sobota, kwietnia 03, 2021

Żelazne zasady [recenzja]



Kiedy ich drogi po raz pierwszy się przecięły, nie mieli pojęcia, że oboje pracują dla mafii.

Malia Ferro otrzymała szansę jedną na milion. Za ocalenie życia pewnej osobie mogła odciąć się od krwawej przeszłości. Nie zamierzała zmarnować tej okazji. W końcu z mafii nie można tak po prostu odejść.

Malia wyjeżdża do przyjaciółki, Laureen, do Bostonu. To jej pierwszy krok na drodze do normalności. Jednak, ku zaskoczeniu kobiety, na miejscu czekają na nią tylko klucze i karteczka z wyjaśnieniem.

Jakby tego było mało, pierwszego dnia po przyjeździe Malia przypadkiem wpada na samego Enza Tossella, zwanego Diabłem z Wybrzeża. Nie spodziewała się, że próbując zacząć nowe życie, pierwsze, co ją spotka, to wymierzona w głowę broń.

Wkrótce Enzo pozna tożsamość nieznajomej i postanowi wykorzystać kobietę do własnych celów. Co gorsza, chłopak Laureen ma taki sam plan. W ten sposób dwóch mafiosów będzie chciało wciągnąć ją do świata, z którego tak bardzo pragnęła uciec.

Czy dla Enza będzie to tylko czysty biznes?


Klimaty mafijne nie są mi obce i sięgam po nie bardzo często. Zwykle o tym wiecie, jeżeli czytacie moje recenzje. W marcu swoją premierę miała książka "Żelazne zasady", która skusiła mnie opisem, a także porównaniem do twórczości Cory Reilly – swoją drogą zostawmy ją w spokoju, bo w tej parze Reilly jest niezastąpiona.

Przede wszystkim zwracałam uwagę na wykreowany świat oraz bohaterów. Zależy mi na tym, by wzbudzali we mnie jakieś emocje – pozytywne lub negatywne. Dziwne jest to, że główna bohaterka wzbudzała te dobre, natomiast Enzo doprowadzał mnie do szału. Zacznę od określenia "diabeł", które na siłę wepchnięte i powtarzane w opisie Enza sprawiało wrażenie kuriozalnego. Dlaczego? Otóż dlatego, że Enzo diabłem nie był i daleko mu do niego nie było. Określenie czy ksywka używana przez innych bohaterów powinna nieść ze sobą definicję, historię lub legendę. Enzo był diabłem, bo tak. I co w związku z tym? A no nic i w tym problem. Nie dowiedziałam się o jego poczynaniach za dużo, a poza tym denerwował mnie nastoletnim zachowaniem, choć już dawno nastolatkiem przestał być. Nie było między nami chemii, tak jak nie było jej między Enzem a Malią. Nie obchodziła mnie ich namiętność, bo relacja zdawała się przezroczysta jak folia.

Malia to postać charakterna, która urodziła się w świecie mafijnym. Znała zasady i wiedziała, kto rozdaje karty. W pewnych aspektach to ona je rozdawała, strzelając z najlepszej broni. Zaciekawiła mnie i zachowaniem i sposobem prowadzenia dialogu. Polubiłam ją od początku, choć nie rozumiałam szybkiej uległości wobec Enza. W każdym razie to nie zmieniło mojego zdania o niej do końca książki.

Nie wynudziłam się na tej powieści, za co jestem wdzięczna fabule i akcji. Bardzo dobrze skonstruowana historia opierała się na kilku zaskakujących wydarzeniach, których nie przybliżę, by nie zaspojlerować fabuły. To bardzo wciągająca książka, którą mogę Wam polecić ze względu na przebieg historii. Nie zakochałam się w Enzie, nie jest on moim mafijnym ulubieńcem i daleko mu do Luci z serii książek Cory Reilly. Zabrakło mi mafii w mafii. Tutaj zostały przedstawione bardziej działania gangsterskiej niż działania mafijne, co za tym idzie postać Enza, który miał się jawić jako szef... Cóż, była nijaka.

Koniec końców to Enzo był dla mnie minusem, ale wszystko inne bardzo mi odpowiadało i jestem zadowolona z lektury tej książki. Jeszcze raz polecam ją Wam z ręką na sercu.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)

sobota, kwietnia 03, 2021

Żelazne zasady [recenzja]



Kiedy ich drogi po raz pierwszy się przecięły, nie mieli pojęcia, że oboje pracują dla mafii.

