czwartek, września 30, 2021

Miłość w zamkniętej kopercie [recenzja]



Birdie Maxwell miała na pieńku ze Świętym Mikołajem. Cztery lata temu poprosiła go o coś naprawdę ważnego, ale zawiódł. Mama nie wyzdrowiała. Po namyśle dziewczynka zdecydowała się dać mu ostatnią szansę i ponownie napisała do niego list, choć do Bożego Narodzenia pozostało kilka miesięcy.

Sadie, redaktorka prowadząca kolumnę Świąteczne życzenia, często dostawała listy adresowane do Świętego Mikołaja. Rzadko jednak przychodziły już w czerwcu. A jeszcze rzadziej były tak szczere i wzruszające. Spełniła więc życzenia Birdie, przynajmniej niektóre. Jakież było jej zdziwienie, gdy za jakiś czas znowu otrzymała od małej list. A później — kolejny. Przy okazji spełniania następnego życzenia zapragnęła zobaczyć dziewczynkę, oczywiście incognito. Birdie towarzyszył ojciec. I Sadie wpadła po uszy. Sebastian Maxwell był oszałamiająco przystojnym facetem. I do tego samotnym ojcem.

Sadie nie zdołała się wycofać z zabawy w Świętego Mikołaja. Birdie stała się jej bardzo bliska, a Sebastian... cóż, był najatrakcyjniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. To wszystko sprawiło, że zachowała się irracjonalnie i... podszyła pod kogoś, kim nie była. Pewnego dnia stanęła w drzwiach ich domu.

A potem sprawy zaczęły zmierzać ku nieuchronnej katastrofie. Jedno kłamstwo wymusiło drugie. Sadie bardzo zależało na dziewczynce i jej szczęściu. Czy jednak dobre intencje mogą uzasadnić oszustwo? I co się stanie, gdy prawda wyjdzie na jaw?

A może wbrew wszystkiemu ta historia znajdzie szczęśliwe zakończenie?

List do Świętego Mikołaja stał się początkiem miłości...

To jest jedna z lepszych książek tego duetu. O Boże, czekałam na taką powieść. Złapała mnie za serce, wydusiła łzy i jeszcze rozśmieszała. Uwielbiam takie fabuły i bohaterów, których wspominam.

Czy ten początek jest wystarczający, by sięgnąć po "Miłość w zamkniętej kopercie"? Birdie Maxwell to urocza dziewczynka, która straciła mamę i mieszka z ojcem. Pisze do Świętego Mikołaja w nadziei, że ten rozwiąże jej problemy, ale nie ma pojęcia, że za tą rolą stoi niejaka Sadie. Sadie nie potrafi odpisać Birdie, czując, że ma z nią wyjątkową więź. Główna bohaterka również straciła matkę z tej samej przyczyny co Birdie – rak. Obie były wychowywane przez samotnych ojców, obie dzielą podobne doświadczenia. Niestety Sadie zaczyna angażować się w życie Birdie i los chce, że nagle... staje się treserką psów. Nie ma pojęcia, co robi, ale robi to, by uszczęśliwić Birdie i być blisko niej. Co na to Sebastian Maxwell, ojciec dziewczynki? To inteligentny, przystojny, błyskotliwy mężczyzna, który bacznie obserwuje nową "treserkę". Jak możecie się domyślić, kłamstwo wyjdzie na jaw. 

Dialogi, jakie wykreowały Vi Keeland oraz Penelope Ward, są niesamowicie zabawne, dobre, humorystyczne. Między Sadie a Sebastianem jest chemia, która wywołuje ciarki na rękach. Och, Seb, Seb... Gdybyś tylko istniał naprawdę...

Oczywiście to książka przejmująca, biorąc pod uwagę fakt, że Birdie straciła matkę. Ale to nie wszystko. Łączy w sobie niespodziewane wątki, które wychodzą na jaw dopiero później. Autorki potrafią trzymać nas w napięciu. Płakałam, śmiałam się i nie chciałam kończyć tej książki. Była ujmująca! Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham historie od tego duetu. Tworzą niesamowite pary, mimo że czasem wpadają do schematy, to potrafią ukazać urok i uczucia.

