nieco słodką, ale zbudowaną na emocjach i przeszłości. Ci bohaterowie ze sobą rozmawiają, nawiązują nić porozumienia. Nie patrzą sobie w oczy i po prostu się zakochują. To nie jest banalna historia. Jest pięknie napisana, a świat przedstawiony – ach, chciałabym się tam znaleźć. 

Polecam Wam tę książkę. Zdecydowanie.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar

sobota, października 10, 2020

Prywatny ochroniarz [recenzja]



Autorka: Caroline Angel

Czy można ochronić się przed miłością?

Praca bodyguarda jest ciężka, odpowiedzialna i wymagająca. Ale dla Dylana nie ma zleceń zbyt trudnych - mężczyzna jest profesjonalistą w każdym calu i nigdy nie pozwala sobie nawet na chwilę rozluźnienia. A w każdym razie nie w pracy, bo po godzinach to normalny, niestroniący od rozrywek dwudziestotrzylatek. Jednak dbanie o bezpieczeństwo Phoebe Green, córki znanego architekta, okazuje się zadaniem niemal niewykonalnym. Nie dość, że dziewczyna nie przejawia najmniejszej chęci do współpracy, to jeszcze usiłuje zrobić wszystko, by uprzykrzyć życie swojemu aniołowi stróżowi.

Mężczyzna nie ma pojęcia, że przyczyny niechęci Phoebe do ochroniarzy tkwią głęboko w jej przeszłości. Wie za to, że misja dbania o zdrowie i życie panny Green nie będzie prosta. Relacja między Dylanem i jego podopieczną zmienia się nieoczekiwanie, gdy zaczyna ona dostawać listy od tajemniczego adoratora. Anonimowe, a po jakimś czasie coraz bardziej natarczywe. Sytuacja szybko przestaje być zabawna, a losy Phoebe i Dylana splatają się mocniej, niż oboje by sobie tego życzyli...


Lubię romanse i tego nie ukrywam, a okładki z typowymi półnagimi facetami nie odrzucają mnie – po prostu nie zwracam na nie uwagi. Są nudne i stereotypowe. A chodzi o treść książki. Wielokrotnie wspominałam, że daję szansę książkom z Wattpada, bo sama na Wattpadzie publikuję. Niestety często takie książki mijają się z jakością i Prywatny Ochroniarz jest taką powieścią. Niedoskonałą, z błędami stylistycznymi, które łatwo da się wyłapać. Ciężko czyta się coś, co powinno być mocno przeszlifowywane i poprawione. To kolejny przykład książki wydanej ze względu na popularność, nie na jakość. Dla mnie kreacja bohaterki była okropna. Jak najbardziej rozumiem zabieg pokazania jej jako silnej kobiety – jasne! Jestem za! Ale z Phoebe wyszła karykatura kogoś, kogo nigdy nie chciałabym spotkać. Fabuła nie trzyma w napięciu, jest do bólu przewidywalna. Autorka bardzo szybko zdradza jedną z tajemnic bohaterki, którą czytelnik powinien sam odkryć i uwielbia dawać nam streszczenia biograficzne już w pierwszych rozdziałach. Informacje o bohaterach powinny wypływać z dialogów i sytuacji, a nie z "byłam taka, bo to i to, i wtedy moi rodzice zrobili to, bo są tym i tym".

Phoebe jest cholernie irytująca i dziecinna, cały czas pełna pretensji. Na dodatek wątek z jej fobią do ochroniarzy, który miał być taki poważny, stał się śmieszny. Mógł zostać zupełnie inaczej poprowadzony i być może wzbudziłby współczucie.

Na dodatek ten romans z Dylanem wyszedł z niczego. Nie było budowanego napięcia. Najpierw go nie lubiła, a potem się na niego napaliła i skończyli w łóżku. Tym samym Dylan nie miał oporów, by złamać zasady związane z pracą bodyguarda. To bardzo naiwne i naciągane. Powinny być jakieś konsekwencje, myśli z tym związane. Opis jasno mówi nam, że Dylan nie łamie zasad! Och, no cóż...

Ach, i nie zapomnijcie, że jeśli facet nie patrzy kobiecie na piersi lub tyłek, to jest w porządku. Taką naukę wyniosłam ze słów jednej z bohaterek – Hannah. Ta też była tak irytującą postacią, która nie miała żadnych barier i granic, że myślałam, że wyjdę z siebie.

Dla mnie to była męka, a nie przyjemność i uważam, że nie wszystko, co ma ogromną liczbę wyświetleń, jest świetne. To nie była świetna książka – ani fabularnie, ani poprawnie językowo.

sobota, października 03, 2020

Zamiana [recenzja]



Autorka: Beth O'Leary

Leena jest za młoda, żeby utknąć w miejscu.
Eileen jest za stara, żeby zaczynać od nowa.
Na szczęście czeka je… ZAMIANA!
Nowa książka autorki bestsellerowych WSPÓŁLOKATORÓW.
Czasami żeby zmienić życie, wystarczy… zmienić mieszkanie! Przekonują się o tym Leena – pracowniczka londyńskiej korporacji – i Eileen, jej mieszkająca w Yorkshire babcia. Eileen marzy o wielkiej miłości, a Leena – o chwili odpoczynku. Co znajdą, jeśli zaczną żyć zupełnie innym życiem niż dotychczas?

Książki tej autorki są niezmiernie urocze i zabawne. Po Współlokatorach nie mogłam sobie odmówić i musiałam sięgnąć po Zamianę. Nie żałuję tego. Nie żałuję czasu spędzonego przy tej książce, bo wywołała ona uśmiech na mojej twarzy wielokroć. Myślę, że to dzięki dialogom, jakie napisała autorka.
Ale po kolei.
Leena to młoda dziewczyna, która dostaje przymusowy urlop i wraca do babci, żeby odpocząć. Niedaleko mieszka też jej matka, z którą Leena ma słaby kontakt po śmierci swojej siostry. Eileen – babcia oraz druga główna bohaterka – jest inna niż wszystkie babcie w jej wieku. Bardzo energiczna, żywiołowa, pogodna – jak na siedemdziesięciolatkę, której mąż odszedł dość niedawno. Kobiecie zależy, by Leena i jej matka doszły do porozumienia. Obie przeszły naprawdę wiele.
Do wszystkiego potrzebna jest zmiana. Leena i Eileen decydują się na nią pod wpływem impulsu. Teraz Leena ma ogarniąć obowiązki babci, a Eileen jedzie podbić Londyn i zapoznać kogoś sobie.
Poczucie humoru płynące z kreacji staruszków i dialogów to złoto. Tak, określę to dość kolokwialnie, ale nie mogę się powstrzymać. Bawiłam się świetnie, śledząc losy Leeny, która musiała stoczyć niejedną bitwę ze emerytami z koła jej babci. Powieść jest lekka, niezmiernie urocza i wciągająca. Pozostawia ciepło w sercu i niesie w sobie niemały przekaz, który sami powinniście odkryć. Relacje rodzinne nie zawsze są proste. O'Leary z wyczuciem je opisuje i pokazuje różne strony kontaktów z rodzicem oraz zachowań po dramatycznych wydarzeniach.
Z całego serca polecam Wam tę książkę, bo wiem, że umila ona czas. Pochłania się nią, mimo że trochę tych stron ma.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Albatros