Malia Ferro otrzymała szansę jedną na milion. Za ocalenie życia pewnej osobie mogła odciąć się od krwawej przeszłości. Nie zamierzała zmarnować tej okazji. W końcu z mafii nie można tak po prostu odejść.

Malia wyjeżdża do przyjaciółki, Laureen, do Bostonu. To jej pierwszy krok na drodze do normalności. Jednak, ku zaskoczeniu kobiety, na miejscu czekają na nią tylko klucze i karteczka z wyjaśnieniem.

Jakby tego było mało, pierwszego dnia po przyjeździe Malia przypadkiem wpada na samego Enza Tossella, zwanego Diabłem z Wybrzeża. Nie spodziewała się, że próbując zacząć nowe życie, pierwsze, co ją spotka, to wymierzona w głowę broń.

Wkrótce Enzo pozna tożsamość nieznajomej i postanowi wykorzystać kobietę do własnych celów. Co gorsza, chłopak Laureen ma taki sam plan. W ten sposób dwóch mafiosów będzie chciało wciągnąć ją do świata, z którego tak bardzo pragnęła uciec.

Czy dla Enza będzie to tylko czysty biznes?


Klimaty mafijne nie są mi obce i sięgam po nie bardzo często. Zwykle o tym wiecie, jeżeli czytacie moje recenzje. W marcu swoją premierę miała książka "Żelazne zasady", która skusiła mnie opisem, a także porównaniem do twórczości Cory Reilly – swoją drogą zostawmy ją w spokoju, bo w tej parze Reilly jest niezastąpiona.

Przede wszystkim zwracałam uwagę na wykreowany świat oraz bohaterów. Zależy mi na tym, by wzbudzali we mnie jakieś emocje – pozytywne lub negatywne. Dziwne jest to, że główna bohaterka wzbudzała te dobre, natomiast Enzo doprowadzał mnie do szału. Zacznę od określenia "diabeł", które na siłę wepchnięte i powtarzane w opisie Enza sprawiało wrażenie kuriozalnego. Dlaczego? Otóż dlatego, że Enzo diabłem nie był i daleko mu do niego nie było. Określenie czy ksywka używana przez innych bohaterów powinna nieść ze sobą definicję, historię lub legendę. Enzo był diabłem, bo tak. I co w związku z tym? A no nic i w tym problem. Nie dowiedziałam się o jego poczynaniach za dużo, a poza tym denerwował mnie nastoletnim zachowaniem, choć już dawno nastolatkiem przestał być. Nie było między nami chemii, tak jak nie było jej między Enzem a Malią. Nie obchodziła mnie ich namiętność, bo relacja zdawała się przezroczysta jak folia.

Malia to postać charakterna, która urodziła się w świecie mafijnym. Znała zasady i wiedziała, kto rozdaje karty. W pewnych aspektach to ona je rozdawała, strzelając z najlepszej broni. Zaciekawiła mnie i zachowaniem i sposobem prowadzenia dialogu. Polubiłam ją od początku, choć nie rozumiałam szybkiej uległości wobec Enza. W każdym razie to nie zmieniło mojego zdania o niej do końca książki.

Nie wynudziłam się na tej powieści, za co jestem wdzięczna fabule i akcji. Bardzo dobrze skonstruowana historia opierała się na kilku zaskakujących wydarzeniach, których nie przybliżę, by nie zaspojlerować fabuły. To bardzo wciągająca książka, którą mogę Wam polecić ze względu na przebieg historii. Nie zakochałam się w Enzie, nie jest on moim mafijnym ulubieńcem i daleko mu do Luci z serii książek Cory Reilly. Zabrakło mi mafii w mafii. Tutaj zostały przedstawione bardziej działania gangsterskiej niż działania mafijne, co za tym idzie postać Enza, który miał się jawić jako szef... Cóż, była nijaka.

Koniec końców to Enzo był dla mnie minusem, ale wszystko inne bardzo mi odpowiadało i jestem zadowolona z lektury tej książki. Jeszcze raz polecam ją Wam z ręką na sercu.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Niezwykłe.

1 komentarz:

Dziękuję serdecznie za każdy komentarz.
Nie bawie się w obs za obs, ale wchodzę na blogi obserwujących i komentuje(obserwuje jesli mi się podobają i jestem stałym czytelnikiem)