Nie omijajcie tej książki. Jeżeli lubicie romanse, to to jest jeden z lepszych, jaki przeczytacie. Polecam go cholernie mocno i już wiem, że będę wciskała tę książkę każdemu!

wtorek, września 14, 2021

Chwyć mnie [recenzja]

Życie Emily to wielka trasa koncertowa. Jej świetnie zapowiadający się country-rockowy zespół Carolina George ma ambicje stania się legendą branży muzycznej. Pewnej nocy znużenie trasą, za dużo wypitej tequili i wybuch wzajemnej chemii sprawią, że Emily wda się w płomienny romans z zabójczo przystojnym, wytatuowanym buntownikiem, przedstawicielem wytwórni płytowej. Przygoda, która powinna była skończyć się nad ranem, może zagrozić wszystkiemu, na co Emily i cały jej zespół tak ciężko pracowali.

Royce, spędzając noc z wokalistką Carolina George, popełnia największy błąd swojego życia. Jeśli nie uda mu się ściągnąć zespołu do swojej wytwórni, cenę za to zapłaci jego rodzina. Czy kompletne zauroczenie Emily przekreśli wcześniejsze starannie ułożone plany?

Młoda piosenkarka przemilcza nękające ją demony przeszłości i traumatyczne wspomnienia przemocy, której doznała. A przystojny buntownik z kolei nie jest gotów wyjawić pewnych szczegółów swojej pracy w wytwórni ani planów, jakie snuł przed poznaniem Emily. Przeszłość Royce’a to historia błędów i bolesnych miłosnych rozczarowań. Czy jego miłość do Emily okaże się kolejnym dramatem?


Straciłam tylko czas na tę książkę i okropnie żałuję, że ją przeczytałam. Czyli już wiecie, że recenzja nie będzie pozytywna.

Jeju, jak ja nie cierpię nieprzemyślanych fabuł... Odnoszę wrażenie, że autorka chciała coś napisać, byleby napisać. To się nawet nie klei i jest nudne. Nie ma tajemnicy, zwrotów akcji, chemii, namiętności, ciekawych wątków i co najgorsze – DOBRZE WYKREOWANYCH POSTACI. To było okropne, a nawet beznadziejne. Rozumiecie. Kilka set stron zapisanego tekstu na komputerze, który nie ma głębszego sensu. Stwierdzenie "porywająca" to jakiś nieśmieszny żart. Ta historia nie ma w sobie nic, co mogłoby porwać, zaciekawić i sprawić satysfakcję z czytania. Ominę książki tej autorki, które tworzą serię. Jest zbyt nudno i nieciekawie. Co ta książka miała na celu? Czemu ta historia powstała? Nie wiadomo.

Nie jestem w stanie skupić się na bohaterach, bo byli tak płascy, że nie mam o czym pisać. W zasadzie w tym momencie nie pamiętam ich imion, ale na szczęście od tego są opisy.

Jak się poznają? No zgadnijcie. A nie! Nie musicie, przecież macie to już z tyłu książki. Opis zwiastuje historie i w zasadzie mógłby powstać tylko on, cała reszta jest zbędna.

NUDY. Nic się tam nie dzieje, nie ma chemii, nie ma pasji, nie ma namiętności. Dlaczego zostaliśmy pozostawieni bez emocji, skoro bohaterowie mieli przeżywać taki dramat? Dramatu też nie było i teraz czuję się zwiedziona na manowce.

Niestety oceniam tę książkę słabo pod wieloma względami. Wykonanie – złe, bohaterowie – płascy i niewykreowani, świat przestawiony – nie ma go, akcja – hahaha.

Oczywiście sami spróbujcie, jeżeli macie ochotę na poznanie Emily i Royce'a, może wy odbierzecie tę powieść inaczej.


środa, września 08, 2021

Lalani z dalekich mórz [recenzja]

Są dzieci stworzone do wielkich czynów i walki ze złem. Ale Lalani do nich nie należy. Gdyby sama miała wybierać, wskazałby na swoją przyjaciółkę, Veydę. Jej nie jest straszna wznosząca się nad ich wyspą mściwa góra Kahna ani budząca grozę mgła, która na północy pochłania żeglarzy poszukujących bardziej gościnnej krainy. A jednak to właśnie Lalani będzie musiała opuścić rodzinną Sanlagitę i wyruszyć w niebezpieczną podróż. Podczas podobnej wyprawy przed laty zginął jej ojciec.

Czy dziewczynce uda się pokonać przeciwności i przetrwać? Jakie mityczne stworzenia spotka na swojej drodze? Wytyczy własną ścieżkę, czy pogodzi się z losem? I czy odnajdzie legendarne bogactwa góry Isa, by ocalić mieszkańców wioski i wyleczyć mamę?

Coś niesamowitego. Pięknego. Magicznego. Historia, która porusza i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Taka właśnie była historia Lalani.

Przedzierałam się przez tajemnice, mgłę i zagadki. Doznałam wielu zwrotów akcji, w tej książce jest ich wystarczająco sporo. Pochłonęła mnie wartka fabuła i charakterystyka bohaterów. Są bardzo dobrze wykreowani, pełni pasji i uporu. Świat Lalani jest straszny. W nim rządzą okrutni ludzie, którzy pragną posłuszeństwa. Nie chcą, by ludzie rozwijali się i zdobywali wiedzę, bo wiedza jest potęgą.

Ta książka daleka jest od baśni. To nie Disney i tego po niej nie oczekujcie. Autorka dość ostro nakreśla świat przedstawiony i zło, które przecież na świecie istnieje tak długo, jak i dobro. W treści powieści widać przygotowanie Erin Kelly, która bazowała na tradycjach, legendach i folklorze, przez co fabuła wydaje się rzetelna. Urzekł mnie styl pisania i jestem bardzo zadowolona z tłumaczenia, jakie otrzymaliśmy. Historia Lalani ma swój urok, jest brutalna, ale wciągająca i jednocześnie piękna. Niesie za sobą bardzo duże przesłanie. To uczucia i wnętrze człowieka jest najważniejsze, nie jego fizyczna siła i dorosłość. Uważam, że Kelly napisała coś pięknego, co na długo zostanie w pamięci mojego serca, a ja z czystym sumieniem polecam wam tę powieść. Dla dzieci, dla młodzieży, dla dorosłych.

Dodam, że całość wbogająca ilustracje. Ta pozycja jest świetnie wydana i dodatkowo dobrze prezentuje się na półce. Nie ma tutaj minusów. Musicie ją mieć.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

środa, września 01, 2021

Devil [recenzja]

Wracając do Filadelfii, dwudziestoczteroletnia Hailey Warren ma prosty plan. Zamierza spędzić czas z bliskimi, znaleźć pracę i wynająć małe mieszkanie w centrum. Los oferuje jej jednak całkiem inny scenariusz, gdy na jaw wychodzi prawda.

Okazuje się, że Thomas – brat Hailey – zadłużył firmę na pół miliona dolarów. Zdesperowany zwraca się o pomoc do Victora Sharmana, jednak mężczyzna stawia warunek. Spłaci dług, jaki ciąży na Warrenach, jeżeli Hailey zgodzi się z nim zamieszkać.

Aby uratować rodzinny biznes, dziewczyna będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który w Filadelfii nosi miano samego Diabła.

Jak bardzo zmieni się jej życie, gdy Hailey przekroczy próg mrocznej rezydencji, mając w głowie tylko jedno pytanie: dlaczego Victor Sharman wybrał właśnie ją?

Lubię dobrze napisane debiuty. Wydawnictwo Niezwykłe ma teraz tendencje do wydawania książek z Wattpada. "Devil" pod tą samą nazwą był publikowany w sieci, a ja mimo że sama tam publikuję, nie czytałam tej książki. Nie znam wersji pierwotnej i oceniam jedynie całościową powieść.

Styl autorki jest przyjemny, dość poetycki i dobry. Stara się operować słowem, tak by tworzyć ciekawe opisy – czasem idzie w zbędne opisywanie budynku czy myśli, które się powtarzają. Ale, ale... to nie odbiera temu uroku. Wtrącę tutaj to, co mi przeszkadzało, a był to patos. Nie mogłam znieść tych wzmianek o "diable", "diabelskim uśmiechu", bo szlag mnie trafiał i zalewał mnie cringe. Ogromny. Rozumiecie, to się do niczego nie odnosiło. Bohater nie był zły, był nienormalny, o czym przekonacie się sami, czytając tę książkę. Jednakże pusta, doniosła gadanina o tym, jak to Hailey przekona się o szatańskim sercu Victora, osłabiała mnie. Poza tym miałam też duży problem z nazywaniem przez Hailey, jej przyjaciółkę i wszystkich wokół, głównego bohatera Victorem Sharmanem (non stop). W myślach, w dialogach i tak w kółko. Naprawdę nie sądzę, byśmy znali jakiegoś biznesmena, o którym mówi się "devil", bez większego powodu, bo nic takiego nie zrobił i każdy nazywa go (nawet będąc sam, we własnym domu, ze swoimi myślami) po imieniu i nazwisku.

Ale co z akcją? A właśnie. Akcji tutaj nie ma. Czytamy o chodzeniu do pracy, kolacjach u rodziców, kawiarni, przyjaciółce i o tym, że kłóci się z Victorem. Zabrakło mi pomysłu na fabułę, oprócz samej nazwy dla książki i bohatera. Gdzie są wątki, które mają porwać? Jeśli to romans mafijny to w jakiś sposób tego oczekuję.

Samo zakończenie powinno być rozczarowaniem, ale nie jest, bo od początku domyślałam się, że Victor Sharman nie jest żadnym diabłem. Nie jest to za duży spojler. Od samego początku "diabeł" jest tak przerysowany i patetyczny, jakby autorka samym mianem chciała ulepić postać. Ogólnie – dobra książka. Wchodząc głębiej, pozostaje dużo niedociągnięć i kilka braków. Generalnie polecam i sięgnę po drugi tom, może będę mile zaskoczona.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe

czwartek, września 30, 2021

Miłość w zamkniętej kopercie [recenzja]



Birdie Maxwell miała na pieńku ze Świętym Mikołajem. Cztery lata temu poprosiła go o coś naprawdę ważnego, ale zawiódł. Mama nie wyzdrowiała. Po namyśle dziewczynka zdecydowała się dać mu ostatnią szansę i ponownie napisała do niego list, choć do Bożego Narodzenia pozostało kilka miesięcy.

Sadie, redaktorka prowadząca kolumnę Świąteczne życzenia, często dostawała listy adresowane do Świętego Mikołaja. Rzadko jednak przychodziły już w czerwcu. A jeszcze rzadziej były tak szczere i wzruszające. Spełniła więc życzenia Birdie, przynajmniej niektóre. Jakież było jej zdziwienie, gdy za jakiś czas znowu otrzymała od małej list. A później — kolejny. Przy okazji spełniania następnego życzenia zapragnęła zobaczyć dziewczynkę, oczywiście incognito. Birdie towarzyszył ojciec. I Sadie wpadła po uszy. Sebastian Maxwell był oszałamiająco przystojnym facetem. I do tego samotnym ojcem.

Sadie nie zdołała się wycofać z zabawy w Świętego Mikołaja. Birdie stała się jej bardzo bliska, a Sebastian... cóż, był najatrakcyjniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. To wszystko sprawiło, że zachowała się irracjonalnie i... podszyła pod kogoś, kim nie była. Pewnego dnia stanęła w drzwiach ich domu.

A potem sprawy zaczęły zmierzać ku nieuchronnej katastrofie. Jedno kłamstwo wymusiło drugie. Sadie bardzo zależało na dziewczynce i jej szczęściu. Czy jednak dobre intencje mogą uzasadnić oszustwo? I co się stanie, gdy prawda wyjdzie na jaw?

A może wbrew wszystkiemu ta historia znajdzie szczęśliwe zakończenie?

List do Świętego Mikołaja stał się początkiem miłości...

To jest jedna z lepszych książek tego duetu. O Boże, czekałam na taką powieść. Złapała mnie za serce, wydusiła łzy i jeszcze rozśmieszała. Uwielbiam takie fabuły i bohaterów, których wspominam.

Czy ten początek jest wystarczający, by sięgnąć po "Miłość w zamkniętej kopercie"? Birdie Maxwell to urocza dziewczynka, która straciła mamę i mieszka z ojcem. Pisze do Świętego Mikołaja w nadziei, że ten rozwiąże jej problemy, ale nie ma pojęcia, że za tą rolą stoi niejaka Sadie. Sadie nie potrafi odpisać Birdie, czując, że ma z nią wyjątkową więź. Główna bohaterka również straciła matkę z tej samej przyczyny co Birdie – rak. Obie były wychowywane przez samotnych ojców, obie dzielą podobne doświadczenia. Niestety Sadie zaczyna angażować się w życie Birdie i los chce, że nagle... staje się treserką psów. Nie ma pojęcia, co robi, ale robi to, by uszczęśliwić Birdie i być blisko niej. Co na to Sebastian Maxwell, ojciec dziewczynki? To inteligentny, przystojny, błyskotliwy mężczyzna, który bacznie obserwuje nową "treserkę". Jak możecie się domyślić, kłamstwo wyjdzie na jaw. 

Dialogi, jakie wykreowały Vi Keeland oraz Penelope Ward, są niesamowicie zabawne, dobre, humorystyczne. Między Sadie a Sebastianem jest chemia, która wywołuje ciarki na rękach. Och, Seb, Seb... Gdybyś tylko istniał naprawdę...

Oczywiście to książka przejmująca, biorąc pod uwagę fakt, że Birdie straciła matkę. Ale to nie wszystko. Łączy w sobie niespodziewane wątki, które wychodzą na jaw dopiero później. Autorki potrafią trzymać nas w napięciu. Płakałam, śmiałam się i nie chciałam kończyć tej książki. Była ujmująca! Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że kocham historie od tego duetu. Tworzą niesamowite pary, mimo że czasem wpadają do schematy, to potrafią ukazać urok i uczucia.

Nie omijajcie tej książki. Jeżeli lubicie romanse, to to jest jeden z lepszych, jaki przeczytacie. Polecam go cholernie mocno i już wiem, że będę wciskała tę książkę każdemu!

wtorek, września 14, 2021

Chwyć mnie [recenzja]

Życie Emily to wielka trasa koncertowa. Jej świetnie zapowiadający się country-rockowy zespół Carolina George ma ambicje stania się legendą branży muzycznej. Pewnej nocy znużenie trasą, za dużo wypitej tequili i wybuch wzajemnej chemii sprawią, że Emily wda się w płomienny romans z zabójczo przystojnym, wytatuowanym buntownikiem, przedstawicielem wytwórni płytowej. Przygoda, która powinna była skończyć się nad ranem, może zagrozić wszystkiemu, na co Emily i cały jej zespół tak ciężko pracowali.

Royce, spędzając noc z wokalistką Carolina George, popełnia największy błąd swojego życia. Jeśli nie uda mu się ściągnąć zespołu do swojej wytwórni, cenę za to zapłaci jego rodzina. Czy kompletne zauroczenie Emily przekreśli wcześniejsze starannie ułożone plany?

Młoda piosenkarka przemilcza nękające ją demony przeszłości i traumatyczne wspomnienia przemocy, której doznała. A przystojny buntownik z kolei nie jest gotów wyjawić pewnych szczegółów swojej pracy w wytwórni ani planów, jakie snuł przed poznaniem Emily. Przeszłość Royce’a to historia błędów i bolesnych miłosnych rozczarowań. Czy jego miłość do Emily okaże się kolejnym dramatem?


Straciłam tylko czas na tę książkę i okropnie żałuję, że ją przeczytałam. Czyli już wiecie, że recenzja nie będzie pozytywna.

Jeju, jak ja nie cierpię nieprzemyślanych fabuł... Odnoszę wrażenie, że autorka chciała coś napisać, byleby napisać. To się nawet nie klei i jest nudne. Nie ma tajemnicy, zwrotów akcji, chemii, namiętności, ciekawych wątków i co najgorsze – DOBRZE WYKREOWANYCH POSTACI. To było okropne, a nawet beznadziejne. Rozumiecie. Kilka set stron zapisanego tekstu na komputerze, który nie ma głębszego sensu. Stwierdzenie "porywająca" to jakiś nieśmieszny żart. Ta historia nie ma w sobie nic, co mogłoby porwać, zaciekawić i sprawić satysfakcję z czytania. Ominę książki tej autorki, które tworzą serię. Jest zbyt nudno i nieciekawie. Co ta książka miała na celu? Czemu ta historia powstała? Nie wiadomo.

Nie jestem w stanie skupić się na bohaterach, bo byli tak płascy, że nie mam o czym pisać. W zasadzie w tym momencie nie pamiętam ich imion, ale na szczęście od tego są opisy.

Jak się poznają? No zgadnijcie. A nie! Nie musicie, przecież macie to już z tyłu książki. Opis zwiastuje historie i w zasadzie mógłby powstać tylko on, cała reszta jest zbędna.

NUDY. Nic się tam nie dzieje, nie ma chemii, nie ma pasji, nie ma namiętności. Dlaczego zostaliśmy pozostawieni bez emocji, skoro bohaterowie mieli przeżywać taki dramat? Dramatu też nie było i teraz czuję się zwiedziona na manowce.

Niestety oceniam tę książkę słabo pod wieloma względami. Wykonanie – złe, bohaterowie – płascy i niewykreowani, świat przestawiony – nie ma go, akcja – hahaha.

Oczywiście sami spróbujcie, jeżeli macie ochotę na poznanie Emily i Royce'a, może wy odbierzecie tę powieść inaczej.


środa, września 08, 2021

Lalani z dalekich mórz [recenzja]

Są dzieci stworzone do wielkich czynów i walki ze złem. Ale Lalani do nich nie należy. Gdyby sama miała wybierać, wskazałby na swoją przyjaciółkę, Veydę. Jej nie jest straszna wznosząca się nad ich wyspą mściwa góra Kahna ani budząca grozę mgła, która na północy pochłania żeglarzy poszukujących bardziej gościnnej krainy. A jednak to właśnie Lalani będzie musiała opuścić rodzinną Sanlagitę i wyruszyć w niebezpieczną podróż. Podczas podobnej wyprawy przed laty zginął jej ojciec.

Czy dziewczynce uda się pokonać przeciwności i przetrwać? Jakie mityczne stworzenia spotka na swojej drodze? Wytyczy własną ścieżkę, czy pogodzi się z losem? I czy odnajdzie legendarne bogactwa góry Isa, by ocalić mieszkańców wioski i wyleczyć mamę?

Coś niesamowitego. Pięknego. Magicznego. Historia, która porusza i sprawia, że nie można się od niej oderwać. Taka właśnie była historia Lalani.

Przedzierałam się przez tajemnice, mgłę i zagadki. Doznałam wielu zwrotów akcji, w tej książce jest ich wystarczająco sporo. Pochłonęła mnie wartka fabuła i charakterystyka bohaterów. Są bardzo dobrze wykreowani, pełni pasji i uporu. Świat Lalani jest straszny. W nim rządzą okrutni ludzie, którzy pragną posłuszeństwa. Nie chcą, by ludzie rozwijali się i zdobywali wiedzę, bo wiedza jest potęgą.

Ta książka daleka jest od baśni. To nie Disney i tego po niej nie oczekujcie. Autorka dość ostro nakreśla świat przedstawiony i zło, które przecież na świecie istnieje tak długo, jak i dobro. W treści powieści widać przygotowanie Erin Kelly, która bazowała na tradycjach, legendach i folklorze, przez co fabuła wydaje się rzetelna. Urzekł mnie styl pisania i jestem bardzo zadowolona z tłumaczenia, jakie otrzymaliśmy. Historia Lalani ma swój urok, jest brutalna, ale wciągająca i jednocześnie piękna. Niesie za sobą bardzo duże przesłanie. To uczucia i wnętrze człowieka jest najważniejsze, nie jego fizyczna siła i dorosłość. Uważam, że Kelly napisała coś pięknego, co na długo zostanie w pamięci mojego serca, a ja z czystym sumieniem polecam wam tę powieść. Dla dzieci, dla młodzieży, dla dorosłych.

Dodam, że całość wbogająca ilustracje. Ta pozycja jest świetnie wydana i dodatkowo dobrze prezentuje się na półce. Nie ma tutaj minusów. Musicie ją mieć.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu

środa, września 01, 2021

Devil [recenzja]

Wracając do Filadelfii, dwudziestoczteroletnia Hailey Warren ma prosty plan. Zamierza spędzić czas z bliskimi, znaleźć pracę i wynająć małe mieszkanie w centrum. Los oferuje jej jednak całkiem inny scenariusz, gdy na jaw wychodzi prawda.

Okazuje się, że Thomas – brat Hailey – zadłużył firmę na pół miliona dolarów. Zdesperowany zwraca się o pomoc do Victora Sharmana, jednak mężczyzna stawia warunek. Spłaci dług, jaki ciąży na Warrenach, jeżeli Hailey zgodzi się z nim zamieszkać.

Aby uratować rodzinny biznes, dziewczyna będzie zmuszona stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który w Filadelfii nosi miano samego Diabła.

Jak bardzo zmieni się jej życie, gdy Hailey przekroczy próg mrocznej rezydencji, mając w głowie tylko jedno pytanie: dlaczego Victor Sharman wybrał właśnie ją?

Lubię dobrze napisane debiuty. Wydawnictwo Niezwykłe ma teraz tendencje do wydawania książek z Wattpada. "Devil" pod tą samą nazwą był publikowany w sieci, a ja mimo że sama tam publikuję, nie czytałam tej książki. Nie znam wersji pierwotnej i oceniam jedynie całościową powieść.

Styl autorki jest przyjemny, dość poetycki i dobry. Stara się operować słowem, tak by tworzyć ciekawe opisy – czasem idzie w zbędne opisywanie budynku czy myśli, które się powtarzają. Ale, ale... to nie odbiera temu uroku. Wtrącę tutaj to, co mi przeszkadzało, a był to patos. Nie mogłam znieść tych wzmianek o "diable", "diabelskim uśmiechu", bo szlag mnie trafiał i zalewał mnie cringe. Ogromny. Rozumiecie, to się do niczego nie odnosiło. Bohater nie był zły, był nienormalny, o czym przekonacie się sami, czytając tę książkę. Jednakże pusta, doniosła gadanina o tym, jak to Hailey przekona się o szatańskim sercu Victora, osłabiała mnie. Poza tym miałam też duży problem z nazywaniem przez Hailey, jej przyjaciółkę i wszystkich wokół, głównego bohatera Victorem Sharmanem (non stop). W myślach, w dialogach i tak w kółko. Naprawdę nie sądzę, byśmy znali jakiegoś biznesmena, o którym mówi się "devil", bez większego powodu, bo nic takiego nie zrobił i każdy nazywa go (nawet będąc sam, we własnym domu, ze swoimi myślami) po imieniu i nazwisku.

Ale co z akcją? A właśnie. Akcji tutaj nie ma. Czytamy o chodzeniu do pracy, kolacjach u rodziców, kawiarni, przyjaciółce i o tym, że kłóci się z Victorem. Zabrakło mi pomysłu na fabułę, oprócz samej nazwy dla książki i bohatera. Gdzie są wątki, które mają porwać? Jeśli to romans mafijny to w jakiś sposób tego oczekuję.

Samo zakończenie powinno być rozczarowaniem, ale nie jest, bo od początku domyślałam się, że Victor Sharman nie jest żadnym diabłem. Nie jest to za duży spojler. Od samego początku "diabeł" jest tak przerysowany i patetyczny, jakby autorka samym mianem chciała ulepić postać. Ogólnie – dobra książka. Wchodząc głębiej, pozostaje dużo niedociągnięć i kilka braków. Generalnie polecam i sięgnę po drugi tom, może będę mile zaskoczona.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe